Podróż Madera - raj na oceanie - Pierwsze wrażenie



Madera korciła mnie od kilku lat. Patrząc w atlasie to samotna, mała kropka na oceanie. Wszędzie daleko: do Europy  1000 km, do Afryki 520 km. Do tego jest to jeden z najwyższych na świecie wulkanów, którego jedynie wierzchołek wystaje ponad wody oceanu. Intrygujące… Do tego oglądane wcześniej zdjęcia wyspy zawsze zachwycały. Opisy pełne były określeń: ‘Perła Atlantyku’, ‘Ogród botaniczny Pana Boga’, ‘Kraina wiecznej wiosny’, ‘Raj dryfujący po oceanie’ itp. Do tego emocje miały być zagwarantowane już przy pierwszym kontakcie z wyspą czyli lądowania. Przed wylotem trafiłem na ranking zatytułowany: ‘Niesamowite lotniska świata: technicznie najtrudniejsze - wielka "dziesiątka"’ i w środku stawki znajdowało się lotnisko na Maderze… Podczas lotu zacząłem się zastanawiać czy balonik oczekiwań nie został za bardzo napompowany i czy nie będę rozczarowany Maderą. Ci co liczyli na szczególne emocje przy lądowaniu mogli czuć się rozczarowani. Kto nie wiedział o istnieniu wspomnianego rankingu pewnie nie zauważył żadnej różnicy między lądowaniem na Maderze a  lądowaniem na którejkolwiek  z wysp kanaryjskich czy greckich… ‘Niesamowitość’ lotniska polega na tym, że podchodzi się do lądowania od strony oceanu i samolot zatrzymuje się na pasie, którego koniec jest ponownie na oceanie. Podczas przedłużania pasa lotniska zabrakło miejsca na lądzie i jego część  wspiera się na setkach gigantycznych kolumn wystających ponad taflę oceanu. Po wyjściu z samolotu nie upalnie ale wietrznie… Czyżby druga Fuerteventura?

W drodze do Calheta gdzie znajdował się nasz hotel widoki raczej nie powalają: zielone wzgórza i wszędzie białe domki, zamiast malowniczych wiosek jedna niekończąca się miejscowość i tak od Santa Cruz gdzie znajduje się lotnisko aż do Ribeira Brava. Potem robi się bardziej ‘luźno’ i malowniczo ale nie jest nam dane nacieszenie się widokami bo droga prowadzi prawie wyłącznie tunelami. Takie były moje pierwsze wrażenia z Madery. Pewnie to przez trochę przytłumione zmysły po nieprzespanej nocy… Potem było już tylko tak jak opisują w przewodnikach: NIESAMOWICIE!