Podróż Peru - teraz albo nigdy! - teraz albo nigdy



tak mi w emocjach przez telefon powiedziała koleżanka, w dodatku dodała, że jak nie pojadę to ona sama jedzie. Nwet nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać co ją tak do tej podróży przycisnęło. Jeszcze w życiu tyle myśli na sekundę mi nie przeleciało przez głowę, jedna dominowała, jak to beze mnie, jakie nigdy. Wykrztusiłam ‘Teraz” i zaczęłam się zastanawiać jak to powiedzieć mężowi, bo mamy zaplanowany wyjazd do Azji, a tu miesiąc wcześniej Ameryka Południowa z koleżanką. Relacja wklejona - widać jakoś udało się męża przekonać, ale „teraz albo nigdy”, jeszcze się nie skończyło. W drodze na lotnisko o 3 rano, mąż koleżanki wpadł w poślizg, poobracało nas, parę razy uderzyliśmy w barierkę i się zatrzymaliśmy. Silnik zgasł, dymu nie czułam, hollywood’skiego wybuchu też nie było. Odliczyliśmy się wszyscy żywi, rannych  nie było. Zaczęłam zastanawiać się, jak dostaniemy się na lotnisko, ale o dziwo auto odpaliło i było w stanie jechać dalej. Mężowi o wypadku powiedziałam jak już zapięłam pasy w samolocie, to tak na wszelki wypadek, żeby nie kazał wracać i żeby pomógł zaprowadzić auto do mechanika, bo mąż koleżanki to Hiszpan więc się nie dogada.
  • Img 4622