To była podróż na ostatnią chwilę , ponieważ wykupiliśmy wycieczkę z ostatnimi dwoma miejscami w samolocie i w hotelu.
Czy było to zrządzenie losu?
Na pewno szczęście, zwłaszcza że już potrzebowaliśmy słońca i byliśmy wyczerpani pracą. Nikt jednak nie wiedział , że przed nami była jeszcze bardzo długa i wstrętna , polska zima.
Kiedy sobie przypomnę lot to pierwszy raz mogę z ręką na sercu powiedziec , że go nie pamiętam spałam całą drogę w samolocie...... Tak, sama w to nie wierzę :-)
Zamieszkaliśmy w bardzo ładnej miejscowości Las Galletas bez ładnej plaży ale zanim przemówią obrazy od razu wyjaśnię , że w styczniu nie zależało nam na tym. Potrzeba ,,doświetlania'' organizmu była na pierwszym miejscu :)
Nie brzmi to zbyt zachęcająco , zwłaszcza kiedy znalazłam pomarańczową skałę, pod którą kwitło bogate życie podwodne... Gdybym tylko miała więcej czasu....
Pod Montana Amarilla kryją się jaskinie , w których pływaja cudowne ryby oceaniczne. Za każdym razem ocean był wzburzony i nikt tam nie pływał ponieważ ten obszar jest chroniony.
W jednej ze szczelin uwięziona była czarna rybka z błękitnymi płetwami. Chciałam ją uratowac ale mi się nie udało... niestety