Podróż Brukselski październik 2012 - W Brukseli prawie na stałe



Znowu zacznę od Polski, a w zasadzie od Polaków. Dokładnie od tych potomków Lecha, którzy w każdej beczce miodu lubią grzebać i doszukiwać się łyżki dziegciu. Od już prawie ćwierci wieku zamieszkiwany przez nas Lechistan powoli, ale ciągle, beczką miodu się staje, ale i poszukiwaczy dziegciu też szybko nie ubywa! Cóż, dzięki istnieniu takiej grupy naszych ziomków odróżniamy się od braci wywodzących się od Czecha. Potomków Rusa na razie zostawmy w spokoju. Ale to jest pewnie temat nie na Kolumbera, który zresztą od czasu do czasu utwierdza nas w przekonaniu, że nam zawsze pod wiatr ... :-) ...  

Na szczęście Brukselę, my Polacy, w większości zaczęliśmy traktować jako „stolicę” Europy już na długo przed naszym wejściem do Unii Europejskiej w 2004 roku. Chyba dobrze nam z kolejnym „naszym” miastem stołecznym. W zasadzie mieszkańcy żadnego z polskich miast  nie mogą narzekać na brak dobrego z nim połączenia. W każdym razie nawet bez lotniska w Modlinie –  na którym już „prawie” udało się ustalić termin naprawy pasa startowego – jakoś sobie radzimy z dojazdem do Brukseli! Chyba nawet nie szkodzi, że jakiś nadzorca budowlany, nawet pewnie cały ich zespół twierdzi, że w zasadzie należy pas zbudować od nowa! W każdym razie ma być jeszcze lepiej ... :-) ...  

Radzimy sobie także z funkcjonowaniem w Brukseli nie tylko w biurach Unii Europejskiej, ale także, zwyczajnie, w miejscach pracy i zamieszkania, które na stałe zajmuje wielu naszych bliskich lub tylko znajomych ... :-) ...