Do Portugali wybraliśmy się pod koniec czerwca 2012. Jak to zwykle bywa przy planowaniu podróży, w czasie urlopu (mój jest krótki - dwutygodniowy) chciałabym zobaczyć jak najwięcej, a najlepiej wszystko, co wiadomo, że jest niemożliwe. Ustaliłam więc żelazne punkty programu kierując się przewodnikiem, zdjęciami i relacjami znalezionymi w internecie. Plan zakładał w pierwszej kolejności zwiedzanie Sintry, a następnie podróż na północ, przez malownicze miasteczka, przez Dolinę Douro, na porto do Porto. W dalszej kolejności miał być przejazd na odpoczynek na południe Portugalii i na zakończenie stolica. Bilety na samolot kupiliśmy już na początku roku, samochód i część hoteli zarezerwowaliśmy przez internet. Pozostałe miejsca noclegowe rezerwowaliśmy z dnia na dzień, w zależności od postępujących planów.
Trzy tygodnie przed wyjazdem mój małżonek miał małą kontuzję, wyjazd zawisł więc na włosku. Rozważaliśmy już rezygnację, w końcu stanęło na przeorganizowaniu wyjazdu. Zmieniliśmy kolejność zwiedzania, stawiając najpierw na odpoczynek, a później na zwiedzanie