Życie to podróż...... banalne a jednak prawdziwe. Kawałek życia mojego Męża związany będzie z Wielką Brytanią, póki co Londyn, Wembley.
Po majowym przewrocie (który trwał trzy tygodnie i wszystkie formalności zostały załatwione), nastąpił powrót do Polski i względny spokój..... jakby stałość naszego życia, aż pewnego piątkowego dnia czerwcowego, kiedy Polska przygotowywała się do meczu z Rosją ja w pośpiechu kupowalam bilet do Londynu. Bo nie może być spokojnie i normalnie.... Mężu wracał z pracy, kiedy ja szykowałam Jego wylot do nowej pracy.
W piątek jeszcze Katowice, w sobotę przystanek w Warszawie, w niedzielę samolot do Londynu, w poniedziałek o 8 rano w nowym miejscu pracy.
Ale nim wyleciał zatrzymaliśmy się u naszych przyjaciół. Przyjaciel to taki Stwór, który da Ci plan metra londyńskiego, (bo bywa tam w delegacjach) i uzbiera drobne na bilet do metra by się człowiek nie męczył z rozmienianiem pieniędzy.