Sri Lanka pojawila sie na mojej mapie podrozy nagle i niespodziewanie. Kumpel polecial na herbaciana wyspe w lutytm ubieglego roku, namawial mnie na wyjazd, ale jak to zwykle bywa, nie dostalem urlopu i na tym skonczyla sie moja przygoda z Sri Lanka. Musialem poczekac kilka miesiecy kiedy odezwali sie znajomi podrozujacy po Indiach, z pytaniem czy nie chcialbym dolaczyc do nich w koncowym etapie wyjazdu i przyleciec na Sri Lanke. Rozmawialem z nimi przez telefon a druga reka wystukiwalem na skyscannerze ceny biletow na Sri Lanke. Chwile pozniej juz mialem wydrukownay bilet lini Emirate do Colombo. Jest pazdziernik 2011.Polecialem sam. Nie wiedzialem, za bardzo czego oczekiwac, jak sie nastawic na ten wyjazd. Mialem zaledwie 12 dni,a chcialem odpoczac, naladowac pozytywnie baterie na zimowe wieczory i zobaczyc choc czesc tej uroczej wyspy. Z perspektywy czasu wypad okazal sie strzalem w dziesiatke....
Linie Emirates na dzien dzisiejszy moje linie number one. Lecialem wtedy z nimi poraz pierwszy i Ameryki nie odkryje, piszac, ze zadne europejskie linie lotnicze nie dorownuja im do piet. Klasa i jakos mowia za siebie, i smiac mi chce chce na mysl, ze zaplacilem za bilet tylko 450 euro! Szybki bezproblemowy lot z przesiadka w Dubaju, i po kilkunastu godzinach laduje w Colombo. Lotnisko wyglada jak patio w srodku ogrodu botanicznego. Swieci slonce, kolysza sie plamy, rosna storczyki...Wychodze z lotsniska i mam wrazenie, jakbym wkladal glowe do piekarnika. Jest 36C, a ja czuje ze zyje :)
Zmiana czasu robi swoje, po krotkiej podrozy miejscowym busem, spie z glowa oparta na ramieniu miejscowej kobiety, nikt nie krzyczy, nikt nie zwraca uwagi a ja spie. To byla pierwsza oznaka dobrego i przyjacielskiegio podejscia tubylca do bialego mieszczucha. Do konca wypadu nie zmienilem zdania. Obralismy kurs na Negombo, miescinke znajdujaca sie w niedalekiej odleglosci od lotniska. Potrzebowalem plazy i aklimatyzacji. Hoteli pensionatow od groma i ciut ciut, wybieramy ten najbardziej ekskluzywny, z klima i sniadaniem wliczonym w cene za cale 12 euro :) I choc Negombo samo w sobie nie ma nic do zaoferowania, to okazalo sie swietnym miejscem na pierwsze spotkania z miejscowymi, pierwsze zimne piwo i pierwszy lokalny posilek: ryz z curry. Skromny posilek, z mega pikantna moca. Jesz i beczysz, krzyczysz i dalej sie dusisz, machasz rekoma, a okoliczne dzieciaki zwijaja sie ze smiechu. To ja ,ulubieniec curry, dostaje po dupie. Ostre curry okazalo sie za ostre dla bialasa, przez kolejne dni jadlem juz tylko rybki.