Podróż Kochana szara Łódź - Miasto fabryk i Tuwima,



i rewolucyjnych burz tak zawsze śpiewaliśmy  wracając z kolonii. W zasadzie odkąd sięgnę pamięcią wszyscy dookoła byli związani z tekstyliami, rodzice koleżanek i kolegów ze szkoły, z podwórka, sąsiedzi. Mówiło się, że ten robi u Sheiblera albo w Obrońców Pokoju, później dowiedziałam się, że chodzi o tą sama fabrykę. Robili w wełnie i w bawełnie (zauważyłam większy szacunek dla wełny) byli tkaczami, prządkami, brakarkami, wykańczarkami, farbowali i stabilizowali, pełno różnych czynności, których na pewno laik nie ogarnie.

 Jak za dawnych czasów, zegar na bramie wskazywał jedyny właściwy czas, a majster pilnował punktualności. Fabryki chodziły na trzy zmiany, sąsiad taksówkarz, woził do pracy te co zabalowały lub zaspały i najważniejsze było, żeby być pod zegarem „na 5 minut przed szóstą” W Polsce 4 grudnia należał do górników, ale 8 marca był dla włókniarek z Łodzi. Tak się rysowało w przedszkolu.

Wybrałam się w taką sentymentalną podróż z aparatem. Dla ułatwienia zrobiłam podział na dwóch najbogatszych  i najbardziej okazałych przedsiębiorców Scheiblera i Poznańskiego. Na zdjęciach są ich pałace, fabryki i miejsce ostatniego spoczynku. Nie będę przytaczała żadnych historycznych faktów czy symboliki, może z czasem coś dopiszę. Po prostu biegiem przez Łódź z sentymentem. Zapraszam