Podróż Peloponez nieco inaczej - Korynt (dzień 1)



2007-02-15

Widok z okna samolotu niczym nie przypominał obrazu, którego się spodziewałem. Jeszcze dziś pamiętam tamtą spaloną słońcem ziemię, która ukazała się kiedy zeszliśmy pod chmury. Tym razem wrażenia były zupełnie inne. Zamiast odcieni ochry dominuje soczysta zieleń. Nawet Ateny wydają się przyjemniejsze z intensywnie zielonymi wzgórzami tu i ówdzie przerywającymi monotonną, szarą powierzchnię miasta. Dwie godziny lotu na południe sprawiają wrażenie podróży w czasie. Z zachlapanego zimowym błotem Krakowa przeniosłem się o kilka miesięcy w sam środek wiosny.

 

- Macie szczęście, w tym roku nie było zimy - dowiadujemy się od pracownika wypożyczalni samochodów, który odbiera nas z lotniska. Upewniam się co rozumie przez określenie "zima", odpowiedź wywołuje naszą wesołość - 5 do 10 stopni i deszcz. Ledwie dwa tygodnie temu z termometru odczytywałem 15 stopni mrozu. Teraz, choć dzień dopiero wstaje, za oknem jest już co najmniej tyle samo, na plusie.

 

Plany na pierwszy dzień, jak zresztą na całą podróż mamy otwarte. Ogólny kierunek - południe pozostawia wiele swobody, a zabytków po drodze jest wiele więcej niż możemy zobaczyć.

 

Już w okolicach Koryntu potwierdza się zasada mówiąca, że z autostrady nie widać kraju przez który się jedzie - Kanał Koryncki, niezauważenie został za naszymi plecami. Porzucamy wygodną autostradę i lokalnymi drogami jedziemy nad kanał.

 

Wybudowany w XIX wieku zmusza do zastanowienia nad wysiłkiem jakiego wymagało to przedsięwzięcie. Projektowany po raz pierwszy w starożytności, rozpoczynany kilkakrotnie, ukończony został dopiero przez węgierskich architektów Istvána Türra i Bélę Gerstera. Strome ściany, na których widać jeszcze, powstałe podczas prac, żłobienia tworzą głęboki wąwóz, środkiem którego przepływają statki. Po ostatnim, który opuścił kanał chwilę przed naszym przyjściem na most, pozostał jeszcze zygzakowaty kilwater na wodzie.

 

Wracamy do samochodu i zjeżdżamy na wybrzeże, ku ujściu kanału, gdzie znajduje się zanurzany most. Przęsło, w momencie kiedy otwierana jest droga wodna, opuszcza się osiem metrów pod wodę. Nie mamy szczęścia - most jest wynurzony i nic nie zapowiada rychłego opuszczania.

 

Wybieramy więc dalszą podróż, szkoda byłoby stracić szansę na zwiedzenie Myken lub Epidaurus.

 

Korynt daje nam przedsmak tego, co będzie zachwycało nas podczas całej podróży - pogody, idealnej do zwiedzania, krajobrazu - malowniczego w wiosennej krasie i spokoju, jakiego nie zazna się w pełni sezonu turystycznego.

  • Kanał Koryncki
  • Kanał Koryncki
  • Nasza trasa - Lotnisko w Atenach - Korynt
  • Peloponez