Plan był taki mamy 6 dni żeby pojechać i zobaczyć pola lawendowe w Prowansji. Tylko gdzie? Intensywne szukanie w sieci i wertowanie przewodników nie dało jednoznacznej odpowiedzi. Zdaliśmy się zatem na los.
Pierwszy przystanek region Drome i średniowieczne miasteczko Crest. Wjeżdżając do miasta przez most na rzece Drome od razu rzuca się w oczy średniowieczna ponad 50 m. wieża strażnicza. To pozostałość po XII wiecznym zamku. Aby się tam dostać musieliśmy pokonać wiele schodów i zagłębić się wiele zaułków tego trochę zapuszczonego średniowiecznego miasteczka. Warto zwiedzić ten zabytek, chociażby dla pięknych widoków z tarasu wieży. Ale same zwiedzanie dobrze zachowanych wnętrz może dostarczyć wiele wrażeń. Można poczuć się jak w zamku duchów w wesołym miasteczku. W każdym pomieszczeniu z głośników wydobywają się jakieś dźwięki, a to nastrojowa muzyka, a to skrzypienie otwieranych drzwi, a to odgłos prac kowalskich a wszystko w cenie 6 euro.
Jest sobota 20 czerwca święto muzyki. W całym mieście widać przygotowania do wielkiej fety. Przed ratuszem na estradzie występuje zespół jazzowy, na krzesełkach siedzą już pierwsi słuchacze. W parku w amfiteatrze ćwiczy chór. Ale jest jeszcze młoda godzina więc ruszamy dalej.