Podróż Fiordy Norwegii - Na fiordy by



2011-02-01

Na Andrzejkowiej imprezie, sam Andrzej zresztą, rzucił pomysł, że może by tak w to lato ‘na fiordy by’. W zasadzie czemu nie, szybko ustaliliśmy kto chce jechać i dokładny podział ról co kto robi, okazało się to potem bardzo ważne. Ja zostałam ta od planowania, rezerwowania i rozrywek. W sumie 4 osoby co tez jest ważne, bo jeden samochód i luz, domki  dwu i czteroosobowe najłatwiej dostępne. Termin koniec czerwca, ceny niskie, temperatury juz trochę wyższe. Szukałam trasy, z najkrótszym promem (3 h)- bo prom jest wolny, jest nudno i niewygodnie. Więc przez Niemcy i Danię do Hjoring na nocleg do hostelu. Staraliśmy się nie zarywać nocy, tylko docierać wszędzie na 18, żeby zjeść kolację dobrze zakrapianą winem, o które dbał Andrzej. Z Hjoring do Hirtshals na prom było tylko 20 km, więc o wczesnym wstawaniu, nie było mowy, zwłaszcza, że noc upłynęła na świętowaniu ukończenia średniej szkoły medycznej z norweskimi, przemiłymi dziewczynami. Prom kupiony z wyprzedzeniem kosztuje około 200Euro w dwie strony, z bufetem w drodze powrotnej. Bez bufetu 110 Euro. Taniocha jak na 4 osoby i auto. Co to jest bufet napiszę w drodze powrotnej;) Z promu zjechaliśmy w Kristiansand koło 14 i pojechaliśmy prosto na kemping w Sandnes. Kemping uroczy , zarośnięte trawą domki pochowane w zaroslach. Oczywiście kolacja i wino. Zadaniem Ewy było przygotowanie owych kolacji w ... Polsce. Zrobiła mięso w słoikach. Była kaczka, wołowina, kurczak, sos bolonese, - i przywiezione makarony, kasza gryczana, ryz. Wiec kolacja zawsze była gorąca, szybka, smaczna i nie nudna. W schroniskach i domkach wyposażenie full, ale zawsze czegoś brakowało: kieliszków, durszlaka, deski itp.

  • Prom
  • Parking
  • Polski akcent