Kilkanaście zdjęć z październikowej wyprawy w zbąszyńskie lasy.
Choć na grzyby było już trochę poźno, to jednak udało się znaleźć co nieco. Nieco grzybów było jadalnych, pozostałe tylko jeden raz. Ale każdy z nich ma swój wyraz, postać i charakter. Dla mnie łowy na grzyby z aparatem, a nie nożykiem mają większy sens. Bo według wielu opinii "grzyby nie mają żadnej wartości odżywczej", ale są i zdania odrębne.
Np na stronie http://www.bossowski.pl/: "Grzyby tak wysoko cenimy ze względu na walory smakowe i aromatyczne. Ich wartość odżywcza w wielu potrawach jest niska, a mimo to poświęcamy wiele czasu dla zdobycia tych przysmaków. Decydujące znaczenie ma smak, aromat i atrakcyjny wygląd. Kłopoty z pełnym trawieniem grzybów spowodowane są dużą zawartością pewnej substancji o składzie podobnym do chityny w błonie komórkowej grzybów. Tą substancją jest grzybnik (fungina). Większość metod obróbki grzybów, przystosowujących je do jedzenia (smażenie, gotowanie, marynowanie) nie daje dobrych rezultatów. Grzyby choć dają smaczne i apetycznie wyglądające dania, nie są dobrze trawione. Dobre efekty daje sproszkowanie suszonych grzybów. Tak przetworzone grzyby są bardziej pożywne, ale takim proszkiem nie nacieszymy oka"
PS w przypadku naszej wyprawy, królem grzybobrania został pies, a dokładniej suczka, jeszcze bliżej mała suczka. Właściwie to bardzo mała suczka - mamy ją na zdjęciach, trochę ponad kilogram wagi.