Podróż Majówka nad Okawango - Delta Okawango



Po odebraniu auta w stolicy Namibii Windhoek uzupełniliśmy zapasy jedzenia i wyruszyliśmy w stronę Botswany. Drogi są w bardzo dobrym stanie, ale po przekroczeniu granicy trzeba było zwolnić przez stada krów notorycznie pchających się pod koła.

Tuż po zachodzie słońca dotarliśmy na kemping w pobliżu miasteczka Ghanzi. Położony jest kilka kilometrów w głąb buszu, toteż w nocy słychać było mnóstwo zwierząt, przy czym najgłośniejsze były godowe pohukiwania antylop impala. Kolację postanowiliśmy zjeść w lokalnej restauracji - ja wzięłam burgera ze strusia, a faceci dania z kudu. Struś zły nie jest, ale antylopa była trafniejszym wyborem - jest bardzo smaczna, a mięso dość kruche.

Następnego ranka zbytnio grzebaliśmy się ze śniadaniem, a i składanie namiotów zajęło sporo czasu. Nic dziwnego, że nie zdążyliśmy dojechać do Maun przed zamknięciem biura parków narodowych (w niedzielę czynne jest tylko do południa). Zatrzymaliśmy się więc na jednym z kempingów, a popołudnie spędziliśmy w malutkim parku edukacyjnym. Wybraliśmy się tam w sandałach, z odkrytymi nogami, to też wróciliśmy kompletnie podrapani przez kolczaste zarośla. Zwierząt nie zobaczyliśmy zbyt wiele, ale przynajmniej rosprostowaliśmy kości spacerując przez busz w palącym afrykańskim, słońcu.

W poniedziałek zaraz z rana pojechaliśmy załatwiać wejściówki i noclegi w parkach. Pani w biurze była bardzo pomocna i szybko udało się nam odnaleźć operatorów kempingów. Całość załatwiliśmy w półtorej godziny, chociaż musieliśmy niestety nieco zmienić plany dotyczące pobytu w Chobe - jeden nocleg oznaczał, że będziemy mieli czas jedynie na przejecanie parku, bez dłuższego polowania na zwierzaki.

Z Maun do Moremi Game Reserve jest około 180 km, ale szutrowa droga nie pozwala na rozwiniecie zbytniej prędkości. W dodatku ciekawsza trasa wiodąca do Trzeciego Mostu została kompletnie zalana i musieliśmy jechać główną, okrężną drogą. W wielu miejscach utworzyły się głębokie rozlewiska i pokonanie pięćdziesięciu kilometrów zajęło nam 2,5 godziny. Tuż za kempingiem Xakanaxa udało się nam pierwszy raz utknąć w jednej z błotnych kałuż. Dynamiczna próba wyciągnięcia nas przez południowoafrykańskiego kowboja skończyła się efektownie urwanym hakiem i rozwaloną klapą jego auta. Oczywiście całkowicie wystarczyło spokojne wyholowanie, ale widać w książkach o tym nie piszą... Dalsza droga, chociaż malownicza była wyjątkowo stresująca - coraz więcej błota, wody i połamanych konarów. Nawet nie było jak skupić się na robieniu zdjęć. Słyszeliśmy jakieś pogłoski, że Czwarty Most jest zerwany, ale kiedy do niego dotarliśmy zobaczyliśmy ze 200 metrowej długości bajoro. Most to w rzeczywistości tylko drewniane bale poukładane w piaszczystym korycie rzeki. Zakasałam nogawki i poszłam na zwiad. Na szczęście w trakcie sprawdzania drogi minęła nas wycieczka z lokalnym przewodnikiem - wprawnie pokonał koryto rzeki znacząc bezpieczniejszą trasę.

Podążanie za nimi opłaciło się też kiedy spotkali ekipę filmową i zjechali z głównej trasy. Przejechanie przez głęboką wodę nie było łatwe, ale mieliśmy szczęście zobaczyć całą rodzinkę lwów - spały brzuchami do góry i tylko kilka młodzieńców łypało na nas znudzonym wzrokiem. Kociaki wyglądały na mocno obżarte i niechętne do jakiegokolwiek wysiłku.


Tuż po przejechaniu Trzeciego Mostu znaleźliśmy się w środku małego stadka słoni. Olbrzymy całkowicie ignorowały naszą obecność. Wyjątkiem była tylko nerwowa mamuśka, która ofuknęła nas, kiedy przypadkiem zatrzymaliśmy się między nią a malutkim słoniątkiem.

Nie tylko dla nas ta trasa okazała się ciężką próbą - właściwie każdy, kto dotarł na kemping przy Czwartym Moście zaliczył po drodze jakąś wtopę, a kompletnie ubłocona para Amerykanów oświadczyła nam, że Trzeci Most już jest nieprzejezdny... Była to jedyna droga powrotu do cywilizacji, ale w sumie utknięcie w malowniczym zakątku Okawango nikogo specjalnie nie zmartwiło. Zresztą skoro my nie możemy wyjechać, to też nikt nie dotrze i miejsce na nocleg się znajdzie.

Oczywiście rozstawienie namiotu nie było końcem prawdziwie afrykańskiego dnia - kemping opanowała bowiem spora rodzinka pawianów - samiec był dość agresywny, ale obsługa poinstruowała nas jak z nimi postępować. Moje idiotyczne miny i klapanie sandałami skutecznie ustaliły tymczasową hierarchię. Małpy generalnie trzymały się na dystans, ale i tak udało się im zwinąć jakiś sos do makaronu (oby chili wyżarło ich małpie gardła!!!). Kolejna noc znów była pełna odgłosów zwierząt - nic dziwnego, że wyjścia do toalety są mocno odradzane. Zresztą nawet rano holenderka myjąc naczynia spotkała hipopotama, a my "tylko" niewielkiego, rzadko spotykanego kotokształtnego zwierzaka genet. Na szczęście słonie wyprowadziły się już na dobre, bo lokalna obsługa była nimi wyraźnie zestresowana.

Rano dowiedzieliśmy się, że z Maun jedzie ekipa do naprawy mostu więc wybraliśmy się na safari w głąb Moremi. Koło południa dotarliśmy do stacji mokoro. Są to wąskie łódeczki, tradycyjnie wydrążone z pnia drzewa, ale obecnie używa się głównie bardziej "przyjaznych środowisku" plastikowych (zapobiega się wyrębowi starych drzew). Przez dwie godziny sennego rejsu po Delcie Okawango widzi się właściwie tylko wysokie trawy i kwitnące lilie wodne, ale atmosfera jest rzeczywiście sielska. Nasz przewodnik był dość nieśmiały, ale starał się opisywać poszczególne rośliny i wypatrzył nawet malutką, zieloną żabkę przyczajoną na sitowiu. Rzeka Okawango jest wyjatkowa, gryż nie uchodzi do żadnego z mórz, a jej kanały otoczone bujną roślinnością zanikają w piaskach Kalahari teorząc ogromną śródlądową deltę.

W drodze powrotnej udało się nam znowu utknąć w błocie, tym razem jednak daliśmy radę wykopać auto samodzielnie i zajęło nam to zaledwie kwadrans. Stopień ubłocenia też był akceptowalny.

Oswojeni już z ciężkimi warunkami postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda ten zarwany most. Ekipa robotników ugrzęzła gdzieś po drodze, więc termin naprawy zaczął odsuwać sie w coraz bardziej odległą przyszłość. Rzeczywiście jego stan się pogorszył, ale też wody wyraźnie ubyło. Uzupełniliśmy dziury połamanymi fragmentami belek i szykowaliśmy się na kolejną akcję wyciągania auta... ukosem zerkając na poddenerwowaną grupę słoni... Na szczęście udało się uniknąć kolejnej babraniny, krokodyle nie odgryzły nam opon, słonie nie szarżowały i dalej bez większych sensacji dotarliśmy na kemping Xakanaxa. Po drodze trafiliśmy jedynie na żyrafy chwiejnie spacerujące środkiem drogi i na chwilę zostaliśmy otoczeni przez ciekawskie słonie. Najwyraźniej nie stanowiliśmy dla nich większego zagrożenia, bo niektóre nawet podeszły przyjrzeć się nam bliżej. Później zauważyliśmy, że to na auta z wyłączonym silnikiem reagują dużo przyjaźniej. Zaskakujące też, jak szybko te olbrzymy potrafią wtopić się w otoczenie i zwyczajnie, cichutko zniknąć...

Na zarezerwowanym przez nas miejscu kempingowym zastaliśmy rozstawione namioty i spore kuchnie polowe - to grupka z RPA, której odradzono jazdę do Trzeciego Mostu. Auta mieli jak najbardziej przygotowane do ciężkich warunków, ale wlekli ze sobą przyczepki z ogromną ilość gratów. Aż dziw, że w ogóle dotarli tak daleko! Nie było jednak większych problemów ze zmieszczeniem kolejnego auta, bo botswańskie miejsca kempingowe są ogromne. Popełniliśmy za to drobne faux pa pichcąc sobie samodzielnie kolację - mając za sąsiadów Południowo-Afrykańczyków jest bowiem niemal pewne, że zostaniemy zaproszeni do wspólnego braii'owania, więc warto mieć w zanadrzu coś na ruszt i jakąś butelczynę wina...

Wieczór spędziłam polując na ptaszki... i hieny buszujące w koszach na śmieci...

  • Botswana - pierwszy nocleg w namiotach
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Okawango, Moremi Game Reserve, Botswana
  • Afrykańska żaba trzcinowa, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve, Botswana
  • Moremi Game Reserve