Po przekroczeniu granicy krajobraz przypominał znane widoki z Albanii. Dość dobre drogi, same murowane domy, sporo stacji benzynowych, prowizoryczne, przydrożne myjnie, wszędzie widoczne albańskie flagi. Od razu nasunęło nam się pytanie – A gdzie flagi Kosowa? Wydawało nam się, że nowa republika będzie się szczyciła na każdym kroku swoją niezależnością i swoimi symbolami państwowymi, a tym czasem można odnieść wrażenie, że to terytorium Albanii. Przydrożne krzyże i cmentarze, obiekty przemysłowe, stacje paliw, czy przejeżdżające auta, wszystkie te miejsca i obiekty oznaczone były czerwonymi sztandarami z dwugłowym, czarnym orłem. Dopiero w Prisztinie na budynkach użyteczności publicznej dostrzegliśmy wyglądającą na tymczasową flagę Kosowa (zarys kraju na niebieskim tle wokół żółte unijne gwiazdki), ale tuż obok widniały oczywiście flagi Unii Europejskiej i albańska.
Nasunęły nam się wątpliwości czy kosowska wojna o niepodległość nie przebiega według planu, który przewiduje, że po początkowej separacji i uniezależnienia się od Serbii, w kolejnym kroku dojdzie do jednoznacznego mariażu z Albanią. Miejmy nadzieję, że to tylko nasze zmęczone upałem umysły, kreują takie czarne scenariusze. Nietrudno bowiem sobie wyobrazić, że gdyby tak się stało, to kolejna wojna na Bałkanach zaczęła by się na nowo.
Dzisiaj jest to kraj pod protektoratem ONZ, ale od czasu nalotów NATO na serbskie cele, które zmusiły ten kraj do wycofania się ze spornego terytorium, siły pokojowe były także świadkiem działań odwetowych kosowskich Albańczyków. Tuż po zakończeniu działań wojennych w 1999 roku albańskie oddziały partyzanckie dokonywały czystek etnicznych na terenie Kosowa. Niszczono serbskie wioski, cygańskie osady, cerkwie i niechciane pomniki, strzelając do nich między innymi z moździerzy. Obecne tam siły KFOR (Kosovo Forces) nie były w stanie temu przeciwdziałać, dbając w pierwszej kolejności o swoje bezpieczeństwo. Albańska UÇK doprowadziła wówczas do wysiedlenia ok. 300 tysięcy Serbów i zniszczenia ponad 150 świątyń prawosławnych. Z kolei w 2004 roku kosowscy Albańczycy przeprowadzili tzw. pogromy marcowe, podczas których zorganizowane bandy albańskie pomimo ochrony KFOR-u wdzierały się na teren enklaw serbskich i dokonywały mordów i zniszczeń. Głośną i niezmiernie bulwersującą sprawą jest też proceder wywożenia pojmanych Serbów do Albanii w celu wykorzystywania ich jako dawców narządów wewnętrznych, co do dzisiaj nie jest do końca wyjaśnione.
Rozmyślając nad istotą kosowskiego państwa dojechaliśmy do Prizren. Z kamiennego mostu nad rzeczką wzdłuż drogi roztacza się wspaniały widok na wzgórze z twierdzą oraz na świątynie różnych religii, czyli meczet, kościół i cerkiew, co jest charakterystyczne dla wielu krajów bałkańskich. Niestety świątynie chrześcijańskie bardzo ucierpiały w 2004 roku na skutek zniszczeń dokonanych przez żądnych odwetu islamskich bojowników o albańskich korzeniach.
Miasto jest znane z tego, że powstała tutaj w 1878 roku tzw. Liga Prizreńska, organizacja zmierzająca do zachowania integralności ziem zamieszkanych przez ludność albańską, a zagrożonych rozbiorem przez państwa słowiańskie. Ta wiedza sprawia, że czujemy się tu trochę obco. Niestety nie mamy też za dużo czasu na spacer i zwiedzanie, gdyż musimy jechać dalej, by przed nocą dotrzeć do Prisztiny.