Podróż Hongkong - HONGKONG



Miasto jest wyodrębnioną częścią Chińskiej Republiki Ludowej.

Niestety miasto przywitało nas koszmarną pogodą. Było dość zimno i co gorsze cały czas padało. Do tego wszystkiego ta mrożąca klimatyzacja.

Zauroczyły nas świątynie. Wśród drapaczy chmur, wielkopłytowej zabudowy „upchnięte” są chińskie świątynie. W nich czas się zatrzymuje. Zapach kadzideł, dary i zaduma modlących się osób jest niemal magiczna.

 

Od pierwszych chwil Hongkong mnie zaskoczył. Kiedy lądowaliśmy miałam rozpacz w oczach kiedy widziałam pas startowy można powiedzieć na wodzie. Miałam tysiąc wizji na minutę, najgorsza to chyba ta, że rozbijamy się w wodzie…dla mnie to koszmar. Przeżywając jeszcze fakt, że stoję cała i zdrowa na lądzie, nie miałam okazji stopniowo zachwycać się tak wielkim lotniskiem. Po chwili odkryłam, że znajduję się w nieco innym świecie. Wszystko takie wielki i nowoczesne…dla mnie to było coś zupełnie nowego.

Zanim dojechaliśmy do hotelu podziwiałam Hongkong by night. Wydawało mi się, że będzie na tyle ciemno, że z trudem coś zobaczę, ale jednak się myliłam.

Po przebudzeniu się następnego dnia, pierwsze co zrobiłam to przylepiłam nos do okna i patrzyłam na te wielkie drapacze chmur. Wychowywałam się w bloku na 15 piętrze i zawsze na wszystkich robiło to wrażenie, jednak tutaj, to nic nadzwyczajnego. Policzyłam wieżowiec na wprost mojego okna i okazało się, że mój 15 piętrowy blok to….budka strażnika przy tych drapaczach…. Zaczęłam się przyzwyczajać.

 

Marcowa pogoda niestety nas nie rozpieszczała. Było tak zimno, a przede wszystkim padało. To było okropne! Wiecznie zmarznięta chciałam schować się w ciepłej kawiarni na ciepłej herbacie i co???.. i wszędzie ta klimatyzacja na maxa. Dzięki temu dostałam anginę gratis …do herbaty!

Ale co tam angina…przecież mnie nie zatrzyma.

 

Przez przypadek natknęliśmy się na świątynię Wong Tai Sin. Przeurocze miejsce. Świątynia tak odmienna od innych. Nie mówię tutaj o architekturze, tylko o klimacie tego miejsca. Usiadłam pod filarami i przez wiele minut obserwowałam ludzi przychodzących tu, składających ofiary, modlących się. Wyraz ich twarzy był niezapomniany. Tam wszyscy byli równi sobie : staruszkowie, dzieci, matki, ludzie sukcesu.

Obok świątyni znajduje się Ogród Westchnień. W tym miejscy wypowiedziane lub też pomyślane życzenia spełniają się.

 

Następnego dnia zmuszeni byliśmy do małych zakupów, które niestety okazały się duuużo większe niż planowałam. Tak naprawdę mieliśmy kupić tylko kartę do aparatu, no ale skończyło się na nieco innym asortymencie. Tak to już bywa z kobietami. Ale przynajmniej do dzisiaj robię wrażenie w moim chińskim żakiecie, ha, ha…

Wracając do zakupów… a konkretnie karty. Muszę o tym wspomnieć, ku przestrodze!!! Kupiliśmy w małym sklepiku ( nawet dokładnie nie wiem gdzie) kartę do aparatu 2 GB. Jak się okazało po włożeniu jej do aparatu rzeczywiście pokazywała 2GB, jednak udało się zrobić ok. 30 zdjęć i koniec….karta pełna. Krótko mówiąc daliśmy się złapać na popisowy numer. No coż… czasem za głupotę trzeba płacić. Ale co tam… to tylko karta, najważniejsze, że mam inne oryginalne rzeczy J

 

 

Przy okazji zakupów trafiliśmy na Men’s Street… tam można znaleźć naprawdę wszystko dla facetów. Samochodziki, latarki, lornetki, ciuchy itp. Jest też wersja kobiecej ulicy Lady’s Street, tam jest wszystko dla pań.

 

Kolejnego dnia chcieliśmy pozwiedzać miasto, jednak tego dnia pogoda postanowiła pokrzyżować nam plany. Nie należę do osób, które mogą być zatrzymane przez deszcz, ale teraz wymiękłam. Miałam anginę, byłam przemoczona i zmarznięta. Postanowiłam za wszelką cenę przejść się Promenadą Gwiazd, która oczywiście rozczarowała mnie na maxa. Zwalam to wszystko na pogodę, bo widok na miasto musi być śliczny w piękny, słoneczny dzień ( tak sobie tłumaczę).

Tego dnia musiałam zaliczyć jeszcze trochę sklepów, ale nie dlatego, że chciałam ile naprawdę musiałam. Nie miałam na sobie już nic suchego…musiałam wszystko kupić. Nie kupiłam tylko butów, bo nie mieli aż tak dużych rozmiarów!

 

Podsumowując moją całą wyprawę do Hongkongu….muszę pojechać tam jeszcze raz, żeby spokojnie wszystko zobaczyć. I przede wszystkim muszę wybrać inna porę roku – oby tylko nie padało!!!

  • Świątynia w Hongkongu
  • Świątynia w Hongkongu
  • Świątynia w Hongkongu
  • Świątynia w Hongkongu
  • jing jang
  • Świątynia Westchnień
  • co za to kupimy???
  • ulice Hongkongu
  • ulice Hongkongu
  • sypialnia Hongkongu
  • Hongkong
  • sypialnia Hongkongu
  • sypialnia Hongkongu
  • Świątynia w Hongkongu
  • Świątynia w Hongkongu
  • Świątynia w Hongkongu
  • Świątynia w Hongkongu
  • wierni w świątyni
  • wierni w świątyni
  • dach
  • Świątynia w Hongkongu
  • Świątynia
  • Świątynia
  • Wierni w Świątyni
  • Świątynia Westchnień
  • Świątynia Westchnień
  • Świątynia Westchnień
  • ulice Hongkongu
  • ulice Hongkongu
  • Świątynia w Hongkongu