Podróż Bratanków wojaże po kraju Bratanków - PROLOG



2009-07-12
 

Obietnic należy dotrzymywać. Ową maksymę przypomniałem sobie dumając nad destynacją mojej zeszłorocznej wakacyjnej wyprawy. Pal licho, gdy czasem obietnica zostaje złamana wobec osoby znającej mą podróżniczą naturę, świadomej tego, że na mój ciąg ku przygodzie, żądzę wytaplania się w jaknajczarniejszym bagienku świata, czasem nic nie idzie poradzić. Stąd zapewne brat z bratową problemów by nie robili zbyt uporczywych, gdybym pewnego pięknego dnia im zakomunikował, że jednak nic nie będzie z obiecanej wspólnej wyprawy. W końcu biura podróży dysponują bogatą ofertą. Ale co innego dzieciaki, chłonące wszystkie wujkowe opowieści o widzianym świecie, którym to wujek sumiennie obiecał wziąć ich na jeden z takich wypadów. Im dalsze więc kierunki eksploracji starałem się obrać, tym dobitniej do głowy dobijały się słowa wujkowskiej (czytaj mojej) obietnicy. Cóż więc pozostało, jak mapy owych Ameryk, Azji i innych do szuflady schować i ku bliższym kierunkom eksploracji oczy skierować. Myślą uchwycony, nad miejscem dla wyprawy zbytnio zastanawiać się nie musiałem, wszak otwierająca się błyskawicznie szufladka z napisem Węgry, tak donośne spustoszenie w głowie poczyniła, że właściwie innych opcji już rozważać nie wypadało. Tymbardziej, że owej szufladce byłem coś dłużny. Od wielu lat niezwykle stanowczo zamykałem ją, myśli o wyprawie na Węgry odsyłając na kiedyś. I mimo, że szufladka regularnie starała się o sobie przypominać, wydając coraz bardziej skrzypiące i spustoszenie w głowie czyniące odgłosy, to równie gwałtownie zamykaną była.

Węgry od razu uznałem za miejsce wymarzone na taką “wujkowską wyprawę”. Raz, że wyjazd rodzinny, więc bratanków nie wypadało zabrać gdzie indziej niż do ... innych bratanków. Dwa, że blisko, zaledwie około 4 godzin drogi z rodzimego miasta, więc dzieciaków zbytnio nie wymęczy. Nadto samochód własny wziąć można, tym samym kwestie transportu rozwiązując. Trzy, dzieciaki trochę “egzotyki” doświadczą, wszak bardziej egzotycznego języka nie sposób znaleźć w Europie. Wreszcie powód ostatni, wielce prozaiczny - sam wujek znów będzie w żywiole mogąc po miejscach znanych jedynie z książek powojażować. Im więcej więc wujek o Węgrzech rozmyślał, tym więcej fakty jął kojarzyć, im więcej informacji jął gromadzić, tym ciekawszym miejscem Węgry zdawały się być. I tylko zastanawiać się począłem, że właściwie nie wiem jak to się stało, że mając ku krajowi Madziarów tak blisko, mojej stopie do tej pory nie było danym stąpać tam, gdzie “ziemia jest tak miękka i czarna, woda słodka, a trawa delikatniejsza niż jedwab”.

Plan wyprawy sporządzony został tak, by :

  • - umysł dzieciaków przez dostarczanie im coraz to nowych faktów i widoków kształtować, a jednocześnie nie spowodować u nich uczucia przesytu i znudzenia,

  • - również z uciechą dla dzieciaków, zażyć kąpieli w osławionych potureckich łaźniach i termach,

  • - moć się przekonać o urokach Budapesztu wielce w świecie rozgłaszanych,

  • - podążyć szlakiem dawnych węgierskich warowni, przemierzyć węgierskie pogórze, a więc bywać w miejscach dla serca najbliższych, a dla umysłu najmilszych,

  • - przekonać się, czy rzeczywiście takich bratanków w Madziarach mamy, jak to zwykło się przysłowiami stwierdzać,

  • - uczty dla podniebienia dostarczyć, wszak kuchnia węgierska w świecie znaną jest. Sam mistrz kuchni Robert Makłowicz wielce ją zachwala, niejednokrotnie dogmaty o jej prymacie głosząc, a przede wszystkim

  • - znów poczuć smak przygody z wszelkimi aspektami z tym faktem związanymi. Każdy podróżnik wyrusza na wyprawę, wiedziony, niczym pod wpływem środków odurzających, żądzą przygody, objawiającą się w poznawaniu nowych ludzi, nowych miejsc, chłonięciu niezliczonej ilości informacji, obcowaniu z kulturą, historią i światem legend. Im więcej rzeczy nieprzewidzianych, mistycznych i nieodgadnionych, im więcej zdarzeń stan euforii ku maksymalnym granicom wynoszących, tym żądna przygód dusza czuje się bardziej spełniona. Wszak pozostała część życia, u człowieka wdrążonego w trybiki zwykłego, szarego pożywania i wolna od wspomnianych aspektów, pochłania zdecydowanie zbyt dużą część naszej egzystencji, niejednokrotnie nie pozwalając duszy owego stanu spelnienia osiągnąć, ba nawet po obszarach mu bliskich nie podążając.

  • trasa mojej węgierskiej włóczęgi