Ocenione komentarze użytkownika zfiesz, strona 256
Przejdź do głównej strony użytkownika zfiesz
-
zawsze! :-)
-
oj czepiasz się szczegółów:-) somalilandu praktycznie nikt nie uznaje jako odrębnego państwa. może jak zajedziesz i zbadasz sytuację na miejscu, zastanowimy się nad ogłoszeniem niepodległości;-)
a w 'oszczędne życie' nie wierzę!:-) za to cena biletu - imponująca!
-
strasznej? po czym wnosisz?
-
zbereznie jak zbereźnie, ale zupełnie nieadekwatnie:-p
-
erytrea i dżibuti jak najbardziej są na liści. etiopia też. co do somalii mam zupełnie podobne uczucia. czytałem kilka relacji.skoro je napisano, znaczy że da się wrócić:-) niebezpieczeństwa pewnie jak zwykle przereklamowane;-)
alety mi lepiej powiedz jak ty to robisz, że stać cię na takie wojaże. pytam zupełnie poważnie:-)
-
ja chciałbym aplikować na tę samą posadę;-) co prawda nie jestem tak miły i sympatyczny jak syczek, ale... znam więcej liczebników:-)
btw... skojarzenie z "ucieczką do afryki" mirosława żuławskiego. fragment... jedenz moich ulubionych...
"(...) o siódmej wieczorem na tarasach zasiadają sandałnerzy (sundowners - ci co pomagają słońcu zajść w oceanie, siedząc na werandzie, patrząc na zachód i popijając double-scotcha). Od nich to przejąłem instytucje i obyczaj sandałnerstwa i jeśli tylko moglem, nigdy mu nie uchybiłem. mogę zaręczyć, że słońcu naprawdę bardzo to pomaga w zniżaniu się i zapadaniu w ocean, co na pewno nie jest sprawą taką łatwą, jakby się zdawało. Jest to dobry angielski zwyczaj i skuteczny środek przeciwko ponuractwu. Człowiek z natury czuje się nieswojo, kiedy dzień się kończy, a zaczyna noc, zwłaszcza w tropikach, gdzie następuje to brutalnie, bez żadnego zmierzchu. Przez te setki i setki wieczorów, jakie przeżyłem w Afryce czy Azji, nie spotkałem i nie znalazłem niczego lepszego jak spokojne, niespieszne, konsekwentne sandałnerstwo."
-
bo my z rebel hamulców nie mamy! to przykre, ale prawdziwe:-)
-
co? ano to, że co kilka miesięcy strasznie mnie wkurzasz!:-) i... nie przestawaj:-)
rzecz jasna, udanej podróży życzę! zajedziesz na zanzibar i pozdrowisz go ode mnie?:-)
-
mam jednego takiego upatrzonego dla powsinózki, ale nie wiem kiedy w końcu go dopadnę:-)
-
ah juu...
-
zawsze! :-)
-
oj czepiasz się szczegółów:-) somalilandu praktycznie nikt nie uznaje jako odrębnego państwa. może jak zajedziesz i zbadasz sytuację na miejscu, zastanowimy się nad ogłoszeniem niepodległości;-)
a w 'oszczędne życie' nie wierzę!:-) za to cena biletu - imponująca! -
strasznej? po czym wnosisz?
-
zbereznie jak zbereźnie, ale zupełnie nieadekwatnie:-p
-
erytrea i dżibuti jak najbardziej są na liści. etiopia też. co do somalii mam zupełnie podobne uczucia. czytałem kilka relacji.skoro je napisano, znaczy że da się wrócić:-) niebezpieczeństwa pewnie jak zwykle przereklamowane;-)
alety mi lepiej powiedz jak ty to robisz, że stać cię na takie wojaże. pytam zupełnie poważnie:-) -
ja chciałbym aplikować na tę samą posadę;-) co prawda nie jestem tak miły i sympatyczny jak syczek, ale... znam więcej liczebników:-)
btw... skojarzenie z "ucieczką do afryki" mirosława żuławskiego. fragment... jedenz moich ulubionych...
"(...) o siódmej wieczorem na tarasach zasiadają sandałnerzy (sundowners - ci co pomagają słońcu zajść w oceanie, siedząc na werandzie, patrząc na zachód i popijając double-scotcha). Od nich to przejąłem instytucje i obyczaj sandałnerstwa i jeśli tylko moglem, nigdy mu nie uchybiłem. mogę zaręczyć, że słońcu naprawdę bardzo to pomaga w zniżaniu się i zapadaniu w ocean, co na pewno nie jest sprawą taką łatwą, jakby się zdawało. Jest to dobry angielski zwyczaj i skuteczny środek przeciwko ponuractwu. Człowiek z natury czuje się nieswojo, kiedy dzień się kończy, a zaczyna noc, zwłaszcza w tropikach, gdzie następuje to brutalnie, bez żadnego zmierzchu. Przez te setki i setki wieczorów, jakie przeżyłem w Afryce czy Azji, nie spotkałem i nie znalazłem niczego lepszego jak spokojne, niespieszne, konsekwentne sandałnerstwo." -
bo my z rebel hamulców nie mamy! to przykre, ale prawdziwe:-)
-
co? ano to, że co kilka miesięcy strasznie mnie wkurzasz!:-) i... nie przestawaj:-)
rzecz jasna, udanej podróży życzę! zajedziesz na zanzibar i pozdrowisz go ode mnie?:-) -
mam jednego takiego upatrzonego dla powsinózki, ale nie wiem kiedy w końcu go dopadnę:-)
-
ah juu...