Ocenione komentarze użytkownika zfiesz, strona 214
Przejdź do głównej strony użytkownika zfiesz
-
źle ze mną! na miniaturze widziałem słonia:-)
-
to ten syberyjski tygrys???:-) bydle! nie ma co!:-)
-
ale ja dopiero się rozgrzałem w laosie aga! kawał świata mi jeszcze został. tylko z czasem lekki problem. ale spoko... co się odwlecze... :-)
a w buenos trochę nudą wieje, ale zapraszam:-)
-
podobną argumentację (popartą opiniami prawników) przytaczałem... bezskutecznie...
-
ciekawe. co prawda to zupełnie poza obszarem moich zainteresowań i, tym bardziej wiedzy, ale zawsze to ciekawostka:-)
-
ta wersja zdarzeń również jest dopuszczalna, aczkolwiek dałbym sobie rękę uciąć, że coś grało:-)
-
może być! tudzież inny antek (antonio:-)
-
ło masz! myślałem, że większość linków jest już nieaktualna:-) podróż ma już z rok pewnie! ale cieszę się, że coś można z niej jeszcze "wysłuchać".
lila... tu akurat się mylisz. iguana to jak najbardziej tradycyjny kawałek z veracruz. oczywiście w wykonaniu lili jest bardzo freestyle'owo zaaranżowany. tzn, w wersji koncertowej. wersja studyjna jest zdecydowanie bardziej tradycyjna. o stylach muzycznych znad zatoki meksykańskiej było gdzieś w komentarzach.
lhasa jest fajna... miła dla ucha... ale trochę za bardzo uduchowiona i taka trochę new age'owa. ale skojarzeniem z mercedes trochę mnie zaskoczyłeś. może to dlatego, że dla mnie królowa muzyki argentyńskiej jest jedyna i niepowtarzalna?:-) ciekawe... będę musiał się wsłuchać w lhasę pod tym kątem. dzięki za cynk;-)
julieta... jest fajna w autobusie:-)
cumbia... no niezaprzeczalnym faktem jest, że jej korzenie tkwią w kolumbii! dziś jednak gatunek ten (tradycyjny skądinąd) bardzo się skomercjalizował i właściwie w każdym kraju regionu znajdziesz jego lokalne odmiany, lub wariacje na temat, które poza rytmem, niejako definiującym cumbię, z oryginałem mają niewiele wspólnego. tak jak reggaeton ma bardzo niewiele wspólnego z reggae:-) ale w przypadku celso spodobała mi się idea połączenia gatunków wydawałoby się zupełnie sobie obcych. i, moim zdaniem, z tego połączenia wyszła bardzo ciekawa jakość.
cafe tacuba... qrcze... trochę osobista porażka:-) dla mnie to mistrzowie!:-) ale... rzecz gustu.
poza tym strasznie się cieszę, że udało ci się przez tę "podróż" przebrnąć! to nie lada wyczyn:-) cała przyjemność po mojej stronie:-)
-
z takimi petycjami to nie do mnie (choć egoistycznie popieram:-)
ja mogę tylko podziękować za zainteresowanie i plusy:-)
-
patrząc na angielskie budownictwo mieszkaniowe, owe dwieście lat podzieliłbym tak przez... dwadzieścia:-)
ale fakt... kiedyś budowało się trochę inaczej. i przede wszystkim z naturalnego kamienia!
-
źle ze mną! na miniaturze widziałem słonia:-)
-
to ten syberyjski tygrys???:-) bydle! nie ma co!:-)
-
ale ja dopiero się rozgrzałem w laosie aga! kawał świata mi jeszcze został. tylko z czasem lekki problem. ale spoko... co się odwlecze... :-)
a w buenos trochę nudą wieje, ale zapraszam:-) -
podobną argumentację (popartą opiniami prawników) przytaczałem... bezskutecznie...
-
ciekawe. co prawda to zupełnie poza obszarem moich zainteresowań i, tym bardziej wiedzy, ale zawsze to ciekawostka:-)
-
ta wersja zdarzeń również jest dopuszczalna, aczkolwiek dałbym sobie rękę uciąć, że coś grało:-)
-
może być! tudzież inny antek (antonio:-)
-
ło masz! myślałem, że większość linków jest już nieaktualna:-) podróż ma już z rok pewnie! ale cieszę się, że coś można z niej jeszcze "wysłuchać".
lila... tu akurat się mylisz. iguana to jak najbardziej tradycyjny kawałek z veracruz. oczywiście w wykonaniu lili jest bardzo freestyle'owo zaaranżowany. tzn, w wersji koncertowej. wersja studyjna jest zdecydowanie bardziej tradycyjna. o stylach muzycznych znad zatoki meksykańskiej było gdzieś w komentarzach.
lhasa jest fajna... miła dla ucha... ale trochę za bardzo uduchowiona i taka trochę new age'owa. ale skojarzeniem z mercedes trochę mnie zaskoczyłeś. może to dlatego, że dla mnie królowa muzyki argentyńskiej jest jedyna i niepowtarzalna?:-) ciekawe... będę musiał się wsłuchać w lhasę pod tym kątem. dzięki za cynk;-)
julieta... jest fajna w autobusie:-)
cumbia... no niezaprzeczalnym faktem jest, że jej korzenie tkwią w kolumbii! dziś jednak gatunek ten (tradycyjny skądinąd) bardzo się skomercjalizował i właściwie w każdym kraju regionu znajdziesz jego lokalne odmiany, lub wariacje na temat, które poza rytmem, niejako definiującym cumbię, z oryginałem mają niewiele wspólnego. tak jak reggaeton ma bardzo niewiele wspólnego z reggae:-) ale w przypadku celso spodobała mi się idea połączenia gatunków wydawałoby się zupełnie sobie obcych. i, moim zdaniem, z tego połączenia wyszła bardzo ciekawa jakość.
cafe tacuba... qrcze... trochę osobista porażka:-) dla mnie to mistrzowie!:-) ale... rzecz gustu.
poza tym strasznie się cieszę, że udało ci się przez tę "podróż" przebrnąć! to nie lada wyczyn:-) cała przyjemność po mojej stronie:-) -
z takimi petycjami to nie do mnie (choć egoistycznie popieram:-)
ja mogę tylko podziękować za zainteresowanie i plusy:-) -
patrząc na angielskie budownictwo mieszkaniowe, owe dwieście lat podzieliłbym tak przez... dwadzieścia:-)
ale fakt... kiedyś budowało się trochę inaczej. i przede wszystkim z naturalnego kamienia!