Komentarze użytkownika przemyslaw.wilk, strona 2
Przejdź do głównej strony użytkownika przemyslaw.wilk
-
-
Tylko nie nastawiaj się, że zobaczysz coś takiego!
Grand Caynon na żywo robi 100-krotnie większe wrażenie! :)
-
ano... ;)
-
Witaj koniu_ock!
Ja również wolę dzikie odstępy od tłoku miast, dlatego wybraliśmy właśnie taki kierunek. Kiedy jednak trochę się w USA pobędzie, zaczyna sprawiać wrażenie, że więcej tu jednak terenów dzikich niż metropolii.
Podczas wyjazdu do USA, jechałem z pokaźną torbą stereotypów i "poglądów" innych ludzi na mieszkańców Ameryki. Po 3 miesiącach pobytu, wiele razy przekonałem się jak bardzo różnią się one od rzeczywistości. Nie mam tu na myśli, że Amerykanie to naród bez wad, bo w istocie posiadają tych wad bardzo wiele. Jednak w gruncie rzeczy (mówię tu o ludziach, których poznałem) to bardzo sympatyczne, uczciwe oraz zaskakująco chętne do pomocy osoby.
Bardzo cieszy mnie to, że podobała Ci się moja relacja.
Pozdrawiam i... jarrrrr.... :D
-
Zdjęcie na miarę National Geographic! Naprawdę świetne!
-
@chelsea79
Najzabawniejszy jest fakt, że zdjęcie to zrobiłem przypadkiem, zupełnie nie oczekując że wyjdzie z tego coś ciekawego. :)
-
@vojager747
Zgadza się, na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że moje doświadczenie w robieniu zdjęć jest póki co marne.
Ten kamyczek po prawo? To Merrick. ;)
-
Witaj, Chelsea.
Moim celem w przypadku tej realcji, było przekazanie jak najwiekszej liczby informacji zwiazanych bezpośrednio z miejscami, które odwiedziłem, nie zaś opisanie mojego pobytu w Stanach.
Sam podczas planowania tej wyprawy niejednokrotnie posiłkowałem znalezionymi w Internecie relacjami podróżników. Moje "sprawozdanie" ;) jest niejako podziękowaniem, za otrzymaną pomoc oraz próbą wyciągnięcia ręki do innych osób, które chciałyby zwiedzić tamte rejony.
Co do "amerykańskich wojaży" ;) - Na codzień mieszkam i studiuję w Łodzi. Do USA udałem się z programem "Camp America", gdzie najpierw przez 2 miesiące pracowałem na obozie amerykańskich skautów w stanie New York. Wyprawa zaczęła się tak naprawdę na lotnisku La Guardia w Nowym Jorku, ale stwierdziłem, że jest to raczej mało istotny element wyprawy, niespecjalnie warty opisania.
Pozdrawiam
-
Muszę przyznać, że Las Vegas było dla nas tak naprawdę miastem przesiadkowym. Początkowo planowaliśmy, że zostaniemy w mieście dłużej, a do LA udamy się Greyhoundem. Ostatecznie zdecydowaliśmy się jednak pojechać tam samochodem.
Ja żałuję, że nie mogłem wejść, do kasyna, przegrać kilka dolarów i faktycznie poczuć klimat Vegas, no ale tutaj barierą nie do pokonania jest mój wiek.
Pozdrawiam
-
Ze 3 godziny może. Rano chcieliśmy być już w Los Angeles.
-
Tylko nie nastawiaj się, że zobaczysz coś takiego!
Grand Caynon na żywo robi 100-krotnie większe wrażenie! :) -
ano... ;)
-
Witaj koniu_ock!
Ja również wolę dzikie odstępy od tłoku miast, dlatego wybraliśmy właśnie taki kierunek. Kiedy jednak trochę się w USA pobędzie, zaczyna sprawiać wrażenie, że więcej tu jednak terenów dzikich niż metropolii.
Podczas wyjazdu do USA, jechałem z pokaźną torbą stereotypów i "poglądów" innych ludzi na mieszkańców Ameryki. Po 3 miesiącach pobytu, wiele razy przekonałem się jak bardzo różnią się one od rzeczywistości. Nie mam tu na myśli, że Amerykanie to naród bez wad, bo w istocie posiadają tych wad bardzo wiele. Jednak w gruncie rzeczy (mówię tu o ludziach, których poznałem) to bardzo sympatyczne, uczciwe oraz zaskakująco chętne do pomocy osoby.
Bardzo cieszy mnie to, że podobała Ci się moja relacja.
Pozdrawiam i... jarrrrr.... :D -
Zdjęcie na miarę National Geographic! Naprawdę świetne!
-
@chelsea79
Najzabawniejszy jest fakt, że zdjęcie to zrobiłem przypadkiem, zupełnie nie oczekując że wyjdzie z tego coś ciekawego. :) -
@vojager747
Zgadza się, na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że moje doświadczenie w robieniu zdjęć jest póki co marne.
Ten kamyczek po prawo? To Merrick. ;) -
Witaj, Chelsea.
Moim celem w przypadku tej realcji, było przekazanie jak najwiekszej liczby informacji zwiazanych bezpośrednio z miejscami, które odwiedziłem, nie zaś opisanie mojego pobytu w Stanach.
Sam podczas planowania tej wyprawy niejednokrotnie posiłkowałem znalezionymi w Internecie relacjami podróżników. Moje "sprawozdanie" ;) jest niejako podziękowaniem, za otrzymaną pomoc oraz próbą wyciągnięcia ręki do innych osób, które chciałyby zwiedzić tamte rejony.
Co do "amerykańskich wojaży" ;) - Na codzień mieszkam i studiuję w Łodzi. Do USA udałem się z programem "Camp America", gdzie najpierw przez 2 miesiące pracowałem na obozie amerykańskich skautów w stanie New York. Wyprawa zaczęła się tak naprawdę na lotnisku La Guardia w Nowym Jorku, ale stwierdziłem, że jest to raczej mało istotny element wyprawy, niespecjalnie warty opisania.
Pozdrawiam -
Muszę przyznać, że Las Vegas było dla nas tak naprawdę miastem przesiadkowym. Początkowo planowaliśmy, że zostaniemy w mieście dłużej, a do LA udamy się Greyhoundem. Ostatecznie zdecydowaliśmy się jednak pojechać tam samochodem.
Ja żałuję, że nie mogłem wejść, do kasyna, przegrać kilka dolarów i faktycznie poczuć klimat Vegas, no ale tutaj barierą nie do pokonania jest mój wiek.
Pozdrawiam -
Ze 3 godziny może. Rano chcieliśmy być już w Los Angeles.
Niestety muszę was zasmucić :), ale kolejnej relacji z USA 2010 raczej nie planuję, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Nie będę pisał o Nowym Yorku, bo takich relacji jest w Internecie masa, a poza tym w każdym przewodniku, można znaleźć o NY więcej informacji niż w istocie potrzeba.
Jeśli chodzi o wyjazd do LA... hmmm... jak by to ująć... nie poszedł on nam najlepiej. Założeniem wyjazdu był odpoczynek po Campie, zwiedzaniu i pracy w NY oraz odwiedzeniu Arizony. W planach mieliśmy, więc spędzanie mnóstwo czasu na plaży, opalając się, pływając i słuchając Beach Boysów :). W LA (a właściwie w Long Beach) byliśmy od 14.09 do 20.09 - jak się okazało ciut po sezonie...
Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale podczas naszego pobytu plaże były zupełnie puste, a woda zimna jak... hmmm... lód. :) (kilka dni po powrocie z zachodu pływaliśmy w o wiele cieplejszym nowojorskim Atlantyku). Zdaje się, że również pogoda była przeciwko nam, bo przez 4 z 7 dni było pochmurno! (w Kalifornii! Miejscu, gdzie słońce świeci ponoć 360 dni w roku!).
Musieliśmy, więc ratować się zwiedzaniem miasta, problem w tym że nie byliśmy do tego zupełnie przygotowani. Znaliśmy oczywiście główne atrakcje miasta, które i tak któregoś dnia planowaliśmy odwiedzić. Jednak bez samochodu byliśmy skazani na transport lokalny, który w LA jest dość... specyficzny. Przede wszystkim jest tak zawiły, nielogiczny i źle oznakowany, że zrozumieć go mogą chyba tylko równie zawili i nielogiczni mieszkańcy zachodniego wybrzeża. Po drugie jest on skierowany raczej do ludzi biednych, a to oznacza, że większość czasu byliśmy jedynymi białymi w wagonie i... zgadnijcie na kogo się wszyscy patrzyli ;)? Dodam jeszcze, że do centrum jechaliśmy przez Compton i Inglewood, dzielnice, które nie cieszą się najlepszą sławą nawet wśród lokalnych...
Tak, więc wybierając się do LA warto zaopatrzyć się w samochód. Miasto jest naprawdę ogromne i przejazd koleją miejską zwaną tutaj "Metro" zajmuje strasznie dużo czasu.
Wracając jednak do kolejnych relacji. Przyznam, że zastanawiam się czy nie napisać czegoś o samym programie work&travel Camp America i życiu na Campie. Takie informacje z pewnością komuś się przydadzą, choć póki co nie wiem jeszcze kiedy, czy i w jakiej formie to powstanie.
@Krzyśku
Pardonne moi... kuniu. Jak zwykle czytam szybciej niż dokładniej... ;)
@avill
Witaj! :P
@ye2bnik
Powiem ci, że gdybym miał raz jeszcze zaplanować taki wyjazd mając tę wiedzę co dzisiaj, to jedyne co bym zmienił to dodałbym sobie tydzień czasu w Wielkim Kanionie. Wyjeżdżając, strasznie żałowaliśmy, że nie możemy zostać dłużej i powędrować sobie pieszymi szlakami wśród ścian kanionu lub spłynąć rzeką w kajaku lub pontonie. Czas, który poświęciliśmy w pozostałych miejscach jest w mojej opinii wystarczający. Nie znaczy to jednak, że nie można tam zostać dłużej, bo np. w takim Monument Valley można zobaczyć jeszcze 2 pobliskie kaniony i jeszcze więcej ostańców skalnych albo udać się na kuńską (:P) przejażdżkę ( zkowbojenie maksymalne :) ).
@dzudzula
Nie mów hop, bo się nawet nie obejrzysz i skończysz tak jak ja ;). Zawsze marzyłem o tym, aby zobaczyć Wielki Kanion, ale w życiu nie przypuszczałem, że uda mi się to osiągnąć przed dwudziestymi urodzinami. Marzenia się spełniają... :D.