Komentarze użytkownika snickers1958, strona 97
Przejdź do głównej strony użytkownika snickers1958
-
...warto!...
-
... mnie również...
-
[*]
-
Piotrze, jestem wielkim indywidualistą ale nie egoistą, jestem wielkim marzycielem i jeszcze większym domatorem. Rodzina ponad wszystko! Kiedy ruszam w swe podróże, zawsze jest omówione i nigdy nie pozostajemy bez kontaktu. Chociaż rzeczona podróż odbyła się w spontanicznie podjętym planie to wszyscy o wszystkim wiedzieli. Niestety, jednak na ten czas "wyłączam" się z normalnego życia a przenoszę się na inny strumień czasu. Oddaję się urokom zwiedzonych miejsc, nadmiar wrażeń ładuje mnie dużo większą dawką niż potrzeba, adrenaliną. Ze spokojnego turysty, ojca, męża, dziadka, staję się "myśliwym" czy też "komandosem". Monumentalizm podróży, o którym wspominasz, sprawia, że każda podróż przybiera barwę "wielu kolorów", kolorów niezbędnych mi do szczęśliwego życia. Dziękuję Ci Piotrze za Twą troskę ale nic dramatycznego mnie nie spotkało w związku ze skróceniem zaplanowanej podróży. Punktem docelowym miała być Gdynia, gdzie zamieszkuje jedna z moich córeczek-jak już zapewne wiesz. Niestety to właśnie ona była "przyczynkiem" skrócenia mej wolności jadąc z całą swą rodzinką do byłego rodzinnego domu rodziców. Sprawy do załatwienia wymagały szerszego quorum a więc i mojej Pani. Zawsze żałuję miejsc nieosiągniętych z różnych przyczyn ale mówią: "co ma wisieć nie utonie". I masz rację, to nie była moja ostatnia eskapada - chyba już wspomniałem - w maju tego roku ruszyłem do drugiej córeczki zamieszkującej z rodziną pod Londynem. Tego nie da się tak normalnie opisać, opowiedzieć używając tylko tekstu. Musiałbyś usłyszeć moją narrację, dialogi telefoniczne z córkami, musiałbyś usłyszeć płacz Esterki w słuchawce telefonicznej w środku nocy, gdzie byłem tylko sam na sam z gwiazdami, podążając bezustannie do przodu w obcym terenie gdzie zdany jesteś sam na siebie. Takie wyzwania pozwalają mi realizować, jeszcze nie opodatkowane marzenia i wierzyć w siebie. Może pomyślisz, wariat jakiś ale ja to kocham. Powrót z pod Londynu mało co nie zakończył się zarekwirowaniem roweru lecz moje argumenty i perswazja wywarły zamierzony efekt. Jak śpiewał Bułat Okudżawa "dopóki ziemia kręci się dopóty nogi nosić będą mnie" (moja parafraza). Tobie Piotrze wielkie dzięki za pokonanie tej monumentalnej podróży fotograficznej. Dziękuję za ogrom sympatycznych pogaduch i nie belfrerskiej oceny. Do miłego zobaczenia. Pozdrawiam.
-
...bardzo ciekawa informacja, kłopoty z komunikacją i już prawie krach...
-
...a prawie jezioro-Wisła nasza jest piękna...
-
... w rzeczy samej, lecz czy waży to losie naszym?...
-
...wspominasz stare, dobre czasy z przednią satyrą co świadczy o słuszności mej tezy...
-
...konkretnie to raz zapomniał, w innych przypadkach badał moją czujność -:)...
-
...robimy, ku naszej radości...
-
...warto!...
-
... mnie również...
-
[*]
-
Piotrze, jestem wielkim indywidualistą ale nie egoistą, jestem wielkim marzycielem i jeszcze większym domatorem. Rodzina ponad wszystko! Kiedy ruszam w swe podróże, zawsze jest omówione i nigdy nie pozostajemy bez kontaktu. Chociaż rzeczona podróż odbyła się w spontanicznie podjętym planie to wszyscy o wszystkim wiedzieli. Niestety, jednak na ten czas "wyłączam" się z normalnego życia a przenoszę się na inny strumień czasu. Oddaję się urokom zwiedzonych miejsc, nadmiar wrażeń ładuje mnie dużo większą dawką niż potrzeba, adrenaliną. Ze spokojnego turysty, ojca, męża, dziadka, staję się "myśliwym" czy też "komandosem". Monumentalizm podróży, o którym wspominasz, sprawia, że każda podróż przybiera barwę "wielu kolorów", kolorów niezbędnych mi do szczęśliwego życia. Dziękuję Ci Piotrze za Twą troskę ale nic dramatycznego mnie nie spotkało w związku ze skróceniem zaplanowanej podróży. Punktem docelowym miała być Gdynia, gdzie zamieszkuje jedna z moich córeczek-jak już zapewne wiesz. Niestety to właśnie ona była "przyczynkiem" skrócenia mej wolności jadąc z całą swą rodzinką do byłego rodzinnego domu rodziców. Sprawy do załatwienia wymagały szerszego quorum a więc i mojej Pani. Zawsze żałuję miejsc nieosiągniętych z różnych przyczyn ale mówią: "co ma wisieć nie utonie". I masz rację, to nie była moja ostatnia eskapada - chyba już wspomniałem - w maju tego roku ruszyłem do drugiej córeczki zamieszkującej z rodziną pod Londynem. Tego nie da się tak normalnie opisać, opowiedzieć używając tylko tekstu. Musiałbyś usłyszeć moją narrację, dialogi telefoniczne z córkami, musiałbyś usłyszeć płacz Esterki w słuchawce telefonicznej w środku nocy, gdzie byłem tylko sam na sam z gwiazdami, podążając bezustannie do przodu w obcym terenie gdzie zdany jesteś sam na siebie. Takie wyzwania pozwalają mi realizować, jeszcze nie opodatkowane marzenia i wierzyć w siebie. Może pomyślisz, wariat jakiś ale ja to kocham. Powrót z pod Londynu mało co nie zakończył się zarekwirowaniem roweru lecz moje argumenty i perswazja wywarły zamierzony efekt. Jak śpiewał Bułat Okudżawa "dopóki ziemia kręci się dopóty nogi nosić będą mnie" (moja parafraza). Tobie Piotrze wielkie dzięki za pokonanie tej monumentalnej podróży fotograficznej. Dziękuję za ogrom sympatycznych pogaduch i nie belfrerskiej oceny. Do miłego zobaczenia. Pozdrawiam.
-
...bardzo ciekawa informacja, kłopoty z komunikacją i już prawie krach...
-
...a prawie jezioro-Wisła nasza jest piękna...
-
... w rzeczy samej, lecz czy waży to losie naszym?...
-
...wspominasz stare, dobre czasy z przednią satyrą co świadczy o słuszności mej tezy...
-
...konkretnie to raz zapomniał, w innych przypadkach badał moją czujność -:)...
-
...robimy, ku naszej radości...