Ocenione komentarze użytkownika snickers1958, strona 18
Przejdź do głównej strony użytkownika snickers1958
-
..."gdzie na zimę lecą bociany"- pytaliśmy swoich rodziców? Odpowiadali - " do ciepłych krajów" . Dziś wiem dzięki uprzejmości Renaty, że to Rabat, Maroko, Afryka, dzięki...
-
...jakaż to magia "zakuta" jest w tych murach, że nam Europejczykom tak bardzo się podoba?...
-
Co za rytuał odprawiał ten bębniarz z towarzyszem?
-
... o, i problem rozwiązał się sam, miłej niedzieli dla Kolumberowiczów...
-
...Piotrek, zapewne nikt z nas nie zwrócił na to uwagi bo wiadomo jakie meritum w dyskusji...
-
Grzegorz, dlaczego jak wpisuję w wyszukiwarce czy w Google Earth "Spreewald" to wskazuje mi Chociebuż. Czy zamierzacie "pyknąć" Lubbenau/Spreewald? Pozdrawiam.
-
... tak Piotrze, na tego typu infekcję nie ma lekarstwa ani szczepionki, zaręczam, jestem "nieuleczalnie chory"...
-
Piotrze, dzięki za skojarzenie mnie z wybitnym sportowcem. Nie, nikomu się nie naraziłem. Jestem niezwykle lub bardziej nieprzyzwoicie przykładnym i spokojnym turystą rowerowym Europy. Niestety, ostatni, zeszłoroczny wypad do U.K. naszpikowany był olbrzymią dawką adrenaliny a jak twierdzą to inni (szczególnie moje córki) także dozą dramatyzmu. To one "były" ze mną na każdym kilometrze mojej eskapady, to one znały bezpośrednie moje relacje z przed kilku godzin jak i tych na żywo online. Kiedy jechałem nocami moja córka w Anglii nie spała ze mną. Mnie to rajcowało chociaż były też i łzy z wysiłku) a ona przeżywała koszmar. Kiedy dotarłem na miejsce oznajmiła mi, że to już ostatni raz, że już mam zakaz wyjazdu do niej na rowerku. Trudno mi się z tym pogodzić ale muszę to uszanować. Radość moja była wielka, że w ogóle pozwoliła mi wrócić tradycyjnie, na rowerku.
Niezwykle miłe chwile przeżyłem w Niemczech gdzie obiecałem zajechać do przyjaciół w Beckum-Roland obok Ahlen. Nieświadomie zajechałem tam w dniu moich urodzin na początku maja a Irenka z Elmarem czekali na mnie z szampanem i drobnym upominkiem. To miłe jak ktoś pamięta takie szczegóły a utrudzonego wita się szampanem i winem.
Następnym miłym nawet bardzo, akcentem była pomoc niemieckich policjantów z miejscowości Drensteinfurt, którzy poproszeni o pomoc w wyjaśnieniu zawiłości przepisów drogowych stworzyli mi na kartce ścieżkę od miejscowości do miejscowości kierując mnie na bardziej lokalne drogi. Moje mapy, systemy nawigacji kierowały mnie na drogę, na którą i niemieccy policjanci kazali mi jechać. Kiedy wytłumaczyłem im, że tam jest zakaz dla rowerzystów, połączyli się poprzez radio ze swoją bazą i wspólnie wytyczyli mi "ślad", nie omieszkując okazania zdziwienia, że wspomnianą wcześniej przez nich drogę nie wolno nam, sakwiarzom jeździć. Kiedy Grzegorz "rozwinie skrzydła" rodzinnych wypadów do Niemiec to zobaczysz Piotrze, że relacji ze wspaniałych i przyjaznych turystycznie Niemiec nie będzie końca. Jak sam powiedział, że chyba zostali już "zainfekowani" taką formą wypoczynku u naszych sąsiadów. Pozdrawiam serdecznie jak i wszystkich sakwiarzy...
-
Grzegorz, może wbrew ogólnemu postrzeganiu Niemiec jako kraj nie do turystyki to jestem tego przeciwieństwem. Uwielbiam podróżować ich drogami niemalże na równi z Holandią, Belgią i innymi cywilizowanymi krajami pro-rowerowymi. Wbrew wcześniejszym moim obawom o bezpieczeństwo podczas snów z nielegalnym rozbijaniem namiotu (tylko taka forma noclegu mnie rajcuje),okazały się niesłuszne. Jeśli zachowujesz się cywilizowanie i nie dajesz powodów do zainteresowania się "twoją " osobą, nic mi nie grozi. Niemcy są duże więc zwiedzanie nie ma końca. Osobiście przemierzam Niemcy od wschodu do zachodu i nadmiar wrażeń wręcz odbiera pamięć. Czekamy na kolejne Wasze relacje z rodzinnych wypadów. Pozdrawiam.
-
...wielkie dzięki Piotruś za wskazanie fantastycznej, rodzinnej wyprawy. Było milutko "zabrać" się z Grzesiem.
p.s. ostatnio w ogóle nie zaglądam tu choć od jakiegoś czasu nastąpiło jakieś przebudzenie. Chroniczny brak czasu, praca w soboty, niedziele, święta religijne i państwowe doprowadza mnie do szału. Nic nie mogę zaplanować i zorganizować. Nawet żadnych lokalnych wypadów a to świadczy o tym, że "koniec świata" już bliski. Codziennie tylko 24 kilometry, sen, pobudka i kolejne 24 km. Monotonia aż do torsji... pozdrawiam wszystkich Janickich...
-
..."gdzie na zimę lecą bociany"- pytaliśmy swoich rodziców? Odpowiadali - " do ciepłych krajów" . Dziś wiem dzięki uprzejmości Renaty, że to Rabat, Maroko, Afryka, dzięki...
-
...jakaż to magia "zakuta" jest w tych murach, że nam Europejczykom tak bardzo się podoba?...
-
Co za rytuał odprawiał ten bębniarz z towarzyszem?
-
... o, i problem rozwiązał się sam, miłej niedzieli dla Kolumberowiczów...
-
...Piotrek, zapewne nikt z nas nie zwrócił na to uwagi bo wiadomo jakie meritum w dyskusji...
-
Grzegorz, dlaczego jak wpisuję w wyszukiwarce czy w Google Earth "Spreewald" to wskazuje mi Chociebuż. Czy zamierzacie "pyknąć" Lubbenau/Spreewald? Pozdrawiam.
-
... tak Piotrze, na tego typu infekcję nie ma lekarstwa ani szczepionki, zaręczam, jestem "nieuleczalnie chory"...
-
Piotrze, dzięki za skojarzenie mnie z wybitnym sportowcem. Nie, nikomu się nie naraziłem. Jestem niezwykle lub bardziej nieprzyzwoicie przykładnym i spokojnym turystą rowerowym Europy. Niestety, ostatni, zeszłoroczny wypad do U.K. naszpikowany był olbrzymią dawką adrenaliny a jak twierdzą to inni (szczególnie moje córki) także dozą dramatyzmu. To one "były" ze mną na każdym kilometrze mojej eskapady, to one znały bezpośrednie moje relacje z przed kilku godzin jak i tych na żywo online. Kiedy jechałem nocami moja córka w Anglii nie spała ze mną. Mnie to rajcowało chociaż były też i łzy z wysiłku) a ona przeżywała koszmar. Kiedy dotarłem na miejsce oznajmiła mi, że to już ostatni raz, że już mam zakaz wyjazdu do niej na rowerku. Trudno mi się z tym pogodzić ale muszę to uszanować. Radość moja była wielka, że w ogóle pozwoliła mi wrócić tradycyjnie, na rowerku.
Niezwykle miłe chwile przeżyłem w Niemczech gdzie obiecałem zajechać do przyjaciół w Beckum-Roland obok Ahlen. Nieświadomie zajechałem tam w dniu moich urodzin na początku maja a Irenka z Elmarem czekali na mnie z szampanem i drobnym upominkiem. To miłe jak ktoś pamięta takie szczegóły a utrudzonego wita się szampanem i winem.
Następnym miłym nawet bardzo, akcentem była pomoc niemieckich policjantów z miejscowości Drensteinfurt, którzy poproszeni o pomoc w wyjaśnieniu zawiłości przepisów drogowych stworzyli mi na kartce ścieżkę od miejscowości do miejscowości kierując mnie na bardziej lokalne drogi. Moje mapy, systemy nawigacji kierowały mnie na drogę, na którą i niemieccy policjanci kazali mi jechać. Kiedy wytłumaczyłem im, że tam jest zakaz dla rowerzystów, połączyli się poprzez radio ze swoją bazą i wspólnie wytyczyli mi "ślad", nie omieszkując okazania zdziwienia, że wspomnianą wcześniej przez nich drogę nie wolno nam, sakwiarzom jeździć. Kiedy Grzegorz "rozwinie skrzydła" rodzinnych wypadów do Niemiec to zobaczysz Piotrze, że relacji ze wspaniałych i przyjaznych turystycznie Niemiec nie będzie końca. Jak sam powiedział, że chyba zostali już "zainfekowani" taką formą wypoczynku u naszych sąsiadów. Pozdrawiam serdecznie jak i wszystkich sakwiarzy... -
Grzegorz, może wbrew ogólnemu postrzeganiu Niemiec jako kraj nie do turystyki to jestem tego przeciwieństwem. Uwielbiam podróżować ich drogami niemalże na równi z Holandią, Belgią i innymi cywilizowanymi krajami pro-rowerowymi. Wbrew wcześniejszym moim obawom o bezpieczeństwo podczas snów z nielegalnym rozbijaniem namiotu (tylko taka forma noclegu mnie rajcuje),okazały się niesłuszne. Jeśli zachowujesz się cywilizowanie i nie dajesz powodów do zainteresowania się "twoją " osobą, nic mi nie grozi. Niemcy są duże więc zwiedzanie nie ma końca. Osobiście przemierzam Niemcy od wschodu do zachodu i nadmiar wrażeń wręcz odbiera pamięć. Czekamy na kolejne Wasze relacje z rodzinnych wypadów. Pozdrawiam.
-
...wielkie dzięki Piotruś za wskazanie fantastycznej, rodzinnej wyprawy. Było milutko "zabrać" się z Grzesiem.
p.s. ostatnio w ogóle nie zaglądam tu choć od jakiegoś czasu nastąpiło jakieś przebudzenie. Chroniczny brak czasu, praca w soboty, niedziele, święta religijne i państwowe doprowadza mnie do szału. Nic nie mogę zaplanować i zorganizować. Nawet żadnych lokalnych wypadów a to świadczy o tym, że "koniec świata" już bliski. Codziennie tylko 24 kilometry, sen, pobudka i kolejne 24 km. Monotonia aż do torsji... pozdrawiam wszystkich Janickich...