Ocenione komentarze użytkownika slawannka, strona 372
Przejdź do głównej strony użytkownika slawannka
-
Podejrzałam działalność podziemną w charakterze podwiązkowo-nożnego (powsinożnego) filozofowania tudzież przymawiania się do racuchów! Jeśli chodzi o naparstek to stał się on wielkości hm... jakby to powiedzieć - pomidorka?
-
A no patrz, a ja zamku nie zauwazyłam, rzeczywiście!
-
Wiesz, ja nie chciałam się zagłębiać w te sprawy, bo to nie o to w końcu tu chodzi;).
A dwa, różnych rzeczy i możliwości nie było i nie wiedzieliśmy wtedy że mogłoby być inaczej. Żyliśmy sobie takim życiem i innego nie znaliśmy...
-
Widzę że napisalam mało czytelnie - po dyplomie na UW, nie robiłam dyplomu we Wloszech:)
-
Opisz, opisz, warto!
Ja będąc po ostatnim roku i dyplomie we Włoszech miałam propozycję pracy (u hrabiny!) i studiów podyplomowych, ale chciałam to załatwić legalnie, żeby nie robić problemów rodzinie. W Rzymie poszłam do ambasady i potknęłam się na pierwszym podejściu - my tego nie załatwiamy. A kto? Może ministerstwo oświaty w Warszawie? No, to dziękuję, do widzenia. I wróciłam do domu... I do dziś nie wiem, jak potoczyłyby się losy gdybym jednak nie wybrała mniej legalnej drogi...
A dziś, Erasmus, chcesz, zależy ci, to jedziesz gdzie chcesz, żyć, studiować, pracować. Bajka!
Żyliśmy, przeżyliśmy, to były lata naszej młodości, kochaliśmy się, szaleliśmy, pamiętamy i te dobre i piękne dni. Ale według mnie trzeba pamiętać wszystko...
-
Było zdjęcie z Taorminy na Etnę, i ja napisałam tam, że ja mam zdjęcie z Etny na Taorminę, i że mogliśmy sobie pomachać, gdyby nie odległość w czasie:).
To jeśli to nie to, to gdzie jest tamto?
-
No, ja wiedziałam że taka podróż mi się nie powtórzy co roku... Marzenia marzeniami, ale to było coś jedynego, a co do dokumentacji, to raczej była to kwestia wielkiego, ogromnego pecha...
A co paszportu, to ja z kolei przez następnych kilka lat się bałam, bo kiedy oddawałam paszport po powrocie, zakwestionowano moje 3 dni w Wiedniu (mieliśmy wizę tranzytową na trzy dni, więc niby wszystko było w porządku, ale...). Zapytano mnie, a to dlaczego zatrzymałam się w Wiedniu, a co tam robiłam, a gdzie się zatrzymałam, a jakim prawem... Na pytanie moje, a dlaczego nie, skoro miałam tam wizę na trzy dni, pokazano mi punkt z przepisów dotyczących wykorzystania paszportu: "Paszport należy użyć jedynie do celu, dla którego został wydany...". I na do widzenia dowiedziałam się, że kiedy następnym razem będę się starać o paszport, żebym się nie dziwiła, jeśli będą z tym problemy...
Więc kiedy po kilku latach jechałam po raz pierwszy do Włoch na stypendium, naprawdę bardzo się bałam... Jaka to była ulga, kiedy się jednak udało...
-
jaki ładny kościółek!
-
to zdjęcie chyba już widziałam, i komentowałam?
-
to jest nabrzeże Ortigi?
-
Podejrzałam działalność podziemną w charakterze podwiązkowo-nożnego (powsinożnego) filozofowania tudzież przymawiania się do racuchów! Jeśli chodzi o naparstek to stał się on wielkości hm... jakby to powiedzieć - pomidorka?
-
A no patrz, a ja zamku nie zauwazyłam, rzeczywiście!
-
Wiesz, ja nie chciałam się zagłębiać w te sprawy, bo to nie o to w końcu tu chodzi;).
A dwa, różnych rzeczy i możliwości nie było i nie wiedzieliśmy wtedy że mogłoby być inaczej. Żyliśmy sobie takim życiem i innego nie znaliśmy... -
Widzę że napisalam mało czytelnie - po dyplomie na UW, nie robiłam dyplomu we Wloszech:)
-
Opisz, opisz, warto!
Ja będąc po ostatnim roku i dyplomie we Włoszech miałam propozycję pracy (u hrabiny!) i studiów podyplomowych, ale chciałam to załatwić legalnie, żeby nie robić problemów rodzinie. W Rzymie poszłam do ambasady i potknęłam się na pierwszym podejściu - my tego nie załatwiamy. A kto? Może ministerstwo oświaty w Warszawie? No, to dziękuję, do widzenia. I wróciłam do domu... I do dziś nie wiem, jak potoczyłyby się losy gdybym jednak nie wybrała mniej legalnej drogi...
A dziś, Erasmus, chcesz, zależy ci, to jedziesz gdzie chcesz, żyć, studiować, pracować. Bajka!
Żyliśmy, przeżyliśmy, to były lata naszej młodości, kochaliśmy się, szaleliśmy, pamiętamy i te dobre i piękne dni. Ale według mnie trzeba pamiętać wszystko... -
Było zdjęcie z Taorminy na Etnę, i ja napisałam tam, że ja mam zdjęcie z Etny na Taorminę, i że mogliśmy sobie pomachać, gdyby nie odległość w czasie:).
To jeśli to nie to, to gdzie jest tamto? -
No, ja wiedziałam że taka podróż mi się nie powtórzy co roku... Marzenia marzeniami, ale to było coś jedynego, a co do dokumentacji, to raczej była to kwestia wielkiego, ogromnego pecha...
A co paszportu, to ja z kolei przez następnych kilka lat się bałam, bo kiedy oddawałam paszport po powrocie, zakwestionowano moje 3 dni w Wiedniu (mieliśmy wizę tranzytową na trzy dni, więc niby wszystko było w porządku, ale...). Zapytano mnie, a to dlaczego zatrzymałam się w Wiedniu, a co tam robiłam, a gdzie się zatrzymałam, a jakim prawem... Na pytanie moje, a dlaczego nie, skoro miałam tam wizę na trzy dni, pokazano mi punkt z przepisów dotyczących wykorzystania paszportu: "Paszport należy użyć jedynie do celu, dla którego został wydany...". I na do widzenia dowiedziałam się, że kiedy następnym razem będę się starać o paszport, żebym się nie dziwiła, jeśli będą z tym problemy...
Więc kiedy po kilku latach jechałam po raz pierwszy do Włoch na stypendium, naprawdę bardzo się bałam... Jaka to była ulga, kiedy się jednak udało... -
jaki ładny kościółek!
-
to zdjęcie chyba już widziałam, i komentowałam?
-
to jest nabrzeże Ortigi?