Ocenione komentarze użytkownika arnold.layne, strona 210
Przejdź do głównej strony użytkownika arnold.layne
-
Bociuś ;-))
-
Szczęka mu o(d)padła. Temu koniu. ;-))
-
Czy w "Piłkarskim pokerze", przed dworcem to była wołga? ;-)
-
Pamiętamy :-)
A zwłaszcza "ofiarność" ;-))
-
Przepraszam białostocki Dworzec Główny ;-)
-
A dworzec też jest drewniany? ;-)
-
Emdżeju, dziękuję za plusy na Jachrankę :-)
-
Hm, laik jestem, ale te stworzenia na sarny mi wyglądają ;-))
-
Leszek, gwoli ścisłości - katedra znajduje się nie na Górze Zamkowej, tylko obok niej - na tym zdjęciu widać to dokładnie. Wiem o tym doskonale, ponieważ z Górą miałem bardzo bliskie spotkanie (kto wie, możne nawet III stopnia ;-).
Moja teściowa pochodzi z tamtych stron, dokładniej z jednej z wiosek koło Drohiczyna. W 1982 lub 83 udaliśmy się tam w odwiedziny. Podczas wałęsania się po miasteczku, kiedy zeszliśmy na nadbużańską plażę, zaproponowałem swojej przyszłej zonie wspinaczkę na Górę Zamkową. Najbardziej stromym jej zboczem - zboczem góry, nie przyszłej żony - widocznym na zdjęciu. Mieliśmy po dwadzieścia lat z małym haczykiem, więc nawet najgłupszy pomysł nie wydawał nam się tak głupi, jak był w rzeczywistości ;-). Ruszyliśmy. Babina pasąca krowy na brzegu, przeżegnała się, kiedy jej powiedziałem co chcemy zrobić. Jak ma się niewiele lat - i jeszcze mniej w głowie - nic nie jest trudne ;-). Wszystko było pięknie, ale pod wierzchołkiem zatrzymała nas niespodziewana stromizna. Straciłem wenę. Zaproponowałem W.: stańmy na chwilę, zapalimy i spokojnie pomyślimy co robić dalej. Zwariowałeś, usłyszałem stanowczą odpowiedź, idź dalej. Ba, łatwo powiedzieć. Spojrzenie w dół uświadomiło mi cały idiotyzm tej eskapady. Nie było wtedy tych drzew widocznych na fotce. Ale co robić, jakimś cudem zdjąłem buty, i wlazłem. Pomogłem W. sforsować ostatnią przeszkodę, i razem podziwialiśmy piękny widok. Od tej pory zwrot "Góra Zamkowa" służy nam na określenie wyjątkowo idiotycznej eskapady ;-))
-
Kotek niezmiernie się cieszy, że jego wyprawa tak przypadła Ci do gustu ;-)
-
Bociuś ;-))
-
Szczęka mu o(d)padła. Temu koniu. ;-))
-
Czy w "Piłkarskim pokerze", przed dworcem to była wołga? ;-)
-
Pamiętamy :-)
A zwłaszcza "ofiarność" ;-)) -
Przepraszam białostocki Dworzec Główny ;-)
-
A dworzec też jest drewniany? ;-)
-
Emdżeju, dziękuję za plusy na Jachrankę :-)
-
Hm, laik jestem, ale te stworzenia na sarny mi wyglądają ;-))
-
Leszek, gwoli ścisłości - katedra znajduje się nie na Górze Zamkowej, tylko obok niej - na tym zdjęciu widać to dokładnie. Wiem o tym doskonale, ponieważ z Górą miałem bardzo bliskie spotkanie (kto wie, możne nawet III stopnia ;-).
Moja teściowa pochodzi z tamtych stron, dokładniej z jednej z wiosek koło Drohiczyna. W 1982 lub 83 udaliśmy się tam w odwiedziny. Podczas wałęsania się po miasteczku, kiedy zeszliśmy na nadbużańską plażę, zaproponowałem swojej przyszłej zonie wspinaczkę na Górę Zamkową. Najbardziej stromym jej zboczem - zboczem góry, nie przyszłej żony - widocznym na zdjęciu. Mieliśmy po dwadzieścia lat z małym haczykiem, więc nawet najgłupszy pomysł nie wydawał nam się tak głupi, jak był w rzeczywistości ;-). Ruszyliśmy. Babina pasąca krowy na brzegu, przeżegnała się, kiedy jej powiedziałem co chcemy zrobić. Jak ma się niewiele lat - i jeszcze mniej w głowie - nic nie jest trudne ;-). Wszystko było pięknie, ale pod wierzchołkiem zatrzymała nas niespodziewana stromizna. Straciłem wenę. Zaproponowałem W.: stańmy na chwilę, zapalimy i spokojnie pomyślimy co robić dalej. Zwariowałeś, usłyszałem stanowczą odpowiedź, idź dalej. Ba, łatwo powiedzieć. Spojrzenie w dół uświadomiło mi cały idiotyzm tej eskapady. Nie było wtedy tych drzew widocznych na fotce. Ale co robić, jakimś cudem zdjąłem buty, i wlazłem. Pomogłem W. sforsować ostatnią przeszkodę, i razem podziwialiśmy piękny widok. Od tej pory zwrot "Góra Zamkowa" służy nam na określenie wyjątkowo idiotycznej eskapady ;-)) -
Kotek niezmiernie się cieszy, że jego wyprawa tak przypadła Ci do gustu ;-)