Ocenione komentarze użytkownika dino, strona 603
Przejdź do głównej strony użytkownika dino
-
na razie mam zaplanowany powrót na Southwest na jesieni, ale z żoną jedziemy w tym roku na wakacje pierwszy raz bez dzieci i może będzie to jakiś raj na ziemi...
-
a i taka rada: horyzonty to trzeba poszerzać, a mniej prostować :))
-
mam parę fajnych destynacji - jest taki fotograf Art Wolfe i kręci cykl filmów przyrodniczo-krajobrazowych Travel To The Edge z telewizją PBS i Canonem. Polecam stronkę: http://travelstotheedge.com/series/about_the_episodes.shtml
Bardzo chętnie przyjmę delegację do wszystkich tych miejsc, gdzie Art pojechał. Tylko jeszcze jakiś sponsor by się przydał i baaaaardzo długi urlop z fabryki :)
-
znowu coś opuściłem, a taka fajna dyskusja.
Stany są fajne, ale mnie raczej pociągają przestrzenie, a nie miasta, chociaż do mieszkania to się bardzo San Francisco nadaje.
Byłem w kilku miejscach, na wschodzie w Nowym Jorku i Bostonie, na północy w Chicago i Ann Arbor (przejeżdżałem do Kanady nad Niagarę przez Detroit), na południu w Miami i Key West na Florydzie i Phoenix w Arizonie i na zachodzie w San Francisco, LA, Lake Tahoe, Las Vegas, Moab, Flagstaff itd. Arizonę uwielbiam za ciepło (gorąco), a Kalifornię za całokształt, a Utah jest zajefajna jeśli chodzi o karajobrazy. I WSZĘDZIE można pogadać po hiszpańsku co właśnie podszkalam, żeby dopaść za rok Amerykę Łacińską.
-
oj tak było! latają kolibry i olbrzymie ważki, wielkie wiewiórki grzebią w plecakach, czy namiotach jak je zostawisz niezabezpieczone (żarcie musi wisieć na gałęzi w workach), w nocy przemykają nietoperze, kamping znajduje się wzdłuż strumienia pomiędzy dwoma wodospadami (Havasu i Mooney) i trochę słychać szum walącej się w dół wody - no pełen romantyzm - wracam tam na 100%
-
no tak - szlak Arizona - Utah,
było niezłe przedstawienie z tą burzą po prawej - przeszła przez całą MV
-
wiesz jak mnie plecy bolały :) A do Havasu trudno się dostać. Najpierw jedziesz w kierunku HillTop (parkingu na półce skalnej) jakieś 65 mil z Peach Springs, potem zostawiasz samochodzi i przez pierwsze 1,5 km jest jakieś 1000 m w dół. Jężdżą tą ścieżką muły, ale schodzić nie jest łatwo. Było nas dwóch - sprzęt biwakowy (namiot, śpiwory, materace, żarcie na trzy dni) w dużym plecaku na plecach, stayw na ramieniu (mam taśmę na Manfrotto), i aparat w LowerPro Offtrailu z przodu - jakieś 25 kg razem). Od parkingu z tym zejściem masz jakieś 16 km w dół do indiańskiej wioski, a potem dalej pierwszy wodospad Navajo i potem Havasu i dopiero kamping. Za kampingiem jakiś kilometr jest Money (ostre zejście z łańcuchami u drabinami w dół), itd. Powrót jest zabójczy - nadaliśmy większą część bagażu na przewóz helikopterem: http://www.havasupaitribe.com/ - poczytaj!
-
dzięki!
-
wcale nie chcę nikogo wstydzić, ale to prawda z tej masy zdjęć z wyjazdu, o której pisałem tylko jakieś 10 % było "z ręki" - reszta statyw
-
nieźle wyszło, gratuluję mimo jasnej góry, nie jest łatwo tam zrobić dobre zdjęcie
-
na razie mam zaplanowany powrót na Southwest na jesieni, ale z żoną jedziemy w tym roku na wakacje pierwszy raz bez dzieci i może będzie to jakiś raj na ziemi...
-
a i taka rada: horyzonty to trzeba poszerzać, a mniej prostować :))
-
mam parę fajnych destynacji - jest taki fotograf Art Wolfe i kręci cykl filmów przyrodniczo-krajobrazowych Travel To The Edge z telewizją PBS i Canonem. Polecam stronkę: http://travelstotheedge.com/series/about_the_episodes.shtml
Bardzo chętnie przyjmę delegację do wszystkich tych miejsc, gdzie Art pojechał. Tylko jeszcze jakiś sponsor by się przydał i baaaaardzo długi urlop z fabryki :) -
znowu coś opuściłem, a taka fajna dyskusja.
Stany są fajne, ale mnie raczej pociągają przestrzenie, a nie miasta, chociaż do mieszkania to się bardzo San Francisco nadaje.
Byłem w kilku miejscach, na wschodzie w Nowym Jorku i Bostonie, na północy w Chicago i Ann Arbor (przejeżdżałem do Kanady nad Niagarę przez Detroit), na południu w Miami i Key West na Florydzie i Phoenix w Arizonie i na zachodzie w San Francisco, LA, Lake Tahoe, Las Vegas, Moab, Flagstaff itd. Arizonę uwielbiam za ciepło (gorąco), a Kalifornię za całokształt, a Utah jest zajefajna jeśli chodzi o karajobrazy. I WSZĘDZIE można pogadać po hiszpańsku co właśnie podszkalam, żeby dopaść za rok Amerykę Łacińską. -
oj tak było! latają kolibry i olbrzymie ważki, wielkie wiewiórki grzebią w plecakach, czy namiotach jak je zostawisz niezabezpieczone (żarcie musi wisieć na gałęzi w workach), w nocy przemykają nietoperze, kamping znajduje się wzdłuż strumienia pomiędzy dwoma wodospadami (Havasu i Mooney) i trochę słychać szum walącej się w dół wody - no pełen romantyzm - wracam tam na 100%
-
no tak - szlak Arizona - Utah,
było niezłe przedstawienie z tą burzą po prawej - przeszła przez całą MV -
wiesz jak mnie plecy bolały :) A do Havasu trudno się dostać. Najpierw jedziesz w kierunku HillTop (parkingu na półce skalnej) jakieś 65 mil z Peach Springs, potem zostawiasz samochodzi i przez pierwsze 1,5 km jest jakieś 1000 m w dół. Jężdżą tą ścieżką muły, ale schodzić nie jest łatwo. Było nas dwóch - sprzęt biwakowy (namiot, śpiwory, materace, żarcie na trzy dni) w dużym plecaku na plecach, stayw na ramieniu (mam taśmę na Manfrotto), i aparat w LowerPro Offtrailu z przodu - jakieś 25 kg razem). Od parkingu z tym zejściem masz jakieś 16 km w dół do indiańskiej wioski, a potem dalej pierwszy wodospad Navajo i potem Havasu i dopiero kamping. Za kampingiem jakiś kilometr jest Money (ostre zejście z łańcuchami u drabinami w dół), itd. Powrót jest zabójczy - nadaliśmy większą część bagażu na przewóz helikopterem: http://www.havasupaitribe.com/ - poczytaj!
-
dzięki!
-
wcale nie chcę nikogo wstydzić, ale to prawda z tej masy zdjęć z wyjazdu, o której pisałem tylko jakieś 10 % było "z ręki" - reszta statyw
-
nieźle wyszło, gratuluję mimo jasnej góry, nie jest łatwo tam zrobić dobre zdjęcie