Otrzymane komentarze dla użytkownika 2_koty, strona 85
Przejdź do głównej strony użytkownika 2_koty
-
Chyba widzi sam siebie.
-
mam nadzieję, że jak kiedyś tam dotrę to jeszcze będzie stała:D
-
a czy pociąg jakoś wtedy przejeżdżał, że tory takie puste?
-
aż chce się, żeby łapkę podał....
:D
-
Ciekawe miejsce utrwaliłaś.
-
Super
-
ciężko było mi go uchwycić z bujającej się łodzi :-)
-
na zdjęciu pokazującym ogrom tej 250 - metrowej wydmy postacie niknęły całkowicie!
-
Dzięki wszystkim za "achowanie".
Sprawa z autem wyglądała tak - na szutrze zwierząt się nie omija (niezależnie od ich wielkości). A że kierowca ma dobre serce i chciał oszczędzić życie omijając jakiegoś średniej wielkości ptaka-niechętnie-lota, to skończyło się utratą kontroli nad autem. Po kilku zawijasach myśleliśmy że już wychodzimy na prostą , jak auto postanowiło przewrócić się na boczek. Niewątpliwie bardzo przyczynił się do tego wysoki środek ciężkości Hiluxa z ciężkim namiotem na dachu. Jechaliśmy już bardzo wolno i - poza moją rozciętą ręką - zupełnie nic się nam nie stało. Nawet aparat i obiektywy, które wysypały się z plecaka nie ucierpiały zbytnio.
Koszty klepania auta po dachowaniu były porównywalne do wartości auta. Jako że - według wypożyczalni - jechaliśmy ze zbyt dużą prędkością, chociaż zgodną z przepisami, odmówiono wypłaty ubezpieczenia i zaproponowano podzielenia się kosztami pół na pół. Zapłaciliśmy kwotę, z której byśmy się i tak nie wykręcili (mieliśmy pokryć szkody do jakiejś tam sumy) plus trochę na uspokojenie atmosfery (było to tuż przed odlotem, więc woleliśmy nie ryzykować jakiejś awantury, do tego mnie się w ranę wdała infekcja) i powiedzieliśmy, że resztę dostaną po dostarczeniu oficjalnej odmowy wypłaty, danych z GPS-u (okazało się, że auta są tam śledzone) itp, które przepuścimy przez "naszego prawnika". W sumie nie zdziwiło nas, że te papiery nigdy nie dotarły...
No cóż - nie zawsze doświadczenia przywożone z wakacji są przyjemne, ale póki ucierpiał bardziej portfel niż my sami sprawę uznajemy za zakończoną pozytywnie.
-
:-)
-
Chyba widzi sam siebie.
-
mam nadzieję, że jak kiedyś tam dotrę to jeszcze będzie stała:D
-
a czy pociąg jakoś wtedy przejeżdżał, że tory takie puste?
-
aż chce się, żeby łapkę podał....
:D -
Ciekawe miejsce utrwaliłaś.
-
Super
-
ciężko było mi go uchwycić z bujającej się łodzi :-)
-
na zdjęciu pokazującym ogrom tej 250 - metrowej wydmy postacie niknęły całkowicie!
-
Dzięki wszystkim za "achowanie".
Sprawa z autem wyglądała tak - na szutrze zwierząt się nie omija (niezależnie od ich wielkości). A że kierowca ma dobre serce i chciał oszczędzić życie omijając jakiegoś średniej wielkości ptaka-niechętnie-lota, to skończyło się utratą kontroli nad autem. Po kilku zawijasach myśleliśmy że już wychodzimy na prostą , jak auto postanowiło przewrócić się na boczek. Niewątpliwie bardzo przyczynił się do tego wysoki środek ciężkości Hiluxa z ciężkim namiotem na dachu. Jechaliśmy już bardzo wolno i - poza moją rozciętą ręką - zupełnie nic się nam nie stało. Nawet aparat i obiektywy, które wysypały się z plecaka nie ucierpiały zbytnio.
Koszty klepania auta po dachowaniu były porównywalne do wartości auta. Jako że - według wypożyczalni - jechaliśmy ze zbyt dużą prędkością, chociaż zgodną z przepisami, odmówiono wypłaty ubezpieczenia i zaproponowano podzielenia się kosztami pół na pół. Zapłaciliśmy kwotę, z której byśmy się i tak nie wykręcili (mieliśmy pokryć szkody do jakiejś tam sumy) plus trochę na uspokojenie atmosfery (było to tuż przed odlotem, więc woleliśmy nie ryzykować jakiejś awantury, do tego mnie się w ranę wdała infekcja) i powiedzieliśmy, że resztę dostaną po dostarczeniu oficjalnej odmowy wypłaty, danych z GPS-u (okazało się, że auta są tam śledzone) itp, które przepuścimy przez "naszego prawnika". W sumie nie zdziwiło nas, że te papiery nigdy nie dotarły...
No cóż - nie zawsze doświadczenia przywożone z wakacji są przyjemne, ale póki ucierpiał bardziej portfel niż my sami sprawę uznajemy za zakończoną pozytywnie. -
:-)