Otrzymane komentarze dla użytkownika g_firlit, strona 73
Przejdź do głównej strony użytkownika g_firlit
-
-
... tak Piotrze, na tego typu infekcję nie ma lekarstwa ani szczepionki, zaręczam, jestem "nieuleczalnie chory"...
-
...ha, ja nigdy nie przemierzałem świata na dwuśladzie, oczywiście nie licząc krótkich wypadów w niezbyt dalekie okolice, ale mogę się domyślać, że tu "infekcje" dla wielu są nieuleczalne ... :-) ...
...Twoje córki, Sławku, chyba już zdają sobie z tego sprawę...
...zresztą i w Kolumberze jest coraz więcej "sakwiarskich" relacji!...
-
...w Polsce mieliby kartę dużej rodziny ... :-) ...
-
Piotrze, dzięki za skojarzenie mnie z wybitnym sportowcem. Nie, nikomu się nie naraziłem. Jestem niezwykle lub bardziej nieprzyzwoicie przykładnym i spokojnym turystą rowerowym Europy. Niestety, ostatni, zeszłoroczny wypad do U.K. naszpikowany był olbrzymią dawką adrenaliny a jak twierdzą to inni (szczególnie moje córki) także dozą dramatyzmu. To one "były" ze mną na każdym kilometrze mojej eskapady, to one znały bezpośrednie moje relacje z przed kilku godzin jak i tych na żywo online. Kiedy jechałem nocami moja córka w Anglii nie spała ze mną. Mnie to rajcowało chociaż były też i łzy z wysiłku) a ona przeżywała koszmar. Kiedy dotarłem na miejsce oznajmiła mi, że to już ostatni raz, że już mam zakaz wyjazdu do niej na rowerku. Trudno mi się z tym pogodzić ale muszę to uszanować. Radość moja była wielka, że w ogóle pozwoliła mi wrócić tradycyjnie, na rowerku.
Niezwykle miłe chwile przeżyłem w Niemczech gdzie obiecałem zajechać do przyjaciół w Beckum-Roland obok Ahlen. Nieświadomie zajechałem tam w dniu moich urodzin na początku maja a Irenka z Elmarem czekali na mnie z szampanem i drobnym upominkiem. To miłe jak ktoś pamięta takie szczegóły a utrudzonego wita się szampanem i winem.
Następnym miłym nawet bardzo, akcentem była pomoc niemieckich policjantów z miejscowości Drensteinfurt, którzy poproszeni o pomoc w wyjaśnieniu zawiłości przepisów drogowych stworzyli mi na kartce ścieżkę od miejscowości do miejscowości kierując mnie na bardziej lokalne drogi. Moje mapy, systemy nawigacji kierowały mnie na drogę, na którą i niemieccy policjanci kazali mi jechać. Kiedy wytłumaczyłem im, że tam jest zakaz dla rowerzystów, połączyli się poprzez radio ze swoją bazą i wspólnie wytyczyli mi "ślad", nie omieszkując okazania zdziwienia, że wspomnianą wcześniej przez nich drogę nie wolno nam, sakwiarzom jeździć. Kiedy Grzegorz "rozwinie skrzydła" rodzinnych wypadów do Niemiec to zobaczysz Piotrze, że relacji ze wspaniałych i przyjaznych turystycznie Niemiec nie będzie końca. Jak sam powiedział, że chyba zostali już "zainfekowani" taką formą wypoczynku u naszych sąsiadów. Pozdrawiam serdecznie jak i wszystkich sakwiarzy...
-
Grzegorz, może wbrew ogólnemu postrzeganiu Niemiec jako kraj nie do turystyki to jestem tego przeciwieństwem. Uwielbiam podróżować ich drogami niemalże na równi z Holandią, Belgią i innymi cywilizowanymi krajami pro-rowerowymi. Wbrew wcześniejszym moim obawom o bezpieczeństwo podczas snów z nielegalnym rozbijaniem namiotu (tylko taka forma noclegu mnie rajcuje),okazały się niesłuszne. Jeśli zachowujesz się cywilizowanie i nie dajesz powodów do zainteresowania się "twoją " osobą, nic mi nie grozi. Niemcy są duże więc zwiedzanie nie ma końca. Osobiście przemierzam Niemcy od wschodu do zachodu i nadmiar wrażeń wręcz odbiera pamięć. Czekamy na kolejne Wasze relacje z rodzinnych wypadów. Pozdrawiam.
-
Hej, my się jeszcze nie znamy :)
Zaimponowałeś mi tą rodziną eskapadą z 8-letnią córką. Wierzę, że trasa była wybrana właśnie "pod nią". Mam nadzieję, że nie narzekała w podróży. Naucz ją jeszcze robić zdjęcia, będzie miała dodatkową frajdę :) Życzę Wam, aby kolejne Wasze wyprawy w nieznane były równie udane. Pozdrawiam:)
-
Ładne ujęcie :)
-
... tylko inna skala...
-
...w Spreewaldzie przydadzą się też łódki ... :-) ...
-
... tak Piotrze, na tego typu infekcję nie ma lekarstwa ani szczepionki, zaręczam, jestem "nieuleczalnie chory"...
-
...ha, ja nigdy nie przemierzałem świata na dwuśladzie, oczywiście nie licząc krótkich wypadów w niezbyt dalekie okolice, ale mogę się domyślać, że tu "infekcje" dla wielu są nieuleczalne ... :-) ...
...Twoje córki, Sławku, chyba już zdają sobie z tego sprawę...
...zresztą i w Kolumberze jest coraz więcej "sakwiarskich" relacji!...
-
...w Polsce mieliby kartę dużej rodziny ... :-) ...
-
Piotrze, dzięki za skojarzenie mnie z wybitnym sportowcem. Nie, nikomu się nie naraziłem. Jestem niezwykle lub bardziej nieprzyzwoicie przykładnym i spokojnym turystą rowerowym Europy. Niestety, ostatni, zeszłoroczny wypad do U.K. naszpikowany był olbrzymią dawką adrenaliny a jak twierdzą to inni (szczególnie moje córki) także dozą dramatyzmu. To one "były" ze mną na każdym kilometrze mojej eskapady, to one znały bezpośrednie moje relacje z przed kilku godzin jak i tych na żywo online. Kiedy jechałem nocami moja córka w Anglii nie spała ze mną. Mnie to rajcowało chociaż były też i łzy z wysiłku) a ona przeżywała koszmar. Kiedy dotarłem na miejsce oznajmiła mi, że to już ostatni raz, że już mam zakaz wyjazdu do niej na rowerku. Trudno mi się z tym pogodzić ale muszę to uszanować. Radość moja była wielka, że w ogóle pozwoliła mi wrócić tradycyjnie, na rowerku.
Niezwykle miłe chwile przeżyłem w Niemczech gdzie obiecałem zajechać do przyjaciół w Beckum-Roland obok Ahlen. Nieświadomie zajechałem tam w dniu moich urodzin na początku maja a Irenka z Elmarem czekali na mnie z szampanem i drobnym upominkiem. To miłe jak ktoś pamięta takie szczegóły a utrudzonego wita się szampanem i winem.
Następnym miłym nawet bardzo, akcentem była pomoc niemieckich policjantów z miejscowości Drensteinfurt, którzy poproszeni o pomoc w wyjaśnieniu zawiłości przepisów drogowych stworzyli mi na kartce ścieżkę od miejscowości do miejscowości kierując mnie na bardziej lokalne drogi. Moje mapy, systemy nawigacji kierowały mnie na drogę, na którą i niemieccy policjanci kazali mi jechać. Kiedy wytłumaczyłem im, że tam jest zakaz dla rowerzystów, połączyli się poprzez radio ze swoją bazą i wspólnie wytyczyli mi "ślad", nie omieszkując okazania zdziwienia, że wspomnianą wcześniej przez nich drogę nie wolno nam, sakwiarzom jeździć. Kiedy Grzegorz "rozwinie skrzydła" rodzinnych wypadów do Niemiec to zobaczysz Piotrze, że relacji ze wspaniałych i przyjaznych turystycznie Niemiec nie będzie końca. Jak sam powiedział, że chyba zostali już "zainfekowani" taką formą wypoczynku u naszych sąsiadów. Pozdrawiam serdecznie jak i wszystkich sakwiarzy... -
Grzegorz, może wbrew ogólnemu postrzeganiu Niemiec jako kraj nie do turystyki to jestem tego przeciwieństwem. Uwielbiam podróżować ich drogami niemalże na równi z Holandią, Belgią i innymi cywilizowanymi krajami pro-rowerowymi. Wbrew wcześniejszym moim obawom o bezpieczeństwo podczas snów z nielegalnym rozbijaniem namiotu (tylko taka forma noclegu mnie rajcuje),okazały się niesłuszne. Jeśli zachowujesz się cywilizowanie i nie dajesz powodów do zainteresowania się "twoją " osobą, nic mi nie grozi. Niemcy są duże więc zwiedzanie nie ma końca. Osobiście przemierzam Niemcy od wschodu do zachodu i nadmiar wrażeń wręcz odbiera pamięć. Czekamy na kolejne Wasze relacje z rodzinnych wypadów. Pozdrawiam.
-
Hej, my się jeszcze nie znamy :)
Zaimponowałeś mi tą rodziną eskapadą z 8-letnią córką. Wierzę, że trasa była wybrana właśnie "pod nią". Mam nadzieję, że nie narzekała w podróży. Naucz ją jeszcze robić zdjęcia, będzie miała dodatkową frajdę :) Życzę Wam, aby kolejne Wasze wyprawy w nieznane były równie udane. Pozdrawiam:) -
Ładne ujęcie :)
-
... tylko inna skala...
-
...w Spreewaldzie przydadzą się też łódki ... :-) ...
Trasa rzeczywiście była wybrana pod rodzinę i najważniejsze, że wszyscy czerpali radość i każdy coś dla siebie znalazł. Lenka nie skarżyła się na dystans i monotonię, bo co kawałek była jakaś atrakcja - od największych jak park rozrywki do tych malutkich - jak piękne pole maków, czy ławeczka w widokowym miejscu. Wiedziałem, że mamy bardzo dużo czasu, żeby przejechać te 30-40 km dziennie i nie było żadnego pośpiechu.
Zaczynam przekonywać powoli rodzinę, żeby następnym razem zabrać namiot, zwłaszcza jakbyśmy zdecydowali się na Spreewald... :)