Otrzymane komentarze dla użytkownika mapew, strona 129
Przejdź do głównej strony użytkownika mapew
-
...spora ta podpórka dla w końcu skromnych pnączy!...
-
Jesli tak, to zawsze jest alternatywa. Mozna wiec wyjsc z tego bez szkod :-)
-
...w ogóle samo życie jest niezdrowe ... :-) ...
... a tak apropopo małpiny. W jakimś miejscu globusa serwowano zupę z małpich ogonów. Jednemu ze szczególnie upierdliwych turystów zgodzono się zaprezentować sposób zdobywania tego przysmaku.
Jeden z tubylców wziął długi kij, psa i strzelbę, po czym udał się z turystą w dżunglę.
Po jakimś czasie dotarli do palmy, na której było szczególnie dużo małp. Tubylec zostawił turyście strzelbę i psa, wziął kij i wdrapał się na drzewo. Strącił kijem jedną z małp, pies do niej dopadł i odgryzł ogon. W ten sposób upolowano kilka ogonów. Rozgrzany turysta w końcu woła do myśliwego na drzewie:
- Fajnie, ale po co ta strzelba?
- A to jak ja bym spadł! - okrzyknął tubylec
-To co wtedy...? - turysta był coraz bardziej zaintrygowany.
- To wtedy zastrzel psa!
-
Glowy sa (i byly) dla nich wazne...
-
Nie, utrzymala sie
-
Z pewnoscia
-
Taneczny :-) Potem przebrali sie do dzinsow i t-shirtow
-
Byli zadowoleni, ze goscie byli cali, bo dostali od nich duzo prezentow. Zadnej glowie nie zabraklo tlowiu... Wszyscy zabrali swoje glowy spowrotem w dalsza podroz. Choc rano budzac sie najpierw sprawdzilismy, czy glowa jest na swoim miejscu...
-
W sumie tak. Byly co prawda jeszcze 3-4 inne male budynki, ale nie wiem, czy zamieszkale, czy tylko gospodarcze. W tym longhouse zylo podobno 37 rodzin, okolo 300 osob (ale tylu nie widzielismy, przypuszczam, ze czesc z nich nie mieszka tam stale, dzieci moze mieszkaja w jakis internatach, gdzie chodza do szkoly itp.)
-
No tak, przy takim skupisku ludzi musi byc....
-
...spora ta podpórka dla w końcu skromnych pnączy!...
-
Jesli tak, to zawsze jest alternatywa. Mozna wiec wyjsc z tego bez szkod :-)
-
...w ogóle samo życie jest niezdrowe ... :-) ...
... a tak apropopo małpiny. W jakimś miejscu globusa serwowano zupę z małpich ogonów. Jednemu ze szczególnie upierdliwych turystów zgodzono się zaprezentować sposób zdobywania tego przysmaku.
Jeden z tubylców wziął długi kij, psa i strzelbę, po czym udał się z turystą w dżunglę.
Po jakimś czasie dotarli do palmy, na której było szczególnie dużo małp. Tubylec zostawił turyście strzelbę i psa, wziął kij i wdrapał się na drzewo. Strącił kijem jedną z małp, pies do niej dopadł i odgryzł ogon. W ten sposób upolowano kilka ogonów. Rozgrzany turysta w końcu woła do myśliwego na drzewie:
- Fajnie, ale po co ta strzelba?
- A to jak ja bym spadł! - okrzyknął tubylec
-To co wtedy...? - turysta był coraz bardziej zaintrygowany.
- To wtedy zastrzel psa! -
Glowy sa (i byly) dla nich wazne...
-
Nie, utrzymala sie
-
Z pewnoscia
-
Taneczny :-) Potem przebrali sie do dzinsow i t-shirtow
-
Byli zadowoleni, ze goscie byli cali, bo dostali od nich duzo prezentow. Zadnej glowie nie zabraklo tlowiu... Wszyscy zabrali swoje glowy spowrotem w dalsza podroz. Choc rano budzac sie najpierw sprawdzilismy, czy glowa jest na swoim miejscu...
-
W sumie tak. Byly co prawda jeszcze 3-4 inne male budynki, ale nie wiem, czy zamieszkale, czy tylko gospodarcze. W tym longhouse zylo podobno 37 rodzin, okolo 300 osob (ale tylu nie widzielismy, przypuszczam, ze czesc z nich nie mieszka tam stale, dzieci moze mieszkaja w jakis internatach, gdzie chodza do szkoly itp.)
-
No tak, przy takim skupisku ludzi musi byc....