Otrzymane komentarze dla użytkownika traveluk, strona 8

Przejdź do głównej strony użytkownika traveluk

  1. jolrop
    jolrop (29.01.2014 20:07)
    Właśnie tak:) Bo Istambuł zachował taką piękną sepiową choć w rzeczywistości krzyczącą kolorami tęsknotę za tym co było:)
  2. traveluk
    traveluk (04.07.2013 12:11)
    Oh Claudia, troche bzdura tutaj pojechalas :) Los Angeles, nie jest moze urodziwym miastem, ale ma swoj niepowtarzalny klimat. Racja jest to, ze kasa rzadzi tym miastem, ale zawsze tak bylo i nikt nigdy tego nie ukrywal. Majac 6000 dolcow na dwie osoby moja droga poszalalabys calkiem niezle, wiec albo piszesz totalne brednie wyssane z palca, albo w ogole do LA nie dotarlas. Jest jeszcze jedna opcja, byc moze chcialas tam zostac zbyt dlugo szalejac za wspomniane 6 patykow. Ja wydalem zdecydowanie mniej, mieszkalem w jednym z lepszych hoteli bardzo "posh i fancy slynnym Mondrian Hotel, i za noc placilem niecale 200 dolarow ( co prawda trafilem na oferty, bo generalnie hotel nie jest tani), bylem przez prawie tydzien i wybawilem sie wybornie. Plaze sa fantastyczne, ale trzeba wypozyczyc auto i uciec od Santa Monica czy Venice. Wystarczy, ze podjedziesz w okolice Malibu, czy w kierunku Laguna beach i plaz masz od wyboru , sa rozlegle dzikie, piekne i zachecaja do zabawy w jakimkolwiek tego slowa znaczeniu. Jedzenie, jak wszedzie w Stanach jest podobne, masz wybor knajp barow i bardzo drogich restauracji, opcja tego co jesz zalezy od zasobnosci portfela, ale na kazdym krtoku czy to w West hollywood czy przy Santa Monica, czy bardziej turystycznych czesciahc miasta, wybor knajp serwujacych wloska pizze, czy burgery jest niesamowity i zjesc mozna za mniej niz 50 dolocow na dwie osoby! Do dyskotek nie chodzilem bo to nie moja bajka. Inna sprawa , ze nikt o zdrowych zmyslalch nie lata do Los Angeles, zeby isc na plaze, to miasto ma mase innych ofert niz plazwowane, i choc nie nalezy do moich ulubiounych w Stanach, to to oczym napisalas w poscie ma sie jak piernik do wiatraka, albo bylismy w roznych Los Angeles.
  3. claudiaclinstedt
    claudiaclinstedt (02.04.2013 0:48)
    polecam los an.tylko dla ludzi naprawde z duza kasa to miejse dla milionerow drogie sklepy wille auta ja mialam na 2 osoby 6000 usa dolarow inic nie uzylam brzydkie plaze bardzo drogo nie mowie juz o zadnych ubraniach tylko o jedzeniu dyskotekach itd powietrze brudne od spalin poprostu syf jesli masz jacht jak inni milionerzy co tam mieszkaja to git wsiadasz i dajesz na ladna plaze a tak to siedz z tymi miejscowymi co polowa jest bezdomna i sie wykap w tym syfiacym morzu za to plocem barbados plaze piekne jedzenie super wszystko takie tanie ze jak milion sie poczujesz
  4. marek55
    marek55 (23.02.2013 5:12)
    Moim zdaniem relacja bardzo nieprawdziwa. Przeczytalem "od deski, do deski" i az oczy wyszly mi ze zdumienia. Rozumiem, ze taka relacja jest z definicji subiektywna, ale jesli tak malo sie widzialo i przezylo, to osobiscie nigdy nie zdecydowalbym sie wydac zadnej opinii. Po pierwsze Sydney. Byles na King Cross, a nie w Kingstone...to jednak ladnych pare kilometrow roznicy i zupelnie inny swiat. Z tej perspektywy to jak ocenianie Amsterdamu poprzez pryzmat dzielnicy czerwonych latarni. To wprawdzie czesc tego miasta, aczkolwiek bardzo mala czesc. Uliubiona przez beckpackerow, gdyz bedac w granicach scislego centrum Sydney ceny nie sa wysrubowane...i to juz samo w sobie powinno wywolac podejrzenie,
    Bondi , czy Manly Beach to plaze bedace miejscami spotkan miejscowej mlodziezy, ale jako plaze do wypoczynku, a tym bardziej z estetycznego punktu widzenia sa absolutnie najgorszymi w Sydney. Generalnie czym dalej na ponoc miasta, tym plaze piekniejsze, niezatloczone, przyjemniejsze do posiedzenia. Ogolnie przepiekne sa w Sydney male plaze, ktorych jest tu spora ilosc, zas duze - Bondi, Manly, czy Cronulla polecam wylacznie imprezowiczom.
    Sydney z uwagi na swoje polozenie geograficzne jest niezwykle trudne do poruszania sie. Miasto zdaniem wielu koneserow podrozy ( moim rowniez) to bezwzglednie najpiekniejsza metropolia swiata. Rzecz tylko w tym, ze aby pisac cokolwiek o niej, trzeba tu troche pojezdzic. Na terenie miasta znajduja sie 2 parki narodowe i kilka sporych rezerwatow...to juz o czyms swiadczy.
    Zeby jednak zobaczyc Sydney koniecznie trzeba miec jakis wlasny srodek transportu...i jesli to mialby byc rower, to wymaga sporo czasu. Polecam kazdemu przejechanie zwlaszcza wzdluz polnocnego wybrzeza miasta...gwarantuje, ze zakochacie sie w tym miejscu. Jesli dodatkowo przejedziecie droga wzdluz Pittwater i Coal and Candle Creek, milosc bedzie juz dozgonna.
    Blue Mountains...czy chociaz na moment nie przyszlo Ci do glowy, aby wyjechac poza Echo Point i Scenic Park? Trzeba przejechac kawalek dalej - na szutrowa droge na Razorback, albo nad Royal Canyon obok Blackheath, czy tez jeszcze dalej w kierunku Wiseman Ferry. Te gory pomimo swojej bliskosci od Sydney sa wrecz nieprawdopodobnie dzikie, a opiniowanie o nich na podstawie tych dwoch punktow, ktore wymienilem na wstepie, jest jak pisanie o Tatrach, ktore widzialo sie tylko z Gubalowki i bylo jedynie na Kasprowym . Obraz rowniez bedzie zniechecajacy.
    Cairns nie jest w zadnej mierze az tak paskudne, jak opis powyzej. Wielu turystow marzy o plazach w tym miejscu, ale prawda jest taka, ze miasto powstalo na miejscu mangrowego lasu i nie ma na swoim terenie zadnych plaz. Natomiast na promenadzie nadmorskiej wybudowany jest kompleks basenow darmowo udostepnionych wszystkim chetnym.
    Wyjazd z miasta w kierunku polnocnym ( na Port Douglas) gwarantuje plaze, ktore nawet najwiekszym malkontentom zatrzymaja dech w piersiach. Zachodnie czesci miasta, te wchodzace juz w gory ( jak na przyklad Caravonica) zapewniaja widoki dla jakich mozna umierac :)
    Kuranda to cudna, nieprawdopodobnie czysta , malenka miejscowosc. Calosc tonie w ogromnejj ilosci kwiatow. Obok jeden z najbardziej spektakularnych wodospadow kontynentow - Barron Falls. Pamietac jednak nalezy, ze spektakularnosci nadaje mu ilosc wody, a to zobaczyc mozna zwlaszcza w porze mokrej. Kuranda otoczona jest pierwotna dzungla. Miejscowosc lezy wysoko w gorach i zarowno z uwagi na swoje polozenie, jak i obecnosc lasu , ma zdecydowanie nizsza temperature , niz niziny na wybrzezu. Okolo 30 km od Kuranda znajdziecie Davis Creek - przepiekny potok z wielkim wodospadem i naturalnymi basenami na samym skraju przepasci, pozwalajacymi na jednoczesna kapiel, picie szampana i podziwianie wspanialego widoku.
    W okolicach wiele tez plantacji kawy i herbaty, ametystowych jaskin, gigantycznych fikusow, malowniczych wodospadow i jezior.
    Jesli chcecie zobaczyc prawdziwa Australie, musicie uciekac z miast. Miasta - niektore naprawde bardzo ladne, sa jednak pewnym "przedluzeniem" Europy. Prawdziwa Australia to outback, ale to juz wymaga wlasnego srodka transportu.
    Relacja powyze jto nie "subiektywna" opinia, ale jakies krzywe zwierciadlo, bardzo niewiele majace wspolnego ze stanem faktycznym. Przykro mi, ale pod tym wzgledem jest tu bardzo kiepsko.
    Na plus nienajgorsza fotorelacja.
    Pozdrawiam!
  5. lmichorowski
    lmichorowski (13.01.2013 17:17)
    Raczej "meninas brasileiras", bo w Brazylii nie mówi się po hiszpańsku...
  6. irena2005n
    irena2005n (03.12.2012 13:04)
    no cóż...
  7. irena2005n
    irena2005n (03.12.2012 13:02)
    super...widoczek....
  8. milusie1
    milusie1 (29.11.2012 9:42)
    gul gul gul ale w jakim stylu...
  9. milusie1
    milusie1 (29.11.2012 9:41)
    miło popatrzeć i przypomnieć sobie własne wojaże w tych miejscach
  10. lmichorowski
    lmichorowski (07.05.2012 22:22)
    Obejrzałem i przeczytałem z dużym zainteresowaniem, bo na tegoroczne wakacje wybieramy się między innymi w te strony. Twoje zdjęcia zapowiadają fajną ucztę dla ducha i ciała. Pozdrawiam.