Komentarze
-
Mój Mężu z Palermo wrócił trochę bardziej siwy ;) Zgadzam się z wojpokiem, że jest to nie do ogarnięcia. Podobno na Malcie wyglada to tak samo z jednym dodatkiem: ruchem lewostronnym!
-
No, patrz! Takiej sytuacji nie widziałam. Widać przekroczyłeś ich możliwość pojmowania sytuacji :)
-
Wjechałem do Palermo samochodem. Na pierwszych światłach, pech chciał, że podjechałem i akurat zaświeciło się czerwone światło. Zgodnie z kodeksem drogowym zatrzymałem się i czekałem na zielone. O mało co nie skończyło się to gorzej dla mnie niż jakbym przejechał na czerwonym. Kierowcy zaczęli trąbić na mnie, co bardziej nerwowi wyskoczyli z samochodów, krzyczeli strasznie przy tym gestykulując. Mam wrażenie, że Ci co mieli zielone też się zatrzymali i dołączyli się do zamieszania.
Nie jestem zbyt strachliwy, ale czułem się nieswojo ;) -
patrzysz z punktu widzenia polskiego kierowcy i oczekujesz takiego zachowania, jak u nas. A tam jest po prostu inaczej. Ja bym nie pojechała samochodem w ogóle do Włoch, a co dopiero na Sycylię, umarłabym ze strachu, ale głównie dlatego że z pewnością zablokowałabym ruch i bałabym się dotknąć pedału gazu...
To prawda, że oni nie przestrzegają przepisów, ale jest to działanie konieczne, wynikające z braku kontroli i wyciągania konsekwencji z ich nieprzestrzegania. Jakoś muszą sobie radzić. A więc, każdy robi tak jak jemu wygodnie, ale wszyscy jednocześnie bardzo uważają... -
Mam trochę inne doświadczenia z jazdy po Palermo. Rzeczywiście nie widziałem wypadków, ale za to widziałem stan samochodów. Jeżdziłem po mieście i przyznam, że dla mnie to był koszmar. Wymuszanie pierwszeństwa, motocykliści jadący pod prąd, kierowcy zatrzymujący samochód i wysiadający prosto pod nadjeżdzające pojazdy, piesi chodzący wzdłuż i w poprzek, samochody dostawcze zatrzymujące się na skrzyżowaniach i rozładowujące towar, stragany i śmietniki stojące na jezdni. To wszystko sprawia, że trzeba mieć oczy na około głowy i należy cały czas być przygotowanym dosłownie na wszystko. Muszę przyznać jednak, że nie spotkałem się tutaj z brawurą i chamstwem, które jest tak powszechne na polskich ulicach. Chociaż pamiętam, że motocykliści pokazywali mi duży palec. Ale to drobiazg.
-
Miałam równie śmieszną sytuację w Grecji. Pani w autokarze , sprzedająca bilety (ta od ciastek)podchodzi do pana żeby się spytac dokąd chce kupic bilet. Na co pan odpowiedział: proszę podejsc za chwilę teraz jestem zajęty (rozmawiał przez telefon). ;D
-
Szok, ale ja zawsze słyszałam, że tam panuje nieprawdopodobny nieład i brak poszanowania dla przepisów, każdy jeździ jak chce, i myślałam, że przez to jest więcej wypadków itp, a tym czasem... Jak wróciłam do domu, długo starałam się jeździć "po sycylijsku" - myśląc cały czas o innych na drodze:)
-
z taką organizacją ruchu jak opisałaś w tekście spotkałam się w Neapolu i Salonikach. Dla nas jest to szok.
-
przykładny kierowca - rozmawiasz nie jedź