-
- W jednej z bocznych uliczek zobaczyłam nagle małe, roześmiane dzieci, machające na nasz widok, niepasujące do obrazów kilka ulic dalej, obojętnych na nie. Zderzenie tych dwóch światów - świata dymu, stosów, umarłych, błąkających się zwierząt przypominających hieny, z niewinnością i spontaniczną radością tych dzieci było jak promyk słońca.