Podróż Brazylia pod żaglami
Moja latynoamerykańska przygoda rozpoczęła się w październiku 2008 roku. Dokładanie 8.10.2008 wylądowałam na paulistańskim lotnisku w Guarulhos. U nas złota polska jesień, a tam początki brazylijskiej wiosny. Wybrałam Amerykę Południową, ponieważ była i jest moim przeznaczeniem, moim snem. Mogę śmiało powiedzieć, samba i forro gra mi w duszy, a moje stopki same poruszają się w rytm wygrywany na cavaquinho.Brazylia, ponieważ już od dawna muzyczny duch tego miejsca mnie porwał, oczarował. Ale to nie tylko muzyczny duch …Wyjazd do Ameryki Południowej związany był z praktyką, którą odbyłam w ramach AIESEC (http://www.aiesec.pl/). Ta organizacja o charakterze międzynarodowym skupia studentów z krajów prawie całego świata i pozwala im odkryć ukryty potencjał i odnaleźć drogę ku realizacji marzeń, tych zawodowych i tych bardziej prywatnych.Wybrałam praktykę DT, czyli development traineeship- forma wolontariatu, ponieważ moim celem było poznanie codziennej rzeczywistości brazylijskiej, a praca na polu socjalnym daje taką właśnie szansę. Dzięki AIESEC moje marzenie spełniło się!7 pięknych, bajecznych miesięcy w kraju Słońca i nie tylko. 7 miesięcy pełnych radości, uśmiechu, przepięknych doświadczeń. 7 miesięcy mojej brazylijsko- peruwiańsko-argentyńskiej przygody, na którą Was zapraszam właśnie tutaj.
Pod żaglami w quasi faweli São Paulo 2009-05-25
NGO, w której odbyłam praktykę to Vento em popa. http://www.ventoempopa.org.br/noticia.php?id=36
Działająca od 7 lat w południowej części São Paulo organizacja skoncentrowana jest wokół idei żeglarstwa. Ten elitarny sport został przez założyciela organizacji przekształcony w narzędzie edukacyjne dla społeczności z Grajaú. Dyrektor NGO, Frederico Rizzo- Frede jest przewspaniałą osobą, pełną pozytywnej energii, która swoje hobby- żeglowanie przekształciła w siłę napędową młodzieży Grajaú (dodam, że Fred jest vice-mistrzem światowym z roku 1995 w klasie Optimist).Idea oryginalna, niesamowita i niepowtarzalna. Wyobraźcie sobie najbiedniejsze przedmieścia latynoamerykańskiej metropolii, małe, kręte dróżki, domy z kartonów podbite cegłą, psy wyjadające resztki ze śmietników, konie przechadzające się ulicami…krajobraz miejsca zapomnianego, położonego gdzieś na granicy z cywilizacją…i tu na środku zatoki pływają żaglówki, których białe żagle otwierają przed dzieciakami nowe horyzonty. Dlaczego i jak?Vento em popa - tłumacząc z portugalskiego to: wiatr w żagle i taki jest właśnie cel działania organizacji, nadać nowy kierunek, nową siłę dla społeczności lokalnej.Żeglowanie daje poczucie wolności i niezależności. Te wartości stanowią dla osób z tych dzielnic wartości tak bezcenne, i tak ważne. Społeczność Grajaú to w większości biedni robotnicy, sprzedawcy, przodkowie osób, które docierały do obszarów São Paulo w okresie industrializacji z nadzieją na lepsze jutro. Można spotkać osoby i z Bahia, i z innych stanów brazylijskich. Ich życie najczęściej zaczyna się, trwa i kończy w Grajaú. Dzielnica ta położona jest w południowej części São Paulo nad sztucznie utworzoną Zatoką Billings. Do najbliższej stacji metra trzeba jechać około półtorej godziny, co na warunki polskie oznacza podroż do innego miasta. Ze względu na słaby dostęp do edukacji i innych możliwości rozwojowych młodzież w większości zaczyna i kończy tak jak rodzice. Ci natomiast bardzo często wyznają teorie, zgodnie, z którą, jeśli oni nie studiowali, nie uczyli się, to przecież ich dzieci też nie muszą. Niedaleko miejsca, gdzie ma siedzibę Vento em popa znajdują się dwie szkoły publiczne podstawowe. Zajęcia odbywają się codziennie w turach przedpołudniowej i wieczornej. Program edukacyjny: ta kwestia jest dosyć płynna i spontaniczna, w zależności od dnia dzieciaki mają albo matematykę, albo historię, albo biologie, a raz w tygodniu język angielski. Często zdarza się, że nauczyciel przychodzi i mówi: ”no to dziś będzie np. geografia!”.W Vento em popa równocześnie prowadzonych jest kilka projektów. Główny ich cel to praca ze społecznością lokalną na rzecz jej rozwoju, samodzielności i poprawienia możliwości zatrudnienia.Główną oś stanowią kursy żeglowania, ale także rzemiosła marynarskiego, tzn. jak zbudować łódź- marsenaria. Idea jest bardzo prosta. Z naturalnych surowców, drewna dzieciaki uczą się, jak stworzyć łódź, na której potem żeglują na Zatoce Billings. Poza zajęciami z konstrukcji łodzi prowadzony jest projekt Jovens urbanos, który ma na celu ukazanie młodzieży innych źródeł rozwojowych i możliwości, jakie stawia przed nimi metropolia São Paulo. Większość z nich przyjmuje bowiem postawę dosyć bierna, nazwałabym to rodzajem nieświadomej wegetacji w miejscu, w którym się urodzili, a Jovens urbanos ma pokazać im nowe ścieżki rozwoju i spędzania wolnego czasu.Jednym z celów projektu jest też ukazanie młodzieży drogi samodzielnego myślenia, rozumowania. Niestety większość z nich powiela wzorce, które przekazują im rodzice, telewizja. Jak gąbki chłoną określone tendencje, sposoby zachowania, a dzięki warsztatom, zajęciom prowadzonym w ramach projektu uczą się samodzielnie myśleć, wyrażać opinię.Nowa linia projektu to warsztaty poznania swojej okolicy pod względem kulturalnym. Dziedzictwo kulturalne Brazylii jest bardzo bogate, jednakże często ograniczane i kojarzone z sambą, piłką nożna- bardzo ogólnikowo i krzywdząco. Także dzieciaki z Grajaú żyją tymi stereotypami. Jedna z aktywności polega na zgłębieniu wiedzy o lokalnych wartościach kulturalnych. Uczestnicy są podzieleni na 4 grupy, a każda z nich przygotowuje krótkie prezentacje dotyczące sztuki, muzyki, poezji regionu. W ten sposób młodzież może także wśród najbliższego otoczenia znaleźć piękne wartości, a także odnaleźć własną identyfikację i miejsce w grupie.Poza projektami edukacyjnymi prowadzony jest projekt Nossa margem- cel? Utrzymanie porządku i czystości w okolicy Zatoki Billings. Tak proste działanie, jak zbieranie, segregacja śmieci ma na celu nauczenie społeczności odpowiedzialności za swoje otoczenie. To nie tylko nasz dom, ale i nasza okolica jest naszą cząstką, więc wspólnie powinniśmy o nią dbać. Poczucie odpowiedzialności za swoje otoczenie można transformować na poczucie odpowiedzialności za siebie, za rodzinę, społeczeństwo.
Język polski po brazylijsku 2009-05-25
Organizacja AIESEC razem, z którą wyjechałam na praktykę umożliwia odbycie stażu: technicznego, menadżerskiego, edukacyjnego lub wolontariatu. Ze względu na fakt, że moim marzeniem od zawsze było poznanie codziennego życia zwykłego człowieka, poczucie i zrozumienie warunków, w których funkcjonuje, wybrałam właśnie praktykę o charakterze wolontariatu.
Szukając w systemie AIESEC praktyki natknęłam się na opis Vento em popa. Już po wejściu na stronę organizacji wiedziałam, że Grajaú to miejsce dla mnie. Uśmiechnięta buzia dziecka, sport, pomoc innym. Fascynował mnie też od zawsze świat fawel, biednych dzielnic Rio de Janeiro, czy też tych położonych na peryferiach São Paulo. Dlatego od razu przystąpiłam do procesu rekrutacji i na początku października 2008 rozpoczęłam pracę w NGO w São Paulo.
Moim głównym zadaniem było wprowadzenie business planu stworzonego dla Vento em popa przez AIESEC. Cel planu to znalezienie alternatywy projektowej dającej organizacji bezpieczeństwo finansowe i możliwość niezależnego od sponsorów rozwoju, a w dalszej perspektywie przekształcenie NGO w social venture.
Finalnie, razem z Dyrektorem NGO, stworzyliśmy propozycję opartą na organizowaniu w NGO, w quasi fawelach zajęć dla dzieciaków z paulistańskich szkól prywatnych. Myślę, że forma niezmiernie oryginalna. Do tej pory zazwyczaj wszystkie inicjatywny koncentrowały się wokół zabierania dzieciaków z biednych przemieść do centrum, pokazywania im nowych perspektyw, lepszego świata. Pomysł stał się pod tym względem bardzo innowacyjny. Nasz projekt „Świadomy żeglarz” ma na celu umożliwienie dzieciakom z rożnych środowisk interreakcję. Dodatkowo uczniowie ze szkół prywatnych, którzy będą płacili za wizytę, otrzymają możliwość nauki w zupełnie odmiennych od dotychczasowych warunkach i według odmiennych metod..
Vento em popa położone jest nad Zatoka Billings- to przepiękne miejsce pod względem przyrodniczo-krajobrazowym, które ze względu na niekontrolowany proces urbanizacji zostało zaniedbane i zapomniane. W okolicy można odnaleźć wiele gatunków roślin i zwierząt, które występują tylko na tych obszarach. Ponadto nasza propozycja edukacyjna ma być innowatorskim wyjściem naprzeciw zwykłym lekcjom, które odbywają się w szkolnej klasie. Na świeżym powietrzu uczniowie będą mogli wszystkimi zmysłami czuć, doświadczać i czerpać z kontaktu z naturą. Ze względu na ducha NGO- żagle i ten element zostanie włączony w nowy projekt. Dzieciaki w trakcie wizyty w Vento em popa wypłyną łódkami na zatokę. Nowe umiejętności, takie jak: praca w grupie, dyscyplina to atuty tej aktywności. Ponieważ Vento em popa uczy także konstrukcji żaglówek, i dzieciakom zostanie dana szansa stworzenia z przygotowanych już wcześniej materiałów małej, jednoosobowej łódki, którą na pamiątkę zabiorą ze sobą do szkoły.
Poza aktywnościami związanymi z wprowadzeniem business planu postanowiłam też nawiązać lepszy kontakt ze społecznością lokalną i zaczęłam nauczać dzieciaki języka niemieckiego i polskiego! Muszę powiedzieć, że było to, i jest, jedno z najpiękniejszych doświadczeń w moim życiu.
Zajęcia z niemieckiego prowadziłam dla dwóch grup. Jedna to chłopcy w wieku 16-18 lat. Chłopcy radośni, otwarci, chłonni wiedzy. Na każde zajęcia perfekcyjnie przygotowani, pełni pytań, ciekawi wszystkiego. Lucas, mój ulubieniec, ma 18 lat, skończył naukę w szkole publicznej i chciałby zdawać na studia, na turystykę. Nieprzeciętnie zdolny i inteligentny chłopak, może trochę nieśmiały. Niestety ze względu na fakt, że nie ma środków finansowych, myślę, że przed nim droga troszkę długa i zapewne kręta. Aby dostać się na uniwersytet nie zawsze wystarczą dobre chęci. Wszystko zależy od poziomu edukacji, jakim zostaliśmy obdarzeni dotychczas, Lucas kończył najzwyklejszą, lokalną podstawówkę, gdzie poziom prowadzonych zajęć nie był zbyt wysoki. Są oczywiście kursy przygotowujące na studia, ale dzieciaki z Grajau na to nie stać. Dodam, że koszta takich kursów są adekwatnie od sukcesu gwarantowanego odpowiednio wysokie, mogą sobie na nie pozwolić dzieci najbogatszych. Stąd pomimo wielkiego zaparcia, ich możliwości póki co są dosyć ograniczone. NGO, które działają w regionie prowadza akcje douczania, ale są to inicjatywy śladowe.Jak pisałam powyżej Lucas i inne dzieciaki na zajęcia przychodziły z plecakami, zeszytami, piórnikami, wszystko uporządkowane. Może ja już odzwyczajona od kultury tekstu pisanego odręcznie poczułam aż ciepło na sercu widząc na ostatnich zajęciach zeszyt Lucasa, do którego przepisywała wszystkie zajęcia. Po prawej stronie daty, podkreślenia, wytłuszczonym pismem uwagi…coś przepięknego.
Druga grupka to były dzieciaki w wieku od 8 do 12 lat. Uwielbiam te maluchy, uśmiechnięte, swobodne, radosne…zajęcia z nimi były czystą przyjemnością!
Poza językiem niemieckim uczyłam też języka polskiego! Znalazła się dziewczynka, Carla, która doszła do wniosku, że wszyscy uczą się angielskiego, niemieckiego, a polskiego nie zna nikt i dlatego ona chce uczyć się mojego języka. To niesamowite, jak szybko przyswajała wiedzę!!! Dla mnie było to czymś niesamowitym, jak moja brazylijska mała koleżanka maila do mnie zaczynała od słów: „Cześć Słoneczko, jak się masz?”
Niezaprzeczalnie, na płaszczyźnie zawodowej to właśnie zadania związane z implementacją planu biznesowego nauczyły mnie najwięcej, ale nauczanie dzieciaków było czymś niepowtarzalnym.
Realia najbiedniejszych dzielnic Sao Paulo są bardzo ciężkie, bolesne. Dzieciaki mają zajęcia w szkole codziennie, ale odbywają się one na zasadzie spontaniczności, tzn. dziś jest matematyka, jutro będzie geografia, pojutrze może historia.Dla mnie było czymś naprawdę niesamowitym, kiedy na moje zajęcia za każdym razem przychodziła nowa grupka dzieciaków, żądnych wiedzy, chętnych do nauki, pytających: „Sylwia, a kiedy przyjedziesz znowu? Jutro? Prosimy!”.
To coś niesamowitego i myślę, że daje wiele do myślenia, pozwala dostrzec, jak niewiele czasem trzeba, aby uszczęśliwić małą istotkę i że tak naprawdę może to mały krok, ale ważny, bo tymi małymi krokami idziemy do przodu.Ta praktyka zmieniła moje spojrzenie na rzeczy, które mamy tu w Europie i ich nie dostrzegamy, czasem na nie narzekamy. Wydaje się, że zwykły, czysty autobus, który zatrzymuje się pomału na przystanku i w którym nie przerzuca Cię z jednej strony na drugą to takie normalne, ale kiedy dotknie się cięższego życia, takiego, jakie jest właśnie w krajach trzeciego świata, w biednych częściach Sao Paulo, w fawelach w Rio de Janeiro, w Brazylii tej spoza katalogów biur podroży, zaczyna się doceniać drobne szczegóły.
Nauczyłam się wiele od dzieciaków, które często nie mają nic poza klapkami havaianas, jedną bluzką, długopisem i uśmiechają się do mnie, i są tak pozytywnie otwarte, wrażliwe i wdzięczne.
São Paulo- miasto betonowe, miasto potężne, miasto gigantyczne miasto różnic, miasto biegu, miasto głośnego huku, miasto zwariowanych kierowców autobusów, São Paulo- największa metropolia Ameryki Południowej, São Paulo- miasto 19 milionów mieszkańców, São Paulo- SAMPA. São Paulo w pierwszym momencie może trochę przytłoczyć, miasto jest wyjątkowo głośne, wszyscy gdzieś biegną, trąbią na siebie na ulicy. Korki paulistańskie to jak w Paryżu wieża Eiffla, czy w Rzymie Colosseum, są przeogromnie długie, szerokie i niekończące się, dlaczego?Bo bez względu na porę dnia i dzień tygodnia korki są stałym elementem krajobrazu, czy to o godzinie drugiej w nocy, czy szóstej nad ranem, autko za autkiem, przeciskamy się przez miasto. Natężenie ruchu drogowego takiego stopnia jest zrozumiałe przy takiej ilości mieszkańców, ale jest jedno „ale”, mianowicie: co z transportem miejskim? Otóż ten niestety nie działa tak, jak by sobie tego życzyli mieszkańcy. Linia metra (http://www.metro.sp.gov.br/redes/teredes.shtml) jest stosunkowo rozbudowana, mamy ich trzy: zielona, niebieska i czerwona. Jego wydajność jest jednak ograniczona, a w dodatku korki docierają i tutaj! Korki w znaczeniu osobowym. W godzinach szczytu w głównym punkcie tranzytowym- Sé- trzeba czekać zawsze „około 3 pociągów”, tzn.: podjeżdża pociąg numer 1- cierpliwie patrzymy i podziwiamy, jak wielobarwna mieszanka ludzka atakuje szaro-srebrny pojazd podziemny, podjeżdża pociąg numer 2- przesuwamy się o długość półstopy, podjeżdża pociąg numer 3- ludzka fala wciska nas do środka i ruszamy…oby do następnej stacji…Poza korkami natury lądowej São Paulo jest też miastem o największym stopniu ”zakorkowania” w powietrzu. Tak, tak, korki dosięgają nawet niebios, a helikoptery gęsiego pokonują nadpaulistańskie przestworza. São Paulo to Brazylia bardzo różna od tej z katalogów biur podróży. Tutaj wszyscy pracują, są skoncentrowani na karierze. Tropikalne palmy zastąpiły wysokie drapacze chmur, a piękne plaże zamieniły się w asfaltową dżunglę ulic. Będąc w centrum można zapomnieć, że jest się w kraju Słońca, caschaçy i festy.São Paulo to też jak cała Brazylia miasto różnic tak potężnych i tak silnych. To tutaj olbrzymie Shopping Centre sąsiadują z fawelami. Z jednej strony Armani, a z drugiej zawieszona na patyku podarta bluzka. Fawele paulistańskie w przeciwieństwie do tych z Rio de Janeiro są bardziej rozrzucone po całym mieście, nie ma jednego głównego ich skupiska. Są poprzyklejane ciasno do ulic, jakby zlewają się z całością, stając się jej nierozłączną częścią. Miasto wbrew temu, co się ogólnie słyszy i domniemywa, może nie być bardzo niebezpieczne. Naturalnie ważne jest by zachowywać granice zdrowego rozsądku, tzn. są miejsca, gdzie porostu się nie wchodzi. Jeśli ulica się kończy, zamienia w żwirówkę i zaczyna się robić coraz ciaśniej, a domy zmieniają się z betonowych w kartonowe pudla, tzn., że ten rejon nie jest miejscem, gdzie twarz białego gringo będzie mile widziana. Myślę, że będąc w São Paulo, żyjąc nim i chcąc czuć się bezpiecznym, najlepiej stać się jego cząstką, wtopić w otaczającą rzeczywistość bez zbędnych prowokacji natury odzieżowo-gadżeciarsko-sprzętowo- technologicznej;)
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
pisz :)))) i najlepiej jak najwięcej ciekawostek, których nie znajdziemy w literaturze :)
Pozdrawiam -
Do mojej opowieści dotrą i nowe wątki, ponieważ niedawno wróciłam, na bieżąco tworzę c.d)
Co do przygód na wodzie, ja osobiście przemokłam do suchej nitki pewnego słonecznego dnia...dla Sao Paulo typowy jest descz "garoa", niby taki delikatny, nasz "kapuśniaczek", który potrafi się jednak przerodzić w coś znacznie silniejszego...no i akurat tego pięknego, słonecznego dnia byłam na łodce..kapięl niezapomniana...:)Pozdrawiam! -
Świetnie :) Opis ciekawy, sporo szczegółów:)
"Żeglowanie daje poczucie wolności i niezależności. :D" Popieram te słowa :)))
Tylko zastanawiam się... Metro, segregacja śmieci, edukacja, mentalność ludzi... Wyprawa żeglarska, a jakoś malutko opisów i zdjęć żeglarskich, akcja dzieje się głównie na lądzie. Nie mieliście żadnych przypadków, przygód podczas płynięcia? :)
Pozdrawiam :) Ahoj :)
Tym niemniej wlozylas w tekst sporo pracy i plus sie nalezy, jak koniu owies! :)