Bukareszt to kolejna stolica dawnego państwa z socjalistycznego bloku jaką postanowiliśmy zaliczyć. Bukareszt był też pierwszym przystankiem w naszej październikowej podróży rumuńsko - tureckiej, ale o samej Turcji w innej podróży kiedyś napiszę, bo to kraj który fascynuje mnie już od wielu lat ;-)
Nie mogliśmy namierzyć w necie ani w księgarniach przewodnika po samym Bukareszcie. Jedynie cała Rumunia - a w książce kilka - kilkanaście stron o Bukareszcie. W internecie szukanie ciekawych miejsc też niezbyt udane...No ale jakoś sobie poradziliśmy i spędziliśmy prawie 5 dni w mieście gdzie swego czasu rządził i mieszkał Nicolae Ceaușescu.
W mieście turystów jak na lekarstwo. Spotkaliśmy oczywiście Japończyków (gdzie ich nie ma ???) oraz kilka podobnych do nas par, które z przewodnikiem w ręku zgłębiały tajniki architektury Bukaresztu. Samo miasto nie jest zbyt dobrze oznakowane i przyjazne dla turystów. Muzea, które opisane są jako zamknięte w poniedziałek, były też zamknięte we wtorek... Nazwy ulic mało widoczne lub wcale nie oznakowane. Bukareszt to raj dla rowerzystów - nawet w samym centrum prawie wszystkie chodniki miały wytyczone specjalne trasy rowerowe. Z każdą osobą z jaką mieliśmy kontakt spokojnie dogadywaliśmy się po angielsku. Rumuni jeżdżą jak wariaci, ciągle trąbili na siebie, w mieście olbrzymie korki. Tyle się mówi i pisze, że kultura jazdy w krajach arabskich czy Turcji jest beznadziejna, ale to co pokazali Rumuni przebija nawet kulturę jazdy w w/w krajach.
Jak na tak biedne państwo to drożyzna w sklepach ogromna ( chodzi o spożywkę ). Mieliśmy wynajęte mieszkanko w centrum miasta i zakupy robiliśmy sami - a ceny zaskoczyły nas bardzo...napoje, wędliny, chleb - wszystko drożej niż w PL.
Nocleg rezerwowaliśmy przez : www.in-bucharest.com
Największe wrażenie robi w mieście olbrzymi budynek parlamentu. Pałac Parlamentu (Palatul Parlamentului) jest największą po amerykańskim Pentagonie budowlą na świecie.Aby powstał ten monumentalny gmach zburzono cerkwie, zabytkowe kamienice i klasztory. Pałac wznosi się na południowy zachód od centrum. Z Bulevardul Unirii prezentuje się najbardziej efektownie. Sam Bulevardul Unirii robi już "wrażenie" - fontanny, deptaki, budynki mieszkalne na "wysoki połysk"- wpaniałe wręcz miejsce na defilady ;-)
Jeśli chodzi o cerkwie....W wielu przypadkach zostały przeniesione w zupełnie inne miejsca niż ich pierwotna lokalizacja. Niektóre podzieliły los tych, które zostały zniszczone przy budowie Pałacu Parlamentu. A wszystko po to, aby zaspokoić chore ambicje "Słońca Karpat". W Bukareszcie natknęliśmy się na wiele cerkwii, które zupełnie nie pasują do otoczenia - ewidentnie było widać, że zostały przeniesione, przetransportowane na balach lub w inny sposób.
Ewenementem w Bukareszcie jest również sztucznie utworzona rzeka w centrum, która miała podnieść prestiż miasta. Ciekawe ile jeszcze takich szalonych pomysłów miał w swojej głowie Ceaușescu ?
Podsumowując - zobaczyliśmy dość dziwne miasto, które nazywane jest Paryżem Wschodu. Do Rumunii pewnie kiedyś jeszcze wrócimy, aby zwiedzić inne ciekawe miejsca.
Tekst : Asia Semik
Październik 2009
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Rumunia kolejny ciekawy kraj tylko teraz zmienia się w zastraszającym tempie oczywiście zmienia się na lepsze po upadku reżimu powoli idą do przodu
-
Dzięki za ciekawą relację :-). Rumunia zawsze mnie interesowała, byliśmy tam już dwa razy, ale nie w Bukareszcie (i na pewno nie raz jeszcze pojedziemy).
-
pierwszy :)
Geniusz Karpat rzeczywiście miał pomysły...
fajnie spędzony czas....o ile mnie pamięć nie myli, to już na Kolumberze było coś o Bukareszcie, trzeba było wcześniej poczytać :)))