Podróż Jordania, Syria
Amman jest bardzo starym miastem. Jego nazwa pochodzi od starożytnego plemienia aramejskiego Ammonitów. W XII wieku p.n.e. osielili się oni na terytorium Zajordania i założyli tu swoją stolicę Rabbat Ammon, wymienianą już w Starym Testamencie. Wg Biblii, Ammonici wywodzili się od syna Lota, który po ucieczce z Sodomy spłodził ze swoimi córkami w kazirodczym związku ich protoplastów. W XI wieku p.n.e. Ammonici zostali podbici przez Izraelitów (króla Dawida). W III wieku p.n.e. Rabbat Ammon został podbity przez władcę Egiptu Ptolemeusza II Filadelfosa i przemianowany na Filadelfię, pod którą to nazwą znany był w czasach rzymskich i bizantyjskich. Po osiedleniu się tutaj Nabatejczyków uzyskał nazwę Amman. W 635 roku miasto zostało zajęte przez Arabów. Począwszy od VIII wieku, po przeniesieniu stolicy kalifatu z Damaszku do Bagdadu, miasto zaczęło podupadać. W XIX wieku było niewielką wsią. W roku 1921 Amman został stolicą Transjordanii, i wreszcie w 1946 roku stolicą Jordanii. Obecnie liczy około 2,5 mln mieszkańców.
Aczkolwiek w mieście nie ma zbyt wielu zabytków, kilka z nich zasługuje na uwagę. Zalicza się do nich arabska cytadela z VIII wieku zwana as Jabal al-Qal'a, pozostałości budowli z czasów rzymskich (amfiteatr, niewielki odeon i nimfeum), pałac królewski i kilka zabytkowych meczetów. Niestety, krótki czas pobytu w Ammanie, wypełniony w większości zajęciami zawodowymi nie pozwolił mi na ich zwiedzenie. Wygospodarowany wolny czas przeznaczyliśmy na wycieczkę do Jerash (Gerazy) oraz nad Morze Martwe, które to uznaliśmy za większe atrakcje.
Jerash to starożytna Geraza, miasto leżące około 50 km na północ od Ammanu. Pojechaliśmy tam pewnego dnia w lutym 1987 roku, aby zobaczyć nieźle zachowane ruiny miasta rzymskiego. Można tu podziwiać pozostałości dwóch rzymskich teatrów, świątynii Zeusa i świątynia Artemidy, owalne forum, kompleks łaźni oraz fragmenty starożytnej drogi. Na mnie, największe wrażenie zrobił jeden z teatrów, a właściwie jego idealna akustyka. Stojąc na scenie, można było cicho mówić i być dobrze słyszanym nawet w górnym rzędzie widowni. Sprawdziliśmy - faktycznie. Niestety, gdzieś zapodziały mi się zdjęcia z Gerazy. Jeśli uda mi się je znaleźć, dołączę je do tej krótkiej relacji.
I właśnie się udało.
Gdy wyjeżdżaliśmy nad Morze Martwe pewnego lutowego poranka 1987 roku, w Ammanie, położonym na płaskowyżu wyniesionym na ca 850 m n.p.m. panowała piękna wiosenna pogoda. Kwitły kwiaty, było ciepło ale nie upalnie. Temperatura nie przekraczała 17-18 stopni. Po godzinnej podróży samochodem, wiodącej wśród pięknej, niemal górskiej scenerii i zjechaniu prawie 1.300 metrów w dół, powitał nas tropikalny upał, panujący w dolinie Jordanu i nad brzegiem najniżej położonego (około 400 m p.p.m.) oraz najbardziej zasolonego jeziora świata. Oczywiście, w tych warunkach nie mogliśmy sobie odmówić kąpieli. Pływanie sprawia tu jednak pewną trudność, bo tak duże zasolenie powoduje, że ciało wypychane jest do góry. Znacznie lepiej odwrócić się na plecy i unosić się na powierzchni niczym korek. Jeśli ktoś ma ochotę, można to zrobić z książką lub gazetą w dloniach. Po kąpieli obowiązkowo trzeba wziąć prysznic, by zmyć z siebie krystalizującą się sól.
Do Akaby pojechaliśmy z naszym partnerem, który miał tu umówione krótkie biznesowe spotkanie. Przenocowaliśmy w niewielkim, ale wygodnym bungalowie, usytuowanym bezpośrednio przy plaży. Ranne rozmowy zajęły nam niewiele czasu, więc wkrótce byliśmy wolni. Postanowiliśmy niemal cały dzień przeznaczyć na relaks na pięknej, piaszczystej plaży i w cieplutkich wodach Morza Czerwonego. O dziwo, mimo że Zatoka Akaba wcina się głęboko w ląd, a w bezpośrednim sąsiedztwie znajdują się dwa spore porty (jordańska Akaba i izraelski Ejlat), woda jest tu wyjątkowo czysta. W samej Akabie nie ma większych zabytków poza pozostałościami fortu mameluckiego z XVI wieku - zrezygnowaliśmy więc ze zwiedzania oddając się słodkiemu nieróbstwu. Wieczorem, już po zmroku gdy przestał dokuczać upał wyjechaliśmy w drogę powrotną do Ammanu.
Czerwiec nie jest najlepszą porą na wizytę w Damaszku. Z bezchmurnego, błekitnego nieba leje się żar, który odbity od miejskich murów sprawia, że czlowiek czuje się jak hutnik pracujący przy wielkim piecu. W ciągu dnia, życie damasceńskiej ulicy toczy się "na pół gwizdka". Dopiero wieczór przynosi pewne orzeźwienie. Zaludniają się chodniki, skwery i parki, ludzie siadają przy kawiarnianych stolikach, jezdnie zapełniają się samochodami, a uliczni przekupnie rozstawiają swoje małe kramiki.
Moje pierwsze, i jak dotąd jedyne, spotkanie z syryjską stolicą miało jednak miejsce właśnie w czerwcu 1981 roku. Byłem w Damaszku jedynie trzy dni. To zdecydowanie za mało by poznać miasto o tak fascynującej historii, która pozostawiła w nim wiele cennych zabytków takich jak Wielki Meczet Umajjadów, mauzoleum Saladyna z końca XII wieku, XIII-wieczne medresy al-Adilijja i az-Zahirijja, cytadela z XIV wieku, późniejsze meczety i pałace, a także pozostałości budowli rzymskich i kościoły chrześcijańskie. Krótki pobyt,w dodatku częściowo wypełniony obowiązkami służbowymi nie dawał wielu możliwości eksploracji wszystkich tych cudów. Czasu wolnego starczyło jedynie na zwiedzenie perełki - Wielkiego Meczetu Umajjadów, odwiedzenie historycznego bazaru Suk al-Hamidijja oraz wieczorne spacery po ulicach centrum.
Damaszek to jedno z najstarszych miast świata. Pierwsze ślady osadnictwa miejskiego pochodzą z III tysiąclecia p.n.e., choć znaleziska z Tell Ramad, na obrzeżach miasta, świadczą o tym, że rejon ten był zamieszkały znacznie wcześniej - bo już w VII tysiącleciu p.n.e. W swej długiej i burzliwej historii Damaszek miał wielu władców. Rządzili tu Aramejczycy, Asyryjczycy, Babilończycy, Persowie, po nich zaś Grecy (Aleksander Wielki), egipscy Ptolemeusze, Seleucydzi i Rzymianie. Po podziale Cesarstwa miasto dostało się pod władzę Bizancjum, zaś w VII wieku zdobyli je Arabowie. Do roku 750 Damaszek był stolicą kalifatu umajjadzkiego, a po przeniesieniu stolicy do Bagdadu pozostał jednym z najważniejszych miast świata arabskiego. W wiekach średnich miasto zasłynęło z produkcji jedwabiu (adamaszku), fajansu i wysoko cenionej stali damasceńskiej. Po epoce Saladyna, Damaszkiem władali egipscy Mamelukowie, a w XVI wieku miasto przeszło pod panowanie Turków Osmańskich, którzy rządzili tu aż do I wojny światowej. Po wojnie Damaszek stał się stolicą Syrii - początkowo pod administracją francuską, później, od 1946 roku - niepodległej.
Jak wspomniałem wyżej, jedynym zabytkiem, który miałem okazję zwiedzić w Damaszku był Wielki Meczet Umajjadów. Światynia została wzniesiona w latach 706-715 na miejscu dawnych świątyń Hadada i Jowisza oraz katedry pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela, którą od chrześcijan odkupił kalif Al-Walid I. Są w niej przechowywane relikwie św. Jana Chrzciciela, czczonego w islamie pod imieniem Jahja. Meczet posiada duży prostokątny dziedziniec otoczony z trzech stron arkadami, a z czwartej pomieszczeniem do modlitw. Na dziedzińcu znajduje się studnia do rytualnych ablucji, ośmiokątna Kopuła Skarbu (za kalifów umajjadzkich przechowywano tu skarb państwa) oraz tzw. Kopuła Godzin. We wnętrzu meczetu znajduje się trójnawowa sala modlitewna oraz miejsce spoczynku relikwii św. Jana Chrzciciela. Ściany meczetu i Kopuły Skarbu są ozdobione pięknymi barwnymi mozaikami. Warto pamiętać, że w r. 2001 Jan Paweł II odwiedził relikwie św. Jana Chrzciciela. Była to pierwsza w historii wizyta papieża w meczecie.
Do naszego klienta w Aleppo pojechaliśmy klimatyzowanym autobusem, przez co kilkugodzinna podróż nie była zbyt uciążliwa, choć dość monotonna, jako że trasa wiedzie w dużej części przez tereny półpustynne, pozbawione osiedli i roślinności. Miłym przerywnikiem w podróży był blisko półgodzinny postój w mieście Hama, położonym nad rzeką Orontes (Asi). Dzięki temu, że przystanek znajdował się niedaleko jednego ze słynnych starożytnych wielkich kół (zwanych noria), czerpiących wodę do nawadniania ogrodów, można było rzucić okiem na ten zabytek, choć o zwiedzaniu nie było oczywiście mowy. Do Aleppo dotarliśmy późnym wieczorem, grubo po zmroku.
Kolejne dwa dni były wypełnione intensywną pracą, dopiero dzień przed odjazdem udało nam się "zaliczyć" w iście ekspresowym tempie cytadelę, górującą nad miastem. Jest ona uważana za jedną z największych i najstarszych warowni świata. Wzgórze, na którym wznosi się cytadela, pełniło w czasach greckich i rzymskich funkcje religijne i obronne. Również w okresie bizantyjskim, na wzgórzu wzniesiono dwa kościoły, zamienione potem przez Arabów na meczety. Umocnienia były rozbudowywane w ciągu następnych wieków, a największe znaczenie cytadela uzyskała w i po okresie krucjat. Wielu sławnych krzyżowców było więzionych w jej murach (wśród nich książę Edessy Jocelin II, Renaud de Chatillon, czy król Jerozolimy Baldwin II). Zburzona w XIII i XIV wieku przez Mongołów i wojska Tamerlana, cytadela została odbudowana przez Mameluków w XV wieku. Później, twierdza podlegała wielu zniszczeniom na skutek trzęsień ziemi (szczególnie w 1822 roku). Jak pamiętam, budowla robi rzeczywiście spore wrażenie, a z jej murów roztacza się wspaniały widok na miasto. Niestety, z wizyty w cytadeli nie zachowały mi się do dziś żadne zdjęcia.
Po krótkim pobycie w Aleppo wróciliśmy via Homs (zatrzymaliśmy się tam jedynie na kilka godzin na rozmowy z klientami) do Damaszku, skąd następnego dnia odlecieliśmy do kraju.