Podróż Galapagos - Raj na ziemi
Nasz pobyt w Ekwadorze, a raczej poza domem, trwal rowne 2 tygodnie. Podroz z miedzyladowaniem w Miami minela nam bez zadnych niespodzianek i wyladowalismy okolo 23 w Quito. Poniewaz lotnisko jest polozone wewnatrz tego sporego miasta, do hotelu dotarlismy w 15 minut.
Na drugi dzien, w czwartek pojechalismy taksowka na stare miasto, ktore jest dosc spore, rzeczywiscie stare i raczej zadbane. Chodzac waskimi uliczkami, ktore czesto opadaja stromo w dol lub ostro pna sie w gore czesto tracilismy oddech, gdyz Quito polozone jest na wysokosci 2800 m npm, co czyni je druga co do wysokosci polozona stolica na swiecie (po LaPaz). Uderzylo nas ciekawe polaczenie folkloru i nowoczesnosci raczej obce w innych krajach andyjskich. Tu na ulicach widzi sie duzo ludzi ubranych w regionalne stroje, ktorzy jednoczesnie nie stronia od dzisiejszych zdobyczy cywilizacji. W swietle tego, co wczesniej czytalismy na temat Ekwadoru, byla to raczej mila niespodzianka.
Kolonialna czesc miasta okazala sie ciekawsza niz myslalem – piekne stare koscioly (kosciol sw. Franciszka dla przykladu jest prawdopodobnie najstarszym istniejacym kosciolem na kontynencie), stare place i eklektyczne ulice. Brakowalo mi tylko namacalnych sladow poprzedniego panstwa – Krolestwa Tawantinsuyo. Jakby nie bylo to wlasnie w Quito urodzil sie Atahuelpa, ostatni wladca Inkow. Lecz z tamtych czasow nic sie tu nie ostalo. Cuzco w Peru jest czyms naprawde unikalnym.
Nastepne 2 dni spedzilismy poza Quito. Wynajelismy samochod z kierowca i pojechalismy zobaczyc szereg uroczych zakatkow na polnoc od stolicy. Celem naszej przejazdzki bylo male miasteczko Otavalo slynne z wielkich targow w kazda sobote. Schodza sie tu Indianie z okolicznych wsi prezentujac swe tekstylne wyroby, z ktorych sa slynni nie tylko w Ekwadorze. Dodatkowego uroku dodawal fakt, ze byla to sobota przed Niedziela Palmowa i na ulicach widzielismy wiele kobiet odswietnie ubranych niosacych udekorowane liscie palmowe. Niby tak jak w Polsce, tylko ze prawdziwe. Jadac do Otavalo wreszcie przekroczylismy rownik na ziemi a nie jak zawsze w powietrzu. Musielismy wiec sobie zrobic okolicznosciowe zdjecia.
W Otavalo mieszkalismy w willi z polowy XVII wieku. Byla ona swiadkiem roznych wydarzen historycznych. Tu podpisano pokoj z Kolumbia w XIX wieku, nocowal tu tez wielokrotnie Simon Bolivar spotykajac sie ze swoja kochanka (podobno naprzeciwko naszego pokoju). Zatrzymala sie tam tez Frida Kahlo. Z Otavalo wrocilismy do Quito autobusem, a poniewaz willa byla polozona kilka kilometrow od miasteczka, zatrzymalismy autobus na drodze, w czym pomogl nam ktos wyslany z willi. Wracajac, w pewnym momencie wydawalo nam sie, ze na poboczu na krotkim odcinku widzielismy snieg.
Podroz do raju 2009-04-18
W niedziele o swicie pojechalismy na lotnisko aby poleciec na Galapagos. Czekajac na samolot nawiazalismy rozmowe z siedzacym obok nas malzenstwem. Gdy dowiedzieli sie, ze jestesmy z Polski odezwali sie po polsku, ze sa z Niemiec. Myslelismy, ze moze sa polskiego pochodzenia, bo te pare zdan niezle im poszlo, ale okazalo sie, ze nasz jezyk troche znaja bo czesto podrozuja do Polski na wycieczki rowerowe. Mile nam sie rozmawialo, lecz niestety musielismy sie rozstac, bo nasz samolot wkrotce odlatywal. Ku naszemu milemu zdziwieniu spotkalismy ich kilka dni pozniej na jednej z wysp.
Z Quito na Galapagos jest okolo 1200 km lecz lot trwal prawie 4 godziny, gdyz jeszcze mielismy przesiadke w Guayaquil. Pas startowy na malutkiej wyspie Baltra jest troszke wybrzuszony w polowie i ma sie wrazenie, ze laduje sie pod gore. Na lotnisku wszyscy pasazerowie musieli uiscic oplate $100 za wstep do parku narodowego, jakim jest Archipelag. Przez niedopatrzenie nie wzielismy ze soba takiej ilosci gotowki uwazajac, ze na lotnisku bedzie bankomat. Nie bylo! Jedna z pasazerek nas absolutnie ujela swoim gestem bo wyciagnela banknot studolarowy (tyle nam akurat brakowalo) i nam go wreczyla. Ciut pozniej sie okazalo, ze odbedziemy wspolnie rejs na Amazoni (tak sie nazywal nasz statek). Elaine podrozujaca z synem okazala sie jedna z 16 pasazerow naszego katamaranu i pochodzila z San Francisco. Wszyscy pozostali zreszta tez byli rezydentami roznych stron USA, aczkolwiek 5 osob pochodzilo z innych krajow. Oprocz nas byly jeszcze osoby z bylego NRD, RPA i Tailandii. W sumie, choc nie nawiazaly sie w czasie wspolnego rejsu wielkie przyjaznie, to wszyscy byli dla siebie zyczliwi, usmiechnieci i wyrozumiali tak, ze atmosfera byla do konca dobra i relaksujaca.
Nasz yacht byl na tyle wygodny, ze zapewnial mily wypoczynek o kazdej porze. Nasza kabina byla miniaturowa, ale w sumie wystarczala na nasze potrzeby. Jedynym mankamentem, ktory nam sie dal we znaki w pierwszy dzien to zapach spalin i paliwa w kajucie, ale na drugi dzien po prostu na to przestalismy zwracac uwage. Oprocz dwoch silnikow byl jeszcze zagiel, ktory symbolicznie uzylismy na jednym odcinku.
Program rejsu byl nie tylko urozmaicony ale i dosc napiety. Kilka atrakcji wrecz odpuscilismy bo mielismy wrazenie, ze potrzeba nam troche wiecej relaksu miedzy poszczegolnymi punktami programu. Dzien sie zwykle zaczynal o 6 rano albo sniadaniem albo wyprawa o wschodzie slonca aby zobaczyc budzace sie ze snu zwierzeta, albo nurkowaniem (jesli ktos byl tego amatorem). Jesli nie o 6, sniadanie bylo miedzy 7:30 a 8:30. Po sniadaniu albo ladowanie na wyspie i spacer wsrod zwierzat 2-3 godziny, albo nurkowanie z rurka i ogladanie podwodnego swiata. Najciekawsze byly zwykle te, gdy schodzilismy do morza prosto z zakotwiczonego 100-150 m od brzegu yachtu. Nierzadko na brzegu wylegiwaly sie foki i lwy morskie, ktore czesto wiedzione ciekawoscia podplywaly do naszego statku i ciekawie na nas spogladaly z najblizszej odleglosci. Przy 2 okazjach foki podplynely do nas gdy bylismy w wodzie. Ja na poczatku poczulem sie dosc niepewnie, gdyz zdalem sobie sprawe, ze jezeli by mnie chcialy przepedzic robiac uzytek ze swoich ostrych zebow to w wodzie nie mam zadnych szans. Na szczescie fosie nie mialy zadnych wrogich zamiarow a tylko chcialy mi dotrzymac towarzystwa i popisac sie swoja sprawnoscia zataczajac wokol mnie rozne figury. Majac maske na oczach wyraznie widzialem po woda jak mi patrza zawadiacko prosto w oczy. Jedna podplynela tak blisko mnie, ze odruchowo wystawilem dlon zeby na mnie nie wpadla, ale ta w ostatniej chwili zanurkowala oplywajac mnie pode mna. Ot takie focze figle.
Okolo 10-11 byla mala przegryzka, lunch okolo 12:30. W zaleznosci od sytuacji o ile nie plynelismy na jakas inna wyspe ten czas mozna bylo tez wykorzystac na snorkeling w poblizu statku. Po lunchu albo snorkeling albo ladowanie na wyspie i spacer krajoznawczy. Okolo 15 cos malego do jedzenia i czesto przed kolacja jeszcze raz plynelismy na brzeg jakiejs wyspy. Powrot na statek przy promieniach zachodzacego slonca czyli okolo 18 i wkrotce kolacja. Trzeba przyznac, ze mielismy dobrego kucharza i jedzenie bylo zawsze bardzo dobre. Po kolacji poudzielalismy sie jeszcze chwile towarzysko ale okolo 21 czulismy juz takie znuzenie, ze walilismy sie do lozka i najlepsze jest to, ze nawet ja nocny Marek natychmiast zasypialem.
In plus nas zaskoczyly krajobrazy Galapagos. Wyobrazalismy sobie Archipelag jako szereg nieprzyjaznie wygladajacych skalistych wysepek wynurzajacymi sie ostrymi krawedziami z zastygnietej lawy z oceanu, bez roslin a tylko zamieszkalych przez tysiace ptakow. Tymczasem zobaczylismy wyspy pelne kolorow o bardzo zroznicowanych widokach. Poniewaz nasz yacht musial byc zakotwiczony na bezpiecznej glebokosci kawalek od brzegu, to do brzegu zawsze przybijalismy na pontonie. A tu w zaleznosci od sytuacji albo trzeba bylo przeskoczyc na skalisty brzeg albo wskoczyc do plytkiej wody tuz przy plazy czesto z pieknym bialym piaskiem. To wlasnie tu na Espanoli spedzilismy popoludnie na plazy tak pieknej, ze wciaz mam przed oczyma jej niepowtarzalny urok.
Osobnym dzialem Galapagos sa zwierzeta. Pod tym wzgledem urok Archipelagu jest tez niepowtarzalny. Osobliwosc ta bierze sie z faktu, ze na wiekszosci wysp nie ma wzajemnych drapieznikow na ladzie a wiec zwierzeta nie musza sie obawiac, ze stana sie lupem innego zwierzecia. Te ktore poluja (foki i niektore ptaki) zywia sie rybami. Ptaki, foki i iguany traktuja ludzi jako inne nie zagrazajace im istoty i czuja sie w bliskim kontakcie z ludzmi dosc swobodnie zalatwiajac wszystkie swoje sprawy jakby nigdy nic. Male foczki sa tak slodkie i sliczne, ze gdyby nie wyrazny zakaz dotykania ich, to by je czlowiek pewnie zaglaskal na smierc. Wielkie zolwie ladowe z Galapagos osiagaja wage 240 kg i nigdzie indziej nie sa tak wielkie. W usposobieniu sa bardzo lagodne, zywia sie tylko roslinami, nie poruszaja sie wiecej niz 6 km dziennie, a gdy sie czlowiek do nich za bardzo zblizy to chowaja sie do swoich wielkich skorup wypuszczajac glosno powietrze z pluc – jak z kowalskiego miecha.
Choc na wszystkich wyspach mieszkaja tylko dwa gatunki iguan, to w zaleznosci od kolorow otoczenia na poszczegolnych wyspach zwierzeta ta roznia sie dosc wyraznie zabarwieniem i wielkoscia. Najwieksze waza okolo 20 kg i maja ponad metr dlugosci.
W sumie stanelismy na ladzie 9-ciu wysp i wysepek. Byly to: Baltra, Santa Cruz, Bartolome, Sombrero Chino, Isabela, Floreana, Espanola, South Plaza i North Seymour. Na niektorych bylismy wiecej niz raz w roznych miejscach (Bartolome, Espanola i Santa Cruz). Przy kilku mniejszych tylko zakotwiczylismy snorklujac bez wychodzenia na lad (Enderby, Champion i Gardner)
W Wielka Sobote aby choc troche miec wrazenie Swiat Wielkanocnych, polozylismy sobie na stole drewniana imitacje pisanki, ktora dostalismy od Macka, ktory nas odwiozl na lotnisko. Pieknie malowane drewniane jajko wzbudzilo duzo zainteresowanie reszty pasazerow, ktorym musielismy wytlumaczyc tradycje swieconki.
W niedziele w poludnie odlecielismy z powrotem do Quito. Kiedy ladowalismy wlasnie zaczal sie mecz eliminacyjny MS-06 miedzy Ekwadorem a Paragwajem. Zegnajac sie z zaloga pocieszalem ich stawiajac na zwyciestwo Ekwadoru 3-1, tymczasem poczatek byl fatalny dla gospodarzy – po kilkunastu minutach przegrywali juz 0-2. Dziewczyna z agencji, ktora nas odebrala z lotniska sluchajac transmisji przez radio miala niewesola mine. Staralem sie ja pocieszyc, ze w drugiej polowie chlopcy odrobia straty. Ruch na ulicach byl maly – wszyscy byli na meczu, lub w domu przy odbiornikach. Tymczasem w kilka minut Ekwador wyrownal. Nasza dziewczyna usmiechnela sie od ucha do ucha i nacisnela na klakson. Zreszta wszyscy trabili. Mecz zakonczyl sie wynikiem 5-2! W restauracji wieczorem ogladalismy w tv niezliczona ilosc powtorek sytuacji, w ktorych padly gole. Zeby bylo ciekawiej rowniez pokazano gole z innych meczow eliminacyjnych i w ten oto sposob w dalekim Ekwadorze widzialem wszystkie 8 bramek, ktore Polska strzelila Azerbejdzanowi. W hotelu pochwalilem sie, ze “Polonia gano tambien” i jak podalem wynik to wzbudzil podziw graniczacy z niedowierzaniem.
W kazdym chrzescijanskim kraju na Wielkanoc mozna sie spodziewac jakies specyficznej potrawy. Nie inaczej bylo i w Ekwadorze. Zaraz po przyjezdzie dowiedzielismy sie, ze “fanesca” jest spozywana tylko w wielkanocna niedziele. Tak wiec naszym zadaniem bylo sprobowanie tego specjalu, co nie bylo takie latwe gdyz dzien sie juz konczyl. Niemniej udalo nam sie takie miejsce wytropic. Czekalismy w napieciu co nam przyniesie kelner. W najwiekszym uproszczeniu mozna by powiedziec, ze fanesca to polaczenie clam chowder (rodzaj zupy rybnej) z fasolka po bretonsku. Nasza ciekawosc zaspokoilismy i na deser poszlismy juz gdzie indziej.
Poniedzialek, nasz ostatni dzien w Ekwadorze poswiecilismy na jeszcze jeden spacer po Quito, o tyle przyjemniejszy, ze pogoda byla bardziej sloneczna niz pierwszego dnia i niektore miejsca byly nam juz znajome.
We wtorek wrocilismy do domu, w srode rano poszlismy do pracy nie bedac do konca pewni czy to byl tylko sen czy tez znalezlismy sie nagle w jakiejs innej rzeczywistosci…
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Z wielkim zainteresowaniem obejrzałam Twoją relację z podróży po prawdziwym raju na ziemi. Piękna galeria zdjęć. Pozdrawiam
-
Trafiłam do raju-)
Piekne miejsce!!!!
Pozdrawiam-) -
a ja czytając Twój opis i oglądając te piękne zdjecia też poczułam się jakby w innej rzeczywistości (chociaż tak troszkę)
-
Podroz super, zdjecia super, pozazdroscic !
-
hey, piekne zdjecia, zazdroszcze. Czy moglbys mi powiedziec jak to jest z ta oplata na Galapagos? Rozumiem, ze najpierw lot, pozniej 100 dolarow kazdy a co z lodka?? to jakis rejs organizowany na kilka dni?
-
Super, że Twoja podróż wypłynęła na wierzch z odmętów archiwum Kolumbera. Świetne zdjęcia!
-
Jak zwykle piękne fotografie poparte ciekawymi opisami,
-
No wlasnie, a masz jakis sprawdzony sposob?
-
Chyba... Ale chyba kazdy ma, tylko nie zawsze to zauwaza. Some people take it for granted... :-)
-
W moim przypadku zadziałało!
-
I to byl pierwszy krok do rzeczywistosci... :-) Zobaczysz, ani sie spostrzezesz, a sama tam wyladujesz :-)
-
Wróciłam do tej relacji:) żeby móc się zastanawiać....
Nie wiem czy uda mi się trafić na Galapagos - z powodu finansów oczywiście, trochę to droga impreza chyba, co? -
Cudne zdjęcia! A te towarzyskie foki to mnie zupełnie zaskoczyły ;)
-
Istotnie - raj na ziemi !
Bardzo przyjemna podróż,Smoku:):) -
Smoku, cóż mam napisać... Piękne zdjęcia, świetny opis.... +++++
Pzdr/bARtek -
Wspaniały opis i zdjęcia! Aż się chce spakować walizki i tam pojechać... a tu niestety się tak nie da :)
-
a ja z przyjemnością porównuję miejsca odwiedzone przez nas wszystkich (już teraz czwórkę na Kolumberze) :)))
-
Po snorkelingu mały snoring (chrapanko) nigdy nie zawadzi ;-) Coż, ciekawa podróż, nie dziwota więc, że różni tacy kolumberowi maniacy od czasu do czasu ją odgrzebywują.
-
Naprawde bardzo sie ciesze, ze moja podroz na Galapagos wciaz jest odgrzebywana, nadal wzbudzana zainteresowanie i chec spedzenia tam chocby kilku dni. Fiera i Ewa - dziekuje za mile komentarze i plusy :-)
-
Na mojej liście miejsc do zobaczenia Galapagos zdecydowanie skoczyło na wysokie miejsce! Świetna relacja, ale widać, że u Smoków to standard ;-)
-
bardzo interesujaca ,choc jak piszesz ,krotka podroz, mniamusne fotki! ja tez chce na Galapagos!
-
Stara podroz na Galapagos przezywa renesans zainteresowania. A w ogole, to niedlugo Archipelag bedzie w centrum jeszcze wiekszego zainteresowania, niech tylko Mapew zacznie wkladac zdjecia ze swojej podrozy a Dino wroci... :-)
-
ech... czasem dobrze zostawić sobie coś na deser:-) nawet nie będę pisał, że bomba, bo to oczywiste!:-)
-
Fantastyczna podróż. Z zainteresowaniem czytałem i oglądałem zdjęcia z tego raju. A tu ponuro i zimno.
Chociaż przez chwilę było bardzo pogodnie.A i wspomnienia wróciły,choć z innych stron świata. -
o uroku osobistym nie wspominając :)
-
I kto by przypuszczal, ze ja mam taki dar przekonywania :-)
-
nie do końca wierzyłam w opowieści o Galapagos-raju na ziemi. Przekonałeś mnie swoimi zdjęciami!
-
Quito, fosie, żółwie... Quito, fosie, żółwie... Toś mnie człowieku załatwił na Święta! Takie obrazki mi w pamięci zostaną. Piękna relacja, teraz fotki :)
-
Śliczna relacę i piękne fotki. Cudna podróż - zazdroscze i gratuluję ;)
-
Smoku, nie wiem jak to sie stalo, ze ta relacja umknela mi wczesniej. Ale wlasnie to nadrobilem - majac teraz wyraznie przed oczami niektore z miejsc, ktore opisujesz :-)
-
DinO :-))
-
Dina, jak widzisz, Twoja cena jest bardzo podobna do mojej :-) Ludzie rozne rzeczy na tych forach pisza... To, ze komus sie udalo, to wcale nie znaczy, ze jest taka regula. Zalezy tez, jak bardzo chcesz ryzykowac :-)
Dolozylem jeszcze pare zdjec z Galapagos, ktore wczesniej przeoczylem, czy tez nie zdazylem :-) -
ale ceny są różne....na Forum Ameryka Południowa piszą ludzie, którzy załatwili taniej na miejscu...
-
Leszku moja rezerwacja za pięć dni rejsu to 1300 dolarów + 100 bilet lotniczy do Baltry + 100 wstęp do parku (bo cały archipelag jest parkiem chronionym przez UNESCO)....
Smoku...u Ciebie odliczam.......jeszcze 25 dni :) -
Ech, podróż - marzenie... Tylko pozazdrościć. Powiedz, Smoku, jaki jest przybliżony koszt takiego tygodniowego rejsu? Czy lepiej bukować go z Europy, czy na miejscu? Pozdrowienia.
-
Ja bym sie Quito nie przejmowal - tam czesto pada, ale na Galapagos pogoda powinna byc w sam raz!
-
jeszcze tylko 48 dni.....a w Quito ciągle pada.....
-
2 tygodnie, a jeszcze nie koniec Twoich planow... To co wiecej masz na mysli? Czyzby jeszcze Wyspa Wielkanocna za jednym zamachem?
-
Smoku, na pierwszy raz.....mam nadzieję, że dobry początek....dwa tygodnie...
Ale to nie koniec moich planów... :) -
Wiosna, to pora deszczowa, ktora na Galapagos jest bardzo mile widziana - ja tez bylem na wiosne. Oznacza to, ze bedzie duzo slonca, ciepla woda i upal, a deszczu raczej malo. Nie wiem natomiast jak to sie ma do Amazonii. Papug na Galapagos sobie akurat nie przypominam, co nie znaczy, ze ich nie ma na wyspach, na ktorych ja nie bylem. W ogole, to jesli bedziesz tydzien na Archipelagu, to zobaczysz okolo 8-10 wysp z okolo 20, a wiec co za tym idzie, nie wszytkie zwierzeta, gdyz te sa czesciowo przynalezne tylko do niektorych miejsc.
Na jak dlugo jedziesz do Ekwadoru? -
aż mi trudno ogarnąć mnogość tematów.....:
prawie 1/5 wszystkich gatunków ptaków (w tym tukany, papugi, te morskie z Galapagos), inne zwierzaki (żółwie, iguany, foki), podwodny świat morski-rafa, motyle, ponad 3000 gatunków orchidei (jedziemy na wiosnę) i inne kwiaty, krajobrazy z wulkanami, morze, Amazonia (jedziemy do dżungli)....
zastanawiam się jak to wszystko pogodzić...i aż trudno się doczekać......do stycznia... -
Nim pojechalem na Galapagos to sie do tej podrozy przymierzalismy z zona przez pare lat. Czytalem raz nawet w LP, ze to miejsce nie jest dla wszystkich, ale znajac Twoje zamilowania i wrazliwosc na otoczenie moge z czalym przekonaniem powiedziec, ze Galapagos jest dla Ciebie !!! :-)) I podtrzymuje swoja teze :-)) Az Ci zazdrosze tych przezyc...
-
"....s.wawelski (18.04.2009 23:38) +2 +-
Pojedz, pojedz, juz nie wrocisz taki sam..."
noooooo..... to jadę!!! a raczej jedziemy z moim druchem wyprawowym we dwóch.......
........a mogło być nas więcej....
w każdym razie zamierzam nie wrócić taki sam, z pewnością..... :))))
-
z zainteresowaniami to różnie bywa, ale zdjęcie jest super.
-
Iwonka kiedys zaczela taki watek na GW pt. skrzynki pocztowe... Ty na to zdjecie tez zwrocilas uwage, wiec jak widac Wasze zainteresowania sa rodzinne :-))
-
No, Smoku, skrzynki pocztowej - rewelacja, najfajniejsza jaką widziałam (choć nie na własne oczy niestety)
-
No, mianowicie...?
-
Smoku jednego fajnego zdjęcia to tu chyba brakuje
-
Dino, gratuluje!!! Nie pozalujesz! :-)) Juz Ci zazdroszcze tej wyprawy... Napewno zrobisz wspaniale zdjecia!
-
Smoku - Twoja moc sprawcza jest niesamowita.....mam miejsca na jachcie na Galapagos....w styczniu... :)