Podróż Kalifornijska podróż szlakiem wina
W Kalifornii łatwo pokochać życie. Zwłaszcza, gdy wyjedziesz już z kosmopolitycznego San Francisco, skierujesz się w stronę lądu i spojrzysz na okoliczne wzgórza - kolorowe, słoneczne, jak okiem sięgnąć porośnięte winoroślą. Łagodny klimat i sympatyczni ludzie sprawiają, że chciałoby się tu zostać na zawsze.
Zwiedzając winnice w Dolinach Napa i Sonoma, odniosłam wrażenie, że turyści w ogóle nie przeszkadzają winiarzom. Wręcz przeciwnie. Uprzejmość i gościnność gospodarzy potęgują wrażenie piękna otoczenia, w którym powstają wyborne trunki.
W Kalifornii jest 1605 winnic, zajmują ponad 208 tys. ha! Ale tylko posiadanie ziemi w Dolinie Napa spełnia marzenia snobistycznych winiarzy, gwarantuje sławę i sukcesy finansowe.
Z tego prestiżowego regionu pochodzą najdroższe wina świata. To królestwo cabernet sauvignon. Co roku ekstrawaganccy kolekcjonerzy z Ameryki spotykają się, aby licytować kultowe cabernety z Napy. Padają rekordy - w 2000 r. za butelkę magnum Screaming Eagle '96 zapłacono ponad 10 tys. dolarów!
Ten medal ma dwie strony. W opinii konkurencji ze świata i innych regionów Kalifornii moda na wina z Napy znacznie i w nieuzasadniony sposób podnosi ich wartość. Cóż, w winiarstwie, jak w każdej innej branży, płaci się za produkt i marzenie o wielkiej marce.
Zagorzali przeciwnicy Napy to jednak na ogół zwykli zawistnicy, bo prestiż przyciąga w dolinę najlepszych winemakerów. To tu koncentrują się winiarskie ambicje i postęp, z czego ostatecznie czerpią wszyscy.
Z wiedzy i kreatywności Roberta Mondaviego skorzystał cały region. Już w 1966 r. założył pierwszą nowoczesną winiarnię, rozpoczął badania nad starzeniem win w dębie, jest głównym sponsorem Copia Center - pięknie położonego centrum wina, potraw i sztuki. Za jedyne 10 dolarów można tam przejść krótki kurs winiarstwa i degustować trunki podczas lunchu.
Mondavi, energiczny 95-latek, promuje kulturę wina, która jego zdaniem podnosi jakość życia. Co to znaczy? Najlepiej zobaczyć na własne oczy, odwiedzając choć jedną z jego posiadłości. Ja trafiłam do Oakville i nie wiedziałam, czy jestem w winiarni, czy w wypielęgnowanym ogrodzie, czy też w przestrzennym i eleganckim centrum restauracyjno-shoppingowym...
Uwaga! Wina klasy "reserva" smakowały naprawdę znacznie lepiej od pozostałych.
Kultowych miejsc w Napa jest więcej. Reżyser Francis Ford Coppola kupił jedną z najstarszych winnic w Kalifornii i zamienił ją na muzeum poświęcone dziejom posiadłości. Można tam też obejrzeć jego filmowe pamiątki i pięć Oscarów. "Rosso and Bianco" w Geyserville to przyjemne miejsce do odpoczynku, z klimatycznym winebarem i dużą restauracją. Trudno oprzeć się wrażeniu, że reżyser kupił posiadłość, by odreagować mroczne klimaty "Czasu Apokalipsy".
Sonoma uważana jest za ubogą krewną Napy, ale chyba tylko dlatego, że miała mniej szczęścia do specjalistów od marketingu. Każdy, kto tam trafi, pokocha jej pejzaże, wybitne wina, no i ceny - na ogół niższe niż w Napie.
Zróżnicowany klimat doliny sprawia, że udaje się tu wiele odmian. Bliżej Pacyfiku robi się najlepsze w całej Kalifornii chardonnay i pinot noir. Najniższe regiony doliny i stoki wschodnie są cieplejsze, stwarzają więc idealne warunki dla zinfandela i szczepów bordoskich. Sonoma to dobre miejsce dla wyznawców sloganu "anything but chardonnay" (ABC - cokolwiek, byle nie chardonnay). blanc i gewürztraminery.
Też nie przepadałam za płaskim i nijakim winem. Łatwo jednak zmienić zdanie, bo sonomskie chardonnay zaskakuje, i to bardzo. Wielbiciele amerykańskiej wersji tego szczepu nadają imię Chardonnay swoim córkom. Fajne imię. A wino? Orzeźwiające, z intensywnie wyczuwalnym smakiem zielonych i tropikalnych owoców. Mniej popularne, ale równie udane, są tamtejsze pełne ekstraktu sauvignon.
Chardonnay to nie jedyne specialité de la maison Sonomy. I nie jedyne zaskoczenie. Jadąc do Kalifornii, spodziewałam się wariactwa na punkcie pinot noir, zwłaszcza po sukcesie filmu "Bezdroża". Owszem, pinot jest ciągle oczkiem w głowie wielu winiarzy, ale to zinfandel o soczystym, dżemowym, jagodowym aromacie oraz gładkich i miękkich taninach stał się miejscowym hitem. Na punkcie tego szczepu oszalała cała Kalifornia, zarażając przy okazji inne stany USA. To wizytówka amerykańskiego winiarstwa. Szczep spokrewniony jest co prawda z dalmatyńskim crljenakiem i włoskim primitivo, ale Amerykanie zrobili z niego zupełnie nowe, jedyne w swoim rodzaju wino. Stawiają na jego rozwój i promocję, założyli nawet specjalne stowarzyszenie Zinfandel Advocates & Producers www.zinfandel.org, które we współpracy z uniwersytetem prowadzi badania nad tą odmianą. Co roku organizuje też festiwal zinfandeli w San Francisco, który przyciąga tysięczne tłumy. To tylko jedna z form rozsławiania w świecie "zina"- bo tak pieszczotliwie nazywają go Amerykanie. Ambicją każdego winiarza jest zrobić wielkiego zinfandela. Ja, po spróbowaniu kilku miejscowych marek, zrozumiałam ich pasję.
Cały tekst Magdaleny Rosłaniec znajdziecie w serwisie Logo24 >>>
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
W swoim czasie przejeżdżałem przez te okolice, ale ponieważ pełniłem obowiązki kierowcy - degustacją zajmowała się żona. Ale zgadzam się, kalifornijskie wina są znakomite, z tym że zdecydowanie wolę białe od czerwonych. A tak przy okazji, wydaje mi się, że w tłumaczeniu sloganu ABC (anything but chardonnay) wkradł się bład. Powinno być "cokolwiek - byle chardonnay ". Pozdrawiam
-
no dobrze, juz tu nie bede wiecej na temat alkoholu dyskutowac bo jeszcze ktos pomysli, ze jakas alkoholiczka:)
-
Trochę tak, ale nie przepadam :)
-
@voyager: a wiesz, ze to podobno zdrowo troche wina?
-
ja tam lubię dobre wino i whisky i piwo belgijskie zwłaszcza...
-
Wódy, piwa, wina, drinków itp.
-
???
-
Alkoholi
-
wina? :)))
-
Ja prawie w ogóle nie piję.
-
chyba tylko ja i Magazyn Logo lubi wino:)))
-
no ale to przeciez kwestia gustu:)
-
ja nie bardzo:(
-
Ja lubię kalifornijskiego Zinfandela.
-
bardzo ciekawy tekst! gratuluje odwagi w podjeciu bardzo trudnego tematu!
Musze jednak dolozyc sprostowanie: Robert Mondavi zmarl w maju 2008 roku a jego wina sa jednymi z najtanszych w USA -oczywiscie sa wyjatki:)
Co do pinot noir to problem polega na tym, ze wielu probuje je produkowac ale...nie bardzo im to wychodzi . Jest bardzo niewiele miejsc na swiecie, ktore maja odpowiedni klimat do pinot. Jednym z nich sa Santa Rita Hills w okolicach Santa Barbara (pokazane czesciowo na filmie "Sideways"; Napa i Sonoma to zupelnie inna okolica i inny klimat!). Oczywiscie wina zareklamowane w "Sideways" sa winami OK czyli do najlepszych nie naleza. Wiele winnic , zwlaszacza tych malych jest na najwyzszym poziomie i te warto odwiedzic bedac w Kalifornii (te wielkie dla tzw publiki maja sie do prawdziwego na najwyzszym poziomie winiarstwa jak przyslowiowa roza do kozucha!). Trzeba rowniez pamietac, ze nie kazda winnica produkuje winna oraz ze nie kazde winno pochodzi z winnicy. Hitching Post (wino z ta naklejka na butelce pokazane w "Sideways") bylo oryginalnie produkowane na zapleczu restauracji Hitching Post. Wiele osob, sugerujac sie filmem, zachwyca sie tymi winami-dla mnie sa to wina OK, zadna rewelacja.
Ocena i degustacja wina to juz zupelnie inna historia i ksiazki o tym napisano:)
Dodam jedynie, ze wcale nie trzeba wydac 10 tys dolarow aby "nauczyc sie czegos o winach i winiarstwie" a wrecz przeciwnie: sama rozmowa i degustacja win w malych winnicach czy domach wina, ktore sa bardzo popularne w Kalifornii to juz wystarczy. Poza tym jesli nie masz tzw "podniebienia do win", jak mowia znawcy, to miliony dolarow wydane na kursy nie pomoga!
no i na koniec: autorka wspomina ze niektorzy kupuja winnice bo "tak chca wydac swoje oszczednosci"..bardzo to ladnie okreslila:))) Dodam tylko, ze te oszczednosci musza siegac 200-300 mln dolarow, taka jest przynajmniej cena winnic w okolicach Santa Barbara