2018-05-30

Podróż Iran (Podróż druga) cz.3

Opisywane miejsca: Ţabas, Zābol, Kermān, Māhān, Bam (734 km)
Typ: Album z opisami

    Zapraszamy Was do jeszcze jednej oazy w okolicy Tabas-Kharvan,gdzie znajduje się piękny Morteza Ali Canion.W wiosce są ruiny twierdzy, z wielu miejsc widoczny jest kanion z pięknymi formacjami skalnymi i wodospadami.

   Niestety,pomimo wielu wysiłków nie udało się nam tam dostać.Mieliśmy tylko aplikacje Here,gdzie nie było drogi dojazdowej.Była w aplikacji Google,ale tu nie było zasięgu i nie mogliśmy jej ściągnąć.Musieliśmy obyć się smakiem.Oaza jest bardzo fotogenicznym miejscem,objechaliśmy ja wzdłuż i wszerz.Za nią są tylko góry, pozbawione drzew i najmniejszej roślinności.

  • Droga
  • Oaza
  • Szafranowe pole
  • Szafrany
  • Zbiornik wody
  • Widok na kanion
  • Kanion
  • Kanion
  • Kanion
  • Twierdza
  • Widok ze wzgórza na oazę
  • Widok ze wzgórza na oazę
  • Widok ze wzgórza na oazę
  • Widok ze wzgórza na oazę
  • Widok ze wzgórza na oazę
  • Widok ze wzgórza na oazę
  • Jesiennie
  • Jesiennie
  • Jesiennie
  • Szafranowe pole
  • Szafrany
  • Widok na kanion
  • Kanion w dole.My na górze.
  • Kanion
  • Obok oazy
  • Oaza
  • Droga
  • Auto
  • Wracamy do Tabas
  • Mapa
  • Mapa

    Wczesnym rankiem opuszczamy Tabas. Udajemy się w pierwszej kolejności do odległego o 240 km na południe Nayband, a poźniej dalej, następne 700 km za Zabol - miejscowości tuż obok styku granic Iranu, Afganistanu i Pakistanu.

    W zasadzie niczego nie wiedzieliśmy o Nayband, ale widzieliśmy bardzo nieliczne zdjęcia umieszczone na google maps. Z miejsca zakochaliśmy się w tej oazie i byliśmy pewni, ze będzie jednym z najważniejszych punktów naszego programu.   

   Za oknami samochodu szybko znikają ostatnie palmy i pomarańcze Tabas, a krajobraz posępnieje. Sporadycznie, co kilkadziesiąt kilometrów mijamy maleńkie oazy. Niektóre z nich zamieszkane ,inne to "miasta duchów". Jedną przepięknie wyglądającą oazę mijamy już po niecałych 50 kilometrach. Bardzo żałujemy, ale przed nami droga tak daleka, że nie możemy sobie pozwolić na zwiedzanie i tylko przejeżdżamy obok. Już po powrocie znajdujemy poprzez google maps kilka zdjęć tam zrobionych. Oaza jest przepiękna, a co najważniejsze ma również 2 guesthousy, co w tej części kraju jest niezwykłą rzadkością. Niedaleko , w górach położone jest wielosetletnie sztuczne jezioro wraz z tamą. Szczerze polecamy zatrzymanie się na noc w tym miejscu. Wiemy, że jeśli jeszcze tutaj trafimy, to z całą pewnością tak właśnie zrobimy.

    W jednej z popadłych w całkowitą ruinę miejscowości zatrzymujemy się na chwilę. Zwiedzamy stare domy, przechadzamy po przysypanych pustynnym piaskiem ulicach. Nie mamy pojęcia jak stare są te ruiny. Styl i technika budowania nie zmieniły się w tej części świata od co najmniej paru tysięcy lat. Wydaje nam się, że budynki zostały wybudowane minimum 500 lat temu. Jest tu zupełnie pusto. Historia ludzkości w Iranie liczy sobie parę tysięcy lat, więc zabytków liczących sobie setki, a nawet tysiące lat znajdziecie tutaj na każdym kroku. To w nie tak przecież stąd odległej Dolinie Indusu w Pakistanie znajdowało się Mohendjo Daro - jedno z najstarszych miast świata. Tu - w tych ruinach czujemy się jak żywa część historii. Wszędzie możemy wejść, wszystkiego dotknąć. Nie ma tu nikogo, kto by nakazywał, zakazywał, zabraniał. Staramy się zostawić wszystko w takim samym stanie, jak zastaliśmy.

     Po chwili jedziemy dalej. Po następnej godzinie dojeżdżamy do Nayband. Jest cudownie! Niestety słońce jest już bardzo wysoko, a że nie możemy zostać tu na noc z naprawdę dobrych zdjęć niestety nici. Wchodzimy do wioski, która położona na trudno dostępnym stoku z pewnością zaplanowana była tak, by pełnić również funkcje obronne. Ciągle mieszkają tu ludzie, chociaż zaledwie garstka - może 20-30 osób. Przyglądają się nam z życzliwymi uśmiechami na twarzach. Oczywiście nikt tu nie mówi w języku angielskim. W całej wiosce jedynymi widocznymi przedmiotami, które świadczą o tym, że nie jesteśmy w bardzo zamierzchłej przeszłości to dwa bardzo stare auta , dwa lub trzy stare motocykle i jakaś typowa prowizorka instalacji elektrycznej. To wszystko! Gdyby nie to, to cofamy się nie tyle do średniowiecza, co do czasu przed naszą erą. Trzej chłopcy oferują swoją pomoc przy oprowadzaniu nas po miejscowości. To oszczędza nam sporo czasu w poruszaniu się po tym labiryncie. Nie tylko sama wioska, ale i sady pomarańczowe i daktylowe, oraz pola w tej części gdzie jest woda są przepiękne. Jesteśmy absolutnie oczarowani Nayband. Tak ogromnie żałujemy, że nie mogliśmy już zatrzymać się tutaj na noc.

    Niestety musimy jechać dalej. Przed nami bez mała 700 km pustynnej trasy do maleńkiej wioski pod Zabol.

  • Irański chleb
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Palmy
  • Widok na oazę
  • Oaza
  • W tle Nayband
  • W wiosce
  • W wiosce
  • W wiosce
  • W wiosce
  • Oaza
  • Widok z góry
  • Oaza
  • Widok z góry
  • Mostek
  • Widok na oazę
  • Dziewczynka w oazie
  • Mieszkaniec wioski
  • W wiosce
  • Oaza
  • Oaza
  • Mieszkańcy wioski
  • Mieszkańcy wioski
  • Panienka z Nayband
  • Uliczka
  • Osioł
  • Mieszkanka Nayband
  • Urocza dziewczynka
  • Widok
  • Oaza
  • Kozy
  • Domy
  • Koza
  • Domy
  • Oaza
  • Pomarańcze
  • Oaza
  • Oaza
  • Oaza
  • W drodze
  • Ruiny
  • Tablica
  • Były ...
  • Camel...:-)
  • Tablica
  • Fatamorgana
  • Fatamorgana
  • Wiaderka
  • Droga do Zabol,jedziemy dalej...

    Tym razem jedziemy na wschód kraju - w pobliże miejsca, w którym schodzą się granice Afganistanu, Pakistanu i Iranu, niedaleko miasta Zabol. Mieszka tam nasz znajomy , którego poznaliśmy będąc w Iranie 3 lata wcześniej - Ibrahim.

   Jego przyjaciele często nazywają go Clintem ze względu na podobieństwo do Clinta Eastwooda. Początkowo tego podobieństwa zupełnie nie dojrzeliśmy, ale w miarę czasu jak najbardziej tak.  

   Przed Zabol zapada zmrok. Do miasta wjeżdżamy już nocą, drogą gubiącą się w tumanach kurzu wzniecanego przez każdy jadący tędy pojazd. Miasto robi na nas fatalne wrażenie. Jest brudne, zatłoczone i wygląda na to, jakby koniec świata nastąpił nie dalej, niż parę godzin temu. Stąd musimy trafić do Clinta. Łatwo to powiedzieć, ale jego miejscowości nie ma na żadnych mapach, a my nawet nie wiemy w którym kierunku od Zabol musimy jechać. W mieście trafienie na kogoś mówiącego po angielsku jest trudniejsze, niż trafienie szóstki w toto lotka 3 razy z rzędu. Dodzwonienie się do Clinta również nie jest proste, gdyż sieć komórkowa w jego wiosce ma pokrycie w kratkę i akurat jego domu nie obejmuje.Wcześniej już prosiliśmy Clinta, by napisał nam swój adres w Farsi i wysłał emailem. Jednak zdecydowana większość miejscowych pojęcia nie ma gdzie to jest, a tym bardziej jak tam dojechać. No i tak jedziemy co chwilę usiłując zapytać o "namiary". 30 km w 90 minut...ale dojechaliśmy :)

   Dom Clinta w zasadzie nie różni się zupełni niczym od tych, które budowano tu tysiące lat temu. Całość budowana z cegły z wysuszonej gliny pełni do pewnego stopnia funkcje obronne. Od strony zewnętrznej jest to  mur, który w niektórych miejscach pełni również role pogrubionej i pozbawionej okien ściany pomieszczeń użytkowych. Ze zdobyczy cywilizacji w domu jest instalacja elektryczna bardzo małej mocy, bieżąca woda i kanalizacja. W domu gotuje się albo w piecu opalanym zebranym chrustem, albo na turystycznej kuchence gazowej. A propos gotowania - u Clinta oczekuje nas kolacja - super zupka, która już znacznie wcześniej zamówiliśmy.

   W domu jest tylko Clint, jego siostra i siostrzeniec. Rodzice wyjechali do miasta na zakupy i wrócą następnego dnia. Reszta rodzeństwa ( a było ich 9) rozjechała się po Iranie. Ci biedni i prości ludzie ( mam na myśli rodziców Clinta) wychowali swoje dzieci tak, że cała dziewiątka albo ukończyła już wyższe uczelnie, albo ( jak widoczna na zdjęciach siostra) ciągle studiuje.

   Nocą jeszcze pijemy herbatkę przy ognisku. Chętniej co prawda wypilibyśmy piwo, ale w tej części Iranu choćbyśmy stawali na głowie, to i tak byśmy go nie zdobyli.

   Rano odsypiamy zaległości. Nie chce nam się zbyt wcześnie wstawać. Dzień upływa leniwie na rozmowach, posiłkach i włóczeniu się po wiosce, w której jesteśmy chyba pierwszymi w historii turystami. Poznajemy też rodziców Clinta, którzy wrócili z Zabol przed południem.

   Po południu jedziemy do jedynej w okolicach atrakcji. Ponieważ w przewodnikach nic na ten temat nie dało się wyczytać, ani w inny sposób informacji na ten temat nie otrzymaliśmy, musimy polegać na słowach Clinta, że jest to wzgórze na środku jeziora...ale jezioro jest okresowe i w tej chwili wyschnięte. Nie brzmi to zachęcająco - prawda? Jakoś więc się nam nie śpieszyło. Wreszcie jednak jedziemy. To zaledwie kilkanaście kilometrów, więc wiele nie ryzykujemy. Gdy zbliżamy się coraz bardziej otwierają nam się oczy. Wzgórze okazuje się skalistą górą wznoszącą się ponad okolice na jakieś 500 metrów, a więc wcale niemało.Jezioro wprawdzie suche ( jesteśmy zaledwie jakieś 2 tygodnie za wcześnie, by zaczęła tu spływać woda). Za to pod skałami widzimy jakieś stare ruiny. Są wprawdzie tablice informujące co to jest, jednak język angielski jakim są pisane jest dla nas zupełnie niezrozumiały. Wiemy tylko, że prawdopodobnie pochodzą z okresu gdy religią dominującą był tu zoroastrianizm, z czasów Sasanidów, czyli liczą sobie pomiędzy 1400, a 1800 lat. Czy jednak jest to prawdą? Nie było tu dotychczas żadnych prac archeologicznych, a jak dla nas ruiny wyglądają na znacznie starsze. Łazimy po ruinach - jak to zwykle w Iranie nie ma tu żadnych ograniczeń, lecz musimy uważać, by nie stanąć w miejscu, które mogłoby się zawalić. Jesteśmy na tyle oczarowani, że rankiem ponownie odwiedzamy to miejsce by mieć zdjęcia również i przy porannym świetle. Tymczasem jednak wyjeżdżamy autem ( jest tu wykuta w skałach droga) na szczyt wzgórza. Spotykamy tam piknikujących i grillujących Persów ( jest piątkowy wieczór, a więc dzień wolny). Wszyscy częstują nas szaszłykami ( nie moglibyśmy w Iranie umrzeć z głodu, ale z przejedzenia z pewnością tak), lokalnym chlebem i sałatkami. Echhh gdyby jeszcze wiedzieli jaką przyjemnością jest wypicie zimnego piwa do grillowanego szaszłyka...marzenie :) 

     Na szczycie wzgórza jest mauzoleum jakiegoś miejscowego, muzułmańskiego świętego. Jest też tam druga część ruin, które zwiedzaliśmy na dole. Jednak są one położone nad przepaściami, a jest już ciemno, wiec rezygnujemy ze zwiedzania.

   Wracamy do domu Clinta, tutaj rozmawiamy z rodziną, a nocą wybieramy się na grilla na pole rodziców , parę kilometrów za wioską.

   Rano gdy tylko Marek wrócił z ponownych odwiedzin w ruinach , szybko jemy śniadanie i ruszamy w trasę do Kerman przez pustynię  Lut. Clint do Kerman jedzie razem z nami. 

  • W irańskim domu
  • Irański chlebek
  • Ognisko
  • Ognisko
  • Dom
  • Dom
  • Na podwórku
  • Tata Clinta
  • Rogaje
  • Mama Clinta
  • Z Mamą Clinta
  • Wypiekanie chleba
  • Pieczenie chleba
  • Piec do pieczenia chleba
  • Przy piecu
  • Pieczenie chleba
  • Rogaje
  • Tata Clinta
  • Mount Khajeh
  • W ruinach twierdzy
  • W ruinach twierdzy
  • W ruinach
  • W ruinach
  • W ruinach
  • Mauzoleum
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Przy ognisku
  • W domu
  • Clint
  • Clint
  • Clint
  • Clint
  • Clint
  • Clint
  • Clint
  • Z Clintem
  • W wiosce
  • Mieszkaniec wioski
  • Ali Baba
  • Ali Baba
  • Ali Baba
  • Ali Baba
  • Spotkanie w wiosce
  • Spotkanie w wiosce

   Na zdjęciach zobaczycie jedną z najprawdziwszych pustyń.28 listopada wyruszamy z Clintem,który jedzie z Zabol do Kerman , w sam środek Lut-Kavir .

   To pustynia pylasto-żwirowa,na południu i wschodzie występują wydmy.Tu panuje klimat podzwrotnikowy i jest bardzo sucho.To w tym miejscu jeden z satelitów NASA zanotował temperaturę 70.7 stopni Celsjusza.

   Najgorętsze miejsce na ziemi.

   Długość tej pustyni to ok. 500 km,szerokość 200 km.Zdjęcia pochodzą z początkowego odcinka pustyni,turystów tu nie widzieliśmy.Po drodze mijamy posterunki policji.Na każdym proszono nas o dokumenty,które kserowano.Dzięki Clintowi,który wyjaśniał,gdzie jedziemy,kserowanie trwało krótko.Najlepiej mieć wcześniej przygotowane wszystkie dokumenty.Temperatura w tym dniu wynosiła 26 stopni,było wiec bardzo przyjemnie.Według informacji Lut –Kavir,to miejsce ,gdzie nie ma absolutnie nic,żadnego życia,żadnej rośliny,miejsce sterylne.Miejsce niesamowite i fascynujące.Droga przez pustynię jest doskonała,rzadko mijamy jakiś samochód.Często zatrzymujemy się i wysiadamy,aby zobaczyć tak unikalną rzecz,jak ta pustynia,spacerujemy i robimy zdjęcia.Jeżeli ktoś lubi takie pustkowia,to idealne miejsce,aby zapomnieć o świecie.

  Jedno z niewielu miejsc,które zapamiętamy na zawsze.

  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Droga przez pustynię
  • Dzikie wielbłądy
  • Dzikie wielbłądy
  • Na pustyni
  • Dzikie wielbłądy
  • Dzikie wielbłądy
  • Na pustyni
  • Irańscy rowerzysci
  • Lut-Kavir
  • Droga
  • Z Clintem
  • Lut-Kavir
  • Clint
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Na pustyni
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Clint
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Clint
  • Lut-Kavir
  • Droga
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • Lut-Kavir
  • na pustyni
  • Na pustyni
  • Lut-Kavir
  • Jedziemy dalej...

   Druga część Lut-Kavir.Docieramy do Kalut,to zachodnie obrzeża pustyni.Występują tu unikalne formy skalne. Widoki są bajkowe,a miejsce rewelacyjne.

   To tu docierają turyści z Kerman. W to miejsce organizowane są wycieczki objazdowe.Można tu rozbić namiot i przenocować.Zdjęcia robiliśmy  najpierw o zachodzie słońca.Ponieważ zapadała noc,pojechaliśmy do oddalonej o ok.80 km miejscowości Shahdad.Dzięki Clintowi znaleźliśmy nocleg w prywatnym domu.Wyglądał w środku jak pałac,ogromne pokoje ,łazienka i niezwykle czysto.Bardzo życzliwi ludzie ugościli nas kolacją,a rano śniadaniem.Pobudka w ciemnościach nad ranem.Wracam z Markiem i Clintem na Kalut,jest zimno,znacznie poniżej zera.Robimy zdjęcia,wracamy na śniadanie i odwozimy Clinta do Kerman.Następnym naszym celem jest Bam.

  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Droga przez pustynię
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Poranek na Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • Kalut
  • W Shahdad

   Po wrażeniach na pustyni Kalut, odwozimy Clinta do Kerman, mieszka tam jego wujek.Wypijamy tradycyjną gorącą herbatę i wyruszamy w drogę.Chcemy przed nocą zdążyć do Bam. Nie zostało nam wiele dni i nie mamy czasu na zwiedzanie Kerman.Zresztą to brzydkie miasto, ale otoczone pięknymi górami.Zatrzymujemy się w oddalonym o 30 km od Kerman, miasteczku Mahan. 

   Mahan jest malowniczo położone ,wśród pustynnych krajobrazów, u podnóży gór Banan. Jest to ośrodek kultu i cel pielgrzymek islamskiej sekty sufickiej. Znajduje się tu piękne sanktuarium jednego z przywódców Sufi -Shah Nur-edd Din Nematollah Vali (jakie źródło ,to inna pisownia). Nematollah urodził się w Aleppo (obecnie w północnej Syrii), spędził większość życia w Iraku , w tym siedem lat w Mekce , a następnie pojechał do Samarkandy, Herat i Yazd, zanim wreszcie osiadł w Mahan w 1406 roku. Żył od 1331 do 1431 roku . Kompleks sanktuarium obejmuje trzy dziedzińce, basen , minarety i meczet. Sanktuarium wybudował Ahmed I Vali z Bahamaidów w 1436 r. Shah Abbas w 1601 roku rozpoczął dalsze prace, w tym budowę niebieskiej kopuły, jednego z najpiękniejszych arcydzieł architektury w starej Persji. W okresie Qajar (perska dynastia pochodzenia turkmeńskiego) , miejsce było szczególnie popularne , co wymagało budowy dodatkowych podwórzy , aby pomieścić większą liczbę pielgrzymów.Minarety również pochodzą z tego okresu.
   Sanktuarium zwiedziliśmy i w pobliskiej księgarni kupiliśmy kilka pocztówek.

   Mahan to też lokalne centrum handlowe i miejsce wyrobu dywanów.

   W odległości 6 km od Mahan znajduje się piękny ogród Shazdeh(Shahzadeh), czyli ogród książęcy , który jest wraz z dziewięcioma innymi w Iranie , na liście UNESCO.Ogrody perskie pochodzą z 4000 r. p.n.e., szczególnego znaczenia nabrały w symbolice sufich - muzułmańskich mistyków. Otoczona murem przestrzeń oznaczała świat ducha i miłości, za murami był świat materialny, który symbolizowała jałowa pustynia. Piękno natury było odbiciem piękna Boga, a ogród przebłyskiem raju. Klasyczny perski ogród to czahar bagh (dosłownie "cztery ogrody") zamknięta, otoczona murem przestrzeń w kształcie prostokąta lub kwadratu, podzielona na cztery części. W każdej rosną inne drzewa owocowe i kwiaty.

  Najważniejsza jest woda - dzieli przestrzeń, chłodzi powietrze i jest lustrem, które odbija światło.Baseny i kanały wyłożone były kolorową mozaiką. Bogactwa ogrodu dopełniała roślinność. Szczególnie ceniono gatunki o pięknych pachnących kwiatach. Drzewo zapewnia cień, woda życie roślinom, a kwiaty są ucieleśnieniem subtelnych boskich energii. W czasach Persów wierzono bowiem, że człowiek może nawiązać kontakt z bóstwami dzięki troskliwej, pełnej uwagi i oddania pielęgnacji kwiatów. Islam przejął tę miłość do kwitnących roślin. Muzułmańskie ogrody wypełnione są cyprysami, granatowcami, krzewami pigwy, drzewami pomarańczy, słodko pachnącym jaśminem, mirtem i henną.

   W ogrodzie Shazdeh było sporo irańskich turystów.Irańczycy kochają ogrody, wiosną są kwintesencją piękna, latem miejscem odpoczynku i schronem przed upałem.Ogród ma sześć hektarów powierzchni, liczne fontanny, drzewa,kwietniki,placyki i ławki.Ogród został zbudowany dla Mohammada Hasana Khana Qajar Sardari Iravani w 1850 roku.Mnóstwo tu granatowców,jaśminu,goździków,tulipanów i róż.Najpiękniej jest tu wiosną.My byliśmy jesienią.

   Niestety z powodu późnej pory , ogrodu nie zwiedziliśmy.Do Bam mieliśmy 160 km.Jeżeli będziecie w tych okolicach,warto się tu zatrzymać.Zdjęć nie mamy wiele z braku czasu.

  • Jesień w Mahan
  • Sanktuarium
  • Sanktuarium za jesiennymi drzewami
  • Sanktuarium
  • Sanktuarium
  • Niebieska kopuła meczetu
  • Wejście do sanktuarium
  • Minarety
  • Minarety
  • Tablica informacyjna
  • Wnętrze sanktuarium
  • Wnętrze sanktuarium
  • Wnętrze sanktuarium
  • Wnętrze sanktuarium
  • Wnętrze sanktuarium
  • Wnętrze sanktuarium
  • Wnętrze sanktuarium
  • Wnętrze sanktuarium
  • Wnętrze sanktuarium
  • Na terenie sanktuarium
  • Wnętrze sanktuarium
  • Dziedzieniec sanktuarium
  • Księgarnia na terenie sanktuarium
  • Jedno z wejść do sanktuarium
  • Sklep z pamiątkami
  • Kolejny sklep z książkami
  • Pamiątki w sklepie
  • Na terenie sanktuarium
  • Mural
  • Wejście do ogrodu Shazdeh
  • Wejście do ogrodu Shazdeh
  • Ogród Shazdeh
  • Wejście od strony ogrodu Shazdeh
  • Ogród Shazdeh

Do Bam przyjeżdżamy późnym wieczorem, jest już ciemno. Miasto położone jest w południowo-wschodnim Iranie, ok 200 km od Kerman. Znane jest na świecie dzięki ruinom starożytnego miasta Arg-e-Bam.

Bam otaczają pustynne tereny, ale w samym mieście rośnie sporo drzew pomarańczowych, cytryn i palm daktylowych. Musimy znaleźć nocleg , baza hotelowa jest tu bardzo uboga. Miasto szare i nieciekawe. Znajdujemy miejsce w Bam Tourist Hotel i jedziemy obejrzeć słynną twierdzę. Mimo oświetlenia, niewiele widać.Jedno,co możemy powiedzieć to to, że jesteśmy pod wrażeniem jej wielkości. Objeżdżamy ją wokoło i postanawiamy wrócić tu rano. Kupujemy w małej, ulicznej piekarni pyszny chleb i jedziemy do hotelu.

Bam do 2003 roku było jedną z największych atrakcji turystycznych Iranu. 26 grudnia 2003 roku miasto nawiedziło potężne trzęsienie ziemi.Wielka forteca uległa ogromnym zniszczeniom. To, czego nie dokonał upływ czasu, dokonała natura. Na zdjęciach przed trzęsieniem ziemi, twierdza wygląda przepięknie.

Samo miasto zostało zniszczone prawie w 95%. Budynki zawaliły się głównie dzięki złej konstrukcji budowlanej. Zginęło ponad 45 tysięcy ludzi, a 30 tysięcy zostało rannych. W 2004 roku ruiny starożytnego miasta zostały wpisane na listę UNESCO. Być może dlatego, aby znalazły się środki finansowe na odbudowę twierdzy.

Zniszczone miasto Arg-e-Bam jest wykonane w całości z cegieł wykonanych z błota, gliny, słomy i pnia drzew palmowych. Miasto zostało pierwotnie założone w okresie Sasanidów (224-637 r p.n.e), a niektóre z istniejących struktur pochodzą z okresu przed 12 stuleciem, z czego większość powstała w okresie Safawidów (1502-1722). W czasach Safawidów miasto zajmowało sześć kilometrów kwadratowych, otoczone murami obronnymi z 38 wieżami.Miało między 9000 a 13000 mieszkańców. Bam wzbogacił się z powodu pielgrzymów, którzy odwiedzali świątynię Zoroastrian (pochodzącą z wczesnych czasów Sasanidów) . Było to też centrum handlowo-handlowe na słynnej drodze Silk Road. Na miejscu świątyni Zoroastrian został zbudowany meczet Jame w okresie Safarian (866-903 ), obok meczetu jest grób Mirzy Naiim, mistyka i astronoma, który żył trzysta lat temu. Bam stracił na znaczeniu po inwazji przez Afgańczyków w 1722 roku, a potem przez najeźdźców z regionu Shiraz w 1810 roku. Miasto było koszarami wojskowymi do 1932 r. Potem zostało całkowicie opuszczone. Intensywne prace renowacyjne rozpoczęły się w 1953 roku i trwały do 26 grudnia 2003 roku, kiedy miasto Bam zostało zdewastowane potężnym trzęsieniem ziemi.

Wczesnym rankiem pojechaliśmy obejrzeć ruiny twierdzy. Trzeba zapłacić za bilet 200 tys.riali. Warto. Miejsce robi niesamowite wrażenie. Trwają tam cały czas prace,część zniszczeń jest odbudowana. W ruinach było tylko kilku robotników , mogliśmy swobodnie chodzić, nie było żadnych ochroniarzy. Oczywiście w wielu miejscach trzeba bardzo uważać, jest mnóstwo rusztowań i zawalonych budynków,dziur w ziemi,wystających prętów.Nie spotkaliśmy też żadnego turysty. Temperatura wzrosła do 27 stopni ciepła,po około dwóch godzinach zwiedzania udaliśmy się w dalszą drogę.

Z tego,co wiemy,bo wielu znajomych jeździ do Iranu,twierdza jest  już w dużej części odbudowana,poznikały rusztowania,ale turystów brak.Może to wina odległości,braku bazy hotelowej,nie wiemy.Do Persepolis,które w większości jest kupą gruzu,przyjeżdża tysiące turystów.Twierdza w Bam świeci  pustkami,może to się kiedyś zmieni.

 

Zdjęcia moje i Marka

Informacje z internetu 

  • Twierdza wczesnym rankiem
  • Widok z góry
  • Na terenie twierdzy
  • Widok na fragment twierdzy
  • Na terenie twierdzy
  • Na terenie twierdzy
  • Na terenie twierdzy
  • Na tle twierdzy
  • Materiał budowlany
  • Ściany
  • Na terenie twierdzy
  • Na terenie twierdzy
  • Na terenie twierdzy
  • Widok z góry
  • Na terenie twierdzy
  • Na terenie twierdzy
  • Na terenie twierdzy
  • Na terenie twierdzy
  • Przed murami
  • Tablica informacyjna
  • Na terenie twierdzy
  • Widok na twierdzę
  • Widok na twierdzę
  • Widok na twierdzę
  • Widok na twierdzę
  • Widok na twierdzę
  • Widok na twierdzę
  • Palmy obok twierdzy
  • Widok na twierdzę

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. hooltayka
    hooltayka (03.08.2018 14:55)
    Dzięki Iwonko,Iran wschodni ogromnie się różni od miejsc,które masowo odwiedzaja turyści.
    Tylko jechać.
    Pozdrawiam-)
  2. iwonka55h
    iwonka55h (03.08.2018 13:55) +1
    obejrzałam relacje do końca. Pięknie pokazałaś Iran w jesiennej szacie i miejsca, w których ja nie byłam.
  3. iwonka55h
    iwonka55h (31.07.2018 21:23) +2
    z przyjemnością się ogląda, wrócę....
  4. hooltayka
    hooltayka (22.07.2018 17:30) +1
    Dziękuję za miłe słowa.Iran jest kolorowy i piękny,pełen niesamowitych zabytków i życzliwych ludzi.
    Pozdrawiam-).
  5. januszwalentyn
    januszwalentyn (21.07.2018 21:48) +3
    Dziękuję za przepiękną wycieczkę po Iranie .Widoki i kolory na zdjęciach są nieziemskie . Warto odwiedzić I ten kraj ..Pozdrowienia .
  6. hooltayka
    hooltayka (30.06.2018 10:32) +1
    Jarku,dziękuję i pozdrawiam..:-)
  7. hooltayka
    hooltayka (30.06.2018 10:31) +1
    Ola,dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam..:-)
  8. alefur
    alefur (29.06.2018 22:03) +3
    Iran w Twoim wydaniu to piękna bajka... Z przyjemnością oglądałam kolejne pustynie.
  9. jarek
    jarek (29.06.2018 21:32) +3
    Irenko Fantastyczna podróż i całe opracowanie relacji, opis wspaniały a o zdjęciach nie wspomnę, bo są nieziemskie. :) Pozdrawiam :)
  10. hooltayka
    hooltayka (28.06.2018 15:27) +3
    Dziękuję bardzo za podróż po tej części Iranu.
    Trochę mniej znane masowym turystom rejony tego kraju.
    Gdybym wygrała fortunę, to pewnie też poleciałabym na Grenlandię.
    Widzę,że nadrabiasz zaległości.Też mam ich sporo.
    Pozdrawiam-)
  11. lmichorowski
    lmichorowski (27.06.2018 18:10) +2
    Prawdę mówiąc ja też wolę cieplejsze kraje, ale Grenlandia kusiła mnie od dawna i nie żałuję, że w końcu się tam wybrałem. Teraz trochę nadrabiam "kolumberowe" zaległości. Obejrzałem dwie Twoje galerie prezentujące wiosnę na Antypodach, ale jeszcze wrócę do Twoich podróży... Pozdrawiam. :)
  12. hooltayka
    hooltayka (27.06.2018 16:34) +3
    Dziękuję Leszku za obejrzenie podróży,komentarze i plusy.
    Na Ciebie zawsze można liczyć,chociaż podróż jest dla znajomych,którzy nie są członkami kolumbera.
    Dużo osób jeździ teraz do Iranu,więc gromadzę im informację w jednym miejscu.
    Tu i tak z kolumberowiczów praktycznie nikt nie zagląda.
    Niestety tekstu nie mogę poprawić,usiłowałam już wiele razy,jeszcze jak podróż była widoczna tylko dla mnie.Wiem,że to jest błąd.
    Niestety kolumber nie działa dobrze i czekam na powrót Admina,żeby coś z tym zrobił.
    Chciałam zrobić kilka poprawek i się nie dało.
    Miło,że się ogrzałeś po tej Grenlandii...:-)
    Pozdrawiam-)))
  13. lmichorowski
    lmichorowski (27.06.2018 16:25) +4
    Super podróż i bardzo solidne opracowanie relacji, zarówno opis, jak i zdjęcia. Proponuję jedynie drobną poprawkę tekstu, dotyczącego Nematollaha w części poświęconej Mahan. Piszesz: "Nematollah urodził się w Aleppo (obecnie w północnej Syrii), spędził większość życia w Iraku , w tym siedem lat w Mekce , a następnie pojechał do Samarkandy". Wydaje mi się, że słowa "w tym" trzeba usunąć i wszystko będzie OK. Bo tak, to można by zrozumieć, że Mekka jest w Iraku... Pozdrawiam. :)