1987-08-28
Podróż na rowerowym szlaku - Wenecja
Opisywane miejsca:
Typ: Blog z podróży
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Rewelacyjna podróż i podziwiam za wyczyn rowerowy ;) Wenecja jest piękna :)
-
super te nostalgiczne fotki, i mój podziw dla wyczynów rowerowych
-
Zanim tu wrócę, żeby obejrzeć muszę sobie powspominać :)
Pamiętam ORWO i te bure kolorki> Ale jestem z Łodzi, a tu mieliśmy wytwórnię filmów fabularnych.
Czasem dostawałam od "kolegów" (w wieku mego taty) pudła tasmy, nawijałam na szpulki w ciemni, cos się cykało w kolorze.
A potem jak robili film np Wajdy i go wywoływali to nasze podpinali na końcu. Oczywiście były to pozytywy czyli slajdy. Potem w ciemni bawiłam się w proces odwracalny i rzucałam na papier,
A jak się oszczędzało, nie fociło sie tysięcy zdjęć tylko 24 lub 36.
A wracajac do podróży to Wenecji rowerem nie widziałam
Pozdrawiam sentymentalnie. -
świetna podróż, podziwiam Cię, że zdecydowałaś się na daleką podróż rowerem, ja byłam w Wenecji z wycieczką autokarową i podróż dała się we znaki, więc tylko pozostaje kolejny raz Cię podziwiać.
-
Jestem pełna podziwu dla rowerowej wyprawy.
Trzeba mieć kondycję i charakter!
Wenecją byłam też zauroczona.
Pozdrawiam-) -
Wenecja sama w sobie jest ciekawa, a jak w dodatku jest ona na trasie rowerowej, to tym bardziej podróż mi się podoba:) Świetny pomysł na wyprawę. Z chęcią przeczytam i obejrzę fotki z kolejnych części:) Miło spędziłem tutaj czas:) Pozdrawiam!
-
bardzo fajna podróż sentymentalna :)
-
tak mi przypomniałeś, Piotrze, że rzeczywiście przycinanie i oprawianie slajdów, wkładanie w te rameczki miało swoją magię. Potem wkładanie do magazynku, do rzutnika, czekanie na ciemność i oglądanie, oglądanie, oglądanie...
-
...cóż, Iwonko, opublikowanie podroży sentymentalnej musi wywołać różne wspominki. Ja z fotografią barwną zetknąłem się w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Oczywiście z przezroczami, tak się wtedy w Łodzi mówiło nawiązując do fotoplastikonu, i oczywiście na filmach ORWO. Oprawianie tych przezroczy to też była zabawa. Wykorzystywałem szklane szybki i oklejki kupowane w NRD. Czasami można udawało się "skombinować" ORWO 21 DIN. To był sukces! Na wywołanie ich "u Kaspera" na ulicy Kościuszki przy "biglu" czekało się około miesiąca. Za to, pamiętam, można było u niego wywołać filmy AGFY i Kodaka wymagające procesu C - 41(negatywy) i E6 (pozytywy) już w 1971 roku...
-
to prawda, ludzie przychodzą i odchodzą a miasta żyją własnym życiem....
-
Super klimat starych zdjęć :) Zabytki ciągle te same, ale jak zmieniają się ludzie :)
-
Agnieszko, ja wcześniej też robiłam zdjęcia takie do albumów rodzinnych, bo tak się wtedy fociło. Jeszcze w 1981 r, podczas wyjazdu do Grecji, robiłam takie zdjęcia, ale po powrocie, gdy co jakiś czas pokazywałam moje slajdy wśród znajomych, stwierdziłam, że takie robienie zdjęć, gdzie jestem na każdej fotce, nie nadaje się do takich pokazów i zaczęłam fotografować inaczej tzn. włażę w kadr na co którymś zdjęciu.
-
szacun za taką rowerową wyprawę Iwonko , te zdjęcia mają ogromną wartość!
-
Fajnie, że masz takie zdjęcia. Ja w tym czasie jak w ogóle robiłam, to tylko takie do albumów rodzinnych :)
A odnośnie zdjęć typu Kodak, to też mam podobne wspomnienia, zwłaszcza cena powalała, ale jakość tych zdjęć, to było wtedy coś :) -
Leszku, ja negatywów ORWOCOLOR właściwie nie kupowałam ze względu na jakość. Bazowałam na slajdach ORWO, które wtedy wydawały się najlepsze, ale np. zauważyłam, że wiele zależy od wywołania filmu, w niektórych zakładach foto było lepiej, w innych gorzej. W końcu namierzyłam jeden punkt i zawsze tam oddawałam filmy do wywołania.
Ale byłam zadowolona z negatywów cz.-b. ORWO, w porównaniu do naszych Fotonów, to była rewelacja. -
Miejscami brudna ,śmierdząca i zaniedbana,ale niepowtarzalna i magiczna.Pozdrawiam
-
Iwonko, z ORWO mam podobne doświadczenia. Dodam tylko, że o ile na slajdach dało się osiągnąć jeszcze jako taki efekt (czasami nawet zupełnie przyzwoity), to filmy negatywowe ORWOCOLOR i ORWOCHROM to była rzeczywiście tragedia. Ale, z drugiej strony te analogowe zdjęcia sprzed lat darzę zawsze sentymentem. A co do Wenecji, to miałem okazję być w tym mieście chyba z 8-10 razy, zwłaszcza w czasie służbowego pobytu we Włoszech w latach 1987-1988. Mieliśmy dużego odbiorcę w Campodarsego koło Padwy i zawsze, gdy przyjeżdżali na rozmowy delegaci z Polski nie było możliwości, żeby nie wpaść do pobliskiej Wenecji. Pozdrawiam.
-
Znasz mój stosunek do podróżowania rowerem, więc nie będę się powtarzał. Sentymentalnych wspomnień ciąg dalszy. Zastanawiam się jak jutro wejdę na Kolumbera gdzie nas zabierzesz... pozdrawiam