Otwórz okno! Zaraz wywalę go do rzeki! …. krzyknąłem do Żony prawie odrywając GiPSy od szyby auta, gdy po raz trzeci usiłowałem wypatrzeć rondo na drodze po komunikacie wypowiedzianym melodyjnym i ciepłym głosem psychoanalityka:

„Na rondzie wybierz czwarty zjazd….”

Nie było ronda, nie było zjazdu, tylko prosta droga w ciemności, na szczęście pusta w świąteczny wieczór. Krążyliśmy po Kordobie już pół godziny próbując znaleźć sposób na wbudowaną inteligencję naszej samochodowej „cyganki” (GPS -> GiPSy -> cyganka). W końcu, po heroicznej walce udało nam się odnaleźć hotel. Co prawda cyganka usiłowała z uporem godnym lepszej sprawy przewieźć nas przez most, który kolejnego dnia okazał się zabytkową budowlą jeszcze z czasów rzymskich, trzy razy pchała nas pod prąd w jednokierunkową uliczkę i dwa razy oczekiwała, że skręcę w lewo na zakazie, ale ... cyganka to cyganka. Bez niej jeździć trudno, ale z nią czasami wcale nie jest łatwiej… Ach gdzież te czasy gdy jeździło się z mapą rozłożoną na kolanach...

Ale cofamy się o kilka dni, gdy nasz samolot bRAdzo tanich linii z Krakowa do Alicante wylądował na lotnisku omywany delikatnymi strugami deszczu… Podobno w tym rejonie jest ponad 300 słonecznych dni w roku. Podobno… Po raz kolejny mamy pecha do Hiszpanii. Kilka lat temu złota jesień w Madrycie  zmoczyła nas i nieźle wychłodziła. Rok temu na Teneryfie także spotkaliśmy się z chłodem zamiast pięknego słońca. Cóż, do trzech razy sztuka.

Ale jeśli jakiś duch myśli sobie, że nasza atencja do Hiszpanii osłabnie po takich doświadczeniach, to się bARdzo myli. Nie jest to z pewnością nasz ostatni raz w tym pięknym kraju.

Alicante widzieliśmy tylko z autostrady, którą dość szybko dotarliśmy do pierwszego miejsca naszego zwiedzania, czyli do Granady. Także w Granadzie nasza cyganka postanowiła nas nieco przećwiczyć i bez pomocy miłego Pana ze stacji benzynowej trudno by było znaleźć nasz hotel. Ale w końcu się udało.

Ciągle pada …, wypadałoby zanucić melodię znanej piosenki Czerwonych Gitar. Ale świadomość tego, że znajdujemy się kilkaset metrów od Alhambry, dodaje nam odwagi i sił i wyruszamy w miasto na poszukiwanie słynnej wielkanocnej procesji (jest przecież Wielki Czwartek). Alhambrę mamy zaplanowaną na jutro. Na razie idziemy w miasto.

No i doszliśmy, a może lepiej powiedzieć spłynęliśmy wraz z potokiem wody, który szybko wezbrał, gdy kilka minut po opuszczeniu miłego hotelu spadła na nas normalna ulewa. Przemoczeni do ostatniej niteczki obserwujemy ze smutkiem zalaną deszczem ulicę po której miała iść procesja i postanawiamy nieco się wysuszyć w którejś z licznych restauracji. O dziwo, nasza odzież wysycha dość szybko. Być może to pyszna zupa, a może wino? Sam nie wiem. Procesji i tak nie było, więc przynajmniej jest nam cieplej.

Po kolacji z mapką w ręce ruszamy w kierunku punktu widokowego, z którego każdy turysta będący w Granadzie robi przynajmniej kilkanaście zdjęć Alhambry. Droga wiedzie stromymi schodami i wąskimi uliczkami Albaicin, najstarszej dzielnicy Granady, dość pustymi już o tej porze. Nie czujemy się zbyt komfortowo. Cały czas czuję czyjś wzrok (Maurów) na moim plecaku, a może bARdziej na jego zawartości. Na szczęście to tylko wrażenie...

Pogoda nawet nieco się poprawia i nie leje już, tylko siąpi. Na tarasie kilkanaście osób o podobnym stanie ducha i przemoczenia. Alhambra pięknie oświetlona rozciąga się na przeciwległym zboczu. Statyw idzie w ruch (a raczej bezruch) i tylko muszę uważać, aby nie podnieść obiektywu w górę, bo będzie cały w krople... 

Po kilku minutach ruszamy z powrotem. Szybki spacer w dół przez wąskie uliczki, a potem kilkaset metrów ostrego podejścia i jesteśmy z powrotem w suchym i ciepłym hotelu. Pora odpocząć i przygotować się na kolejny dzień.

Kolejny dzień wita nas optymistycznie lekkim słońcem. Okazało się później, że nasza radość była nieco przedwczesna, ponieważ pogoda zmieniała się kilka razy w ciągu dnia i deszcz jeszcze kilka razy próbował jak zachowują się nasze kurtki.

Na początek katedra wciśnięta między zabudowania miasta w taki sposób, że trudno znaleźć miejsce aby ją zobaczyć. Podczas zwiedzania trzeba uważać, ponieważ jest kilka wejść i nie do końca wiadomo, co się właściwie ogląda. Tym razem postanowiłem patrzeć w górę, czego efekty widzicie na zdjęciach.

Potem spacer wąskimi uliczkami i ponownie wychodzimy na punkt widokowy. Deszcz nie daje o sobie zapomnieć i gdy tylko się da, zwiedzamy wnętrza licznych kościołów. Tam nie pada… Wraz z nami robi to samo większość turystów. Tłok w kościołach jak chyba nigdy.

Wczesnym popołudniem zaliczamy szybki lunch i próbujemy na 15-tą trafić do wejścia do Alhambry. Bilety kupowaliśmy w połowie lutego (!) i już wtedy wybór wejściówek był bardzo ograniczony. Szczególnie interesowało nas zwiedzanie pałacu Nasrydów. Bilety do pałacu są sprzedawane na konkretny dzień i godzinę, o ile się nie mylę z godzinnymi interwałami. Wcześniej ani później nie wpuszczą, co oznaczało niestety dla nas konieczność czekania aż do 19-tej i nocny przejazd do Kordoby.

... 

  • Alhambra
  • śniadanko
  • katedra
  • katedra
  • mozaika
  • studnia
  • Granada - Albaicin
  • domek
  • jamoneria

W końcu przekraczamy bramy tajemniczej budowli... 

Na pierwszy ogień idą piękne ogrody GENERALIFE w górnej części kompleksu. Tu można chodzić swobodnie. Oczywiście wszędzie tłumy turystów. Nie ma praktycznie szans na chwilę bez kogoś w kadrze. A ogrody są piękne. Poza zielenią wiele sadzawek i fontann. Widać, że użytkownicy bARdzo lubili szum wody. Wszystko ogląda się nam lżej, bo słoneczko lekko wygląda zza chmur.

Po ogrodach zwiedzamy Pałac Letni w górnej części kompleksu. Na początek spora kolejka do wejścia. Kilka wycieczek tłoczy się do wąskiego wejścia. Nie ma wyjścia, za nami kolejne, więc nie ma na co czekać. Tu można wejść już tylko raz, więc nie ma co się spieszyć ze zwiedzaniem.

Zdobienia ścian i sufitów zwalają z nóg. To trudno opisać. Zwłaszcza ozdoby łuków wejściowych każą się zatrzymać i kontemplować finezję artystów. Przechodzimy przez kolejne pomieszczenia co chwilę wychodząc na niewielkie podwórka, na których obowiązkowe fontanny zachwycają symetrią i wysmakowanym otoczeniem.  

Niestety pogoda znowu nie skąpi nam lekkiego prysznica. Znowu nucimy „Ciągle pada …” i idziemy powoli do dolnej części kompleksu, gdzie znajduje się Alcazaba, czyli twierdza, pałac Carlosa V i najbardziej oczekiwane Pałace Nasrydów (Palacios Nazaries).

Twierdza jest potężna i piękna. A co ważne, świeci słońce, co daje szansę na wysuszenia lekko podmokłych ubrań. Znajdujemy miłą ławeczkę na dziedzińcu twierdzy i robi się bARdzo miło.

Zdecydowanie warto wejść na najwyższą wieżę twierdzy. Widok na miasto jest fantastyczny. Ale ileż w końcu można zwiedzać twierdzę? Wychodzimy na dziedziniec i próbujemy znaleźć coś do picia. Niestety ostatnią niewielką budkę właśnie zamykają, a do zwiedzania Pałacu Nasrydów mamy jeszcze ponad półtorej godziny. Zwiedzamy szybkim krokiem Pałac Carlosa V, który pasuje do całości jak pięść do nosa i ostatnie 45 minut spędzamy siedząc na kamiennej ławce.

Pałac Nasrydów robi na nas wielkie wrażenie. Znowu piękne zdobienia, detale i ornamenty. Dziedzińce z fontannami, basenami, kwiaty, drzewka pomarańczowe… Jest pięknie. Uprzedzając nieco wydarzenia, stwierdzam teraz, że Alcazar w Sewilli zrobił na mnie znacznie większe wrażenie, ale…

Nieźle wykończeni, w końcu jesteśmy na nogach z niewielkimi przerwami od 10-tej rano do 20-tej, siadamy do samochodu i udajemy się do Kordoby, od którego to wydarzenia rozpocząłem naszą relację…

Cdn…

  • Alhambra nocą
  • Alhambra
  • Alcazaba
  • ogrody Generalife
  • kropelki
  • Pałac Letni
  • Alcazaba
  • Alcazaba
  • okrąglak
  • Parador de San Francisco
  • odbicie
  • sklepienie
  • łuk
  • firaneczki

Dotarliśmy do hotelu po bARdzo emocjonującej jeździe przez miasto już po 22-giej. 

Nasz hotel znajduje się w uliczce, której przeciwległą ścianę stanowią mury Mezquity, czyli wielkiego meczetu z wbudowanym kościołem. Standard bARdzo kiepski, a cena standardowa, czyli 100Eur. Cóż, za lokalizację się płaci.

Ponieważ pogoda się poprawiła, postanowiłem szybko zrobić kilka nocnych zdjęć. W chwili po wyjściu na ulicę obok szczerze zdumionego recepcjonisty, spada na mnie regularna ulewa. Ale „... twardym trzeba być a nie miętkim ...” więc twardo idę dalej. Moja wyprawa kończy się po jakichś 20 minutach, gdy woda przelewa się do środka mojego ulubionego kapelusza i moczy resztki włosów. Aparat podobno jest wodoszczelny, ale moja wytrzymałość ma jednak granice. Kompletnie przemoczony wracam do hotelu i usiłuję się wyspać.

Nie jest to łatwe, gdyż od wczesnych godzin porannych po ulicy krążą różne samochody, zapewne dostawcze. Trudno. Trzeba się zbierać i idziemy na zwiedzanie meczetu.

Mezquita zwala z nóg. Co prawda minaret został przerobiony na wieżę dzwonniczą, ale ogród pełen symetrycznie posadzonych drzewek pomarańczowych jednoznacznie zdradza pierwotne przeznaczenie budowli. Sam meczet, jak możemy później zobaczyć na modelu znajdującym się w wieży przy moście (Torre de la Calahorra), w oryginale był raczej płaską budowlą, czymś w rodzaju wielkiej hali podpartej na 900 (dziewięciuset !) słupach. Ponieważ wysokość słupów jakie można było wykonać nie dawała odpowiedniej wysokości, na jednym poziomie nadbudowano drugi. Efekt zwala z nóg. We wnętrzu dawnego meczetu, a obecnie kościoła, można chodzić ponad godzinę i nie zwiedzić wszystkiego. Wielkie wrażenie robi wbudowany (dosłownie) w środek meczetu kościół, który wysokością przewyższa sklepienie meczetu kilkukrotnie. O wielkości budowli może świadczyć fakt, że pomimo tego, że kościół jest duży, wcale nie jest łatwo znaleźć go w środku budowli.

Chodzimy w koło podziwiając różne ciekawe miejsca, w tym szczególnie oblegane święte miejsce muzułmanów, czyli Mihrab – rodzaj wnęki wskazujący kierunek Mekki, która jest głównym miejscem modlitw. Ten fragment zachowany jest w oryginalnej złotej kolorystyce. Warto poświęcić chwilę aby przecisnąć się między tłumem turystów.

Wychodzimy z meczetu i spacerujemy po mieście. Pogoda nie jest słoneczna, ale nie pada. Przechodzimy nad rzeką Gwadalkiwir po moście (Puente Romano) z czasów rzymskich (a raczej zbudowanym na ….), i oglądamy multimedialną dość ciekawą prezentację o historii miasta w wieży/bramie na końcu mostu.

Potem krótki spacer po mieście i wsiadamy do samochodu aby dojechać na wieczór do Sewilli, gdzie spędzimy dwie doby.

  • Mezquita
  • Mezquita
  • brama
  • Puente Romano
  • dzwonnica
  • witraż
  • lampy
  • łuki
  • sklepienie
  • kopuła
  • Mihrab
  • dwie kultury
  • sklepienie
  • dwie tradycje

Sewilla zaskakuje nas pozytywnie z każdej strony. Najpierw cyganka doprowadziła nas w miarę wprost do hotelu, a ten okazał się całkiem dobry. Kosztował dokładnie tyle co ten w Kordobie, ale ma kilka gwiazdek i odpowiednie do nich wyposażenie, a lokalizacja nie jest zbyt odległa od centrum. Jakieś 20 minut spaceru do Torre del Oro. Z jednej strony miasto nas nie zaskakuje, a mianowicie pada, a dokładniej leje… Nawet nie chce nam się już nucić naszej ulubionej piosenki…

Postanawiamy spróbować załapać się jeszcze wieczorem na flamenco. Ponoć jeśli oglądać ten występ to tylko w Sewilli. Uczynna recepcjonistka wykonuje kilka telefonów i za 60Eur na osobę zamawiamy występ. W cenie jest odebranie z hotelu, przejazd z przewodnikiem przez miasto, a dalej półtoragodzinny występ. Można było wybrać także wersję basic, za 50Eur tylko z drinkiem, albo za 75Eur z pełną kolacją a’la carte. Wybieramy opcję z zestawem tapas i dwoma drinkami w cenie.  

Rzeczywiście o wyznaczonej godzinie pod hotel podjeżdża niewielki busik z miłą i energiczną przewodniczką, która zaczyna nam tłumaczyć po angielsku co się dzieje. Okazuje się, że z powodu opadów deszczu procesje wielkanocne w większości się nie odbyły, że teraz w Andaluzji bardziej popularne jest przystępowanie do stowarzyszeń związanych z Madonnami (każda dzielnica ma swoją Madonnę z ołtarzem wynoszonym w procesji) niż kibicowanie drużynom piłki kopanej, że zmniejsza się ilość osób wierzących, że zwiększa się ilość osób traktujących wiarę jako tradycję, i po prostu świetnie się bawią, że kościoły są pełne tylko w święta, że …, że ………

Po drodze dosiadają się jeszcze trzy osoby, w tym samotna turystka z Nowej Zelandii i para turystów z Portugalii. Chyba nie jest to pełnia sezonu… Busik przewozi nas przez miasto pokazując ciekawe miejsca. Bardzo przydatne, ponieważ daje nam ogólną orientację w terenie, co wykorzystamy kolejnego dnia. A na zewnątrz leje…

Po godzinie podjeżdżamy pod teatr flamenco i wchodzimy na salę. Tutaj zaskoczenie, ponieważ sala na kilkaset osób zapełnia się szybko do ostatniego miejsca. Jednak turystów jest sporo.

Po chwili okazuje się, że dwa drinki jakie były w cenie, to po prostu po całej (!) butelce przyzwoitego wina na głowę. Podjadając tapasy i zapijając je winem oddajemy się kontemplacji widowiska. Kilka lat temu byłem na flamenco w Barcelonie i wrażenia miałem mieszane. Tym razem bARdzo nam się podoba.

W bARdzo wesołym nastroju wracamy do hotelu i wreszcie smacznie przesypiamy noc. Poranek stawia nas na nogi promieniami słońca wpadającymi do pokoju… Czyżby coś się odmieniło? Po szybkim śniadaniu, tym razem w hotelu, wychodzimy na miasto. Wąskimi uliczkami dzielnicy Triana dochodzimy do Gwadalkiwir i z mostu budowanego przez Eiffla podziwiamy Torre del Oro, czyli wieżę będącą pozostałością po umocnieniach miejskich, której przeznaczenie nie jest jasne, ale dla celów marketingowych uznano, że być może trzymano w niej złoto. Warto wdrapać się na górę i zobaczyć Sewillę z góry.

Potem spacer po ogrodach Marii-Luizy otoczonym ciekawymi budynkami przygotowywanymi na wystawę światową w 1929 roku, która jednak się nie odbyła ze względu na Wielki Krach. Teraz wiele stoi pustych, a część dosłownie porasta trawą. Kończymy na pięknym placu hiszpańskim, który podobno całkiem niedawno został wyremontowany. Nie mam dość szerokokątnego obiektywu aby objąć tę interesującą budowlę, wyglądającą trochę jak trzy kościoły połączone czymś w rodzaju amfilady na planie półokręgu. Całość jest bARdzo duża. Słońce świeci i jest nawet całkiem ciepło… Wreszcie.

Dalej kierujemy się do centrum przechodząc obok królewskiej fabryki cygar, która występuje w Operze Carmen i docieramy do kolejki stojącej do wejścia do Real Alcazar, czyli pałacu w stylu mauretańskim przebudowywanym wielokrotnie. Po Alhambrze nie spodziewam się niczego specjalnego, ale jesteśmy oboje bARdzo mile zaskoczeni. Zdobienia są lepiej zachowane, więcej kolorów, piękne sklepienia, a wszystko otoczone dość chaotycznymi co prawda, ale rozległymi ogrodami. Kończymy wizytą w podziemnych łaźniach. W sumie spacer zajmuje nam grubo ponad godzinę i jesteśmy nieźle zmęczeni.

Postanawiamy zjeść lunch. Kończy się lunch-time, a przed nami jeszcze katedra.

Katedra jest ogromna. Piękne sklepienia, witraże, a także wielki ołtarz wykonany z trzech ton złota przywiezionego z Nowego Świata i grób Kolumba, jest co oglądać. Na koniec, nie bez trudu wchodzimy na wieżę katedry. Wejście jest dość specyficzne, ponieważ na wieżę wchodzi się po pochylniach, a nie po schodach. Ponoć wynika to stąd, że wieża katedry była kiedyś minaretem (dość typowe w tych stronach), a muezin wjeżdżał na nią konno… Nie wiem co prawda dlaczego konno, ale wyjaśnienie jest. Z góry widok rzeczywiście wart był trudu, choć niełatwo dopchać się do miejsc widokowych okupowanych przez wielu podobnych do nas.

Wychodzimy bocznym wejściem i okazuje się, że oczywiście trafiamy do ogródka pełnego drzewek pomarańczowych za niewielkim murem. Mogę się założyć, że katedra powstała na miejscu meczetu, zresztą sam minaret, a obecnie dzwonnica stanowi dość oczywisty dowód przeszłości.

Na koniec, nielicho zmęczeni postanawiamy (taki mały eufemizm na określenie sytuacji, w której ciągnąłem za sobą żonę) przespacerować się na drugą stronę centrum do pozostałości murów miejskich.

Gdzieś w połowie spaceru po bARdzo urokliwych uliczkach dochodzące do nas coraz wyraźniejsze grzmoty, nakazują zmianę kierunku spaceru. Zaczynamy coraz szybszym krokiem zmierzać w kierunku hotelu. Niestety, a może na szczęście, deszcz i solidna burza dopada nas na moście nad Gwadalkiwir. Pędem wskakujemy do niewielkiej knajpki, gdzie w towarzystwie kilkunastu podobnych nam osób, smakujemy kolejne gatunki wina czekając na koniec opadów.

Wieczorem nie mamy już siły na dalsze spacery i zalegamy w pokoju przygotowując się do jutrzejszego przejazdu do Malagi.

Sewilla jest jak na razie najciekawszym miastem na naszej trasie. Alhambra jest zjawiskowa jako kompleks, ale część pałacowa nie jest tak dobrze zachowana jak Real Alcazar, meczet w Kordobie jest gigantyczny, ale poza nim wiele innych atrakcji tam nie ma. W Sewilli jest dużo różnych miejsc do zobaczenia. Nie oznacza to, że żałuję czasu w Granadzie czy Kordobie. Takie sobie moje podsumowania.

  • flamenco
  • flamenco
  • flamenco
  • flamenco
  • połów
  • Torre del Oro
  • Puente Isabel II
  • Capitania General
  • wizytówka
  • muzeum pop-artu
  • zarost
  • Katedra
  • dorożki
  • katedra
  • witraż
  • sklepienia
  • sklepienie
  • Kolumb
  • trzy tony
  • Real Alcazar
  • sadzawka
  • sklepienie
  • sklepienie
  • zdobienia
  • ornamenty
  • łaźnie
  • San Salvador
  • kopuła

Wyruszamy w drogę w kierunku Malagi. Wybieram drogę prowadzącą przez dzikie i biedne rejony Andaluzji. Po drodze mamy w planie miasteczko Ronda z ciekawym mostem i białe miasteczka. Zobaczymy.

Droga na początku jest monotonna i prosta i wiedzie przez równinne części Andaluzji. Wokół nas plantacje oliwek i nieliczne zabudowania. Trafiamy do miasteczka Moron de la Frontera, nad którym góruje resztka mauretańskiej twierdzy. Warto wjechać na górę i zobaczyć panoramę miasta otoczoną plantacjami oliwek. Charakterystyczny zapach nie pozostawia wątpliwości, w pobliżu musi być wytłaczarnia oliwy.

Dalej kierujemy się, zresztą wbrew usilnym protestom naszej cyganki, w kierunku Ronda. Droga ma tysiące zakrętów. Ich ilość wprawiam moją Żonę w pewne zakłopotanie, ale nie ma wyjścia. Teraz droga jest tylko do przodu, choć po kolejnych zakrętach nie jestem już wcale pewien, gdzie jest przód… Z oddali podziwiamy białe zabudowania Algodonales. Niestety pogoda jest bARdzo mało „fotograficzna”. Trudno. Późnym popołudniem docieramy do Rondy. Zwiedzamy miasteczko poganiani przez grzmoty i ciemne chmury nad głowami.

Czas jaki spędziliśmy na lunchu okazał się zbawienny. Ciężkie chmury przeszły dalej, a my mieliśmy okazję podziwiać Rondę w słońcu. Warto zejść ścieżką na dół urwiska do podnóża mostu. Stamtąd widok jest zupełnie inny i można w pełni ocenić wielkość budowli.

Przy wyjeździe z miasteczka w kierunku na Yunquerra trafiamy na resztki akweduktu brutalnie przerwanego przez drogę i tory kolejowe. Zabawnie to wygląda…

Po kolejnych pięciuset zakrętach i stu przekleństwach pod adresem cyganki docieramy po blisko trzech  (!) godzinach do Malagi.

….

  • plantacje oliwek
  • domek
  • gospodarstwo
  • białe miasteczko
  • Moron de la Frontera
  • Alcazaba
  • Ronda
  • kościółek
  • uliczka
  • urwisko
  • most
  • standard
  • akwedukt

Nie planowaliśmy zwiedzania Malagi, ale jednak zdecydowałem się skierować samochód w kierunku portu. Tym razem cyganka poprowadziła nas dobrze i krótki spacer po Maladze był dopełnieniem naszego krótkiego wyjazdu.

W drodze do hotelu cyganka po raz kolejny postanowiła skierować nas na zwiedzanie miasta samochodem. Niestety rejony jakie wybrała były średnio ciekawe… Na sam koniec, trzykrotnie usiłowałem dojechać do hotelu, w którym mieliśmy spędzić krótką noc przed porannym (6-ta rano) samolotem do Krakowa.

Dzięki za czas poświęcony na lekturę i zdjęcia.

PS. Jeszcze tam wrócimy!

PS2. Jednak zebrało mi się na jedno podsumowanie. Zastanowiłem się, czy i gdzie chciałbym jeszcze wrócić... Wyszło mi, że chcę jeszcze pojechać do Sevilli, mam wyraźny niedosyt. Także tam, gdzie jeszcze nie byliśmy, czyli Kadyks i Jerez. No i jednak Gibraltar. Do Kordoby i Granady jakoś mnie nie ciągnie. Byłem, zobaczyłem .... Może kiedyś, ale pewnie jest wiele miejsc, których jeszcze w ogóle nie widziałem... 

  • fontanna
  • twierdza
  • katedra
  • deptak
  • stateczek
  • dziobek
  • pożegnanie

Jednak kilka zdań na koniec.

Po pierwsze, ta podróż nie byłaby tak udana, gdyby nie Wy i Wasze podróże. Z nich czerpaliśmy inspiracje i propozycje tego co warto zobaczyć.

Dziękuję tym z Was, którzy odpowiedzieli na moją prośbę o wskazówki, bardzo pomogło nam to uporządkować plan podróży.

Postanowiłem nie wklejać opisów historycznych i danych encyklopedycznych. Wszystkie opisane miejsca są znane i każdy może znaleźć odpowiednie informacje u Wujka Gugla.

Co do szczegółów organizacyjnych, kilka uwag:

1. Loty Ryanair na linii Kraków->Alicante i powrót Malaga->Kraków

2. Samochód wynajęty za pośrednictwem strony autoeurope.com w firmie CENTAURO.

Koszt wynajmu (Ford S-MAX automat) 200 Eur za 5 dni. Dodatkowo płatne na miejscu: 
* 39 Eur opłaty za zwrot w miejscu innym niż wynajem
* 20 Eur za dodatkowe ubezpieczenie od wszystkiego (podobno) za wyjątkiem wlania benzyny zamiast ropy.  Podstawowe ubezpieczenie w cenie wynajmu.
* 110 Eur za pełen bak paliwa (!). W tej wypożyczalni dostaje się auto zatankowane pod korek, a zwraca się w dowolnym stanie. Opłata nieco przewyższa faktyczny koszt pełnego baku, ale jest to wygodne.
* Można było wynająć tańsze auto, już od 130 Eur, ale jakoś miałem ochotę na automat, a to była jedyna opcja :) 

3. Hotele rezerwowane przez stronę booking.com.

Niestety ceny w okresie Wielkanocy idą znacznie w górę. Postawiliśmy sobie następujące targety:
- lokalizacja blisko miejsc zwiedzania
- możliwość zaparkowania samochodu (zwykle kosztuje około 15 Eur za dobę)
- śniadanie niekoniecznie, wolimy jeść "na mieście" szczególnie w rejonie śródziemnomorskim
- przyzwoity standard
- cena nie przekraczająca 100Eur za dobę (w tym okresie nie było to proste)

Wybór padł na: 

Granada - Hotel Alixares bardzo dobry standard, położony praktycznie przy wejściu do Alhambry. Parkowanie samochodu na parkingu przy Alhambrze, cena parkingu 14,20 Eur za dobę. Parkowaliśmy 28 godzin, a skasowali za dobę.
http://www.booking.com/hotel/es/alixares.html?aid=320955

Kordoba - Hotel Marisa. Świetnie położony przy samym meczecie. Niestety wyposażenie koszmarne (standard polskiej jednej gwiazdki) w stosunku co ceny. Niestety w okresie kiedy szukaliśmy hoteli (luty), nie było nic lepszego. Mając do wyboru tę samą cenę ale daleko od centrum wybraliśmy samo centrum. Nie polecam ale ze względu na cenę, bo standard można przeboleć na jedną noc.
http://www.booking.com/hotel/es/marisa.html?aid=311097

Sewilla - Hotel Monte Triana. Najlepszy hotel podczas wycieczki. Dzielnica troszkę oddalona od centrum, ale 20 min spaceru da się wytrzymać za bardzo dobry standard i spokojną dzielnicę. Dobry bufet śniadaniowy za 10Eur za osobę (zwykle około 15Eur).
http://www.booking.com/hotel/es/montetrianasevilla.html?aid=311097

Malaga - Holiday Inne Express. Położony tuż przy lotnisku. Wybrany ze względu na lokalizację. Uwaga: nie ma shuttle-bus na lotnisko, co oznacza, że trzeba doliczyć 15Eur za najtańszą taksówkę. Parking za samochód bezpłatny.
http://www.booking.com/hotel/es/holiday-inn-express-malaga.html?aid=320955

 4. ALHAMBRA
Konieczna jest rezerwacje z dużym wyprzedzeniem wejściówek do Alhambry. W połowie lutego, wejściówki na oczekiwany dzień były już wyprzedane (!). Musieliśmy zmienić plan pobytu. O ile nie ma większego problemu z wejściem po prostu na teren kompleksu, nie da się wejść "z marszu" na teren pałacu Nasrydów, który jest jednym z najważniejszych części kompleksu. Rezerwacje robiliśmy przez stronę servicaixa.com

http://www.servicaixa.com/nav/en/mucho_mas/granada/alhambra_y_generalife_09oz/visita_general/index.html  

Kupione bilety odbiera się w żółtym terminalu tuż przy wejściu wkładając do niego po prostu tę samą kartę kredytową, która służyła do ich zakupu w sieci. Genialnie proste, ale chwilę trwało zanim się zorientowaliśmy o co chodzi.

I to by było na tyle.

Pozdrawiam i do zobaczenia. 

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. aniachal
    aniachal (21.05.2018 21:44)
    Bartku, przeczytałam i obejrzałam z ciekawością. Andaluzję odwiedziliśmy w styczniu tego roku. Ale w trochę innej konfiguracji niż Ty (zapraszam Cię serdecznie). Też uciekaliśmy przed deszczem i goniliśmy za słońcem .
  2. zabka1987
    zabka1987 (27.08.2012 13:56) +2
    super poczytalam i wio za tydzien zwiedzam dzieki :)
  3. marinik
    marinik (02.01.2012 11:06) +2
    Bartek - dopiero dzis dotarlem zglebiajac tekst i fotografie - pieeeeknie. Podziekowania za informacje o stronie "technicznej" przedsiewziecia - dla mnie - takie informacje sa bardzo cenne.
  4. lanka
    lanka (10.08.2011 12:44) +2
    Super wyjazd, czytałam i wspominałam. Pogoda, rzeczywiście nie dopisała, słyszałam o potwornych ulewach i odwołanych procesjach, akurat robiłam swoja rezerwację. Ale zdjęcia sa nagrodą. Mam podobne odczucia. Sevilla, Sevilla, Sevilla - miasto które ma magnes, przyciąga i zaskakuje. Kocham ogrody Alhambry, Cordova - ma jeszcze te uliczki, które potrafia wciągnąć, ale Sevilla, ma to cos, nieokreślone i magicze. Pozdrawiam i dziekuję za miłe wspomnienia.
    PS Powiedz gdzie jest ta scieżka w Rondzie.
  5. s.wawelski
    s.wawelski (29.07.2011 7:01) +2
    Twojej podrozy przygladalem sie 3 razy. Pierwszy raz jako cos odleglego i bez osobistego zaangazowania, drugi raz pelen entuzjamu, bo gdy linie lotnicze poinformowaly nas, ze lot powrotny z Reykjaviku do Krakowa jest skasowany, zaczalem goraczkowo szukac alternatywy na tygodniowy wyjazd z Krakowa gdzies bezposrednim lotem i wybor padl na Malage. A trzeci raz teraz ogladalem jako deja vu :-) Inaczej teraz podszedlem do prezentowanych przez Ciebie zdjec i rownie z inna uwaga czytalem Twoj tekst. W naszych podrozach i odczuciach jest wiele podobienstw, ale oczywiscie roznia sie tez szczegolami. Nie chce tu wyliczac wszystkich roznic i podobienstw, bo by powstala cala opowiesc a to jest przeciez Twoja podroz :-) Mam nadzieje, ze w przeciagu nastepnych tygodni uda mi sie cos skrobnac i wstawic moje zdjecia (musze jeszcze nad nimi popracowac) a wowczas Cie zaprosze do mnie na tapas y cerveza o sangria :-))
  6. czarmir1
    czarmir1 (23.07.2011 19:24) +3
    Niektóre miejsca odświeżyłeś w mojej pamięci, ale większość miejsc jest dla mnie jeszcze do odkrycia. Piękne zdjęcia :-).
    Pozdrawiam
  7. voyager747
    voyager747 (23.07.2011 18:57) +3
    super podróż, zdjęcia piękne ):
  8. skalimonka
    skalimonka (21.06.2011 20:44) +2
    Trzydziesty plusik ode mnie :)
  9. fiera_loca
    fiera_loca (28.05.2011 23:33) +2
    ciekawie,ciekawie i jeszcze raz ciekawie napisane,to u Ciebie bardzo lubię bo czyta się z przyjemnością i jednym tchem.Zdjęcia super,co tu dużo gadać...i jak to już ktoś wcześniej zauważył sklepienia przepięknie Ci powychodziły, pomijając ich własny urok.Pozdrawiam.
  10. januszwalentyn
    januszwalentyn (20.05.2011 23:36) +2
    Piękna wyprawa i zdjęcia !!!!!!!!!!!! . pozdrawiam ze Szkocji .
  11. siuniek
    siuniek (20.05.2011 21:39) +2
    Bartku - dzięki za zaproszenie do odwiedzin w Andaluzji - jakoś tak zleciało, ale lepiej późno, niż ... Opis super, miło wrócić w znajome miejsca.
  12. bartek_sleczka
    bartek_sleczka (20.05.2011 7:23) +1
    bARdzo dziękuję za miłe komentarze :)
    Pzdr/bARtek
  13. avill
    avill (18.05.2011 20:25) +2
    Gratuluję, świetna relacja i zdjęcia, zarówno słoneczne jak i deszczowe. Pozdrawiam;)
  14. bartek_sleczka
    bartek_sleczka (17.05.2011 23:02) +1
    Cieszę się, że sprawiłem Ci przyjemność... Swoją drogą, z komentarzy wynika, że jesteś tam częstym gościem :)
    Pzdr/bARtek
  15. tube-roza
    tube-roza (17.05.2011 22:41) +2
    Z ogromną przyjemnością pospacerowałam z Toba po znajomych miejscach. Zobaczyłam wiele zakątków po raz pierszwy i za to szczególnie dziękuję . A deszczowe zdjęcia są piękne .Gratuluje.
  16. zosfik
    zosfik (17.05.2011 21:22) +2
    Jestem zachwycona Twoimi wszystkimi zdjęciami. Może jeszcze kiedyś trafię w tamten zakątek Europy, bo widoki do tego zachęcają. Pozdrawiam.
  17. wojtass83
    wojtass83 (14.05.2011 10:49) +2
    Wspaniała podróż pomimo deszczu który nękał was przez większą część pobytu w Hiszpanii.Piękne zdjęcia wspaniale się je oglądało.Pozdrawiam
  18. bartek_sleczka
    bartek_sleczka (07.05.2011 18:38) +2
    bARdzo dziękuję za miłe słowa.
    Smoku, ja niestety jednak używam cyganki. Ma jedną niewątpliwą zaletę, że w nieznanym miejscu, gdy zgubisz trasę, potrafi na nią z powrotem naprowadzić, co z mapą bywa kłopotliwe. Oczywiście ze wszystkimi ewentualnymi wadami takiego rozwiązania :) Mimo wszystko powiem, że plusy dodatnie przeważają plusy ujemne, a mapa powinna być jako backup...
  19. mekmek0707
    mekmek0707 (06.05.2011 21:08) +3
    No no ,wartościowe :) gratuluje
  20. s.wawelski
    s.wawelski (04.05.2011 23:04) +4
    Ja wciaz jezdze z mapa zamiast cyganki, to pewnie bym trafial wszedzie jak po sznurku... :-) Z Krakowa robi sie swiatowa metropolia - ma połączenia lotnicze z całym swiatem :-)
  21. asta_77
    asta_77 (04.05.2011 22:10) +3
    Jak zwykle przyjemnie się czyta Twoją relację ;)
  22. mapew
    mapew (04.05.2011 21:35) +3
    przeczytalem jednym tchem :) Bardzo ciekawe relacja. A zdjecia tez mi sie bardzo podobaja. Podobnie jak sagnes uwazam, ze ta wlasnie pogoda dodala tez atrakcyjnosci Twoim zdjeciom.
  23. anna.wujec
    anna.wujec (04.05.2011 20:03) +2
    Bartku pamiętasz, że w New Zealand czeka Cię dużo deszczu?
    Dałam się z przyjemnością porwać do Andaluzji bo mam ogromną słabość do całego Półwyspu Iberyjskiego. Kilka lat temu byłam tydzień na Costa del sol i z tego miejsca zwiedziałam Sewillę. Podobała mi się Plaza de Espana, imponująca jest Catedral de Santa Maria i Alcazar. Podobała mi się też taka stara dzielnica chyba blisko Alcazar, cudowny klimat wąskich uliczek oblepionych klimatycznymi kawiarenkami i restauracjami. Ja byłam z końcem października i było jeszcze bardzo upalnie, szukałam wytchnienia w cieniu wspomnianych drzew pomarańczowych. Podczas tego wyjazdu zjechałam też wybrzeże portugalskie aż po Sagres, Lizbonę i Gibraltar. Może z jeden dzień usiedziałam na d... .
    Ale nie o tym, nie o tym tu chciałam. Ciekawy tekst, absolutnie cudowne sklepienia. Duży plus się należy. Gdzie kolejna wyprawa? Co w planach?
  24. karotka777
    karotka777 (04.05.2011 19:04) +3
    super, parę z tych miejsc też mieliśmy okazję zobaczyć, pięknie tam jest :)
  25. sagnes80
    sagnes80 (04.05.2011 18:07) +2
    właściwie to jest jakiś plus tej pogody w kratkę z dominacją deszczu. świetnie kolorystycznie wyszło. rewelacyjne niebo. zupełnie inaczej niż na dominujących w sieci fotkach ustrzelonych w ciągu jednego z 300 słonecznych dni w roku :) zatem możesz śmiało powiedzieć, że szczęściarz z Ciebie :)
    opis rewelacja! świetnie się czyta :) a ja Hiszpanię kocham. niestety w Granadzie jeszcze nie byłam (cóż w ubiegłym roku miałam już bilet, a nawet wykupione bilety do Alhambry, ale wybuchł z wulkan i przepadło....) ale mam zamiar nadrobić :)
    wielki plus :) a ja chcę do Andaluzji! pozdrawiam :)
  26. czerwony_arbuz
    czerwony_arbuz (04.05.2011 17:54) +2
    Super, oglądając Twoje zdjęcia i czytając relację poczułam klimat Andaluzji: piękne widoki połączone ze wspaniałymi zabytkami i ciepłym klimatem....

    Plus za garść przydatnych informacji:)


    Pozdrawiam i jednocześnie dziękuję za odwiedziny wiosennej Pragi:)
  27. bartek_sleczka
    bartek_sleczka (04.05.2011 15:55) +1
    Marcinie, pewnie każdy ma nieco inne odczucia. Ja zwykle stawiam sobie po powrocie pytanie: Co zrobiłbym mając do wyboru zwiedzenie czegoś nowego i powrót w któreś z miejsc w których byłem.... I w tym wypadku tak sobie odpowiedziałem :) Co nie znaczy, że Granada mi się nie podobała. Alhambra jest jako całość zjawiskowa i warto tam być. Ale czy wracać? ....

    Smoku, dzięki za miłe słowa i zapraszam.....
  28. s.wawelski
    s.wawelski (04.05.2011 15:50) +2
    Czytam, czytam... Bardzo zgrabnie napisane :-) Na razie uciekam, ale wieczorem wróce :-)
  29. ye2bnik
    ye2bnik (04.05.2011 15:45) +2
    Dzięki za ciekawą relację i cenne wskazówki praktyczne. Mi Granada bardzo się podobała, ale nie byłem w Sevilli czy Cordobie - może po ich zobaczeniu miałbym odczucia podobne do Twoich.
  30. lmichorowski
    lmichorowski (04.05.2011 11:24) +3
    Bartku, jak zwykle u Ciebie świetny opis i zdjęcia. Szkoda, że pogoda Was nie rozpieszczała, ale z drugiej strony - rzadko kto ma okazję zobaczyć deszczową Andaluzję. Pozdrawiam.