Mecz amerykańskiej zawodowej ligi baseballu, na którym byłem, składał się z piwa, konkursów oraz wygłupów cheerleaderek i klubowych maskotek. Sport? Trochę go było, ale zdecydowanie w tle.
Bracia Kaczyńscy kochali jeszcze Lecha Wałęsę, Niemcy z Monachium potrzebowali wizy, żeby pojechać do Drezna, a Agnieszka Radwańska dopiero wymachiwała grzechotką w kształcie rakiety tenisowej, kiedy po raz pierwszy zająłem się baseballem. Miałem wtedy 14 lat, z wizyty w USA przywiozłem kij, piłkę i rękawicę, a po nocach roiłem sobie, że rozświetlę ciemną Polskę kagankiem baseballowej oświaty.Szybko mi przeszło. Kolegom mój entuzjazm udzielał się przez dwa tygodnie, ja sam wkrótce też wydoroślałem i pojąłem, że żaden sport nie może się równać z piłką nożną. Ale życzliwość do baseballu i znajomość jego reguł pozostały mi do dziś.
Jak marzenia nastolatka zderzyły się z rzeczywistością - czytaj na serwisie Logo24