Podróż Miasto kafli i wzgórz
Od dawna Portugalia kusiła mnie, ale zawsze coś wypadało i była spychana na późniejszy termin. Teraz przyszedł czas wykorzystania uzbieranych mil więc co by tu wybrać? Gdzie polecieć? No jak to gdzie ? …..do Portugalii! Właściwie nie powinnam mówić o Portugalii tylko o Lizbonie. Miałam bardzo mało czasu, więc zdecydowałam się spędzić cały ten czas tylko w Lizbonie. Spędziłam tu zaledwie 4 dni i jak na pierwszy raz uznałam, że to wystarczy. W tak krótkim czasie nie sposób zobaczyć wszystkiego, nie czuje się przesytu i co ważne chce się tu wrócić.
Kiedy ktoś mówił o Lizbonie zawsze widziałam przed oczami Torre De Belem. Od zawsze był to dla mnie symbol tego miasta. Strasznie obawiałam się, że kiedy dotrę do tego miejsca, mocno się rozczaruje tym co zobaczę, dlatego też miejsce to było na szczycie moich „miejsc do odwiedzenia”. Kiedy wysiadłam z tramwaju i kierowałam się w stronę Torre powoli wyłaniał się jej obraz. Najfajniejsze jest to, że Torre De Belem było zachwycające. Mimo pogorszenia pogody i małego deszczu. To miejsce nie rozczarowało mnie, przeciwnie, zachwyciło. Spodziewałam się czegoś mniejszego i takiego odrębnego. Okazało się, że Torre De Bellem umiejscowione jest w dużym parku, gdzie większość usportowionych lizbończyków miło spędza czas. Strasznie fajne miejsce. Obok tłumów turystów, biegający ludzie czy grająca w piłkę "starsza młodzież".
Kilka kroków dalej znajduje się Pomnik Odkrywców. Szczerze mówiąc sam jego widok nie powalił mnie na kolana, chciałam oszczedzić czas i skierować swe kroki w nieco inną stronę...jednak tak jakoś wyszło, że brzegiem rzeki dotarłam do (niechcianego) celu. Okazało się, że nie jest tak źle. Postanowiłam dostać się na sam szczyt tego pomnika i to była zdecydowanie najlepsza decyzja związana z tym miejscem. Po wjechaniu na górę okazało się, że nie tylko ja wpadłam na genialny pomysł aby się tu dostać. Po kilku minutach powoli mogłam zobaczyć przecudowny widok na Torre De Bellem. Ta wieża jest niesamowita. Potężna, niska, nieco krępa, ale jakże majestatyczna, elegancka i dostojna. Jest symbolem tego, czym kiedyś była Portugalia. Z drugiej strony widok na klasztor Hieronimitów i plac przed pomnikiem. Na placu tym znajduje się olbrzymia mozaika mapy świata z zaznaczonymi trasami wypraw oraz datami.
Następnym punktem był przepiękny Klasztor Hieronimitów. To dzieło architektury zachwyca swym ogromem, misternością i majestatem. Miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć. To tutaj znajdują się grobowce największych portugalskich odkrywców. Nie chcę opisywać tego co znajduje się w tym kompleksie, ponieważ każdy przewodnik po Lizbonie dokładnie opisuje co należy zobaczyć. Warto tylko pamiętać, że miejsce to okupowane jest przez turystów, dlatego najlepiej przyjechać to rano.
Niedaleko Terre De Bellem znajduje się „kawiarnia” znana na całym świecie z wyśmienitych ciastek zwanych „pastiszami”. Wszyscy znajomi kazali próbować więc się skusiłam. Przykro mi, ale dla mnie to nic rewelacyjnego. Nic więcej nie napiszę bo narażę się zwolennikom.
Ciekawszym miejscem jest Muzeum Pojazdów. Warto to miejsce odwiedzić i z bliska zobaczyć czym kiedyś się jeździło. Obiecałam już sobie, że nie będę narzekać na amortyzatory w aucie. Patrząc na te karety, które miały zawieszenie na „paskach” …..
Miejsce to kiedyś było zaniedbanym pasem przybrzeżnym. Dzisiaj ciężko w to uwierzyć. Po zwiedzaniu przepięknego, ale jednak starego centrum miasta, ta dzielnica jest symbolem nowoczesności. Olbrzymie tereny, które właściwie zostały zagospodarowane. Mnie przyciągnęło przede wszystkim Oceanarium. Jest to jedno z największych akwariów na świecie. Bilet wstępu nie należał do najtańszych, ale warto tu przyjść i zatracić się na kilka godzin. Na mnie kolosalne wrażenie wywarła ryba – głowa jak ją nazwałam- niestety nie pamiętam jak nazywa się ten gatunek ryb. Trudno. Liczę na tych którzy wiedzą.
Ale wracając do Oceanarium – to miejsce, które w łatwy sposób uświadamia nam, że obok nas żyją też inne istoty. Można zobaczyć tu różne gatunki ryb ( rekiny, płaszczki )żółwie a nawet pingwiny. Cała atmosfera tego miejsca jest niesamowita.
Jest to chyba najbardziej znana dzielnica Lizbony wśród turystów. Przechodziłam przez nią kilka razy dziennie i za każdym razem zwracałam uwagę na coś innego. Widok na tą dzielnicę zachwyca uporządkowana siatka ulic. Wszystko tutaj jest takie poukładane. Budynki te zostały odbudowane po wielkim trzęsieniu ziemi w 1755. Żeby nie było tak kolorowo, to oczywiście musiałam trafić na remont – tym razem był to remont Praca do Comercio. Sam plac jest olbrzymi. Ciężko mi powiedzieć coś więcej na ten temat ponieważ był w remoncie. Ale jestem przekonana, że to miejsce warto zobaczyć.
Najważniejszą budowlą w Chiado jest Santa Justa czyli winda. Dziwna budowla. Ma chyba tyle samo zwolenników co przeciwników, jednak widok z góry zapiera dech w piersiach. Można podziwiać lizbońskie place, rzekę, Baixię a nawet zamek na przeciwległym wzgórzu. Sama ta budowla stylem nawiązuje do wieży Eiffla, nic dziwnego skoro jej autorem jest właśnie jego uczeń. Warto wjechać na górę windą i przejść w stronę uroczego i bardzo kameralnego miejsca Largo do Carmo. Pobliskie uliczki żyją własnym rytmem i uwierzcie mi w najgorszych zaułkach jest najpyszniejsze jedzenie.
Warto też wspomnieć o pewnej kawiarni o nazwie Cafe A Brasileira. Chyba wszystkie przewodniki namawiają turystów na przyjście w to miejsce, żeby spróbować wyśmienitej kawy, ja namawiam, nie na kawę, ale na obejrzenie wnętrza tej knajpki. Drewniane obicia, stare, pozłacane wentylatory z lat 20, olbrzymie lustra… dla mnie rozkosz dla oka.
Kolejny punkt widokowy. Kiedyś oczywiście nie pełnił takiej funkcji, jednak teraz jest to miejsce, z którego można podziwiać panoramę Lizbony.
Wskazówka dla tych, którzy chcą tam pojechać – zabierzcie wygodne buty. Po tych kocich łbach czasem ciężko chodzić.
Azulejos czyli mozaiki - w Lizbonie nie można się na nie nie natknąć. Kafle są wszędzie. Znajdują się niemal na każdym budynku, odrestautowanym czy tym walącym się. Początkowo byłam zachwyconą tą odmiennością, później zaczęłam się do nich przyzwyczajać. Jednak nie podlega to dyskusji, że są piękne i zasługują na chwilę zachwytu. Mój podziw nad azulejos musiał mieć zakończenie w Narodowym Muzeum Azulejo. W tym jednym miejscu zgromadzono tysiące kafli z różnego okresu.
Niedaleko Kościoła Św. Klary odbywał się pchli targ. Generalnie można znaleźć tam chyba wszystko. Zdziwiło mnie to, że za 10 EURO można kupić stare kafle ( elewację przepięknych budynków) np. z 1864 czy nawet z 1640 r. Trochę szkoda……
Budynki i ich fasady są zadziwiające. Krótko mówiąc Lizbona to miasto kafli. Jedne budynki w lepszym stanie inne już niestety rozbierane, ale wszystkie zasługują na chwilę podziwu. W muzeum mozaiki można nawet zobaczyć sceny z życia wzięte, choćby lewatywę J
Podsumowując: zbyt długo zwlekałam z przyjazdem do Lizbony. Teraz z perspektywy czasu, stolica Portugalii stała się, zaraz po Rzymie, moją najukochańszą stolicą Europy.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
...oj, żeby tylko to piękne miasto przeżyło 24 maja, gdy zjadą kibice Atletico i Realu!...
-
Piekna podróz. Ja osobiście bardziej preferuje pozostałe regiony Portugalii niz sama stolica. Oczywiście nic nie ujmuje Lizbonie ale ...
-
dolaczam sie do przemowcow,ja tez mam chec na Portugalie.
Fajna relacja. -
sama portugalia jakoś średnio, ale lizbona wzywa mnie już od dawna. kiedyś w końcu trzeba będzie się poddać i sprawdzić jakie cuda kryje:-)
a relacja? zachęca i podsyca apetyt:-) -
i mnie też Portugalia od dłuższego już czasu kusi :) ciekawa relacja :)
-
Coraz bardziej chodzi za mną kilkudniowy wyjazd do Portugalii, i Twoje zdjęcia jeszcze bardziej mnie o tym przekonują.
A rybka nazywa się samogłów :)