Komentarze do podróży Dawno temu w Zachodniej Afryce...
-
takie stare zdjecia i wspomnienia maja COS w sobie :-)
-
jeszcze nic nie mówię i nie dziękuję, ale... mam nadzieję, że wszystko pójdzie jak trzeba:-)
-
Sam jestem ciekaw, jak to miejsce wygląda po 30 latach. Zyczę udanej podróży.
-
jesli wszystko pójdzie zgodnie z planem to w kwietniu/maju porównamy jak goree wyglądało kiedyś, a jak wygląda dzis!!!:-)
-
O tych kontrolach zakonnic nie słyszałem. Spotkałem się natomiast z tym, że po przylocie, jeszcze przed kontrolą paszportową podchodzili jacyś osobnicy i chcieli wyłudzić pieniądze za pomoc, aby kontrola nie była zbyt dokładna. Należało ich po prostu ignorować. Spotkałem się też z tym, że przy wylocie celnik bezczelnie zapytał, czy nie mam paru dolarów dla niego.
-
tak? :-)
-
zfiesz !!!!! :))))
-
o lotnisku w Lagos słyszałem, że strażnicy bardzo lubili brać na osobistą....np. zakonnice, a przy tym intymności za grosz, tylko inni pasażerowie mogli podglądać tę kontrolę...znajomy Taty opowiadał,
no i też ów znajomy przeżył kilkukrotnie podział łupów ze swojego bagażu: to dla mnie, to dla ciebie, to dla mnie..... -
ja chciałbym aplikować na tę samą posadę;-) co prawda nie jestem tak miły i sympatyczny jak syczek, ale... znam więcej liczebników:-)
btw... skojarzenie z "ucieczką do afryki" mirosława żuławskiego. fragment... jedenz moich ulubionych...
"(...) o siódmej wieczorem na tarasach zasiadają sandałnerzy (sundowners - ci co pomagają słońcu zajść w oceanie, siedząc na werandzie, patrząc na zachód i popijając double-scotcha). Od nich to przejąłem instytucje i obyczaj sandałnerstwa i jeśli tylko moglem, nigdy mu nie uchybiłem. mogę zaręczyć, że słońcu naprawdę bardzo to pomaga w zniżaniu się i zapadaniu w ocean, co na pewno nie jest sprawą taką łatwą, jakby się zdawało. Jest to dobry angielski zwyczaj i skuteczny środek przeciwko ponuractwu. Człowiek z natury czuje się nieswojo, kiedy dzień się kończy, a zaczyna noc, zwłaszcza w tropikach, gdzie następuje to brutalnie, bez żadnego zmierzchu. Przez te setki i setki wieczorów, jakie przeżyłem w Afryce czy Azji, nie spotkałem i nie znalazłem niczego lepszego jak spokojne, niespieszne, konsekwentne sandałnerstwo." -
Lubawa...znam i byłem kilka razy w drodze do Iławy, Ostródy czy Olsztyna...fajne miasteczko!!
-
To była jedna z większych central handlu zagranicznego. Obecnie "wypączkowało" z niej kilkanaście niezależnych spólek. Ponieważ ten sektor, w ktorym pracowałem przenieśli do jednej z nich (do Wrocławia) musiałem zmienić pracodawcę. Choć nadal pracuję w swoim zawodzie, to jednak już nie jest ta skala. Od dwóch lat nie mieszkam już w Warszawie, tylko w małym ale sympatycznym miasteczku Lubawa w województwie warmińsko-mazurskim. W poprzedniej firmie przepracowałem blisko 30 lat zarówno w dziale eksportu do krajów pozaeuropejskich (stąd te dalekie podróże) jak i w dziale marketingu. Bylo fajnie, ale - jak mówią Czesi - to se uż ne vrati. Teraz też mi się czasami zdarza wyjechać służbowo, ale głównie w kraju lub do państw ościennych (Białoruś, Ukraina, Niemcy, Czechy). Pozdrawiam,
-
A tak na marginesie to fajną masz robote....nie ma u Was w firmie jakiś przyjęć do pracy???
Skrócone cv to pięknie spiewam,podobno, robie najlepsze tosty na świecie,takie z prażona cebulką, i znam liczebniki angielskie do 12...pamiętaj o mnie!!! -
Smiena 8 dokumentowała całe moje dzieciństwo i początek okresu gdy smyczuś z "pąka zamieniał sie w kwiat"...to były czasy!!!!
A smieną to ja robiłam swoje pierwsze zdjęcia:) więc wspominam z sentymentem.