Komentarze do podróży Hawana... Niezwykle piękna staruszka...
-
A ja sobie wydrukowalam :) czasem ciezko znosze dlugie wbijanie wzroku w ekran komputera.No, jak zwykle ciekawie opowiedziane,co tam Ci bede slodzic, juz przy paru okazjach nam sie to udalo:)))
zatem na krotkim, choc wyswiechtanym "super" postane.
Tez chce na Kube, moze tez przed Fidelem sie mi uda,a jesli nie przed, czy ja wiem czy po nim jakos sie tam mocno zmieni?
W innych,hiszpanskojezycznych relacjach ludzie zalili sie,ze tam straszne az do bolu naciagactwo,na kazdym kroku...nie wiem,nie wiem,nie bylam...ale sklonnam uwierzyc.
-
poczekam:-)
-
Załatwione. Do Druku przygotowane - 37 stron ! Jak się odkurzę, wydukuję i paluchami pokarzę gdzie, co, i dlaczego. Chociaż Ty to wiesz.
-
@michał: nie no... bez czapki to ty lepiej po hawanie nie chodź, bo jakiegoś porażenia dostaniesz:-)
@kubdu: tak mi mów! tak mi dobrze! a jak już skończysz czytać po raz kolejny, napisz co ci się tak spodobało:-) -
Skończyłam. I zaczynam od początku. Wydrukuję, jak Boga kocham, wydrukuję.
-
o! szczęściara! dopaść gutierreza to niezła sztuka! już nawet na allegro bywa z tym problem. moich, mocno sfatygowanych, wydań bronię jak niepodległości!:-) a obraz kuby... cóż... odrobinkę może odbiegać od powszechnych wyobrażeń. powiedzmy, ze to trochę inne spojrzenie;-) ale polecam gorąco! dla mnie, to jeden z najwybitniejszych twórców współczesnej literatury latynoamerykańskiej.
za to eire jest trochę infantylny, co utrudnia przebrniecie przez tych kilkaset stron. ale o gustach, jak wiadomo, sie nie dyskutuje:-)
poza tym, strasznie się cieszę, że udało mi się "zarazić" już kolejną osobę!
p.s. podzielisz się opinią jak skończysz lekturę?:-) -
sugerując się Twoimi inspiracjami literackimi,weszłam w posiadanie: tropikalnego zwierza, brudnej trylogii i czekając na śnieg w Hawanie. Po przekartkowaniu Gutierreza, coś mi się wydaje, że opis tego kraju i jego społeczeństwa znacznie będzie się różnił od tego najczęściej przedstawianego w kolorowych pismach turystyczno - podróżniczych.
-
czasem tak mam kuniu, że skończyć (pisać!!!:-) nie mogę i później wychodzą takie potworki:-) petycję poprę, jak mi etat na akie relację załatwią;-)
jesli chodzi o miejsca, które chciałbym odwiedzić... cóż typowość, nietypowość, komercyjność, oryginalność... topojęcia względne. dla jednego chorwacja, grecja, czy turcja w pakiecie all inclusive jest oryginalna, inny potrzebuje malediwów, a jeszcze innemu wystarczy białowieża. ja nie oceniam (wbrew temu co myślą niektórzy)
a moje marzenia? takie wielkie! przeogromne! hmmm... senegal i mali, to raz; północna kolumbia ("marquezowska"), to dwa; gruzja, armenia i azerbejdżan - trzy; jemen z sokotrą; no i oczywiscie meksyk na wszystkie możliwe sposoby!:-) -
huh.. naprodukowałeś się, Zfieszu.. a jakby tak napisać petycję do Kolumbera, żeby - dla leniwych - wprowadzić opisy głosowe? :P
mam pytanie do Cię.. Są na świecie miejsca "znane" i "powszechne", coby nie powiedzieć, że "komercyjne". W jakie "nietypowe" miejsce na świecie chciałbyś pojechać?
Pozdrówki :) -
i jeden wystarczy leszku. najważniejsze, że się podobało. to więcej warte niż plusy:-)
-
Szkoda, że można dać tylko jednego plusa, bo chętnie dałbym drugiego za świetną relację tekstową. Brawo!
-
za waszą koncepcją ("książkową") przemawiałby oczywisty fakt, że przebrnąć przez te wypociny w wersji elektronicznej jest nawet trudniej, niż przeżyć kaca p tukoli. przeciw staje jednak zdrowy rozsądek i śladowe ilości samokrytyki;-)
a co z inspiracjami literackimi? tak bardzo się starałem!:-) -
Brawo! Dziękujemy za inspiracje krajoznawcze, kulturoznawcze i muzyczne. Ale Zfieszu, tę relację powinieneś wydać w formie książkowej. No, przynajmniej małego zbiorku opowiadań.
-
w ramach postanowień noworocznych obiecałem sobie, że skoro pisanie nowych relacji jakoś mi ostatnio nie idzie, a na kolejne wyjazdy muszę poczekać, to przynajmniej "oszlifuję" relacje już istniejące. diamenty pewnie z tego nie wyjdą, ale z polskimi znakami, (raczej) bez błędów i w miarę możliwości bez niezrozumiałych zdań, przynajmniej da się to-to jakoś przeczytać.
na pierwszy ogień idzie hawana... z bujającą ścieżką dźwiękową:-) -
pięknie?!?!? a miało być brzydko, brudno, śmierdząco, obrazoburczo... no ale... lepszy rydz niż nic;-)
-
Pieknie, pieknie panie zfieszu :)
-
a dziękuję, dziękuję... i polecam inne relacje:-)
-
Rewelacyjna opowieść!!! Dla takich historii warto było odkryć Kolumbera:)
-
znaczy co? że za długie?;-)
-
koniu... :P
Zfiesz.. to się czyta, i czyta, i czyta.... :P -
renataglin... i tobie mil gracias za plusa:-)
-
koniu... ty wiesz co!;-)
-
jak zapewne wyczytałaś, ja pochodziłem tylko trochę po hawanie. krajobrazy mnie nie interesują... generalnie, nie tylko kubańskie:-) a najmilszym wspomnieniem z wyspy (poza kilkoma płytami... niekoniecznie z salsą:-) są rozmowy ze spotkanymi ludźmi. reszta, to fajna otoczka.
z drinków polecam tani rum z TuKolą:-) -
Gratuluję tekstu i wielu trafnych spostrzeżeń przywiezionych z tej pięknej wyspy. Właśnie wróciłam z podróży po Kubie. Mam jeszcze trochę wolnego, więc siedzę w domu, segreguję zdjęcia, słucham muzyki przywiezionej z Cinefuegos, Trynidadu, Santiago i Hawany. Bo właśnie wszechobecna na Kubie muzyka i salsa urzekły mnie tam najbardziej. Zaraz po tym przepiękne krajobrazy okolic Pinar del Rio i Baracoa i niemal wszechobecna, kolonialna architektura ( najciekawsza chyba w Hawanie i Cinefuegos ), z wyjątkowymi w swej urodzie balkonami i pałacami baronów cukrowych.
Ja również spotkałam się z określeniem polaquito, ale miało ono dotyczyć fiata 125p, którego zresztą spotkaliśmy na ulicach Hawany. Z drinków najbardziej smakowała pina colada, przygotowywana z ananasów, mleka kokosowego, rumu i lodu. W niektórych miejscach dolewano na koniec trochę likieru, w innych ananasy zastępowano sokiem z ananasów - niemal wszystkie smakowały doskonale. -
dzięki kaśka... mam nadzieję, że plus po przeczytaniu, a nie z rozdzielnika:-)
-
dino, jeśli ta relacja rzeczywiście choc odrobinę cię zainspirowała, to lepsze to niż pięć... co ja gadam... dziesięć plusów:-) czekam na twoje fotki z hawany:-)
-
polaquito, to, owszem, zdrobnienie od polaco i oznacza "małego polaka":-) ale ja nie spotkałem się z tym określeniem. no ale nie byłem też w holguin i nie twierdzę, ża tam tak tego cudu techniki nie nazywają:-) w hawanie, mówili na to porki.... cokolwiek to znaczy:-)
a od robienia ładnych zdjęć mamy tu dino. ja tam nie umiem:-) dino się zainspirował, pojedzie i zrobi fajne fotki. proste, prawda?:-) -
zfiesz - dla mnie to inspiracja do wyjazdu, nie będę się powtarzał
wielkie dzięki! -
bardzo fajnie sie czyta...:), kiedy bylem w Holguin [na wschodzie Kuby] tamtejsi ludzie twierdzili ze "maluch" nazywa sie polakito [cos w rodzaju malego Polaka] - z porki, spotykam sie po raz pierwszy; kanapki z szynka na havanskich ulicach kosztuja obecnie 5 CUC - niezle przegiecie...; zdjecia moglyby byc odrobine lepsze, ale przeciez nie mozna miec wszystkiego:)
-
danke szyn:-)
-
Niesamowicie cudowna opowieść. Pochłonęłam ją jednym tchem. Dziękuję. Czytając tekst powróciłam myślami do tego pięknego miejsca na ziemi, które sprawiło, że złapałam dystans do świata, do ludzi, do życia, do siebie...
"Nie wiem... Cos magicznego... zdecydowanie magicznego... jest w tych ulicach. Moze ten niewyobrazalny syf i zaniedbanie polaczone z calym bogactwem codziennego ulicznego zycia? Naprawde mozna tu zwolnic. Poczuc sie w innym swiecie. Zapomniec o wszystkim i cieszyc sie z tych kilku dni w roku, kiedy czlowiek moze wyrwac sie z pracy, domu, wszystkiego... i po prostu chlonac wszystkimi zmyslami otaczajacy swiat." - sama bym lepiej nie opisała tego, co czuję się snując się waskimi uliczkami Hawany :)) -
Swietny tekst - brawo za inspiracje praktyczne (juz nabywam zapas zapalniczek) i literackie (tutaj trwa polowanie w sieci).
co do naciągactwa... nie wiem... nas nikt nie naciągał w jakiś jawny i chamski sposób, więc nie potwierdzam (ale i zaprzeczać nie będę). może to dlatego, że bujał się z nami ricardo, a czasem jeszcze większa ekipa? przy czym muszę zaznaczyć, że nikt (no może poza drobnym incydentem z tym drugim kolesiem z kapeli ricarda) z ekipy na nas nie żerował! (no... putitas owszem, ale... no chyba na tym polega ich fach?;-)
a czy kuba "po fidelu" się zmieni? moim zdaniem tak. jesli transformacja będzie nagła i ograniczy się do zmiany ekipy rządzącej, na miejsce której wskoczy desant z miami, kuba zamieni się w kolejny bezduszny kurort na karaibach. a dodaj do tego masę problemów wynikających z transformacji ekonomicznej i mamy bezdszny kurort z masą kombinatorów i mniej lub bardziej zorganizowaną przestępczość (od narkotyków i prostytucji po poważne przekręty prywatyzacyjne, reprywatyzacyjne, koncesje, itp). szkoda, bo to naprawde piekna wyspa...