2009-12-27

Podróż جمهورية مصر العربية

Opisywane miejsca: Łódź, Kair, Luxor, Oaza dakhla, Nuweiba (4368 km)
Typ: Album z opisami

Wakacje 2010 postanowiliśmy spędzić nieco bliżej kraju z racji mniejszej ilości czasu i środków, które w tym roku mogliśmy przeznaczyć na wyjazd.

Wybór padł na Egipt, jako ż eto jeden z nielicznych krajów arabskich na naszym realizowanym na laty od paru lat szlaku z Stambułu do Marrakeszu, w którym nie byliśmy jeszcze wspólnie (ja byłem  dawno temu na miesięcznym trampingu i stąd dotychczas jakoś we wspólnych podróżach kraj ten omijaliśmy). Walorów historycznych, czy przyrodniczych Egiptu z oczywistych względów zachwalać nie trzeba więc stawiając przed sobą zadanie przejechania jak największej części Egiptu przez nieco ponad 2 tygodnie i unikania w miarę możliwości kontaktu z masowa turystyka, zdecydowaliśmy się bez większych sporów.

Bilet kupiliśmy tym razem rejsowy Austrian Airlines  za ok 1400 PLN/sztuka z przesiadką we Wiedniu. Bardzo wczesny wylot z Okęcia  i popołudniowy wylot z Kairu dawały dodatkowe niemal 2 dni na miejscu, co było niewątpliwą zaletą.

 

  • EGIPT

Do Kairu przylatujemy w godzinach południowych, po zakupie wiz w banku (sic) i szybkiej odprawie paszportowej spotykamy czekających już na nas kierowców z Hostelu Dahab, w którym zamówiliśmy  nocleg na 2 noce. Pokoje 3 osobowe, ostatecznie w sumie chyba nawet z czterema łóżkami bez łazienki ale z łazienką vis-a-vis pokoju kosztowały  po 10 Euro

Dahab Hostel http://www.dahabhostel.com położony jest jak większość budżetowych hoteli w Kairze w Downtown- dzielnicy XIX wiecznych kamienic niedaleko Muzeum Egipskiego http://www.egyptianmuseum.gov.eg Dzielnica ta jak dla mnie pozbawiona jest arabskiego kolorytu, raczej przypomina typową burżuazyjną europejską śródmiejską dzielnicę, z tym, że od 100 lat nieremontowaną, niesprzątaną- tak musiałby wyglądać np. Paryż po 100 latach kolonizacji arabskiej. Jest to jednak miejsce dogodne komunikacyjne do większości kairskich atrakcji. Osobiście jednak zdecydowanie preferowałem późniejszy nocleg w samym Centrum Kairu islamskiego.

Hostel Dahab zaś to wydarzenie samo w sobie – standard pomijam ale sa to w zasadzie luźno dobudowane pokoje na dachu 7 piętrowej kamienicy. Woda bywa, czasami bywa nawet ciepła, z reguły jednak jej brak. Dostać można się tam winda (o ile dział) oryginalnym Shindlerem z 1874 r. – zapewne od czasu montażu nieremontowanym = przejażdżka z gatunku tych bardziej ekstremalnych. Obsługa sympatyczna, acz arabsko niezaradna. Na początku okazało się że nie ma naszych pokoi, potem, że nie ma ciepłej wody, potem że wody wcale, w końcu że nie ma bilet w na pociąg do Luxoru, a w końcu zepsuła się winda co miły recepcjonista skwitował z uśmiechem „Welcom to Egypt”.

Pierwszy wieczór w Kairze spędziliśmy najpierw na poszukiwaniu Exchange- co zajęło ok. godziny jako że był akurat piątek. Potem z pomocą miłego naganiacza znaleźliśmy sympatyczną lokalną jadłodajnię, za co odwdzięczyliśmy się umożliwiając mu zakup na nasze konto alkoholu w sklepie bezcłowym. Okazało się że są całe grupy cwaniaczków oczekujących pod hotelami na świeżo przybyłych turystów i ferując im wszelaką pomoc a w zamian proszących o taka właśnie przysługę. Zakupy w sklepach bezcłowych mogą zrobić 2 razy podczas pobytu tylko obcokrajowcy za okazaniem paszportu a dla Egipcjan jest to zakazany i bardzo pożądany owoc- czego nie do końca rozumiem, gdyż lokalne alkohole są dostępne może nie w każdym ale w pojedynczych sklepach alkoholowych w dość sporym wyborze.

 

Drugi dzień (pierwszy pełny) – spędziliśmy w oglądając piramidy w Gizie i Sakkarze oraz ruiny Memphis. W Gizie początkowo mieliśmy sprawić dzieciom atrakcję w postaci przejażdżki wielbłądami ale ponieważ byłoby to wbrew naszym zasadom niedawania się naciągać naganiaczom z ulgą przyjęliśmy  szybką rezygnację dzieci z tego początkowo entuzjastycznie przyjętego przez nich pomysłu, niezwłocznie po tym jak poczuły swąd stajni wielbłądziej. Wśród kategorycznych krzyków „mama chodźmy stąd bo śmierdzi” wycofaliśmy się dziękując za przejażdżkę i obeszliśmy piramidy oraz Sfinksa na piechotę. Potem udaliśmy się do schodkowej piramidy w Sakkara, gdzie w gaju palmowym zjedliśmy też lunch oraz nieco odpoczęliśmy. Był to miły i konieczny przystanek, gdyż Nel zwymiotowała po drodze. Po raz kolejny surowe mleko na czczo i droga w upale samochodem okazały się kiepskim połączeniem J

Trzeci i ostatni dzień w Kairze spędziliśmy zwiedzając część Kairu islamskiego tj meczet Al-Azhar http://www.azhar.edu.eg/ Przy meczecie tym działa sunnicka medresa, rzekomo drugi najdłużej czynny nieustannie nadający tytuły naukowe uniwersytet na świecie http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_oldest_universities_in_continuous_operation

Zarezerwowaliśmy również miejsca na nocleg na czas naszego powrotnego pobytu w Kairze w Al. Hussain Hotel http://weekly.ahram.org.eg/2004/696/tr4.htm Hotel ten położony jest przy placu o tej samej nazwie i obok meczetu o tej samej nazwie. Jest to jedyna i niepowtarzalna lokalizacja z wejściem z wnętrza bazaru Khan el-Khalili http://www.touregypt.net/khan.htm z megafonami minaretów kłaniającymi się oknom pokojów hotelowych, co zapewnia niezapomniane przeżycie kakofonii nawoływań muezinów o poranku oraz wszelkiego rodzaju odgłosów arabskiego souku do późnych godzin nocnych. Genialna lokalizacja z nawiązką rekompensuje braki w komforcie i higienie Hotelu. Dzięki niej można o dowolnej porze wieczoru i nocy zejść na sam środek bazaru i poszperać wśród uliczek i zaułków starego Kairu, zrobić sobie fotograficzne safari w środku nocy, wypić  arabska kawę i zapalić shishę w czynnej nieprzerwanie przez 24 godziny od 20 lat kawiarni El-Fishawi http://www.whatsonwhen.com/sisp/index.htm?fx=event&event_id=189150 Nocując z dala on starego Kairu w Downtown jest się skazanym na dojazdy to tego prawdziwego serca Kairu co nigdy nie umożliwia odczucia i poznania tego fantastycznego miejsca tak dokładnie i intensywnie jak nocując na miejscu. Nocleg na samym Khan el-Khalili – to jedno z moich top 3 wyjazdu i gorąco mogę  taki pomysł na  miejsce do spania w Kairze polecić.

Wróciwszy z Khan el-Khalili do Downtown zwiedziliśmy jeszcze strasznie zatłoczone Muzeum Egipskie „zaliczając” skarby Tutankhamuna, które są właśnie tam eksponowane. Muzeum jest dość siermiężne i stanowi  typowy przykład muzealnictwa  z początku XX wieku – przykurzone gabloty z mało czytelnymi opisami. Nowe muzeum sztuki egipskiej jest od kilku już lat budowane w Gizie i dopiero jego ukończenie pozwoli na pełną ekspozycję skarbów spoczywających obecnie w większej części w muzealnych magazynach.

Wieczór spędziliśmy na zorganizowaniu transportu do Luxoru. Okazało się bowiem, że wszystkie bilety na nocny pociąg z Kairu, którym początkowo planowaliśmy się dostać do Luxoru (majac w pamieci ciekawe doświadczenie z nocnego pociągu Trang-Bangkok, na który zostaliśmy skazani rok temu wskutek blokady lotnisk w Tajlandii p czym więcej tutaj http://kolumber.pl/g/2374-THAI(CHILD)LAND%20ADVENTURE%20czyli%20z%20plecakami%20i%20dwójką%20dzieci%20po%20Tajlandii ) są wykupione. Akurat wypadało bowiem Święto Ofiar (arab. Id al-Adha عيد الأضحى, pers. Eid-e Ghorban, tur. Kurban Bajram) – najważniejsze święto muzułmańskie, które trwa cztery dni i upamiętnia ofiarę Abrahama, który według Koranu miał złożyć w ofierze bogu swego syna Izmaela. Na pamiątkę czynu Abrahama każdy ojciec rodziny składa w ofierze barana, wielbłąda lub krowę. Zwierzę musi być zabite rytualnie, następnie dzieli się mięso tak, by 1/3 oddać potrzebującym, 1/3 krewnym, a pozostałą 1/3 spożywa się na wspólnej uczcie. Z okazji tego święta  muzułmanie masowo podróżują do rodzin na wspólne jego obchody i nasz plan na  podróż pociągiem upadł. Musieliśmy zamówić sobie więc minibusa, który w sumie za opłatę w wysokości 1800 funtów (porównywalną z łączną ceną biletów na pociąg sypialny które mieliśmy kupić) p 11 godzinnej całonocnej podróży dowiózł nas do Luxoru. Podróż była mało wygodna (dla nas, bo dzieci oczywiście wyspały się doskonale w śpiworach które rozłożyliśmy im na siedzeniach i wciśniętych między nie plecakach). Ja nie tylko niewypałem się to jeszcze zaziębiłem gdyż w nocy było koszmarnie zimno, jako że siedziałem w przeciągu spowodowanym przez nieustanie otwierane przez kierowcę okno. Dodam że to był dopiero pierwszy ale nie jedyny raz podczas podróży kiedy w ten sposób zaziębiłem się podczas przejazdów, gdyż egipscy kierowcy są niereformowalni w kwestii nieustannego otwierania okna nawet pomimo próśb i nawoływań o jego domknięcie.

 

  • KAIR - widok z Dahab Hostel
  • KAIR - DAHAB HOSTEL
  • KAIR - DAHAB HOSTEL
  • KAIR - widok na smog z DAHAB HOSTEL
  • KAIR - widom na piramidy w Gizie
  • KAIR - naganiacz wielbłądów
  • KAIR - Sfinks z Piramida Chefrena w tle
  • KAIR - Piramida Cheopsa widok z muzeum barki
  • KAIR - piramida Chefrena w Gizie
  • Sakkara - piec chlebowy
  • Sakkara - piec chlebowy
  • Sakkara - bileter
  • Memphis - bileter
  • Memphis - kasa biletowa
  • KAIR - soczkodajnia
  • KAIR - w Meczecie Al-Azhar (arab. الأزهر)
  • KAIR - meczet Al-Azhar (arab. الأزهر)
  • KAIR - widok na meczet Al-Hussein Mosque (Arabic: مسجد الإمام الحسين;) z Hotelu Al-Hussein

Do Luxoru dojechaliśmy tuż po wschodzie słońca. Kierowca po krótkich poszukiwaniach odnalazł Hotel Sheherezad http://www.hotelsheherazade.com/ , w którym zamówiliśmy 2 trzyosobowe osobowe pokoje z łazienką (i tym razem ciepłą wodą) po 300 EP za pokój. Hotel położony jest na zachodnim brzegu Nilu w wiosce Al-Gezira ok. 5 min. pieszo od przystani promów, feluk i innych łodzi które za kilka funtów przewożą na drugą stronę rzeki pod samą świątynię w Luxorze http://en.wikipedia.org/wiki/Luxor_Temple. Jest to dogodna lokalizacja z dala od tłumów turystów, wśród domów miejscowych Egipcjan, z widokiem na Nil oraz uprawne pola. Stanowi to dogodne miejsce tak do zwiedzania całego zachodniego brzegu, jak i wycieczek np. na popularnych tu rowerach które można wypożyczyć w kilku miejscach, po okolicznych wioskach i polach. Łatwo też dostać się na drugą stronę Nilu. Hotel jest czysty i zadbany. Aczkolwiek to nowy budynek imituje stare budowle arabskie, ma spory ogród gdzie dzieci mogły się do woli wyszaleć. W chłodne wieczory właściciel Mohammed rozpala ogniska w żeliwnych stojakach i ustawia przy stolikach dla ogrzania gości. Mohamed jest bardzo operatywny, zorganizuje każdą wycieczkę, felukę, zwiedzanie Doliny Królów i innych świątyń, balony i co kto woli. My zorganizowaliśmy u niego 3 dniowa wycieczkę na pustynie i do oaz pustynnych.

 Pierwszego dnia popłynęliśmy łodzią znaleziona na przystaniu do świątyni w Karnak.  Jest to świątynia boga Amona z największą wśród wszystkich egipskich świątyń sala kolumnową. Budowla jest imponująca jeśli uświadomić sobie, że kolumny te były już dla starożytnych greków i rzymian antycznymi zabytkami  tak starymi jak dla nas obecnie świątynie greckie.

Z Karnak gdzie spędziliśmy niemal pół dnia wróciliśmy do Luxoru i po przeprawie rzeką do hotelu.

Następny dzień spędziliśmy w Dolinie Królów i okolicznych zabytkach starożytnego Egiptu. Dla mnie osobiście najciekawszy był lokalny cotygodniowy targ, na który natknęliśmy się po drodze. Generalnie uwielbiam targi w różnych miejscach świata, ten aczkolwiek całkiem inny jeśli chodzi o wygląd to w atmosferze przypominał mi odwiedzony rok temu targ w Bang-Niang w Tajlandii. Ten sam rodzaj orientalnych fajerwerków dla zmysłów, kolorytu i rozgardiaszu.

Po południu poszliśmy na basen do jednego z lokalnych hoteli, z którym nasz hotel ma jakiś deal w wyniku czego  gości z Sheherezady wpuszczają na basen za pół ceny. Woda w basenie zimna ale dzieci i tak miały frajdę. Wieczór tradycyjnie spędziliśmy na kolacji w ogrodzie siedząc do późna nad ogniskiem i (co niektórzy) shishą. Wynegocjowaliśmy też z Mohammedem warunki wycieczki na pustynię, na która wyruszyć mieliśmy kolejnego dnia o świcie. W poszukiwaniu bankomatu i wymiany pieniędzy koniecznych na opłacenie wycieczki popłynąłem też  na nocny spacer na wschodnią stronę Nilu. Podróż lokalnym promem jest nieco dłuższa (głównie z uwagi na dość długi załadunek i rozładunek promu)  niż rejs prywatną łódką ale pozwala poobserwować miejscowych. Tym razem natknęliśmy się na brygadę wracającą do cywila po służbie wojskowej. Po drugiej stronie rzeki była zaś okazja na krótką nocną sesję fotograficzną wokół świątyni w Luxorze.

 

  • LUXOR WEST BANK - wioska Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - wioska Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - widok z Hotel Sheherazade
  • Karnak - świątynia Amnona-Ra
  • Luxor - prom na Nilu
  • LUXOR WEST BANK - wioska Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - widok z Hotel Sheherazade
  • LUXOR WEST BANK - ogród w Hotel Sheherazade
  • LUXOR WEST BANK - lokalny targ niedaleko wioski  Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - lokalny targ niedaleko wioski  Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - lokalny targ niedaleko wioski  Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - lokalny targ niedaleko wioski  Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - lokalny targ niedaleko wioski  Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - lokalny targ niedaleko wioski  Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - Dolina Królów
  • LUXOR WEST BANK - w świątyni Hatszepsut
  • Img LUXOR WEST BANK - w świątyni Hatszepsut 1792
  • LUXOR WEST BANK
  • LUXOR WEST BANK
  • LUXOR WEST BANK
  • LUXOR - Świątynia Narodzin Amona
  • LUXOR - Świątynia Narodzin Amona
  • LUXOR WEST BANK - lokalny targ niedaleko wioski  Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - lokalny targ niedaleko wioski  Al-Gezira
  • LUXOR WEST BANK - felluki nad Nilem
  • LUXOR - felluki na Nilu
  • Luxor - widok z Nilu na zachodni brzeg
  • LUXOR - felluki na Nilu

Początkowo planowaliśmy podróż via oazy z Kairu do Luxoru. W ten sposób można zobaczyć tzw. czarną pustynię i białą pustynię, a także oazy Dakhla, Kharga i Farfara. Taka podróż wymaga jednak co najmniej 4-5 noclegów, a jeśli chciałoby się odbić jeszcze dalej do Oazy Siwa i zahaczyć o Great Sand Sea (obszar pustyni piaszczystej z wielkimi wydmami w pobliżu granicy libijskiej) to nawet do 7 nocy. To oznaczałoby w zasadzie połowę naszej podróży. Z uwagi na dość długie i długotrwałe przejazdy zdecydowaliśmy się z uwagi na dzieci, którym trudno byłoby przez tydzień dzień w dzień spędzać  5-7 godzin w samochodzie, na inny wariant. Mianowicie postanowiliśmy z Kairu dostać się bezpośrednio do Luxoru (początkowo planowaliśmy  pociąg nocny, a ostatecznie z uwagi na brak biletów wynajęliśmy vana). Z Luxoru zaś postanowiliśmy pojechać na 3 dniowa wycieczkę jedynie do oazy Kharga i Dakhla, tzw. czarną i białą pustynię zostawiając na ewentualny „inny raz”.

Z Luxoru wyjechaliśmy o świcie wynajętym na wyłączność vanem. Poza kierowcą zabrał się tez właściciel Hotelu Sheherezade Mohammed.  Z planowych 5 godzin zrobiło się niemal 8. Lunch zjedliśmy w oazie Kharga http://www.touregypt.net/Kharga.htm  http://en.wikipedia.org/wiki/Kharga_Oasis  http://www.ask-aladdin.com/oasis.html  a następnie po kolejnych  ok. 200 km dotarliśmy do Oazy Dakhla http://en.wikipedia.org/wiki/Dakhla_Oasis  http://www.touregypt.net/dakhla.htm gdzie po szybkiej kąpieli i pozostawieniu bagaży w Bedouin Camp http://www.dakhlabedouins.com/el_dohous_village.html wyruszyliśmy dwoma „landkruzerami” na pustynię. W oazie sa tez inne hotele/campy w których bez problemu można zorganizować noclegi np. http://www.desertlodge.net/photo.html http://www.badawiya.com/Dakhla4.htm . Każdy z nich organizuje różne wersje podróży i noclegów na pustyni, czy to wielbłądami, czy 4x4.

Nasz obóz znajdował się ok. godziny drogi z oazy wśród pierwszych wydm piaskowych. Pustynia jak to pustynia jest niezwykła, urzeka kolorami, przestrzenią, dzikością. Kto nie był powinien zobaczyć, kto był chce więcej. Dla nas był to już któryś kolejny pobyt z noclegiem w obozie na pustyni i aczkolwiek osobiście większe wrażenie zrobiły na Mie np. Wadi-rum w Jordanii, czy Erg Chebbi w Maroku, to i tak pobyt na tej pustyni uważam za udany. Obóz składał się z kilku namiotów beduińskich i rozstawionych dla nas zwykłych iglo. Pustynia po pół godziny wariactwa dzieci została w okolicy naszego obozu całkowicie zadeptana- na szczęście pierwsza burza pustynna z pewnością zatarła już wszelkie nasze ślady. Dzieci miały frajdę we wspinaczce i turlaniu się z piaszczystych kilkunastometrowych wydm, my podziwialiśmy zachód słońca, po którym zrobiło się doprawdy zimno. Zmuszeni byliśmy włożyć wszystkie  zabrane ze sobą polary, skarpetki, a dzieci ubrać też w rajtuzy i czapki. Wieczór spędziliśmy przy rozpalonym przez Beduinów ognisku na którym upiekli dla nas kolację (baraninę i zupę), po czym zawinięci w śpiwory i koce  poszliśmy spać. W nocy podziwialiśmy jeszcze nieprawdopodobną ilość gwiazd widocznych po zachodzie księżyca.

Poranek na pustyni był niemal mroźny, dopiero po brzasku ociepliło się an tyle by przygotować śniadanie i po kolejnej sesji  fotograficznej na wydmach  zebrać się z powrotem do oazy. W sumie pobyt na pustyni był dość krótki ale z uwagi na naprawdę spory chłód o tej porze roku wystarczający.

Po powrocie do campu pojechaliśmy do Al.-Qasr http://lexicorient.com/egypt/dakhla02.htm średniowiecznego, opuszczonego już dzisiaj Miasta z meczetem, medresą i domami z glinianych cegieł z XX w n.e Miejsce bardzo interesujące i dobrze zachowane, a przy tym niecepeliowate, wolne od hord turystów unaocznia jak wyglądały miasta w pierwszych wiekach islamu.

Następnie ponownie wróciliśmy do campu, w którym ja pozostałem ponieważ po kolejnym doziębieniu dzień wcześniej w trakcie podróży w przeciągu z Luxoru i domarznięciu na pustyni, dopadła mnie gorączka. Reszta brygady wraz z dziećmi pojechała zaś popływać w gorących źródłach. Z relacji i zdjęć jedynie a nie własnych doświadczeń wynika, że również warto.

Wieczór spędziliśmy na beduińskiej kolacji z tańcami i shishą.

Rano wyruszyliśmy w podróż powrotną do Luxoru, która zajęła większą część dnia. Po powrocie do Luxoru tuż przed zachodem słońca, wzięliśmy jeszcze felukę na 3 godzinny rejs po Nilu podczas której podziwialiśmy zachodzące na brzegiem słońce i dość landszafcikowe to prawda ale piękne jednak widoki bawołów przechadzających się po nadbrzeżnych zaroślach spędzane przez fellachów do wieczornego wodopoju. Widoki w zasadzie nie odbiegające chyba zbyt wiele od starożytności. Nil płynął leniwie jak przed wiekami, zwierzęta podążały do wodopoju a ich opiekunowie równie leniwie ucinali pogawędki przykucając na konarach nadbrzeżnych palm i bananowców. Rejs feluka to kolejny ciekawy sposób zwiedzania Egiptu. Raczej jednak o nieco cieplejszej porze roku i raczej z nieco przynajmniej starszymi niż 2-4 letnie dzieci, tak aby podróż ta nie była tylko nieustannym pilnowaniem czy przypadkiem nie wpadną na pomysł wskoczenia do rzeki (może zatem innym razem?- mam nadzieję- prawie 20 lat temu płynąłem już kiedyś feluką i nocowałem na niej więc wiem, że warto to kiedyś powtórzyć-najpopularniejsze trasy na taka podróż to w dół rzeki z Asuanu  do Edfu lub Kom-Ombo z 2-3 noclegami na łodzi. Podróż taką najłatwiej zorganizować bezpośrednio na przystani np. w Asuanie, negocjując ceny i sprawdzając jakość i czystość poszczególnych feluk. Ważne aby nigdy nie dawać z góry pieniędzy na zakupy kapitanowi ale raczej udać się z nim na targ i zrobić wspólnie zapasu na podróż. Nie tylko uniknie się wówczas przepłacania (czasem kilkakrotnego) ale będzie się mieć pewność, ze kapitan nie kupił np. starego mięsa które będzie się jeść podczas rejsu).

Następnego dnia mieliśmy lot do Sharm-el Sheikh. Mieliśmy jeszcze pomysł aby o świcie polecieć balonami nad Nilem, Doliną Królów i okolicą. Loty zostały bowiem akurat niedawno wznowione po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej śmiertelnym wypadkiem jaki zdarzył się wiosną. Niestety okazało się że loty sa tylko o 5 rano, a my samolot mamy o 7. Zamiast zatem zameldować się się  5 przy balonach stawiliśmy się na lotnisku, na które zawiózł nas zaprzyjaźniony już kierowca vana, z którym jechaliśmy dzień wcześniej na pustynie.

Pobyt w Luxorze był intensywny acz dość krótki. Atrakcji w tej okolicy jest spokojnie nawet na 2-3 dni więcej. Są to zarówno atrakcje historyczne jak wiele jeszcze z nieodwiedzonych przez nas świątyń, jak i krajoznawcze np. ww loty balonami, podróże rowerami przez wioski i pola wzdłuż Nilu itd. Z pewnością warto spędzić zatem nawet  6 dni w tym ciekawym miejscu, które jak się okazuje można zwiedzić unikając w większej części tłumów zorganizowanych wycieczek.

 

 

  • w drodze d Oazy Charga (arab. الخارجة, Al-Charidża)
  • w oazie Charga (arab. الخارجة, Al-Charidża)
  • w oazie Charga (arab. الخارجة, Al-Charidża)
  • w Oazie Charga (arab. الخارجة, Al-Charidża)
  • w Oazie Charga (arab. الخارجة, Al-Charidża)
  • na checkpoint w drodze z Oazy Charga (arab. الخارجة, Al-Charidża) do Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • w Oazie Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • w drodze na pustynię z Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Sahara w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Sahara w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Obóz na Saharze w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Sahara w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Sahara w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Sahara w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Sahara w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Obóz na Saharze w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Obóz na Saharze w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Obóz na Saharze w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)
  • Al-Qasr at Dakhla Oasis
  • Al-Qasr at Dakhla Oasis
  • Al-Qasr at Dakhla Oasis
  • Al-Qasr at Dakhla Oasis
  • Al-Qasr at Dakhla Oasis
  • Dakhla Oasis
  • Dakhla Oasis
  • Dakhla Oasis
  • Al-Qasr at Dakhla Oasis
  • Sahara at Dakhla Oasis
  • Dakhla Oasis
  • w drodze powrotnej z Dakhla Oasis do Luxzoru
  • Obóz na Saharze w okolicach Oazy Dakhla (Arabic: الداخلة)

Z Luxoru porannym lotem Air Egypt do Sharm EL Sheikh http://www.egyptair.com lot nieco ponad godzinny, bardzo sprawny i dość ekonomiczny Bilety w cenie ok. 250 PLN za osobę. Biorąc pod uwagę, że droga lądowa z Luxoru na Synaj to cały dzień w busie to rozwiązanie mogę szczerze polecić. Loty Air Egypt bywają nawet sporo tańsze np. nasz lot powrotny z Sharm do Kairu kosztował na 4 osoby 600 zł. Biorąc pod uwagę, że Air Egypt lata między wszystkimi większymi miastami Egiptu jest to dość tani i wygodny sposób na przemieszczanie się wewnątrz Egiptu-pozbawiony co prawda kolorytu lokalnych autobusów, czy pociągów no ale coś za coś.

Z Sharm pojechaliśmy prosto z lotniska z oczekującym już na nas kierowcą do bungalowów na plaży u Beduinów w http://www.harbysplace.com/ gdzie zarezerwowaliśmy noclegi. W okolicy pomiędzy Nuweibą i Tabą jest cały szereg bungalowów znajdujących się bezpośrednio na plaży. Jedynie znikoma część z nich ma jakieś strony internetowe np.:

http://www.sinaistars.de/Camp%20Sawa.htm
http://www.basata.com/
http://www.sinai-beach.com/facilities.htm
http://www.alexandriabeach.com/
http://www.amonyahro.net/en/index.html
http://www.harbysplace.com/
http://www.castlebeachsinai.com/castle.html

w rzeczywistości jest ich znacznie więcej w zasadzie ciągną się wzdłuż plaży prawie do Taba Heights http://www.tabaheights.com gdzie zaczynają się już luksusowe hotele.

Zakwaterowanie w bungalowach jest bardzo „Basic” w zasadzie materac i prześcieradło-na Nasza prośbę dostaliśmy jeszcze dla dzieci koce. Obawialiśmy się po doświadczeniu z zimnem nocy na pustyni, że to za mało i znów przemarzniemy. Tymczasem okazało się, że nad morzem było sporo cieplej, a  po zawietrznej i w mniej wietrzne dni wręcz gorąco. Mimo początkowej obawy o zimno w sumie spędziliśmy  6 dni  a kąpielówkach i jedynie wieczorami przy kolacji na plaży przydatne były jakieś dłuższe bluzy.

Niestety nasze plany sielskiego kilkudniowego wypoczynku już pierwszej nocy zostały pokrzyżowane przez koszmarną ilość komarów, które przez szczeliny w bungalowach (bungalowy są  z liści palny i nie mają szczelnych ścian, co latem jest zaletą jako że dostarcza przewiewu) nie tylko nie dały nam w ogóle spać to jeszcze pogryzły dzieci tak dotkliwie, że następnego dnia wyglądały jakby miały różyczkę, na samych twarzach miały po kilkadziesiąt bąbli.

Zmuszeni zostaliśmy zatem rankiem udać się wzdłuż plaży na poszukiwanie innego (szczelniejszego) noclegu. Jako, że okolica jest dość pusta zajęło nam to w zasadzie cały dzień. Ostatecznie przenieśliśmy się do bungalowów Crazy Horse- w zasięgu wzroku z Harbiego, które poleciła nam sama właścicielka hrabiego. Z CH przyjechał po nas pickup którym przewieźliśmy bagaże ok. kilometra dalej. Na odjezdnym z Harbiego spotkał nas niemiły zgrzyt po właścicielka policzyła nas nie za noce (1) tylko za dni (2) mimo iż w zasadzie rano zadeklarowaliśmy opuszczenie bungalowów i ostatecznie zostaliśmy  cały dzień tylko na plaży po tym jak zaproponowała nam w tym czasie pomoc w przenosinach. Niemniej jednak miejsce uważam za ciekawe, a w każdym razie mocno inne od typowych hoteli. Niedostatki wody, czy komfortu nie są dla mnie kłopotem, gdyż nie ich poszukuję w podróżach lecz przygody, a miejsca takie jak bungalowy takich przygód właśnie dostarczają.

Kolejne 5 dni spędziliśmy na plażowaniu i snoorklingu w Crazy Horse http://www.facebook.com/group.php?gid=46413799724. Ten „ośrodek” ma murowane bungalowy z klimatyzacja i paradoksalnie był tańszy (280 funtów za noc z śniadaniem za pokój w stosunku do 30 EUR z wyżywieniem za osobę w Harbim). Rafa wokół CH nie należy do super atrakcyjnych ale na leniwy snorkling z dziećmi jest wystarczająca- (znaczy się Nemo był). Poza plażowaniem i rybką wieczorem na plaży, jednego dnia zorganizowaliśmy sobie rejs łódką wiosłową na snorkling na wraku, a innego część z nas rejs motorówką na nurkowanie dalej od brzegu. Odwiedziliśmy też Taba Heights oraz samą Nuweibę tzn. miejsce położenia najbliższych sklepów (dojazd ok. 20 min w 1 stroną taxi za 100-15- funtów). Poza drobnymi zakupami spożywczymi te miejsca nic nadzwyczajnego jednak nie mają.

Część z nas udała się również nocą na Mount Sinai- wyjazd około północy i powrót ok. 10 rano za ok. 500 funtów.

Po kilku dniach plażowania wróciliśmy lotem Air Egypt z Sharm do Kairu. Dojazd do Sharm ok. 2 godziny busem za 1000 funtów, lot ok. godziny i byliśmy z powrotem na lotnisku w Kairze gdzie planowaliśmy spędzić ostatnie 3 dni na zwiedzaniu i zakupach  w starym Kairze.

 

 

  • Sahara z lotu Air Egypt Luxor- Sharm el Sheikh
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Red Sea w okolicach Taby
  • Red Sea w okolicach Taby widok na Akabę
  • Red Sea w okolicach Taby widok na bungalowy z łódki
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Nuweiba - Bungalowy Harby`s Place
  • Red Sea z loty Air Egypt  Sharm el Sheikh-Kair

Po powrocie do Kairu udaliśmy się do zarezerwowanego wcześniej Al. Hussain Hotel http://weekly.ahram.org.eg/2004/696/tr4.htm Hotel ten położony jest przy placu o tej samej nazwie i obok meczetu o tej samej nazwie. Jest to jedyna i niepowtarzalna lokalizacja z wejściem z wnętrza bazaru Khan el-Khalili http://www.touregypt.net/khan.htm z megafonami minaretów kłaniającymi się oknom pokojów hotelowych, co zapewnia niezapomniane przeżycie kakofonii nawoływań muezinów o poranku oraz wszelkiego rodzaju odgłosów arabskiego souku do późnych godzin nocnych. Genialna lokalizacja z nawiązką rekompensuje braki w komforcie i higienie Hotelu. Dzięki niej można o dowolnej porze wieczoru i nocy zejść na sam środek bazaru i poszperać wśród uliczek i zaułków starego Kairu, zrobić sobie fotograficzne safari w środku nocy, wypić  arabską kawę i zapalić shishę w czynnej nieprzerwanie przez 24 godziny od 20 lat kawiarni El-Fishawi http://www.whatsonwhen.com/sisp/index.htm?fx=event&event_id=189150 Nocując z dala on starego Kairu w Downtown jest się skazanym na dojazdy to tego prawdziwego serca Kairu co nigdy nie umożliwia odczucia i poznania tego fantastycznego miejsca tak dokładnie i intensywnie jak nocując na miejscu. Nocleg na samym Khan el-Khalili – to jedno z moich top 3 wyjazdu i gorąco mogę  taki pomysł na  miejsce do spania w Kairze polecić.

W Al. Hussain nie odbyło się oczywiście bez przygód, a mianowicie standardowo nie było ciepłej wody z powodu, jak się po kilku godzinach okazało awarii pompy. Gdy pompę udało się w końcu naprawić musieliśmy wykłócić się o zmianę pokoju, gdyż do naszego akurat nie pompowała. Sama wymiana pompy to istny kabaret- przyjechał jakiś specjalista i metoda prób i błędów przy asyście całego personelu Hotelu dla którego była to ewidentnie odmiana od codziennej rutyny i nudy, grzebał pół wieczoru w kablach. Ważne, że ze skutkiem.

Kolejne dni spędziliśmy zwiedzając i w dzień i w nocy zaułki starego islamskiego Kairu. Dzielnica od kilu lat ulega sukcesywnym przemianom w wyniku postępującej rewitalizacji. Część jest już „starówką” z wyremontowanymi fasadami i  równymi chodnikami. Większość pozostaje jednak nadal normalną mieszkalną dzielnicą zamieszkałą przez kilkaset tysięcy ludzi. Niewątpliwe wykonane prace bardzo przywróciły blask tej dzielnicy ale wiążą się one tez z przymusowymi wykwaterowywaniami ludzi, przesiedleniami tak aby z miejskiej sypialni powstała dzielnica ozdobnych kramów i warsztatów rękodzielniczych http://weekly.ahram.org.eg/2000/478/hr1.htm . Część prac np. odnowienie  30 hektarowego Parku Al. Azhar górującego nad starym Kairem http://www.amaana.org/agakhan/cairo.htm finansowana jest przez  Aga Khan Trust for Culture  http://www.akdn.org/aktc fundację przywódcy Ismaelitów- jedną z prężniejszych organizacji dobroczynnych świata islamskiego.

W starym Kairze (mapa tu http://wikitravel.org/upload/shared//8/88/Muizz_Street.png)  szczególnie  interesujące są: Al-Hakim Mosque, Sayyidna al-Hussein Mosque, Al-Azhar Mosque, Ibn Tulun Mosque. Po pół dnia spędziliśmy także w Cytadeli oraz w Kairze Koptyjskim gdzie znajduje się kilkanaście starożytnych kościołów z okresu wczesnego chrześcijaństwa. Mnie oczywiście  zdecydowanie bardziej odpowiada i architektura i klimat monumentalnych świątyń islamskich niż martyrologiczna atmosfera świątyń chrześcijańskich, więc z przyjemnością szybko powróciłem do części islamskiej. Wieczory spędziliśmy na zakupach przypraw, tekstyliów i innych pamiątek na kairskich bazarach.

Na Khan-el-Khalili jest pełno lokalnych ulicznych knajpek i restauracyjek z smacznym jedzeniem dostępnym od świtu do późnej nocy. Jedną z kolacji spędziliśmy w upscalowej Naguib Mahfouz Cafe z kolei tuż przed odjazdem na lotnisko zjedliśmy pyszne, acz dość drogie naleśniki w słynnej ulicznej naleśnikarni Egyptian Pancake House  http://www.tripadvisor.com/Restaurant_Review-g294201-d1027589-Reviews-Egyptian_Pancake_House-Cairo.html

 

 

  • Kair - El Hussein Hotel
  • Kair - Meczet Al-Azhar (arab. الأزهر)
  • Kair - Meczet Al-Azhar (arab. الأزهر)
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Plac Al-Hussein (Arabic: مسجد الإمام الحسين)
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Islamic Cairo by night
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kairo - Plac Al-Hussein (Arabic: مسجد الإمام الحسين)
  • Kair - widok na Saladin Citadel of Cairo (Arabic: قلعة صلاح الدين‎ Qalaʿat Salāḥ ad-Dīn)
  • Kair - śniadanie na dachu w El Hussein Hotel
  • Kair - Mosque of Mohamed Ali
  • Kair - Mosque of Mohamed Ali
  • Kair - Mosque of Mohamed Ali
  • Kair - Mosque Al-Hussein (Arabic: مسجد الإمام الحسين)
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Kair - Bazar Khan al-Khalili
  • Islamic Cairo by night

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. zabka1987
    zabka1987 (20.04.2010 14:44) +1
    Wielki plusik do tej wyprawy! wiele dobrych rad, informacji, wskazowek. Wlasnie szykuje sie do wyprawy w tamtym kierunku i ta relacja wspomorze moje przygotowania. Dzieki :)
  2. akarolak1975
    akarolak1975 (04.01.2010 20:27) +2
    transport nie stanowi jakiegokolwiek problemu. Na dłuższe trasy można kupić przeloty Air Egypt -lowcostową linia zakup przez www z Polski. Są dobrej klazy nocne pociągi na trasie wzdłóz Nilu. Sa też lokalne autpbusy no i oczywiście na każdą trasę mozna zorganizowac sobie przez każdy hotel czy jedną z setek travel agencies trasport prywatny busem, czy nawet taksówką.
  3. kasai.eu
    kasai.eu (04.01.2010 20:03) +2
    Rewelacyjna relacja! Mam nadzieje że kiedyś też wybiorę się do Egiptu niezależnie od biura podróży. Bałam sie tylko jak uda się zorganizować tam transport nie skazując się na te koszmarne turystyczne konwoje. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. Acha - a ceny w hotelach i przelotu - też podasz?