2008-07-11 - 2008-07-15

Podróż Mongolia & Syberia 2008

Opisywane miejsca: Ułan Bator, Terelj (6 km)
Typ: Blog z podróży

Ułan-Bator to zupełne przeciwieństwo tego, czym jest dla nas Mongolia. W tym mieście ginie poczucie niekończącej się przestrzeni. Zamiast zieleni wszędzie obecny jest pył, który unosi, oplata ciało i dusi...! Niektórzy mieszkańcy stolicy zakrywają usta i nos maskami, by choć częściowo ochronić się przed wszędobylskim intruzem. Nam dopiero po kilkugodzinnym spacerze udaje sie do niego przyzwyczaić.

Główne ulice Ułan-Bator, powleczone asfaltem, próbują pomieścić często zbyt wiele na raz samochodów, prywatnych mini-busów, autobusów. Tutaj toczy się prawdziwa i zażarta walka o pierwszeństwo, o jak najlepsze miejsce w tłumie pojazdów! Światła drogowe bywają ignorowane. Piesi przechodzą swobodnie nawet przez dwupasmową jezdnię, czasami "na dwa razy", więc widok ludzi stojących na środku drogi, pomiędzy pędzącymi samochodami, nie jest niczym niezwykłym.

Przy większych ulicach są chodniki, wysokie bloki, inne budynki z cegły, z częściowo szklanymi ścianami itd. Wszędzie roi się od guanz'ów- tanich, niekoniecznie czystych i czasem kiczowato wystrojonych jadłodajni, w których można kupić obiad za kilka złotych. Oczywiście są też droższe, eleganckie restauracje, piękne hotele, hostele, centrum handlowe... jak w każdym dużym mieście.

Kilka niedawno postawionych wieżowców i hoteli świeci pustką, czekając na wykończenie, gdzie indziej z kolei sterczą w towarzystwie dźwigów rusztowania przyszłych budowli. Tu i tam można dostrzec ślady nowych inwestycji. Miasto rośnie, rozwija się…

Pomiędzy większymi ulicami mnożą się te mniejsze, już nie tak okazałe. Zamiast potężnych budowli - jurtowiska otoczone wysokim płotem lub brzydkie, brudne blokowiska. Zamiast asfaltu - gruntowa droga pełna błota, gdy pada deszcz lub piasku i pyłu, gdy doskwiera upał.

Błąkamy się po Ułan-Bator wiele godzin, niemal cały dzień. Jesteśmy prawdziwą atrakcją dla niektórych mieszkańców miasta - najwyraźniej nie wszyscy przywykli do widoku zachodnich turystów. Tych z kolei przybywa do Mongolii z każdym rokiem coraz więcej. Są tego dobre i złe strony. Turyści zostawiają tutaj swoje pieniądze, stwarzają nowe możliwości zarobku. Jednak czasem na chodniku, przy większej ulicy, można spotkać dzieci siedzące z boku z szarymi kartonami, które na widok białego człowieka podrywają się i krzyczą: "Give money! Money!"… Na nie zainteresowanych pomocą, „opływających w bogactwa i wygody” turystów reagują różnie… Czasem nawet porywają leżące obok kamienie i rzucają daleko, pod nogi!… z nudów… ? By zwrócić na siebie większą uwagę… ? „Money! Money!” – krzyczą! Nierzadko okazuje się, że to jedyne słowo w języku angielskim, jakie znają.

Trudno jednoznacznie określić wrażenie, jakie wywarło na nas Ułan-Bator. Na pewno jest to miejsce niezwykłe, trochę jakby z innego świata. W której innej stolicy państwa można dostrzec jurtę miedzy blokami, a zaraz obok krowę i owcę spacerującą beztrosko po ulicy? I zapewne nie ma takiej drugiej doliny, w której położone jest Ułan-Bator. Za każdym razem podczas dzisiejszej wędrówki, gdy zmęczy nas miejski zgiełk i duszący pył, podnosimy wzrok nieco wyżej, ponad najwyższe budowle, a uśmiechy na twarzach znów powracają. Oto naszym oczom ukazują się zielone wierzchołki gór Chentej i Bogd Chan, które niczym starożytne mury strzegą z oddali granic miasta...;)

  • W cebtrum Ułan-Bator
  • Boczna uliczka
  • Ułan-Bator
  • Jurta
  • Ułan-Bator
  • Nasz hostel - Gana's Guet House
  • Jurta dla turystów
  • Przejście dla pieszych ;)
  • Przydrożny sklepik
  • W guanzie
  • Czy ktoś chce skorzystać z telefonu?
  • Kolejna stłuczka - jedna z głównych ulic w Ułan-Bator
  • Ułan-Bator
  • W Ułan-Bator
  • Wejście do Klasztor Gandan
  • Klasztor Gandan
  • 25-metrowy posąg Buddy; w Klasztorza Gandan

Budzi nas ciepło nadchodzące wraz z kolejnym porankiem i odgłosy zwierząt przechodzących obok namiotu. Wychylam głowę z wygodnej kryjówki, a tu prosto na mnie patrzą dziesiątki zdziwionych oczu. Bardzo specyficzne, niezapomniane uczucie – obudzić się pośrodku stada krów i jaków. Wystarczy jeden ruch, by przestraszone zwierzęta pobiegły w kierunku zielonego pastwiska...

Pogoda, wczoraj piękna i słoneczna, dziś płata nam najróżniejsze figle. Deszcz przeplata się z silnym wiatrem i złowrogimi grzmotami gdzieś zza pobliskich szczytów. Dopiero bardzo późnym popołudniem składamy obóz i decydujemy się na wędrówkę w góry. Jednak po zaledwie godzinnym marszu, na środku zielonego pastwiska zaskakuje nas silny, siarczysty deszcz, który jak oszalały smaga obfitymi strumieniami nasze twarze, całe ciała, plecaki! Podczas, gdy wszystko wokół cieszy się i rozkwita od przybytku życiodajnej wody, my uciekamy w popłochu w kierunku pobliskiej jurty. Młody, uśmiechnięty Mongoł zaprasza nas gestem do drewnianej chaty. Bosymi stopami oblepionymi błotem stąpa po nierównej podłodze. Tuż obok przechadza się w tę i z powrotem dużo starszy od niego człowiek. Twarz ma spaloną słońcem na ciemny brąz, a skórę pooraną głębokimi zmarszczkami. Nietrudno zauważyć, że to właśnie ten starszy człowiek budzi największy szacunek wśród reszty domowników. Znajdujemy się w nowej, niewykończonej jeszcze części drewnianej chaty. Mała dziewczynka biega wokół starego Mongoła, podając mu okulary, fajkę i tytoń. Reszta rodziny obserwuje nas ukradkiem zza niewielkiego okienka dzielącego dwie izby. Zabawne – jesteśmy dla nich tak samo dziwni, inni, niesamowici jak oni dla nas. Mongołowie – niestrudzeni panowie stepów. Prości, gościnni... Już zaraz wędrują ku nam trzy małe krzesełka. Na dwóch siadamy wygodnie, trzecie służy jako stół. Gospodarze częstują nas lekko słodkimi, sycącymi ciastkami i gorącą, tradycyjną herbatą z dodatkiem mleka, soli i tłuszczu. Pycha! Gdy głód zaczyna dokuczać pośrodku zielonego stepu, trudno wymarzyć sobie lepszy, smaczniejszy posiłek.

Ulewa mija niepostrzeżenie, a ciemne chmury odchodzą gnane pospiesznie przez wiatr. Żal nam opuszczać progi drewnianej chatki. Na koniec stary Mongoł próbuje poderwać w górę mój plecak. Kręci głową na prawo i lewo, spoglądając to na mnie, to na ciężar, który zaraz spocznie na moich ramionach. Stoi w drzwiach swojego skromnego domu, na pożegnanie macha do nas spracowanymi rękoma. Biały uśmiech nie spełza z jego twarzy.

Wędrujemy doliną jeszcze kilka godzin. O zmierzchu docieramy do rzeki Tuul Gol. Po drodze mijamy tylko dwie, usadowione tuż obok siebie jurty. Wybieramy miejsce na obóz zaraz przy korycie rzeki. Jej potężny nurt może napawać lękiem, jednak nas uspokaja. Niedaleko stąd ktoś postawił kilka turystycznych jurt, ale teraz nikogo tam nie ma. Cieszymy się ze źródła czystej wody, z ciszy, spokoju. Niczego więcej nam nie brakuje...

  • Skalny żółw
  • Skalny żółw
  • Kraina Skalnego Żółwia
  • Stado jaków
  • Jak
  • W dolinie
  • Obóz na wzgórzu
  • Widok ze wzgórza
  • Bateria słoneczna i antena satelitarna - niezbędna w jurcie? ;)
  • Przez strumyk
  • Pastwisko
  • Tour - camp
  • Góry Chentaj
  • Czy będzie burza?
  • Górska wędrówka
  • Pastwisko
  • Kozy ;)
  • W Górach Chentaj
  • W Górach Chentaj
  • Tylko tyle pozostało z krówki ;)
  • Cielaczek nad Tuul gol
  • Rzeka Tuul gol
  • Odpoczynek nad rzeką

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. przebisniegowna
    przebisniegowna (22.01.2013 19:31) +1
    Cześć wszystkim!
    Wybaczcie, nie zaglądałam tutaj już kilka lat... kiedy to minęło? ;p
    Wszystkich zainteresowanych naszymi podróżami zapraszamy na www.przebisniegi.com!
    Znajdziecie tam więcej tekstów, zdjęć i dużo praktycznych informacji!
    Pozdrawiam :D
  2. city_hopper
    city_hopper (14.01.2010 15:23)
    No własnie czas na kontynuację ...
  3. lmichorowski
    lmichorowski (22.12.2009 8:23)
    Plusa daję już, bo wyprawa dobrze opisana i zaopatrzona w fajne zdjęcia, ale czekam na obiecaną Syberię...
  4. kuniu_ock
    kuniu_ock (21.12.2009 6:30)
    He.. Syberia od dziecka mi się marzy. To chyba jeszcze po lekturze "Czuk i Hek" z początków szkoły podstawowej ;) Zwłaszcza przejażdżka transsyberyjską, chociaż po obejrzeniu kilku reportarzy w TV troszkę zwątpiłem, ale co tam - dla takiej wędrówki i niewygody warto znieść, przecież o to właśnie chodzi :) No i te ośnieżone tereny wokół...
    Oglądałem kilka filmów o tamtych stronach, chętnie obejrzałbym je ponownie, lecz nie mogę nigdzie znaleźć :(
    Mam nadzieję, że syberyjskie marzenie kiedyś się w końcu spełni :D (swoją drogą - czy marzenie o takiej wyprawie "normalnie" wygląda, gdy wszyscy wokół marzą o gorących wyspach, piasku, błękitnych oceanach? Wiem wiem, też mnie ciągnie na ciepłe wody, ale Wschód prześladuje mnie jeszcze od czasów beztroskiego dzieciństwa).
    Ewelino - możesz napisać co nieco o organizacji tej wyprawy na Wschód? Jakieś problemy, załatwianie, formalności, dojazd, mniej-więcej kosztorys? No i przede wszystkim - własne odczucia i przemyślenia z tej wyprawy :)
    Pozdrówki :D i - witamy na Kolumberze :D
    Krzysiek
  5. dd1981
    dd1981 (19.12.2009 10:34)
    Czekam na ciąg dalszy a szczególnie na SYBERIĘ :)
  6. rebel.girl
    rebel.girl (18.12.2009 20:23)
    faktycznie, niezły kontrast.
    nic, tylko pozazdrościć wyprawy ;) i plusa dać, bo ładnie napisane i fajnie obfocone ;)