2009-12-10
Podróż Włoski miszmasz
Opisywane miejsca:
(90 km)
Typ: Album z opisami
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Zdjęcia zza brudnych szyb i z poważnym przechyłem zostają w zbiorku prywatnym. A na kolumberku słodycze. Takich słodkości życzę Ci w podróży i gorąco namawiam.
-
jestem więc gburowatym odpadem pozaklasowym :D :P LOL
-
Niezakwalifikowano.
-
huh.. widzisz sama... nawet skali dla mnie zabrakło... to dopiero gburowatość!
-
Kamuflaż pierwsza klasa. Ale gbur to Ty jesteś pozaklasowy. W kategorii gburów się nie mieścisz.
-
no raczej! nie wiedziałaś, że ja gbur pierwsza klasa? jestem najczarniejszy z pesymistów chodzących po tym świecie! ha! dobrze się ukrywam, co?
-
Kuniu, co Ty za wzorzec pesymizmu chcesz tu uchodzić? A z jakiego to tytułu ? A te przyprawy, plusy i pogaduchy to niby za kwaśna minę dostajesz ?
-
Drogie Panie... to jawna dyskryminacja! :P
ok, już milknę... :P -
gdyby jeszcze chcieli milczeć, byłoby dużo milej.
-
Niech oni się nie wypowiadają. Tacy kochać nie potrafią.
-
pesymiści mówią "wypaczy"...
-
Miłość Ci wszystko wybaczy.
-
Tak się zapatrzyłam w te włosko-austriackie klimaty, że zapomniałam plusnąć całości. Wiem że wybaczysz, przecież wiesz że Cię kocham :)
-
znalazłam babę co to ja nieśmiało zamawiałam ;))) thx ;)
-
Fajna relacja. Ja przez Kampanię przeleciałem dwukrotnie jak meteor - raz w czasie praktyki studenckiej w latach 70-tych i w 1989 r. w drodze na Sycylię. Z tego wszystkiego pamiętam w miarę dobrze Pompeje i wjazd na szczyt Wezuwiusza. Wizytę w Neapolu skrył już, niestety, welon zapomnienia. Na Capri wówczas nie udało mi się dotrzeć. Dziękuję więc za relację z tej części mojej ukochanej Italii. Pozdrawiam.
-
Kubdu, piękniście. Miło było doświadczyć z Tobą bujania, niekoniecznie w obłokach, poczuć smak słonych cen na Capri, wsłuchać się w melodyjne rozmowy Neapolitańczyków - dziękuję.
-
Dziękuję za tak miłe słowa. Fakt, zawsze to wrażenie subiektywne. Na Sepsę narzekałam przede wszystkim z powodu braku czasu. Tydzień to stanowczo za mało. I ta kiepska pogoda, która pokrzyżowała trochę plany, ale z kolei jak widać na zdjęciach nie było tłoku na Ischii, ani w Amalfi, choć nam się wtedy wydawało, że jest ich sporo. Budziliśmy się w deszczu, ale w drodze do Neapolu zaczynało przyświecać słoneczko, albo odwrotnie. Najlepsza pogodę mieliśmy na Capri (choć nie był to dzień z bezchmurnym niebem), stąd zdjęcia z miejsca, które nie było nr 1 tej podróży wyszły względnie najlepiej. Cieszę się, że takm wprawionym podróżnikom informacja o wodolocie się przyda - najtańsze Metro del Mare (ale jak pisałam uwaga, trzeba pytać w porcie).
-
Hej, bardzo fajna relacja, miło było sobie przypomnieć pobyt w Kampanii. Nasze przeżycia w tych samych miejscach były nieco inne, co tylko potwierdza tezę o względności walorów miejsc- wszystko zależy od kombinacji czasu i nastroju osoby zwiedzającej. Mi np. nie przeszkadzała kolejka Sepsa, miała swoisty podmiejski klimacik, chociaż my nie spędziliśmy w niej aż tak dużo czasu (choć i nie mało). Zachwyciła nas Procida, mniej zaś Ischia. W Amalfi polecamy świetny i niedrogi nocleg u Williego (miejsce owiane legendą).
Nie wiedzieliśmy o istnieniu wodolotu z Pozzuoli do Amalfi- też jechaliśmy do Sorrento, które zdecydowanie nie jest warte odwiedzenia.
Filmu nie widzieliśmy, a może warto... Skoro Cię natchnął do takiej ładnej podróży i wdzięcznej relacji:)
Pozdrawiamy
-
Ojej, dzięki Sagnes ! Trudno, żebym ja doradzała takiej światowej dziewczynie jak Ty, ale dodam, że takiej serdeczności i spontaniczności ludzi nie znałam. Poznałam w Neapolu. A wię odważę się i radzę - zajrzyj tam w wolnej chwili.
-
miszmasz to coś dla mnie :) lubię chaos i rozgardiasz i śmieci też mnie nie przerażają, więc może wreszcie pora na Neapol? świetna relacja kubdu :):):)
-
nie-e.... skromność przeze mnie przemawia:-)
-
Co Ty Zfiesz , jakieś kompleksy leczysz ?
-
no ja cię proszę!!!:-) ubawiłem się... teraz już podwójnie!:-)
-
Zfieszu, aż wstyd mi teraz, że to czytałeś. bo Ty to w pisaniu relacji nie masz sobie równych.
-
"dzikie tłumy i tłumy dzikich" najbardziej mi się spodobały:-) no i bujanie... mnie szczególnie nie rusza, ale Moja Pani... ho-ho... zawsze świetnie się bawi:-)
-
To fakt, Piotrze, skwaszonych min tu znacznie mniej niż na ulicach. Dlatego tu przesiaduję. Ale to wirtualna rzeczywistość.
-
Rebelko, cd konsumpcji raczej jest ogólnie znany...
-
Kubdu, dobrze, że trafiłaś do Kolumbera, tu mimo różnych zgrzytów ph jest mniejsze...
(mogłem coś pomieszać, chodzi mi o mniejsze kwaszenie) -
Sławanko, sama widzisz, że Neapol zaskakuje...
-
w zasadzie to mam jedno ale... za mało bab...!
-
Na Neapol namówił mnie znajomy,który jest w nim bezgranicznie zakochany, a właściwie w jego atmosferze. Znajomy ma znajomą w Pozzuoli.. Poprosiłam o pomoc w znalezieniu noclegu. Marzyło mi się Amalfi, ale ceny ... odlotowe, choć muszę przyznać, że trudno się dziwić, bo miejsce fantastyczne, a wynajmowane pokoje, apartamenty po prostu urocze. Co do hoteli i luksusowych apartamentów nie wypowiadam się - nieosiągalne. Zdałam się więc na znajomą. Miejsce -Lucrino było kiepskie, ze względu na odległość do Neapolu, ale za to znajoma... okazała się kobietą aniołem. A tak przy okazji- jej mąż zginął w tym roku na ulicy Neapolu (egzekucja mafii). Poświęciliśmy spotkaniom z nią sporo czasu, więc zwiedzanie trzeba było nieco ograniczyć. I ta pogoda ... Neapolitańczycy twierdzą, że tam zawsze praży słońce, ale to tak serdeczni ludzie, że widocznie postrzegają świat inaczej. Niestety to nie jet zaraźliwe na długo. Po powrocie do kraju mija. W otoczeniu kwaszonych mn wraca skwaszona mina.
-
obejrzałam, przeczytałam - pasowało do sałatki z tuńczykiem i kaparami, jaką właśnie konsumowałam... ;)
(choć ciężko było, bo na morzu bujało, a na lądzie drogi się wiły jak szalone)
wszystko jednak jest na swoim miejscu (i u mnie, i w twojej relacji - uprzedzam pytanie piotra ;p) i czekam na c.d. -
Ech, wspomnienia... Wiesz, dwa razy byłam w Neapolu - raz w sierpniu 1976, po Castello, a drugi raz w 2002 r, w maju.
Dwa razy nic nie widziałam w Neapolu:
- pierwszy raz, bo musiałam zwiewać przed natarczywością napoletani, zbyt czułych na wdzięki blondynki z niebieskimi oczami, w dodatku dobrze utuczonej na cudownej kuchni w Castello, (pokręciłam się za to wtedy na Capri, Lazurowa Grota była zalana przez przypływ, więc miałam masę czasu na obejście i objechanie wyspy gdzie na nikogo moje pulchne niebieskookie blondyństwo nie działało...
- a drugi raz, bo liczyłam na to, że mój znajomy pokaże mi Neapol, a on wciąż nie miał czasu i w końcu powiedział - jedź sama. Pojechałam, nikt mnie już, na szczęście, nie zdobywał (zmiana zwyczajów, mój wiek, czy jedno i drugie?) ale bez planu miasta, przewodnika i jakiegokolwiek przygotowania nie miałam pojęcia w którym kierunku iść żeby coś zobaczyć... Snułam się z przekonaniem, że ten Neapol który zobaczyć - i umrzeć - jest całkiem z innej strony...
A po drugie, za pierwszym razem, w sierpniu, pogoda była jak u nas w kwietniu, tyle że ciepło: chwilę słońce, potem deszcz i tak na zmianę. Za drugim razem, w maju, było chłodno, a w dzień kiedy kolega podrzucił mnie do Circumvesuviana (bo mieszkałam w Castellamare di Stabia), rano było pięknie, więc ubrałam się na lato, a potem zrobiło się pochmurno, zaczęło lać i zmarzłam na kość.
A Ty piszesz, że pogoda była brzydka... No to jak to jest z tym Neapolem? :)
Ech, marzy mi się - Neapol, Procida z porządnym planem i przygotowaniem, co tam śmieci i nieporządek, ważne żeby wiedzieć gdzie pójść... Zazdroszczę!!! -
a to się koleżanka czaiła... ;)
jutro się pomiszmaszuję, bo dziś już na mnie czas ;)
Oddech Włoch, ta wspaniała architektura, morze......
Piękne wspomnienia Kubdu :D