2009-09-18

Podróż Wyspa we wtorki i piątki nieczynna

Opisywane miejsca: Szetlandy
Typ: Album z opisami

Dwutygodniowy urlop postanowiliśmy spędzić w Szkocji. Coś nas jednak tknęło, żeby zahaczyć o Szetlandy i Orkady. To nie pierwszy raz kiedy "drobna" zmiana w planie podróży całkiem go rozwaliła i poskutkowała trochę mniej banalnym wyjazdem :-) Wyruszyliśmy więc na północ by zapolować na puffiny.


Dzięki połączeniu popołudniowych korków na drogach Aberdeen oraz fatalnemu oznakowaniu dojazdu ledwie zdążyliśmy na prom. Czekał nas 14-godzinny rejs więc nie skąpiliśmy na wynajęciu kabiny. Zresztą po kilku dniach podróżowania po Szkocji wprost marzyliśmy o prysznicu.


Lerwick - główne miasto Wysp Szetlandzkich - przywitało nas chłodnym, wietrznym porankiem... i pluskającą się foczką. Czekając na otwarcie informacji turystycznej powłóczyliśmy się trochę głównym deptakiem handlowym. Jak się później przekonaliśmy, zlokalizowane są tam niemal wszystkie restauracje całego archipelagu! Można też zaopatrzyć się w pamiątki i różne słodkości, w tym lokalny przysmak "puffin poo" ("kupka maskonura").


Zwiedzanie Lerwick zostawiliśmy na sam koniec pobytu i po uzbieraniu słusznego pliku mapek i ulotek (w tym mapki z lokalizacją toalet publicznych i pryszniców) od razu uderzyliśmy na północny skrawek Szetlandów - do Hermaness na wyspie Unst. Dojazd autem zają nam niecałe 3 godziny (około 100km). Od parkingu trzeba jeszcze przejść się z pół godziny przez przez błotniste torfowisko, bacznie uważając na ataki wydrzyków wielkich. Zanim ujrzy się wielkie kolonie ptaków, najpierw je czuć, a potem słychać. Trawnik dość niespodziewanie potrafi się skończyć kilkudziesięciometrowym urwiskiem, ale podejść do krawędzi trzeba koniecznie, bo na półeczkach siedzą dziesiątki maskonurów! Można godzinami obserwować jak niezdarnie lądują w tłumie, albo drepczą z dziobem pełnym rybek do swoich piskląt w norkach. Byliśmy niesamowicie zaskoczeni, że nasz główny cel wyjazdu na Szetlandy został zrealizowany już pierwszego dnia pobytu! Trudno odwrócić uwagę od uroczych puffinków, ale głośniejszymi mieszkańcami tych klifów są potężne głuptaki pikujące do wody nawet z trzydziestu metrów. No i fulmary, które ochoczo popisywały się szybując na żaglu. Oprócz przeróżnych ptaków, klify są pełne pozbawionych lęku wysokości owiec i zajęcy.


Po południu bezskutecznie próbowaliśmy zlokalizować jakieś foki i wydry morskie. Przy okazji zostaliśmy zaatakowani przez rybitwy, broniące swoich całkiem wyrośniętych młodych. Na nocleg wybraliśmy opuszczoną bazę RAF-u na półwyspie Lambaness. Para Holendrów kręciła tam film o życiu zajączków, więc w świetle zachodzącego słońca odbyliśmy romantyczny spacer po ruinach stacji radiowych i składach amunicji, a w zacisznej zatoczce pluskały się foczki...


Kierując się do naszego następnego celu mijaliśmy Voe. Mieści się tam przepompownia ropy obsługująca najbogatsze złoże Europy i przynosząca ogromne dochody temu skromnemu archipelagowi. W pobliżu trafiliśmy na najbardziej na północ wysuniętą brytyjska Fish&Chipsownię, gdzie z rozkoszą wciągnęliśmy świeżutkiego łupacza.


Pierwszą noc na półwyspie Eshaness spędziliśmy na klifach w pobliży latarni morskiej. Przy standardowym wieczornym obchodzie z aparatem trafiłam na popisy dziesiątków maskonurów, którym szybowanie przy sztormowej pogodzie wyraźnie sprawiało przyjemność. Przelatywały tak blisko, że można było je niemal dotknąć! Co ciekawe następnego dnia popołudniu klify były niemal puste i wysłuchiwałam skargi turystów zawiedzionych brakiem puffinów na całych Szetlandach - a jak nie ma jak są! Ze względu na łatwy dojazd większość ludzi dociera wyłącznie w okolice owej latarni morskiej. Czerwono - czarne wulkaniczne tworzą tam niezwykle efektowne klify. Stanowią fragment stożka wulkanicznego i wyraźnie widać kolejne warstwy magmy, lawy, tufów i skał piroklastycznych. Warto poświęcić więcej czasu na obejście całego półwyspu Eshaness. Kilkunastokilometrowa trasa jest dość łatwa, więc można niespiesznie kontemplować przyrodę, a ambitniejsi mogą wybrać się na dwudniowy trekking w bardziej niedostępne rejony (pętelka to ok 50km, ale w razie poważniejszego załamania pogody trudno szybko się stamtąd wydostać). Charakterystyczm elementem tego wybrzeża są kamienne łuki, z najbardziej znanym "pijącym koniem" na Dore Holm. Udało sie nam tam trafić na bardzo ciekawskie foczki, które podpłyneły dość blisko brzegu - spojrzenie prosto w te wielkie oczy jest naprawdę wspaniałym doznaniem.


Wieczorem przeszliśmy się jeszcze na półwysep Hillswickness, gdzie już odważniej podroczyliśmy się z wydrzykiem (w celach fotograficznych oczywiście ;-). Udało mi się również ujrzeć tylną połowę wydry morskiej - niestety, pomimo wyczekiwania, przednia była nieśmiała. Zachodni kraniec półwyspu tworzą czerwone klify i strzeliste kolumny, ale najlepiej je widać z okolic kempingu, gdzie w świetle zachodzącego słońca wyglądają jak płomienie buchające wprost z błękitnego oceanu. ...


Z autem pełnym dosuszającego się prania pojechaliśmy na południowy kraniec Szetlandów. W Voe trafiliśmy na lokalny festyn agroturystyczny. Główną uwagę przykuwały urocze kucyki, ale oceniano tam również krowy, owce, kury, gęsi i wszelakie domowe zwierzątka. Dział gastronomiczny obejmował między innymi domowe wypieki, rabarbarowe wino, rzeźby z warzyw oraz ziemniaki, zarówno w kategorii surowe jak i gotowane (koniecznie cztery sztuki).


Aby dotrzeć na Sumburgh Head trzeba przejechać przez główne lotnisko archipelagu - i to dosłownie przecinając pas startowy! Na klifach gniazdują - a jakżeby inaczej - maskonury! Jest to ponoć najłatwiej dostępna ich kolonia, chociaż z auta jednak trzeba wysiąść ;-) Pomimo mżawki i bardzo silnego wiatru znowu obserwowanie tych maluchów strasznie nas wciągnęło, chociaż nie ograniczyliśmy się wyłącznie do spoglądania zza murka... Zerkaliśmy też dalej na horyzont w poszukiwaniu jakichś ssaków morskich, ale przy wzburzonym oceanie zauważylibyśmy jedynie wieloryba pukającego w obiekyw.


Na południu Mainland znajduje się Jarlshof, zaliczany do jednych z najważniejszych stanowisk archeologicznych Wielkiej Brytanii. Odkryty został przypadkowo, kiedy sto lat temu silny sztorm zdarł warstwę ziemi ukazując osadę zamieszkałą z przerwami przez cztery tysiące lat! Na ten historyczny przkładaniec składają się zarówno chatki z epoki kamienia, labirynty cylindrycznych domów z epoki żelaza, wikingowskie długie domy, jak i średniowieczna farma. Wisienką na torcie jest ruina skromnego siedemnastowiecznego zameczku Pierwszego Jarla Orkadów.


Koniecznie też trzeba wybrać się na niezamieszkałą wyspę Mousa. Dostać się tam można wyłącznie promem pływającym dwa razy dziennie (warto wcześniej upewnić się, czy pogoda pozwala na rejs). Znajduje się tam dość pokaźna kolonia fok, ale przede wszystkim niezwykły broch, czyli kamienna wieża o butelkowym kształcie. Tego typu obiekty budowano w Szkocji w epoce żelaza, ale ten na Mousie nie tylko zachował się w najlepszym stanie, ale jest również jednym z najwyższych (13m). Dostać się do niego można wyłącznie przez małe drzwi w grubych murach, co nie tylko chroniło wnętrze przed najeźdźcami, ale i ciężkimi warunkami pogodowymi. Pierwotnie przedzielały go stropy, a na kolejne piętra można się było dostać schodami biegnącymi między dwiema powłokami muru. Centralne miejsce zajmuje "serce", czyli palenisko, oraz kamienny zbiornik na wodę.


Na Szetlandach można również trafić na kilka muzeów. Główne mieści się oczywiście w Lerwick, gdzie można zapoznać się z losem wysp od czasu rozpadu Pangei po wybudowanie termianlu w Voe. Niezwykłe zagęszczenie muzeów znajduje się w okolicach Haroldswick na wyspie Unst - w dawnej szkole mieści się skromne Centrum Dziedzictwa (Unst Heritage Centre), a niedaleko jest ciekawe Unst Boat Haven... o ile interesują was łodzie rybackie. Nie liczcie jednak na zobaczenie orginalnej łodzi Wikingów. Na pobliskiej plaży rzeczywiście odkryto świetnie zachowany egzemplarz, lecz wrócił on na swoje miejsce w pokładach piasku, a przy drodze zbudowano replikę (połączoną z kolejnym mini-muzeum). Generalnie, jak na wyspę zamieszkałą co najmniej od 3400 r. p.n.e. nie ma tam zbyt wiele zabytków. Można jedynie mieć nadzieję, że wciaż kryją się pod pokładami torfu, a historie o dzieciach odkrywających złotą biżuterię tylko podsycają wyobraźnię.


Co jeszcze można robić na Szetlandach, oprócz oglądania kolejnych ptasich kolonii? Na plażowanie raczej się nie nastawiajcie, chociaż dzięki Prądowi Zatokowemu pogoda nie jest aż tak kiepska, jak można by oczekiwać. Można natomiast nurkować! Niestety moje doświadczenie w tej materii ogranicza się do zebrania z parkingu kompletnie wycieńczonego nurka. Nie bardzo miał siły na entuzjastyczne opowieści i "fajnie" musiało mi wystarczyć.

  • Lerwick, Szetlandy
  • Unst, Szetlandy
  • Voe Show, Szetlandy
  • Voe Show, Szetlandy
  • Voe Show, Szetlandy
  • Szetlandy
  • Kościół Św. Olafa, Szetlandy
  • Hermaness, Szetlandy
  • Jarlshof, Szetlandy
  • Hermaness, Szetlandy
  • Hermaness, Szetlandy
  • Głuptak, Hermaness, Szetlandy
  • Fulmar, Hermaness, Szetlandy
  • Maskonury, Hermaness, Szetlandy
  • Maskonury, Hermaness, Szetlandy
  • Maskonur, Hermaness, Szetlandy
  • Maskonury, Sumburgh Head, Szetlandy
  • Maskonur na Sumburgh Head, Szetlandy
  • Maskonur, Sumburgh Head, Szetlandy
  • Maskonur, Hermaness, Szetlandy
  • Szetlandy
  • Rybitwa popielata, Szetlandy
  • Lambaness, Szetlandy
  • Lambaness, Szetlandy
  • Lambaness, Szetlandy
  • Szetlandy
  • Szetlandy
  • Ehaness, Szetlandy
  • Lambaness, Szetlandy
  • Ness of Hillswick, Szetlandy
  • Ness of Hillswick, Szetlandy
  • Szetlandy
  • Ness of Hillswick, Szetlandy
  • Wydrzyk wielki, wysepka St Ninian's, Szetlandy
  • Wydrzyk Wielki, Hermaness, Szetlandy
  • Wydrzyk ostrosterny, a w tle broch, Mousa, Szetlandy
  • Wnętrze brochu na wyspie Mousa, Szetlandy
  • Foka pospolita, wysepka St Ninian's, Szetlandy
  • Foka (chyba) pospolita, Szetlandy
  • Foki szare na wyspie Mousa, Szetlandy
  • Foka szara, Ehaness, Szetlandy
  • Tombolo na wysepkę St Ninian's, Szetlandy
  • Tombolo na wysepkę St Ninian's, Szetlandy
  • Fulmar, wyspa Bressay,Szetlandy
  • Fulmar i fulmarątko, Bressay, Szetlandy
  • Fulmar, Sumburgh Head, Szetlandy
  • Morze Północne widziane z klifów na Bressay, Szetlandy
  • Widok z klifów na Bressay, Szetlandy

Archipelag jest wolny od masowej turystyki. Nie spotkacie tam żadnych autokarów, ale też żadnym nie pojedziecie ;-)


Transport:


Lokalne autobusy może nie jeżdżą zbyt często, ale obsługują większość atrakcji. Posiadanie własnego środka transportu jest najwygodniejsze, ale koszt promu to była zdecydowana większość naszego budżetu. Drogi są zwykle jedno pasmowe z miejscami do mijania, ale za to w świetnym stanie. Przy bardzo małym ruchu i wyjątkowo kulturalnych kierowcach jazda po szetlandzkich drogach jest przyjemnością. Jedynie trzeba uważać na liczne owce, bo nie zawsze reagują na trąbienie. Wydaje się, że dobrą alternatywą jest rower. Można też zaplanować kilkudniowe wędrówki po wybrzeżach.


Promy pływają przeciętnie raz na godzinę, są dość tanie (część darmowa) i dobrze zsynchronizowane (w informacji przy promach można dostać papierową kopię rozkładu jazdy, która obejmuje wszystkie publiczne połączenia).


Aha - uwaga na stacje benzynowe - nie są całodobowe, a nie wszystkie zaznaczone na mapie są czynne!


Nocleg:


Gdzie sobie życzycie! :-) Zdecydowanie najpopularniejsze jest podróżowanie kamperami lub z namiotem. Można go rozbić niemal wszędzie, chociaż sugerowane jest nie bycie widocznym z drogi czy domów. Podróżując autem warto jest zapuścić się w jakąś boczną dróżkę - zwykle trafi się jakaś zaciszna zatoczka. Jest też trochę kempingów, gdzie można się umyć, zrobić pranie, a niekiedy również zjeść. Jak ktoś woli mieć dach nad głową to można skorzystać z sieci tanich, skromnych hosteli (böd), które pierwotnie były noclegowniami dla rybaków. Ponoć zwykle zlokalizowane są w bardzo malowniczej scenerii. Hotele i Bed&Breakfast'y też się znajdą. Najwięcej jest ich w Lerwick, ale nastawione są bardziej na marynarzy i pracowników terminalu olejowego. Można też sobie na kilka dni wynająć wiejską chatkę lub nawet latanię morską!


Jedzenie:


Wyjątkowo trafnie nasz przewodnik określił to miejsce jako "gastronomiczną pustynię". Na szetlandzką jagnięcinę łatwiej wyskoczyć na "pobliskie" Orkady... Właściwie jest się skazanym na to co można samemu upichcić. Nocujący  wyżejbudżetowo powinni mieć trochę ułatwione zadanie. Zapasy żywności można uzupełniać w lokalnych sklepach... lub zabrać ze sobą wędki.


Język:


W zasadzie angielski, ale mocne wpływy nordyckie powodują, że brzmi.... mniej zrzędliwie.


Waluta:


Teoretycznie funt szterling, tyle że przeważają banknoty-weksle(!) drukowane przez któryś ze szkockich banków.


Inne:


Dla nieposiadających "wielkiego oka" na swoich aparatach fotograficznych konieczne jest posiadanie lornetki. Nie wszędzie da się podejść, a i nie ma sensu stresować zwierzaki, zwłaszcza te z młodymi.

Toalety publiczne są skromne, ale zawsze czyste, z mydełkiem i ciepłą wodą.

 


Która wyspa we wtorki i piątki jest nieczynna?


To wyspa Noss, na której znajują się kolejne ptasie kolonie. Warto wcześnie sprawdzić w informacji turystycznej w jakie dni kursuje przeprawa małą łódeczką, chociaż ich dane mogą okazać się niezbyt aktualne...

 

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. s.wawelski
    s.wawelski (17.08.2012 0:10) +1
    Przepiekne zdjecia! Jestem pod wrazeniem Twoich zdjec ptaszkow, puffinkow w szczegolnosci :-)
  2. 2_koty
    2_koty (01.01.2011 22:18)
    Cała przyjemność po mojej stronie
  3. bartek_sleczka
    bartek_sleczka (01.01.2011 18:27) +1
    Piękne zdjęcia i tyle... Mam coraz większą ochotę aby tam pojechać. Dzięki za ucztę dla oka i świetny opis.
    Pzdr/bARtek
  4. bartek_sleczka
    bartek_sleczka (01.01.2011 18:10) +1
    Super opisane. Teraz przeglądam zdjęcia, a jestem bARdzo zaciekawiony :)
    bARtek
  5. city_hopper
    city_hopper (24.04.2010 10:57) +1
    Fotki zaplusowałem już dawno temu, ale zapomniałęm o relacji ... Teraz nadrabiam. Fascynująca i bardzo praktyczna. Zdecydowanie zachęciłaś :-)
  6. kubdu
    kubdu (31.01.2010 20:19) +2
    Fantastycznie, uroczo,pięknie. Ale czyżby było tego zdania tylko 18 z nas ?
  7. lmichorowski
    lmichorowski (30.01.2010 18:16) +1
    Nic dodać do moich przdemówców. Piękno w czystej postaci,,,
  8. zipiz
    zipiz (22.09.2009 13:31) +2
    zostałem porażony zaj....tymi zdjęciami!!! Pokłony głębokie, gdyż oko me wraz z duszą nacieszyło się pięknem...
  9. zfiesz
    zfiesz (20.09.2009 23:33) +1
    ano! oby planem pozostawał jak najkrócej:-)
  10. 2_koty
    2_koty (20.09.2009 11:40)
    Piękny plan!
  11. zfiesz
    zfiesz (20.09.2009 1:54) +1
    ja się kiedyś wybiorę... choć nie wiem kiedy... "wyspami dookoła wyspy". od jersey, guernsey, wight, przez mniejsze wysepki wschodniego wybrzeża, orkady i sztlandy, hebrydy, skye, man, anglesy, aż po isles of scilly. one day...
  12. 2_koty
    2_koty (19.09.2009 14:30) +1
    Cieszę się, że moje wspomnienia z podróży nie zniechęcają do Szetlandów. Nie jest to miejsce dla każdego turysty - ale to tylko jedna z licznych zalet :-)
  13. sagnes80
    sagnes80 (19.09.2009 13:16) +2
    świetnie, że dodałaś tekst i to z ciekawymi poradami praktycznymi :) utwierdziłam się w przekonaniu, że pragnę tam pojechać:)
  14. 2_koty
    2_koty (18.09.2009 20:11) +2
    Nie mieliśmy okazji spróbowania wina rabarbarowego, ale wyglądało jakoś... podejrzanie. A rabarbar też uwielbiam - zapewne również dzięki temu ogródkowemu Marku ;-)

    Naszym zamiarem było nocowanie w namiocie, ale dość szybko przekonaliśmy się, że w naszym autku można sobie urządzić bardzo wygodne, pełnowymiarowe łóżeczko. Nie tylko oszczędziło to szukania osłoniętego, płaskiego skrawka ziemi, ale przede wszystkim ciągłego motania się z mokrym namiotem (jak nie deszcz to bryza morska). Z doświadczenia też wiemy, że przy bardzo silnym wietrze noce w namiocie są baaardzo długie, a na klifie nie odważyłabym się go rozbijać (raz miałam wrażenie, że nawet nasze 2-tonowe autko odleci).

    Zflesz - powiadasz Orkady? Mogę coś machnąć, ale, jak widać, nie idzie mi to zbyt szybko.
  15. zfiesz
    zfiesz (18.09.2009 18:06) +1
    widzisz! jak chcesz to potrafisz:-p tylko ja się pytam gdzie orkady?!?!:-)
  16. mapew
    mapew (18.09.2009 17:26) +2
    Ewo, bardzo fajna i interesujaca relacja z podrozy, dobrze, ze ja napisalas!
    Mam nadzieje, ze tego nurka szybko przywrocilas do sil ;-)
    Przypomnialas mi rabarbar - ten z ogrodu, smaczny :-)
    Wy nocowaliscie w namiotach?
    Na Twoje maskonury nie moge sie napatrzec :-)
  17. dino
    dino (18.09.2009 1:20) +2
    rabarbarowy kompot kocham........

    ...ale widocznie jak postoi troszkę dłużej to staje się cud przemiany w ............. wino :)
  18. fiera_loca
    fiera_loca (18.09.2009 1:08) +3
    ciekawa , interesujaca relacja + porady praktyczne, nop i fotki ma sie rozumiec...gratuluje
    rabarbarowe wino?yyyy....?dobre?
  19. 2_koty
    2_koty (18.09.2009 1:04) +2
    Dzięki!

    W 100% się zgadzam z Twoim ex-wpisem! Nie ma złych miejsc i złej pogody do robienia zdjęć.

    Nieczynna była wysepka Noss - kolejny szetlandzki ptasi raj. Tak po prostu... chyba rodzinka mieszkająca na niej chce mieć czasem święty spokój ;-)

    Jak się ma dylemat czy jechać do słonecznej Argentyny czy na wietrzne Szetlandy, to te drugie są na straconej pozycji! My staramy się jeździć na zmianę w ciepłe i zimne rejony, więc teraz padło na północ.

  20. dino
    dino (18.09.2009 0:49) +2
    Wolne żarty......jak to nieczynna????? :)

    Miejsce niezwykłe. Jeden Kolumberowicz - zfiesz - sam chciał się wybrać, ale pojechał do Argentyny.....a potem mnie namawiał....Jak to miałem kiedyś we wpisie - nie ma takiego miejsca na Ziemi i poza nią, do którego nie wybrałbtym się z......aparatem :)


    Fajnie, że napisałaś tekst. Teraz podróż całkiem dobrze smakuje :)))