2008-07-12

Podróż Krótka chwila w Wiecznym Mieście

Opisywane miejsca: Rzym
Typ: Inna

Przyspieszając kroku i wymijając slalomem kolejnych turystów konsekwentnie zmierzałam do celu. Jeszcze jedna uliczka i już będę tuż tuż. Wreszcie jest! Majestatyczna, piękna – Fontanna di Trevi. To do niej wrzuciłam osiem lat temu polski grosik. Wiedziałam, że wrócę. Szumiąca rzymską wodą obietnica spełniła się. 

Jest kilkanaście minut po godzinie dwunastej. Dotarłam tutaj prawie w samo południe. Za niespełna 24 godziny będę znowu w Krakowie, ale teraz mam kilka chwil na podziwianie tego XVII-wiecznego cuda. Mogę spojrzeć w białe kamieniste oczy bóstwa oceanów, które siedzi na rydwanie ciągnionym przez dwa trytony. Chociaż minęło tyle lat, pamiętam dokładnie, co mówił przewodnik podczas mojej ostatniej wizyty w Rzymie. Misa fontanny symbolizuje morze. Zgodnie z tradycją, kto wrzuci do niej monetę, wróci tutaj. Patrząc na tłumy podporządkowujące się zwyczajowi, stolica Włoch jeszcze długo będzie miejscem chętnie odwiedzanym.

Dla mnie Rzym również stał się miejscem symbolicznym. To jedna z piękniejszych i najbardziej tajemniczych stolic w Europie. Ludzie zjeżdżają się tutaj drogami z różnych stron i z rozmaitych powodów. Ja korzystając z nadarzającej się okazji postanowiłam spędzić tutaj jeden dzień – mimo, że to krótka chwila w Wiecznym Mieście to czas zapowiadał się niezwykle atrakcyjnie.

Rzym to miasto, w którym namacalnie dotknąć można tajemnicy sprzed wieków. Monumentalne budowle i specyficzny klimat sprawiają, że spacerując po chodnikach i skwerach człowiek do szpiku kości przeniknięty zostaje atmosferą kolebki kultury zachodniej i centrum myśli chrześcijańskiej. Nie trzeba przewodnika – mury same szepcą opowieści sprzed wieków.

Nie tracąc zbyt wiele czasu ruszyłam dalej rzymskimi uliczkami. Kolejnym miejscem, które pragnęłam zobaczyć był Panteon – świątynia wzniesiona w 27 r. p.n.e. ku czci wszystkich bóstw. Obecnie przystosowana jest ona do kultu chrześcijańskiego, jednak jej struktura pozostała bez zmian. Budowla wzniesiona na planie koła z wielką kopułą i otworem po środku, przez który do wnętrza wpływają promienie włoskiego słońca. Całość robi wrażenie! Przed Panteonem kolejna fontanna – dużo mniejsza, ale wykonana równie starannie. Postanowiłam zostać na tym placu chwilkę dłużej. Usiadłam przy stoliku pobliskiej restauracji i zamówiłam Margheritę. Uwierzcie smak włoskiej pizzy jest na rzymskiej ziemi zupełnie inny niż w polskiej pizzerii -włoskiej tylko z nazwy.

Posilona ruszyłam dalej – do serca. Watykan to miejsce okryte tajemnicą, siedziba papieży i cel wizyt milionów pielgrzymów i turystów rocznie. Z Placu Św. Piotra udałam się wprost do Bazyliki. Czas wyciszenia, modlitwy –okryję go ciszą.

Żeby zobaczyć Watykan z innej perspektywy warto wspiąć się na taras widokowy na kopule Bazyliki Św. Piotra. Wchodząc po krętych schodach trzeba się uodpornić na kręcenie w głowie, ale prawdziwy zawrót czeka każdego, kto z góry spojrzy w dół na Plac, ogrody watykańskie, a w dalszej perspektywie miasto i rzymskie wzgórza. Pięknie!

Tymczasem powoli zmierzch okrywa watykańskie mury. Po zejściu na poziom rzymskich uliczek pora skierować swe kroki do klimatycznego hoteliku. Pokój urządzony w typowo włoskim stylu jest dopełnieniem dnia pełnego wrażeń.

Oczy otwieram wraz z brzaskiem. Leciutkie śniadanie i cappuccino pokrzepia mnie i pozytywnie nastawia do dalszej części przygody. Zostało już niewiele czasu. Kontynuując wczorajszy spacer wybieram się do Koloseum. Tak popularnie zwany jest Amfiteatr Flawiuszów, który w czasach swojej świetności - a raczej słuszniej trzeba by powiedzieć, że w okresie swojej złej sławy - mieścił na widowni blisko 50 tysięcy widzów, którzy z entuzjazmem oglądali często okrutne igrzyska. Koloseum było świadkiem walk gladiatorów, polowań na zwierzęta, bitw wodnych i cierpienia pierwszych chrześcijan. Brrrr! Pora stąd pójść, bo to niechlubna karta historii.

Ostatnim punktem programu mojej chwili w Wiecznym Mieście jest Forum Romanum. To tutaj prawie dwa tysiące lat temu powstało centrum, gdzie spotykali się tamtejsi mieszkańcy. W starożytności był to wielki plac otoczony monumentalnymi bazylikami. Dzięki pracy archeologów turyści mogą oglądać te fragmenty, które pozostały do dzisiaj. Swoją drogą ciekawe, czy za kolejne dwa tysiące lat pozostanie coś po dzisiejszych mniejszych lub większych rynkach w miastach Europy.

Jeszcze kilka zdjęć na tle łuków i kolumn i pora wyruszyć na dworzec kolejowy. Na stacji Terminii wsiadam w pociąg, który w zaledwie 40 minut dowiezie mnie na lotnisko Fiumicino. Stosunkowo krótki lot i znów będę w Krakowie – ale jakaś taka inna niż wczoraj, gdy stąd wylatywałam – bogatsza we wspomnienia, bo każda krótka chwila w Wiecznym Mieście jest bezcenna.

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

moni-siemce

moni-siemce

Monika Frania
Punkty: 35