Odkąd parę lat temu zacząłem swoją chorwacką zeglarską przygodę jedno się nie zmieniło - za każdym razem, gdy planujemy trasę kolejnego rejsu jest tylko jeden stały punkt - Dubrownik. I za każdym razem do niego... nie dopływamy. Czy to startując z Vidic, Sukosanu czy Splitu wiatry tak mnie kierują, że Dubrownik nadal pozostaje tylko w sferze marzeń. A wszystko dlatego, że całe Chorwackie wybrzeże jest piękne! Czy to będąc na Kornatach i podziwiając ich księżycowy krajobraz poprzecinany kamiennymi murkami, czy cumując w kolejnych portach na wyspach jak Hvar czy Korcula i smakując przysmaki okolicznych wód wszędzie przyrządzane na swój jedyny sposób, czy przechadzając się wąskimi uliczkami starówek miast o wyraźnych wpływach weneckich jak w Trogirze, Splicie, Zadarze i wielu, wielu mniejszych - wszędzie chciałoby się zostać na dłużej. Przejść się kolejnym labiryntem uliczek po wyślizganym przez pokolenia bruku. Każda zatoczka zachęca do rzucenia kotwicy i kąpieli w kryształowo czystej wodzie, gdzie dno wydaje się na wyciągnięcie ręki a sonda wskazuje 10 metrów. Wszędzie chciałoby się być! A podczas rejsu, pomiędzy atrakcjami na lądzie, spędzając czas na wypatrywaniu delfinów. A jaka radość, gdy się je sfotografuje! I za każdym razem, gdy jacht jest już oddany i czas ruszać do domu, pozostaje takie małe uczucie niedosytu zagłuszane solennym przyrzczeniem - następnym razem koniecznie musimy dopłynąć do Dubrownika!
udało się w październiku 2008! dzięki determinacji załogi, po dwóch dniach silnikowania, dopłynęliśmy do portu miejskiego w Dubrovniku. oczywiście (stare) miasto jest piękne, spacer po jego uliczkach jest dotknięciem historii, wędrówka po murach dostarcza niezapomnianych wrażeń, a obiad w tawernie to uczta dla wszystkich zmysłów. ale... prawdę mówiąc nie jestem pewny, czy było warto! a już na pewno bym tego nie powtórzył. być może spodziewałem się za dużo, być może zmęczenie długim płynięciem na silniku lub bardzo drogi i bardzo mało komfortowy postój przesłaniają mi piękno tego miejsca. być może, lecz na pewno również dlatego, że widziałem już sporo chorwackich miast, nie tak spektakularnych, lecz również urokliwych, gdzie nie musiałem się przepychać przez tłumy turystów. męczy mnie to okrutnie. najbardziej lubię żeglowanie pomiędzy chorwackimi wyspami.