2008-07-12

Podróż Amsterdam - muzea to nie nuda !

Opisywane miejsca: Amsterdam
Typ: Plan podróży
Przygoda z Amsterdamem zaczyna się już w Porcie Lotniczym Schipol. Na tym ogromnym lotnisku, trzecim co do wielkości w Europie, przesiada się pół świata. Ale nawet jeśli podróżni mają kilka godzin do następnego samolotu, ciężko ich przegonić na krótką wycieczkę do Amsterdamu, bo na Schipol jest co robić. Sklepy z alkoholami, kosmetykami i elektroniką oraz wszelkiej maści gastronomia - to lotniskowa klasyka, ale na Schipol znajduje się jeszcze m.in. kasyno i  fillia Rijksmuseum. Są punkty masażu, gdzie można zregenerować siły, ekumeniczna kaplica, by moć pomodlić się o dobry lot, a jeśli to nie pomoże, można porozmawiać z kimś w rodzaju psychologa. Z lotniska Schipol jest świetny dojazd do Amsterdamu. Wystarczy zejść na niższy poziom, do pociągu i za 30 miunt i 4,5 euro -  i jesteśmy w samym centrum Amsterdamu. Możemy rozpocząć zwiedzanie. Kto w Polsce cierpiał jak na galerach, chodząc w papuciach po muzeum podczujnym surowym spojrzeniem muzealnych babć  i wyjście do takowego uważa za karę, w Amsterdamie ma się okazję miło rozczarować. Ilekroć tu jestem pędzę właśnie do muzeów. Tutaj to nie nuda, to przygoda. Jeśli chcecie ją bezstresowo przeżyć, warto kupić I amsterdam card. To wejściówka do wielu muzemu, bilet na rejs tramwajem wodny, zniżki w gastronomii, ale co bardzo fajne - sieciowe bilety na komunikację miejską. Ale wróćmy do muzeów... Moje ukochane to Muzeum Biblijne. Ekspozycja to święte księgi, przedmioty rytualne, szaty i inne historie z różnych wieków i kultur. W niewielkim ogrodzie muzeum znajdują się dwa pawilony w których w marmurowych pojemnikach zamknięte są...zapachy, które "występują" w Biblii. Obok marmurowego słoja np. z olejkiem migdałowym leży oryginał  - migdał, jest też cytat z Biblii, w którym pojawia się olejek. W ogrodzie rosną rośliny o których mowa w Piśmie Świętym, wyeskponowane tak jak zapachy. Jest piękna sadzawka, w zaułkach stoją małe stoliki i ławeczki. Można tu się napić kawy, czekolady lub herbaty, zrobionych z automatu w muzealnej kuchni (1-2 euro). Panuje tu prawdziwie święty spokój. Dwa inne miejsca, które inpirują, frapują, ale i przynoszą kilka chwil wytchnienia podczas intensywnego zwiedzania to fotograficzne galerie - Foam i Huis Marseile. Oba znajdują się na tej samej ulicy, zajmują całe kamienice, mają piękne ogrody na dziedzińcu. Szczególnie pięknym, a dla osób interesujących się fotografią  - nawet świętym - miejscem jest Huis Marseille - Museum for photography. Zachwycają trzy piętra wystaw w pięknych wnętrzach, ale prawdziwą perłą jest muzealna kuchnia. Stoi w niej duży stół, napoje z automatu kosztuje pół euro, a całą ścianę zajmuje regał z albumami fotograficznymi - w tym wiele rzeczy niewidzianych w Polsce. Jest też literatura o historii fotografii i różnych technikach. Są czasopisma poświęcone sztuce. Jest piękny, pełen harmonii ogród, a w nim niewielki pawilon, w którym też wiszą zdjęcia. Uwaga, tu można się zapomnieć i spędzić cały dzień! W Amsterdamie znajdują się też muzea kotów, seksu, barki, tatuażu, haszyszu, torebek i okularów. W Cats Museum oprócz eksponatów można spotkać żywe koty, które snują się rozleniowione i pozwalają się pogłaskać, w Muzeum Seksu można odkryć się, że pornograficzna fotografia nie narodziła się w latach 50. , lecz w XIX wieku, a wibratory były już z kamienia łupanego. Trzy piętra pełne cudownych torebek z kilku ostatnich wieków, inspirują do poszukiwania nowego stylu. W Houseboatmuseum można się przymierzy do życia na barce. Amsterdam  to również ziemia obiecana dla fanów malarstwa. Oprócz Muzeum Van Gogha, gdzie na wyciągnięcie ręki Słoneczniki i Sypialnia, w Rijksmuseum zobaczyć można wielką na całą ścianę - Straż nocną Rembradta. Straż nocną można również zobaczyć w trójwymiarze. Na Rembrandtplein u stóp Rembrandta tłoczą się ołowiane pełnowymiarowe postaci z obrazu. Można więc wejść do obrazu i ...porobić sobie fajne zdjęcia. Muzea to tylko jedna dziesiąta tego co można zobaczyć i przeżyć w Amstredamie. Przede wszystkim fajnie jest pochodzić wzdłuż kanałów. Miejscowi mówią, że każdy kanał składa się w jednej trzeciej z wody, z mułu i z...rowerów. Tych starych, niechcianych, zdekompletowanych. Do normalnych widoków należy też kawałek ramy lub koło przypięte do mostu.  Każdy z kanałów pochodzi z innego okresu, w różnych kamieniacach, od rezydencji po szerokie na cztery metry domy, mieszkają różni ludzie, cumują różne barki. Demokratyczne są tylko rowery. Jeżdżą na nich wszyscy. Elegancka pani w szpilkach w drodze na randkę, matka z dwojegiem dzieci i dwiema siatami, panowie w garniturach i ci, za którymi ciągnie się maryśkowy zapach. Uwaga! Jeśli będziemy zwlekać z przejściem przez jezdnię lub tory, kierowcy cierpliwie na nas poczekają. Jeśli wejdziemy na drogę na rowerzystów, zostaniemy bezlitośnie obdzwonieni i ponagleni. Rowerzyści prezentują to naprawdę dynamiczny i krzepki styl. Tu rządzą rowery!!! Możemy się o tym sami przekonać, pożyczyć McBike i złapać wiatr we włosy.  O Amsterdamie można chyba bez końca. Bo nie było jeszcze o domu Rembrandta, o coffee shopach i o red lajtach (Dzielnicy Czerwonych Świateł), i o Vondel Parku, i o harringu - śledziu na bułce z cebulką i ogórkiem, o naleśnikach wszystkich smaków, o słodkich gofrach, o sytej holenderskiej kuchni pachnącą gałką muszkatołową, o placu Dam i Królewskiej Rodzinie, o świetnym muzeum historii Amsterdamu, o rowerach wodnych, o domu Anny Frank, o pomniku ofiar prześladowań homoseksualizmu, o energii i tolerancji, którą czuje się tu niemal namacalnie. Warto tu przyjechać i odkryć Amsterdam dla siebie. Na zachętę ciekawa historia. W różnych miejscach w centrum Amsterdamu trafić można na dziwne rzeźby. Na Leidseplein jest to niewielki drwal, który tnie konar wielkiego drzewa na skwerze, w Muziektheater z marmurowej posadzki przebija popiersie skrzypka w kapeluszu, a w Dzielnicy Czerwonych Świateł jedną z brukowych kostek zastępuje płaskorzeźba piersi. Wszystkie te rzeźby są podobno dziełami amsterdamskiego lekarza. Władze miasta pozwalają mu je umieszczać w różnych częściach miasta pod warunkiem, że artysta... pozostanie anonimowy.

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

greenn

greenn

Kasia Rozko
Punkty: 46