2008-06-14 - 2008-06-28

Podróż Dwa tygodnie na miłość. Portugalia.

Opisywane miejsca: Faro, Olhos de Água, Albufeira, Silves, Tavira, Sagres, Lizbona (436 km)
Typ: Blog z podróży

Spakowani i gotowi do podróży...

zobaczyłam zaledwie kilka zdjęć w internecie i wiedziałam, że to odpowiednie miejsce by po pięciu trudnych i niespokojnych latach zastanowić się co dalej...dalej z nami, naszym życiem, a może jego i moim. Czekało nas 3657 km i tyle samo wątpliwości, obyśmy rozwiali je tak szybko jak pokonamy samolotem dzielącą nas od celu odległość. Rodzina doradzała Grecję, znajomi Hiszpanię, a wszyscy pytali co ja tak naprawdę wiem o tej Portugalii? No właśnie, nie wiedziałam zupełnie nic, a chciałam wiedzieć, więc decyzja została podjęta ostatecznie i nieodwołalnie. Następnego dnia zaszłam do osiedlowego sklepiku, by kupić jak co tydzień dodawany do gazety przewodnik, jakże ogromne było moje zdziwienie gdy na okładce nowego tomu zobaczyłam tytuł "Portugalia". Spędziliśmy z książką cały wieczór, a następnego dnia oczekiwaliśmy już na zamówioną przez internet mapę i kolejne przewodniki. Zależało nam żeby ten czas wykorzystać aktywnie, zwłaszcza, że mieliśmy się znaleźć w zupełnie nowej sytuacji, bo kiedy jechaliśmy pod namiot łatwo było żyć na wariackich papierach podróżując z mapą kempingów w ręku, teraz jednak wybieraliśmy się do ekskluzywnego hotelu, a zupełnie nie pasujemy do typu snobistycznych nudziarzy wylegujących się przez dwa tygodnie nad brzegiem hotelowego basenu. Myśl o stacjonarnym wypoczynku przerażała nas nie na żarty, a czasu do wyjazdu było coraz mniej więc znów mieliśmy wyruszyć bez planu działania. Ot cali my

...więc staliśmy tak na lotnisku, młodzi, pełni energii i chęci odkrywania czekając na samolot do Faro. 19:55. Odlot. Dosłownie i w przenośni, bo dostałam miejsce przy oknie. Lot spędziłam śledzac cienkie serpentyny rzek i podziwiając miasteczka wyglądające na budowle z klocków LEGO. Potem wyższe partie chmur przysłoniły wszystko poza zachodzącym słońcem, a my zapadliśmy w błogi sen. Obudził nas dopiero głos pilota i widok nocnego wybrzeża Algarve odcinającego się ferią świateł od pogrążonego w egipskich ciemnościach oceanu. Dochodziła 23.00 kiedy stanęliśmy na płycie lotniska, a o 1.00 zasypialiśmy już leżąć w świeżo wykrochmalonej pościeli i słuchając dochodzącego zza otwartych drzwi balkonowych cykania świerszczy. 

  • przygotowanie do lotu, lotnisko Okęcie
  • w chmurach

...czyli jak dojść na plażę nie skacząc z klifu.

Wstaliśmy rano w doskonałych humorach. W końcu też znalazłam sposób na moje zbyt długie spanie, bo poranny upał niczym budzik sprawia, że o 8.00 zamiast o leżeniu w łóżku marzę o kąpieli. Wspaniale! po śniadaniu wybieramy się na poszukiwanie oceanu, a dokładniej miejsca gdzie nie tylko będziemy mogli go podziwiać ze znacznej wyskości klifów ale również dotknąć, choć trzeba przyznać, że to widok niezwykły kiedy stoi się na urwisku i patrzy w ten bezkresny błękit, rozciągający się aż po sam horyzont. Po półgodzinnych poszukiwaniach odnajdujemy niezwykłą plażę otoczoną ścianami czerwonych klifów. Gorący piasek parzy w stopy, a krystaliczna woda daje przyjemny chłód i ukojenie. Nie wiem jak wygląda raj, ale wiem już jak chciałabym żeby wyglądał, bo znajleźliśmy się w miejscu tak niezwykłym, że trudno nam było uwierzyć w jego istnienie.

  • Klify
  • Widok na ocean
Albufeira to niegdyś miasteczko rybackie, a obecnie przede wszystkim miejscowość turystyczna, która wzięła swoją nazwę od wyrażenia 'al-buhere' co znaczy "zamek ponad morzem". Położone zostało  malowniczo na wysokich skałach okalających piaszczystą zatokę, w której mieści się starówka otoczona uformowanymi tarasowo białymi domami w stylu mauretańskim. Tyle powiedział nam przewodnik o najbliższej nam miejscowości, do której postanowiliśmy się wybrać drugiego dnia pobytu w Portugalii. Nasz wyjazd wypadł akurat w trakcie rozgrywek EURO dlatego stałym elementem miejskiego krajobrazu były wszędobylskie czerwono-zielone flagi powiewające w ciepłym wietrze. Albufeira to miasto labirynt, które ilektroć odwiedzaliśmy zmuszało nas do wieloodzinnych poszukiwań. Drugiego dnia udało nam się zabłądzić na starówce na tyle, że kiedy udało nam się z niej w końcu wydostać, okazało się, że znaleźliśmy się na drugim końcu miasta. Prawdziwym hitem wyjazdu okazał się jednak dopiero dzień trzeci, kiedy postanowiliśmy zwiedzić tytułowy "zamek ponad morzem" czyli Forte de Sao Joao... Uznaliśmy, że skoro został zaznaczony na każdej mapie, a sama miejscowośc zyskała od niego nazwę musi to być obiekt bardzo interesujący i warto, mimo ogromnego upału spróbować do niego dotrzeć (znajdował się na przeciwnym krańcu miasta). Po trzech godzinach wyczerpującej przeprawy przez miasto dotarliśmy na miejsce. Miejsce na którym po godzinnym krążeniu w kółko i poszukiwaniu osławionej twierdzy dowiedzieliśmy się, że takowa nie istnieje od 1755 roku, w którym to została zniszczona przez trzęsienie ziemii, a na jej pamiątkę nazwano tak po prostu całą wypoczynkową dzielnicę Albufeiry. Dziś wspomnienie  tych poszukiwań wywołuje u nas śmiech ale wówczas, w tym ogromnym upale zupełnie straciliśmy chęć do dalszego zwiedzania i spędziliśmy wieczór z butelką wina na Naszych Schodach w Olhos de Agua wpatrując się w światło księżyca rozświetlające spokojne wody oceanu.
  • Schody  widokiem na raj
  • Albufeira
  • Albufeira
  • Albufeira
Czwartego dnia, ciągle niezrażeni porażkami znów wybraliśmy się do Albufeiry, tym razem po pierwsze postanowiliśmy dojść do niej brzegiem oceanu, a to znaczy dosłownie po klifach, a po drugie naszym celem było odnalezienie taniego, niezawodnego, wyposażonego w klimatyzację samochodu, który pozwoli nam zobaczyć odleglejsze i bardziej niedostępne zakątki wybrzeża. Zadanie wydawało się niewykonalne a jednak była to pierwsza wyprawa do Albufeiry zakończona sukcesem!
  • 8685 - Albufeira Zdobywanie Albufeiry od morza
  • 8688 - Albufeira Zdobywanie Albufeiry od morza
Zrobiliśmy sobie dwudniowy urlop od zwiedzania chociaż bez atrakcji się nie obyło, pierwszego wolnego dnia oddaliśmy się rozkoszom pływania w oceanie i spacerom po okolicy, drugiego wieczorem poszliśmy na spacer do Albufeiry na osławioną corridę...i obiecaliśmy sobie, że to był pierwszy i ostatni raz, bo widowisko jest drastyczne, a my kochamy zwierzęta.
  • Albufeira
  • Albufeira
  • Olhos de Agua
  • Olhos de Agua
  • Alueira - corrida

AKT 1 [Pera, Silves, Portimao, Lagos]

Pera - Hoolywood wyrzeźbione z piasku. Nad rzeźbami pracowali artyści wielu narodowości i naprawdę warto to zobaczyć, a kto wie może wizyta w Perze zachęci nas do wypróbowania własnych sił i umiejętności na plaży :)

Silves - wdrapaliśmy się na górę żeby z bliska zobaczyć zachowany wiatrak, jak się poźniej okazało jedyny zachowany w tak dobrym stanie na zwiedzanych przez nas portugalskich szlakach. Później spacerowaliśmy po murach mauretańskiego zamku, z którego rozpościerał się ładny widok na okolicę, niestety we wnętrzu trwały prace budowlane i renowacyjne co uniemożliwiło zwiedzanie. Wyjeżdżając z miasta udało nam się rownież zobaczyć pamiętający jeszcze czasy Cesarstwa Rzymskiego most.

Portimao - wstąpiliśmy na osławioną plażę Praia da Rocha, gdzie z punktu widokowego oglądaliśmy szeroką panoramę okolicy i łapaliśmy w kadr krążące tuż nad naszymi głowami mewy 

Lagos - miejsce w którym  braku czasu postanowiliśmy zawrócić i poświęcić mu więcej czasu następnym razem bo byliśmy pewni, że jeszcze tu wrócimy

  • Pera
  • Pera
  • Silves
  • Praia da Rocha

AKT 2 [Parque Natural da Ria Formosa, Tavira, Cacela Velha]

 Parque Natural da Ria Formosa - znów napotkaliśmy na przeszkody bo pomimo oznakowań Parku szukaliśmy około godziny i w momencie kiedy już mieliśmy z dalszych poszukiwań zreygnować w końc udało nam się znaleźć jego wejście, radośc nie trwała jednak długo ponieważ okazało się, że park jest tymczasowo zamknięty...powinniśmy odejść ale jako, że fortka była otwarta poszliśmy śladem innej pary i postanowiliśmy zorientować się w sytuacji... i tym sposobem zwiedziliśmy większość parku odwiedzając młyn, akwedukt do wyciągania wody ze studni, zobaczyliśmy kraby, czaplę, jaszczurkę oraz zagrodę psów hodowanych specjalnie do zaganiania ryb w sieci i wyposażonych w błony między palcami (niestety zagroda była nieczynna a psy widzieliśmy tylko z dość sporej odległości, a przyznam szczerze, że z całego parku to je chciałam zobaczyć najbardziej)

Tavira - bardzo łądne miasto położone na dwóch brzegach rzeki, kiedy je odwiedziliśmy trwały akurat prace dekoracyjne przygotowujące miasto do obchodzonego niemal w całej Portugalii 23 czerwca Dnia patronalnego Sao Joao. Na uwagę zasługuje zamek, z ładnymi widokami na miasto i pięknym ogrodem ukrytym na zamkowym dziedzińcu.

Cacela Velha - malutka wieś z charakerystycznymi dla regionu domkami malowanymi w niebieskie pasy oraz z uroczym kościołem na klifie. 

 

  • Cacela Velha
  • Parque Natural da Ria Formosa
  • Parque Natural da Ria Formosa
  • Parque Natural da Ria Formosa
  • Tavira
  • Tavira
  • Tavira

AKT 3 [Lagos, Ponta da Piedade, Sagres i Cabo de Sao Vincente]

Lagos - tak jak zapowiedzieliśmy wróciliśmy i mieliśmy co do tego dnia wielkie plany: pierwszy cel to wyprawa łodzią do grot Ponta da Piedade. Los nam sprzyjał bo pewien miły pan zabrał nas w romantyczną podróz tylko we dwoje podczas gdy inne łodzie pękały w szwach od turystów. Groty są zachwycająco piękne i godzinna podróż minęła nam w mgnieniu oka. Trudno było oderwać oczy od tych wspaniałych formacji skalnych...i pomyśleć, że natura potrafi stworzyć takie cuda. Po pierwszej udanej podróży  statkiem postanowiliśmy zaryzykować ponownie i tym razem udać się na rejs śladami delfinów. Popłynęliśmy grupą podzieloną na dwa motorowe pontony. Wyprawa zakończyła się sukcesem i mogliśmy podziwiać stado bardzo towarzyskich delfinów, które zaczepnie opływały nasze łodzie. To było dla nas naprawdę niezapomniane przeżycie!

Cabo de Sao Vincente - najdalej na południowy zachód wysunięty kraniec Europy. Wspaniałe widoki i bardzo silny wiatr, który sprawia, że z trudem można ustać na ziemi.

W drodze powrotnej ponownie zajechaliśmy do Lagos by tym razem zobaczyć groty Ponta da Piedade z góry, widok równie zachwycający jak z dołu. Jest to miejsce, które zdecydowanie każdy będąc w Algarve powinien zobaczyć.

 

  • Lagos
  • Ponta da Piedade
  • Ponta da Piedade
  • Dolphins
  • Cabo de Sao Vincente

AKT 4 i 5 [Costa Azul i Serra da Arrabida, Sintra, Lizbona]

Wybraliśmy się do Lizbony - szaleństwo w jeden dzień, które już od początku nie miało szans powodzenia...ale potrzebowaliśmy wyrwać się w końcu dalej, w rejony inne, bardziej nieznane. Na początku szło nam nieźle bo około godziny 10.00 minęliśmy już Setubal. Byliśmy tak blisko ale jak się okazało bardzo daleko od Lizbony, ponieważ postanowiliśmy zjechać na boczne drogi wzdłuż Costa Azul by móc napawać się ładnymi widokami wybrzeża, co niestety znacznie wydłużyło naszą trasę. Przejechawszy przez pasmo górskie Serra da Arrabida minęliśmy wiele zapierających dech w piersiach krajobrazów i niezwykły szlak pielgrzymkowy Convento Novo, który na zboczu góry prezentował się imponująco. Kierując się już na Lizbonę natrafiliśmy na drogowskaz, który ponownie wywrócił cały nasz dzień do góry nogami: droga na Sintrę. Oboje lubimy Sapkowskiego nie mogliśmy więc pominąc na naszej trasie osławionej 'Cintry', kiedy znaleźliśmy się już tak blisko. W ten sposób cały nasz dzień minął na zwiedzaniu pałacu szalonego księcia brandenburskiego znajdującego się w Parque de la Pena i wspaniałego Zamku Mauretańskiego. Dzień miał się ju ku końcowi kiedy udaliśmy się w drogę powrotną do Lizbony, nie wiedząc co robić dalej. Nie wzięliśmy odpowiedniego ekwipunku jednak zmęczeni całym dniem postanowiliśmy zostać tutaj na noc. Lizbona okazała się dla nas miastem nie do przebycia bo zupełnie nie potrafiliśmy opanować sieci jej ulic i autostrad co sprawiło, że prawie 3 godziny blądziliśmy jeżdżąc w kółko, nie mogąc kupić mapy, ani znaleźć noclegu. Załamani postanowiliśmy przenocować w samochodzie, a nad ranem udać się w podróż powrotną. Nie mogliśmy jednak zasnąć ponieważ takie duże miasto jak Lizbona nie cichnie nawet nocą, włączyliśmy więc do działania plan awaryjny by znaleźć nocleg polecany w przewodniku. Przy pomocy jego i napotkanych ludzi trafilismy do nowoczesnej dzielnicy, która powstała z okazji EXPO 1998 roku, a po 2 godzinach nocnego spaceru, około 1.00 w nocy udało nam się odszukać schronisko młodzieżowe, gdzie po zameldowaniu zasnęliśmy całkowicie wykończeni.

Rano wstaliśmy pełni nowych sił i przed powrotem postanowiliśmy zwiedzić ponownie dzielnicę, po której spacerowaliśmy wieczorem, zrobić kilka zdjęć i przy okazji wejść do oceanarium. Nie udało nam się niestety zobaczyć nic więcej, ale naszą dwudniową wyprawę i tak uważamy za udaną, a Lizbońskie Oceanarium za miejsce godne polecenia. Wystawa zwierząt morskich podzielona jest tu na cztery mniejsze akwaria, w których znajduje się fauna i flora oceanu  Atlantyckiego, Spokojnego, Indyjskiego iraz Antarktydy, a także główny zbiornik, w którym znajdują się różne gatunki zwierząt żyjących w oceanach, są to m. in. rekiny, płaszczki i tuńczyki.

  • Sintra - Pałac de la Pena
  • Sintra - Pałac de la Pena
  • Sintra - Zamek Maurów
  • Sintra - Zamek Maurów
  • Lizbona
  • Lizbona
  • Lizbona
  • Lizbona
  • Lizbona
ostatnie dni spędzilismy na romantycznych spacerach, spoglądaniu sobie tęsknie w oczy...i w Aqualandzie, na które to szaleństwo namówił mnie właśnie Paweł i muszę przyznać, że zabawa była przednia :)
  • Aqualand
  • Aqualand
  • Aqualand
Nadszedł czas pożenania, ale napewno wrócimy tu jeszcze bo przez te dwa tygodnie zakochaliśmy się w Portugalii i w sobie na nowo.

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. skalimonka
    skalimonka (05.09.2010 18:43)
    Ależ przygody z ta Lizboną mieliście :)